5.Powróciły do mnie stare czasy.


Troszkę już ludzi obserwuje to opowiadanie, co mnie niezmiernie cieszy.  :D 

Ponownie - nie umiem wymyślać tytułów >.<

Wiecie, jak sobie tak czytam te swoje wypociny, żeby sprawdzić błędy to mam masę śmiechu xD i się zastanawiam, czy to ja piszę na haju czy to nie ja to piszę, bo momentami mam wrażenie, że to mistrzostwo, a chwilami przy niektórych tekstach łapię się za głowę xD  

NO JUŻ NIE PRZECIĄGAM. CZYTAĆ KOCHANI :D

Obudziłem się. Mike spał spokojnie koło mnie. Jaki on był śliczny. Prawą ręką pogładziłem go pogłowie ledwo dotykając czarnych włosów. Spojrzeniem rejestrowałem jego twarz. Podziwiałem gładkość jego skóry. Nachyliłem się i musnąłem wargami jego czoło. Niechciałem go obudzić, po prostu zachwycałem się nim. Na szczęście chłopak dalej spał. Spojrzałem na zegarek. Było po jedenastej. Melisa powinna być w domu już od dziewiątej. Ciekawe, czy wchodziła do pokoju. Usiadłem na łóżku i nakryłem kołdrą Mike'a. Wstałem i podszedłem do szafy. Po chwili ubrany wyszedłem z pokoju zamykając cicho drzwi. Zszedłem na dół, ale Melisy nigdzie niebyło. Nie myśląc za wiele skierowałem się do piwnicy. Regał ciągle był odsunięty. Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Dawno tu nie byłem. Wszędzie walają się tony kurzu. W pomieszczeniu nie ma okien, jest za to wentylacja razem z klimatyzacją, żeby niebyło duszno. Ściany pokryte były czarną farbą, która aktualnie była szarawa, oraz w niektórych miejscach kamieniarką. Na podłodze znajdowała się czerwona wykładzina. Ona też już niebyła swojego koloru. Wypadałoby ją wyprać. Może odnowię ten pokój..., ale, po co, robię sobie jakąś nadzieję... chłopak powinien wrócić do domu. Tak będzie dla niego najlepiej. Musi się uczyć. Opuściłem pokój zamykając za sobą drzwi i zasunąłem regał. Nie dam rady zamknąć drzwi, gdyż nie mam klucza. Wyszedłem z piwnicy i zastałem moją gosposię, gdy zdejmowała buty w przedpokoju.

-Cześć Marko. Wybacz, że tak późno, musiałam odebrać list na poczcie i ...

-Czyli...niebyło...Cię...tu...jeszcze...?

-Nie, właśnie przyszłam, co tak dziwnie się zachowujesz?

-Nie, nie, już nic.- Czyli Melisa nie widziała, ani mnie, ani piwnicy. Ulżyło mi. Poszedłem obudzić chłopaka, już prawie południe. Trochę długo rozmyślałem na dole. Na chwilę powróciły moje stare wspomnienia.

Otworzyłem cicho drzwi od mojej sypialni. Tak jak przypuszczałem Mike nadal spał. Prawą rękę trzymał pod brzuchem tak, że koniuszki palców wystawały od strony lewego boku. Na lewej ręce leżał. Jest taki słodki, gdy śpi. Położyłem się koło niego.

-Mike.- Szepnąłem spokojnie gładząc jego policzek. -Mike..- Powiedziałem głośniej i przeczesałem dłonią jego włosy. Chłopak powoli otworzył oczy. -Już południe. Wstajemy.- Młody spojrzał na mnie i uśmiechną się. Obrócił się na plecy i przeciągnął. -Wyglądasz jak kociak.- On zarumienił się na moje słowa i usiadł na łóżku. Jednak zaraz z syknięciem opadł z powrotem na pościel?

-Chyba przesadziłem wczoraj. Przepraszam.- Przytuliłem go do siebie.

-Nie, wszystko w porządku.

-Przecież widzę.

-Zaraz przejdzie.

-Nigdzie się dzisiaj nie ruszasz, odpoczywasz.

-Ale...

-Nie dyskutuj ze mną, a teraz idziemy się umyć.- Wziąłem go na ręce i skierowałem się w stronę łazienki. Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i nie wiedział, co ma robić. -Spokojnie.- Postawiłem go już pod prysznicem. On zaczął patrzeć gdzieś na ściany. Wziąłem jego podbródek i skierowałem na siebie.

-Nie musisz się ze mną myć. Mogę wyjść, jeśli chcesz...

