Rozdział 7


Wstając o 12 miałem w pamięci wczorajszy dzień . Kiedy wróciliśmy się przebrać , wzieliśmy jakieś jedzenie i padliśmy na kanape oglądać mecz . Dzieci bawiły się cały czas na dworzu . Chłopaki pojechali dopiero po 23 . Teraz wstałem od razu bo o 13:30 zaczyna się konferencja pożegnalna . Podeszłem do szafy i wyjąłem specjalny pokrowiec z garniturem . Wziąłem go i powiesiłem w łazience na haczyku . Wziąłem szybko kąpiel , wyszłem i wytarłem się . Założyłem bielizne , białą koszule i spodnie . Marynarki na razie nie bo będe musiał jeszcze założyć tą koszulkę od Marcelo ale to już na miejscu . Wszyscy umówiliśmy się o 13:15 na miejscu , w szatni . Postawiłem włosy na żel i założyłem kolczyki . Wyszłem z łazienki i zeszłem do kuchni . Wyjąłem miski , mleko i płatki . Mleko wstawiłem na ogień , do misek wsypałem płatki i poszłem na góre obudzić małego . Postanowiliśmy że dzieci będą z nami bo Marcelo coś dla nich wymyślił .
Weszłem do pokoju Juniora i podeszłem do jego łóżka .
- Synek , wstajemy - powiedziałem do niego pół szeptem , lekko go szturchając .
- Już wstaję - mruknął przeciągając się po całym łóżku .
- Czekam w kuchni ze śniadaniem - powiedziałem mu i wyszłem ale zdążyłem zobaczyć jak taki zaspany siada na łóżku i rozgląda się dookoła .
To jest takie fajne uczucie jak widzisz swoje dziecko takie rozczochrane po nocy i nie wiedzące co się dzieje .
Zeszłem szybko do kuchni i wyłączyłem ogień pod mlekiem . Zalałem płatki i postawiłem je na stole . Usiadłem na krześle a po paru minutach po schodach zszedł Junior . Ubrany był w dżinsy i białą koszulę . Usiadł przy stole na przeciwko mnie i zaczął jeść . O 12:30 wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu .
- To gdzie jedziemy na wakacje ? - zapytałem małego w trakcie jazdy .
- Nad morzeeeee - wykrzyknął szczęśliwy że ma możliwość wyboru .
- A może gdziesz w góry ? - zapytałem ponownie i spojrzałem na jego mine .
Zmarszczył brwi .
- Nieee - jęknął - Wole nad morze - dopowiedział .
- No dobrze , przemyślę to - powiedziałem mu a jego twarz rozświetlił uśmiech .
Po 30 minutach dojechaliąmy na stadion . Na parkingu stał także Sergio z rodziną .
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w jego strone .
- Siema , jak samopoczucie ? - zapytałem na powitanie - Cześć , Pilar-przywitałem się z jego żoną .
- Cześć Cris - odpowiedziała mi z uśmiechem .
- Może być - odpowiedział mi przyjaciel - jakoś leci .
- To jak idziemy ? - zapytałem go .
- Taaa chodzmy - mruknął i ruszyliśmy w stronę szatni .
- A ty wiesz o co chodziło Marcelo że ma coś dla dzieci ? - zapytałem go ponownie .
- Nie , ja też nie wiem co planuje ten wariat - zaśmiałem się z jego słów .
Kiedy weszliśmy do szatni wszyscy już byli .
Po środku stał Lokowaty z dwomu pudłami u stóp .
- Leć tam usiąść obok dzieciaków - powiedziałem do małego wskazując na reszte dzieci siedzących na ławkach . Kiwnął głową i pobiegł się przywitać . Podeszłem do reszty chłopaków . Jak Marcelo zobaczył że jesteśmy już wszyscy zaczął mówić .
- Dobra , jesteśmy wszyscy . Tutaj - powiedział wskazując na pierwsze pudło - są nasze koszulki z takim zdjęciami jakimi mi wysłaliście . A w tym - powiedział wskazując na drugie -są koszulki z napisem Gracias Carlo ale na naszych dzieci . Dla wszystkich nawet najmniejszych . Te starsze staną przed nami a najmłodsze weźmie się na ręce . Dobra to wszystko , a teraz bierzcie i ubierajcie się . Nie mamy dużo czasu - w końcu skończył . Podeszliśmy do pudełem . Znalazłem swoją i wziąłem jedną dla Juniora . Podeszłem do dzieci i poprosiłem małego że założył tę koszulkę . O nic nie pytał . Kiedy wszyscy już ubraliśmy koszulki założyliśmy marynarki tak żeby nie było widać obrazka . Ustaliliśmy że dzieci będą z paniami i jak będzie trzeba to je wypuszczą i podejdą do nas . Ustawieni , całą grupą weszliśmy na sale . Nie było dużo miejsc więc staneliśmy przy ścianie . I czekaliśmy . Równo o 13:30 zaczeła się konferencja . Najpierw mówił Florentino Perez . Wymyślał że mu bardzo smutno itp .
- I tak mu nie wierze - mruknął do mnie Dani , stojący obok mnie . Potaknąłem na to głową . Po jakimś czasie nadeszła kolej naszego trenera . - Dzień dobru państu , witam aas w tak , dla niektórych , piękny dzień - zaczął swoją przemowe - Chciałbym podziękować wam za te dwa sezony w ciągu których ty byłem . Był to dla mnie piękny czas . Mam nadzieje że w trakcie mojego urzędowania tutaj czegoś was nauczyłem . Ja sam się wiele nauczyłem . Moja drużyna była jedną z najlepszych jaką prowadziłem. Nauczyłem się tutaj co to znaczy przyjaźń i praca w grupie . Real Madryt jest jedną z najlepszych drużyn na świecie i ciesze się że mogłem ją trenewać . Mam nadzieje że tak szybko o mnie nie zapomnicie . Dziękuje jeszcze raz za czas spędzony tutaj i zapamiętajcie że na zawsze pozostane Madridistą . Hala Madrid . - zakończył swoją przemowe a po jego twarzy leciały łzy . Nie chcieliśmy dłuzej czekać . Weszliśmy na podium , tam gdzie stał trener gdzie jeszcze słuchał oklasków . Ustawiliśmy się wszyscy w rządku i razem , w jednym czasie zdjeliśmy marynarki . Na sali słychać było głuchy jęk i westchnienie.
Iker kiwnął głową w strone Sary i dzieci przyszły do nas a żony podały te mniejsze chłopakom na ręce . Staliśmy tak i słyszeliśmy pstrykanoe aparatów i oślepiały nas błyski fleszy .
Jak Carlo nas zobaczył jeszcze bardziej się rozpłakał . Podchodził do nas po kolei i przytulał mówiąc każdemu DZIĘKUJĘ . Kiedy skączył pomachał publiczności i wyszedł z sali . A my jak jeden mąż wyszliśmy razem z nim . Koniec przedstawienia .

***********
SiemaSiema jestem smutna i zadowolona , wróciłam wczoraj z więźnia labiryntu i film fajny ale zabrali mojego Minho więc rozpoczeli wojne xD .
Do następnego

Hala Madrid

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top