Rozdział 𝟙𝟛

Dzisiaj pierwszy dzień wakacji, a ja utknęłam w tym przeklętym domu z człowiekiem, dwoma pół wilkołakami i jednym wilkołakiem z uszkodzonymi genami. O psie nie wspomnę. A na dodatek cały dzień mnie wszystko wkurwia. Rano Amber, po południu co innego i w ogóle mam dzisiaj zły dzień. A chwilowo siedzę sobie na parapecie i obserwuje widok za oknem. Nagle moją uwagę przykuło duże zwierze, które zniknęło w lesie. Przypominało psa, jednak było stanowczo za duże na psa. Na wilka też, a przynajmniej zwykłego. Pozostaje jedna opcja.... Wilkołak. Muszę to sprawdzić. Wstałam z parapetu i szybko opuściłam swój pokój. Zbiegłam na dół, biegłam przez korytarz po drodze taranując Amber przez co obie znalazłyśmy się na podłodze.

- Patrz jak łazisz dziwko! - Warknęła. Zaraz co? Ja naprawdę słyszałam warknięcie? Nie... Nie możliwe. Amber przecież nie jest...

- Sorry. - Rzuciłam oschle i podniosłam się z podłogi.

Podeszłam do drzwi wyjściowych, lecz gdy chciałam nacisnąć klamkę i wyjść, usłyszałam za sobą głos Amber.

- Gdzie idziesz?

- A co cię tak nagle interesuje moje życie? - Przewróciłam oczami i bez chwili wahania opuściłam wnętrze domu.

Pobiegłam w kierunku miejsca gdzie widziałam tego, prawdopodobnie, wilkołaka. Po drodze miałam nie lada zagwozdkę. A mianowicie czy ja na pewno słyszałam, że z ust Amber wydobyło się warknięcie, w końcu to nie możliwe aby ktoś u kogo jedno znacznie stwierdzono brak genów wilkołaka mógł mieć chociażby oznaki i czy też przejawy zachowań, typowych dla wilka. Sama ciocia Agnes powiedziała wyraźnie, że Amber i Lily nie są wilkołakami. Mają za dużo genów ludzkich. Ich ojciec to człowiek, a matka to może i jest wilkołak, ale nie zdolny do przemian, w skrócie coś jak człowiek, tyle że w żyłach Agnes płynie wilcza krew. Ale co jeśli ciocia się myli? Co jeśli dziewczyny jednak są wilkołakami?

Dobra nie mam czasu o tym teraz myśleć. Muszę się skupić na wytropieniu tego wilka.

Amber

Ciekawi mnie, gdzie ona się tak śpieszyła. Muszę to sprawdzić. Wstałam z podłogi, na której znalazłam się przez tą idiotkę Alice i już chciałam wyjść z domu, gdy usłyszałam głos Lily. Pomyślałam że mogę zabrać młodą ze sobą. Może się przekona, że ta jej Alice nie jest taka "super". Zapytałam się mojej siostry czy chce iść ze mną. Powiedziała, że tak więc bez zbędnych ceregieli wybiegłyśmy z domu. Alice udało mi się dostrzec po upływie sekundy. Biegłyśmy razem z Lily, pewien dystans za Alice aby nas przypadkiem nie zobaczyła.

Nagle moja kuzynka zniknęła w lesie, my również tam wbiegłyśmy. Jednak po wejściu do lasu straciłam Alice z oczu. Nieważne. Wciąż czuję jej zapach. Szłam za zapachem, a moja siostra krok w krok za mną. Czułam, że jesteśmy coraz bliżej, gdy nagle usłyszała szelest liści. Pff. To pewnie tylko jakaś sarna lub inny dzik. Nie boję się dzikich zwierząt. Szłam, więc dalej za zapachem kuzynki, aż tu nagle usłyszałam krzyk Lily. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam zmierzającego ku nam ogromnego wilka. Bydle obnażyło kły i niczym torpeda rzuciło się w naszą stronę. W błyskawicznym tempie odepchnęłam siostrę na bok, a sama upadłam na ziemię. Ogromne, żądne krwi zwierze stało nade mną i warczało. Głośno przełknęłam silne i spojrzałam w jaskrawo żółte oczy wilka. Proszę niech ktoś mi pomoże! Ja nie chce tak umrzeć! Błagam! Pomocy! Po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza. Serce przyśpieszyło bicie, a ciało sparaliżował strach. Czułam, że zbliża się koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top