-Nie!- Praktycznie krzyknął. -Ja... ja tylko się wstydzę.

-Wczoraj sam się o mnie ocierałeś, a teraz tak się wstydzisz?- Młody poczerwieniał jeszcze bardziej.

-Bo.. bo ja jestem taki brzydki, i wychudzony, a ty...

-Nawet tak nie myśl.- Popatrzyłem mu w oczy -Jesteś piękny. I tak masz myśleć. Powtórz to.

-...- Przysunąłem się do niego.

-Powtórz to, co powiedziałem. Jaki jesteś?

-J..jestem piękny

-Jeszcze raz.

-Jestem piękny.

-Dobrze.- uśmiechnąłem się do niego.

-T..to skoro mamy się myć, t..to ty nie możesz być w ubraniu!- Wyprostował się i zdjął moją bluzkę. Zgodziłem się, żeby robił, co chce. Schyliłem się trochę, by było mu łatwiej ją zdjąć. Rozpiął także guzik od moich spodni. Kucnął i pociągnął za nogawki w dół. Nie zakładałem rano majtek, bo mi się wydawało to niepotrzebne. Jego głowa znajdywała się teraz naprzeciwko mojego wpół twardego penisa. Niewiedziałem jak się zachować. Chłopak zrobił wielkie oczy, a mi było wstyd, że znowu jestem podniecony. Pociągnąłem chłopaka do góry. A on popatrzył się na mnie podnosząc brwi.

-Może jednak powinniśmy się kąpać osobno...- Podrapałem się po potylicy patrząc gdzieś na górę.

-Teraz ty też się wstydzisz?- Zapytał nieśmiało.

-Tego, że jestem znowu podniecony.

-J..jesteś...

-Tak.

-Prze..ze mnie?

-Dokładnie. Może myjmy się, co?- Odkręciłem wodę ustawiając ją na letnią.

-A..ale...- Popatrzył na mojego penisa.

-Ććć... zaraz mi przejdzie.- Woda równo oblewała nasze ciała. Ja wziąłem trochę pachnącego mydła w płynie i przejechałem dłonią od mojej szyi, aż po nadgarstek. Zacząłem się myć zamykając oczy, aby się ogarnąć. W kabinie było czuć intensywny zapach brzoskwiń. Trochę się uspokoiłem, gdy nagle poczułem na drugim ramieniu jego dłonie. Otworzyłem gwałtownie oczy i zobaczyłem jego roześmianą twarz. Miał mocno zaczerwienione policzki, a jego ręce zaczęły powolnie błądzić po moim ciele. -Wiesz, że mnie bardzo prowokujesz?- Uśmiechnął się tylko bardziej. Zjechał nieśmiało dłońmi na moje pośladki zostawiają na moim ciele białe smugi.

-Za bardzo sobie pozwalasz, przestań.

-Przecież Ci się podoba.

-Jeszcze chwila i przestanę nad sobą panować.

-To przestań. Zauważyłem, że jak się podniecasz robisz się taki nerwowy i władczy...- Obróciłem go do siebie tyłem przyciskając do zimnej ściany, a on aż zajęczał. Czyli jemu podoba się, gdy jestem władczy.

-Ostrzegałem.

-I co teraz?- Nie mogę go wziąć, bo to dla niego będzie za dużo jak na pierwszy raz. Pocałowałem go w kark, obejmując dłonią jego penis.

-Jeśli tak bardzo chcesz.- Zacząłem go energicznie pieścić równocześnie ocierając się o niego. Bardzo mnie to podniecało. Chłopak jęczał coraz głośniej, a mnie w końcu oświeciło, że w domu nie jesteśmy sami. -Młody musisz być ciszej, w domu jest Melisa przecież.- Zakryłem mu usta dłonią trochę go tłumiąc. Ustami pieściłem jego kark, oraz szyję. Dużo czasu nie trzeba było, aby doszedł. Odsunąłem się od niego, a on opadł na kolana ze zmęczenia. Podniosłem głowę w stronę strumienia wody zastanawiając się, jak to będzie wyglądać, jeśli teraz zacznę zadowalać się ręką. Przez sekundę wszystkie moje myśli wyleciały gdzieś z mojej głowy, a ja zachłysnąłem się powietrzem. Ciężko mi było ustać, ale tak przyjemnie, że wolałem się nie ruszać. Dopiero po chwili zaczął do mnie dochodzić świat zewnętrzny. Mike klęczał przede mną i obciągał mi z wielką precyzją. Naprawdę umiał to robić. Szybko zakręciło mi się w głowie. Odciągnąłem go gwałtownie za włosy i doszedłem na ścianę kabiny. Zsunąłem się plecami po ścianie na ziemię.

