Rozdział 1
Obudziłem się rano przez skaczącego po mnie Juniora . Ostatnio zawsze mnie tak budzi . A na dodatek noe tylko skakał , a jeszcze krzyczał .
- Tatooo , tatooo wstawajjj już - krzyczał mi nad uchem . No cóż trzeba wstawać bo nie da mi pospać . - Już wstaję , spokojnie - mruknąłem spod kołdry . Jak się na chwilę uspokoił to wyskoczyłem spod kołdry , złapałem go i zacząłem łaskotać .
- Tato , tato przestań - śmiał się i prubował mi uciec . Z uśmiechem złapałem go z powrotem .
- To jak Junior , idziemy zrobić śniadanie - zapytałem małego .
- Takkk , takkk - krzyknął i pobiegł do kuchni . Jak to zobaczyłem , to się uśmiechnąłem . Jak ja go kocham .
Junior jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu , w końcu mój jedyny syn . Gdyby Bóg nie dał mi małego i piłki nożnej , nie wiem kim bym został . Nie obchodzi mnie to że ludzie mówią że to nie mój syn . Ja wiem swoje i to jest najważniejsze . A im nic do tego . Założyłem dresowe spodnie i poszłem z synem do kuchni , a ten już siedział i czekał na śniadanie .
- To co dzisiaj jemy ? - zapytałem zaglądają do lodówki .
- Kanapki z dżemem - krzyknął na co ja się zaśmiałem . Mały ostatnio nie je nic poza kanapkami z dżemem , ale cóż każde dziecko tak ma . Wyjąłem z szafki chleb i dżem i zrobiłem małemu kanapki . Ja sam zrobiłem sobie sałatke . Taką jaką zalecił mi klubowy dietetyk . A popiłem specjalnym napojem z witaminami które mi będą dzisaj potrzebne . Muszę o siebie dbać . Jest godzina 11 a o 13 muszę być na Santiago Bernabeu bo gramy dzisiaj mecz z Getafe . Ostatni i mamy wakacje chociaż ja muszę jechać na zgrupowanie reprezentacji . To będą ciekawe wakacje , w końcu są eliminacje do Euro 2016 . Dzisiaj może być ciekawy mecz . Trener powołał tego młodego , Odegarda . Młody ma potencjał . Daje z siebie wszystko żeby być najlepszym , jest głodny wiedzy . Przypomina mi mnie jak byłem młody . Też chciałem być najlepszy . A teraz gram w podstawowym składzie Realu Madryt . Spełniło się moje marzenia . O 12 poszłem się ubrać i Junira także wysłałem żeby się ubrał.
Założyłem dżinsy i czarną koszulkę a do tego czarne vansy . Mały ubrał krótkie spodenki i moją klubową koszulkę . Była trochę przydłyga ale ona lubi w nich chodzić . Wziąłem klucze od domu i wyszliśmy . Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy . Droga zajęła nam 20 minut . Kiedy zajechaliśmy na parking z samochodu wysiadali również Marcelo z Enzo i James z Salome na rękach i Daniellą trzymając ją za ręke . Przywitaliśmy przybijając sobie po piątce .
- Jak tam młody ? - zapytał Marcelo czochrając Juniora po włosach .
- Dobrze , dzisiaj obudziłem tate - powiedział dumny do niego i pobiegł z Salome i Enzo przed nami .
- Bardzo źle było ? - zapytał się James z uśmiechem .
- Sal też cię budzi rano skacząc po tobie - pokręcił głową - No właśnie - zaczeliśmy się śmiać a Dani pobiegła za dzieciakami .
- Dobra , chodzcie do szatni bo Carlo się wkurzy - powiedział Marcelo .
- Tylko poczekajcie chwilę - powiedział James i podbiegł na chwilę do swojej żony i powiedział jej coś na ucho . Ona mu odpowiedziała i pa paru minutach James wrócił do nas .
- Dani powiedziała że popilnuje dzieciaków - powiedział o ruszyliśmy do szatni .
W szatni było już paru chłopaków i ten młody Odegard . Siedział w rogu szatni , taki niepewny co ma robić . Przywitałem się z Sergio , Ikerem , Garethem i resztą chłopakó i podszedłem do Martina . Widzieliśmy się pare razy na treningach pierwszej drużyny ale zawsze był tako cichy i nie skory do rozmów .
- Siema młody . Jak nastawienie przed pierwszym meczem ? - zapytałem i usiadłem obok .
- Dzień dobry . Może być , ale się trochę denerwuje - odpowiedział niepewnie wpatrując się w podłogę - A jak się Pan czuł przed pierwszym meczem ? - zapytał po chwili zaciekawiony . Zaśmiałem się w duchu .
- Po pierwsze mów mi Cris a nie pan - podałem mu ręke - a po drugie to było wyjątkowe przeżycie - zakończyłem z uśmiechem .
Uśmiechnął się już bardziej pewnie i zaczął wyjmować rzeczy z torby . Jak to zobaczyłem , ruszyłem do swojej torby i też zacząłem się przebierać .
Po 10 minutach wyszliśmy całą drużyną na stadion i podeszliśmy do trenera . Jak nas zobaczyłam uśmiechnął się lekko i zaczął się z nami witać .
- Dobra , chłopaki cisza , uspokujcie się i posłuchajcie . Dzisiaj mamy ostatni mecz i nie możemy zlekceważyć rywala . Może nie jest najlepszy ale zawsze może nam zagrozić . Musimy się spiąć i wygrać ten mecz i zakończyć sezon w jak najbardziej się da dobrym stylu . Rozumiemy się ? - zapytał na koniec . - Tak - odpowiedzieliśmy chórem .
- No dobrze , to na początek proszę 10 kółeczek i bez gadania . - zaczął nas poganiać ręką a sam poszedł usiąść na ławe .
Noo taaaa cały Carletto . Zeczęliśmy biec i jak to my od razu się wygłupiać . Marcelo parę razy zaliczył glebe bo albo biegł tyłem albo Sergio podstawiał mu nogi . Nawet Martin zaczął się z nas śmiać .
A jak sam się potknął o nogi Isco to nie mogliśmh się przestać śmiać , nie wylączają jego .
************
HejkaHejka
Dodaje dopiero teraz bo , sorry , ale zapomniałam . Mam nadzieje że rozdział się spodoba . To moje pierwsze takie opowiadanie z perspektywy sławnej osoby więc mam nadzieje że się spodoba. Następny postaram się dodać w środe bo akurat jade na zdjęcie gipsu ;) .
Do następnego
Hala Madrid
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top