-Skąd tak umiesz?- Chłopak spoważniał na chwilę.

-Mam doświadczenie...- Powiedział ciszej. Zrozumiałem, o co chodziło.- ...podobało Ci się.- Powiedział z radością w głosie.

-Po czym poznałeś?...- Odezwałem się sarkastycznie, a on się zaśmiał.

-Naprawdę inaczej się zachowujesz, gdy jesteś podniecony.

-Dobra dobra, bez dochodzeń. Następnym razem, jeśli zamierzasz mnie prowokować bądź pewny, że nie będę się powstrzymywać, tylko od razu cię wezmę. – On się zaczerwienił. Nie rozumiem go. Sam mnie prowokuje, ale jakby o tym mówić, to się czerwieni. Wstałem i podciągnąłem go do pionu. Już na spokojnie umyliśmy się, a ja wyszedłem i poszukałem mu jakichś swoich ciuchów. Razem zeszliśmy na dół. Chciałem żeby młody został w pokoju i nie ruszał się zbyt, żeby odpoczął, ale uciekł mi szybciej, niż zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Melisa właśnie nakrywała do stołu.

-Dzień Dobry Pani Meliso.

-Dobry, dobry. Właśnie miałam was wołać. Siadajcie.- Gosposia podała obiad i siadła koło nas na wolnym miejscu przy okrągłym kuchennym stole. Przeważnie przy obiedzie każdy ma dużo do powiedzenia. Dzisiaj było zadziwiająco cicho. -Dzisiaj rano myślałam, że ty się dziwnie zachowujesz, ale jak teraz patrzę, to oboje zachowujecie się dziwnie. Co jest?- Obaj to przemilczeliśmy, więc postanowiłem zmienić temat.

-Mike, a zażywasz w ogóle te witaminy?

-Tak, tylko dzisiaj rano jeszcze nie... dzisiaj rano zapomniałem.

-To zażyj po obiedzie zaraz.

-Dobrze.

-Czyli nie zamierzacie mi powiedzieć, o co chodzi?

-Meliso wszystko jest w porządku.- Może to prawda ze się zachowujemy dziwnie. Trudno się zachowywać tak jak zawsze, gdy tyle się zmieniło.

-Markus dzwoniła Rose. Mówi, że dostaliście nową ofertę wczoraj. Jakiś duży projekt. Musisz się zająć trochę pracą.- Faktycznie. W piętek zwolniłem się wcześnie z pracy, w sobotę nie przyszedłem wcale. W poniedziałek muszę to nadrobić.

-Dobrze.- Dokończyliśmy jedzenie już w ciszy. Po czym podziękowaliśmy. Poszedłem do salonu i włączyłem telewizor. Mike poszedł zażyć witaminy, a Melisa zajęła się myciem talerzy. Zacząłem przeglądać po kolei kanały aż w końcu znalazłem coś, co mnie zainteresowało. „Projekt lazurus". Grupa naukowców odkrywa sposoby na ożywianie zmarłych pacjentów. Zapowiada się ciekawe. Rozsiadłem się wygodnie na sofie i w pełni skupiłem się na filmie.

Mike pobiegł szybko do ''swojego'' pokoju. Na szafce koło łóżka stała butelka wody i tabletki, które miał zażywać. Był to zestaw podstawowych witamin. Wiedział, że Markus się o niego martwi. W sumie za kilka dni będzie mógł wrócić do domu. Ale czy chciał. Tak głęboko zakochał się w Markusie. Niechciał znowu być sam. Jakby przez mgłę pamiętał, że Mark też mówił, że go kocha. A może to tylko jego wyobraźnia, może to tylko mu się przyśniło. Postanowił, że spędzi ten czas, który ma z nim i tylko z nim. Zszedł na dół. Markus właśnie oglądał jakiś film w salonie. Podszedł cicho i usiadł koło niego. Na filmie brązowy pies stał właśnie nad twarzą pewnej osoby i warczał na nią. Dalsza część sceny była naprawdę przerażająca. Chłopak mimowolnie podciągnął kolana pod brodę. Tak czuł się bezpieczniej. Chwilę później widać jak mężczyzna wskrzesza człowieka podobną metodą do tej, której użył na zwierzęciu. Kobieta przykryta białą chustą powoli się podnosi.

-No, choć tu.- Film był ciekawy. Jak się okazało, to horror. Mike, który siedział już jakiś czas koło mnie trząsł się cały z nogami podkulonymi pod brodę. Podniosłem rękę i kiwnąłem głową dając mu znak, żeby się przysuną. Chłopak szybko podszedł i wczepił się dosłownie we mnie. Objąłem go ramieniem. Fajnie jest mieć tak kogoś przy sobie. To takie przyjemne uczucie, gdy ktoś cię przytula.

Mike przy Marcusie czuł się bezpieczny jak nigdzie indziej. Cały film obejrzał do końca nie ruszając się z tego miejsca. W pewnych momentach chował twarz w koszuli mężczyzny, ale już się nie bał.

-No, idę trochę popracować. A ty zajmij się czymś.- Wstałem i udałem się do swojego gabinetu, który był naprzeciwko mojej sypialni. Na środku stało biurko. Obok drzwi znajdowała kanapa oraz stolik do kawy ze szklanym blatem. Na prawo cała ściana była zajęta przez biblioteczkę. Stały tam nie tylko moje książki, ale także teczki i segregatory z dokumentami. Zasiadłem przy biurku i odpaliłem laptopa. Ostatnio w ogóle przestałem się interesować pracą. To tylko dwa dni, ale skrzynki nie sprawdzałem już o wiele dłużej. Poczta to pierwsze, czym się zająłem. Przeglądałem e-maile. Odpisywałem różnym osobom. Okazało się, że Rosa przysłała mi już zarys tego dużego projektu, który chcą nam powierzyć. Oczywiście, że się nim zajmę. Nie odrzucę go. Jest on, bowiem bardzo korzystny dla mojej firmy. Wydrukowałem listę zadań dla poszczególnych osób-architektów. Oni się już tym zajmą. Ja tylko wyznaczam kryteria, których oczekuje klient. Podpisałem każdą z kartek imieniem i nazwiskiem osoby, która ma je otrzymać. Zanim się obejrzałem było koło ósmej. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie kawę. Byłem zmęczony. Oprałem się o blat i starałem się smakować w naparze, lecz ktoś zadzwonił do drzwi. Melisa poszła otworzyć, więc zbytnio się nie przejąłem. Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero gosposia.

-Markus masz gości.- Jej głos nie był spokojny. -Czekają w salonie.- Szybko odstawiłem kubek na szafkę i przeszedłem do pomieszczenia obok. Zamurowało mnie. Nigdy nie sądziłem, że zobaczę ich ponownie.

-Cześć! Kupę lat...- Podszedłem na środek pokoju, a moi starzy koledzy podnieśli się z kanapy i przywitaliśmy się ciepło. Dawno się nie widzieliśmy. To byli moi wspólnicy, oraz dobrzy przyjaciele. Kiedyś robiliśmy wspólnie interesy, lecz policja miała już mnie na muszce, wiec zaprzestałem, aby zmazać z siebie podejrzenia. Tak nasz kontakt się urwał. To był Borys, Andy i Charles. -Co was do mnie sprowadza?

-Wpadliśmy odwiedzić starego kumpla.- Rzekł jeden z nich. Borys był średniego wieku. Łysy, wysoki mężczyzna z wąsami i dłuższą zadbaną brodą. Wyglądał na młodszego, niż był. Ubrany teraz w dżinsowe spodnie i luźną czarną bluzkę.

-A tak naprawdę mamy interesy- Drugi był w moim wieku. Andy miał dłuższe blond, kręcone włosy, które sięgały mu do ramion. Ubrany był w ciemne spodnie oraz jasno niebieską bluzkę z czaszką. Charles, trzeci z moich gości zawsze mało się odzywał. Przeważnie spokojny i opanowany. Miła ciemne krótkie włosy, a aktualnie ubrany był w jasne dżinsy oraz czarną koszulkę z nazwą zespołu.

-W takim razie zapraszam do mojego biura.- Powiedziałem z uśmiechem.

-Ładnie tu się urządziłeś.- Powiedział Borys rozglądając się. Wszyscy udaliśmy się na pierwsze piętro.- A co za chłopaczek?- Mężczyzna wskazała Michaela, który aktualnie chował się za ścianą.

-To Mike.- Chłopak skiną głową nie odzywając się, a moi kumple buchnęli śmiechem. -Z czego rżycie...- Powiedziałem od niechcenia i otworzyłem drzwi gabinetu, a gdy wszyscy weszli zwróciłem się do Mike -Powiedz Melisie, żeby przyniosła nam kawę, a no i nie rozrabiaj- Poczochrałem mu włosy, na co go na chwilę zmroziło. Po czym odwrócił się i pobiegł na dół. On naprawdę chwilami zachowuje się jak dziecko. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi. -Napijecie się kawy, prawda?

-Pewnie.

-No to, o jakie interesy chodzi?

-Tak od razu do rzeczy? Meh. Zawsze byłeś konkretną osobą...- Mężczyzna pogładził swojego wąsa w zamyśleniu.

-Słuchaj.- Andy pochylił się trochę w moim kierunku. -Jesteś pewny, że nie ma tu żadnych robaków?- zawsze tak mówiliśmy na podsłuchy.

-Spokojnie. Dom jest czysty. Jestem pewny.

-Więc tak.- Ściszył głos. -Mamy kupca, który rozgląda się za ciężką stalą. Nie uliczne zabawki, tylko wojskowy towar. Granaty, karabiny maszynowe i takie tam. Tłumiki też. Małokalibrowa broń z tłumikami.

-Szuka zestawów uderzeniowych?

-Tak. Zestawów uderzeniowych i ciężkiej stali.

-Haha! A po co kupcowi takie zabawki? Chce obalić rząd, czy co?

-Niech Cię o to głowa nie boli.- Co do interesów byli bezpośredni.

-Spokojnie, a więc, za czym do mnie przyjechaliście? Przecież skończyłem z takimi interesami.

-Wiemy, że potrafiłbyś załatwić taki towar. Masz wszędzie znajomości.

-No nie wiem.- W tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Po chwili weszła do niego Melisa stawiając na stole cztery filiżanki z kawą, oraz cukierniczkę.- Dzięki. Pilnuj żeby Mike się tutaj nie plątał.

-Naturalnie.- Skinęła głową i wyszła.

-Miła kobieta.- podsumował Borys.

-Nie wiesz chyba, o jakich pieniądzach mówimy.- Kontynuował Andy.

-Domyślam się...

-Przecież policja już raczej sobie odpuściła. Poza tym my się wszystkim zajmiemy. Damy Ci pieniądze na towar. Ty go kupisz, ponieważ jesteś zaufanym człowiekiem. Nam nikt nie sprzeda takiej broni. Nie mamy znajomości. Nie zaufają nam, a nie chcemy się bawić w zdobywanie zaufania, bo to za długo trwa. My zajmiemy się resztą, a dochodami podzielimy się po równo.

-Wiesz, dla mnie to trochę ryzykowne...

-Niemów, że wymiękasz. Wiesz, jaka to suma. To jest życiowa szansa. Drugiej takiej oferty możesz nie znaleźć do usranej śmierci.- Na chwile zapadła cisza. Zastanawiałem się. Rozważałem za i przeciw, jednak raczej była to korzystna i bezpieczna dla mnie sprawa.

-Zgoda.

-Ja nie mogę, ale z ciebie... czekaj ty się zgodziłeś?

-Tak. Szczegóły zamówienia chce dostać e-mailem. Ile będę miał czasu żeby go załatwić?

-No nasz stary Marcus wrócił.- Borys zaklaskał w dłonie.

-Jak najszybciej. Jeśli gość znajdzie sobie lepszą ofertę możemy się z tym pożegnać.

-Rozumiem.- Dopiero teraz sięgnęliśmy po kawę. Wypiliśmy ją już na spokojnie śmiejąc się i wspominając dawne czasy. Kumple opuścili mój dom około północy. Odprowadziłem ich jeszcze do drzwi. Poszedłem potem prosto pod prysznic. Znowu dałem się wplątać w czarne interesy..., eh. Ten prysznic chyba zawsze będzie mi się już miło kojarzył... właśnie! Michael powinien już wracać do siebie. Chciałbym żeby został już ze mną..., ale musi skończyć szkołę. Poza tym będę miał teraz dużo na głowie. Muszę koniecznie z nim jutro porozmawiać. Czeka mnie w najbliższym czasie dużo pracy. Muszę pogodzić prowadzenie firmy, którą ostatnio zaniedbałem, duży projekt, który prowadzimy, moje lewe interesy i nie mogę totalnie zaniedbać Mike'a. Ubrałem się w czarne bokserki i poszedłem spać.

No ten rozdział jest CHYBA w pełni poprawny gramatycznie - jak na moją wiedzę. 2 godziny poprawiania, ale teraz wygląda perfekcyjnie.

Uważacie, że taki Marcus jest gdzieś na Świecie? Czy to tylko moja wyobraźnia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top