4. Niepewny spokój - Bonus *.*

Tak jak obiecałem bonus.

Mogę go nawet dedykować - pacyfa98.

Poprawiłaś mi humor.  :D

Miłego czytania ^^


*Michael*

Leżę w łóżku przewracając się z jednego boku na drugi. Nie mogę znaleźć sobie wygodnej pozycji do snu. Cały czas myślę o tych drzwiach. To że za drzwiami są rury jest bardzo możliwe... ale coś mi w tym nie gra. Coś ciągle mówi mi że on chce coś przede mną ukryć. Drzwi zapewne są zamknięte. Ale to dla mnie nie jest problem. Nieraz w dzieciństwie otwierałem drzwi wsuwkami. Gdybym je otworzył, a za nimi będą faktycznie tylko rury to szkoda mojego wysiłku... ale jeśli tam coś innego to co zrobi Marko jak się dowie, że tam wszedłem? Nie, nie będę już nad tym myślał! Idę to sprawdzić. On teraz śpi, czyli mam czas żeby to samemu sprawdzić. Cicho wyszedłem z pokoju i najciszej jak umiałem prześlizgnąłem się do piwnicy. Ponownie dzisiaj odsunąłem potężny regał i zacząłem szukać wsuwki. Znalazłem ją prawie od razu i zacząłem majstrować przy zamku. Trochę to trwało, ale w końcu coś przeskoczyło. Pociągnąłem za klamkę, a drzwi uchyliły się wydając przy tym okropny pisk. Wszedłem do pomieszczenia, w którym było bardzo ciemno. Znalazłem włącznik. Gdy słabe światło oświetliło pokój zamurowało mnie. Niebyło tu rządnych, to znaczy prawie. Była to raczej sala poświęcona torturom, czy zabawom sado-maso, czy jak tam kto lubi nazywać. Wszedłem o krok do przodu puszczając drzwi które z głośnym piskiem zatrzasnęły się za mną. Przestraszony od razu rzuciłem się na nie szarpiąc za klamkę. Nic to nie dało. Uderzyłem je kilka razy pięścią w sumie bezcelowo, ale żeby wyładować złość. Odwróciłem się i rozejrzałem po pokoju. Ściany wyłożone były kamieniarką, a podłoga czerwonym dywanem. Naprzeciwko mnie do ściany było przytwierdzone łańcuchy zakończone skórzanymi paskami. To było pierwsze co zwróciło moją uwagę. Główne miejsce zdawało się zajmować duże łóżko. Było jednak przykryte prześcieradłem, podobnie jak kilka innych przedmiotów stojących pod przeciwległą ścianą. Wszystko pokryte było gruba warstwą kurzu, czyli nikt dawno z tego nie korzystał. Zacząłem rozmyślać po co Marko taki pokój. Wybujała wyobraźnia zaczęła podsyłać mi jakieś najbardziej zboczone scenki, Markusa trzymającego w ręce palcat. Pochylającego się nade mną. Zrobiło mi się w jednej chwili gorąco. Potrząsnąłem głową, ale te myśli jakoś strasznie się mnie trzymały. Obróciłem głowę w prawo aby skupić na czymś uwagę. Tu także stały pudła. Zawahałem się chwilowo, lecz szybko podszedłem sprawdzić co w nich jest. Skoro już się tu zatrzasnąłem to co mi szkodzi. Otworzyłem jedno z nich i zamykając oczy wyjąłem coś. Otworzyłem oczy i ujrzałem plug zakończony białym puchatym ogonkiem. Coś złapało mnie za żołądek. Szybko odłożyłem to z powrotem do pudła i odepchnąłem je bardziej pod ścianę. Znowu zrobiło mi się gorąco, a do tego poczułem pewien problem w spodniach. Usiadłem pod ścianą i wziąłem głęboki wdech. Muszę się uspokoić. Zachowuję się idiotycznie. Drugiego pudła jeszcze nie sprawdzałem. Trochę ochłonąłem i podszedłem do niego. Tym razem nie wyjąłem niczego tak nieprzyzwoitego. Była to czarna skórzana obroża. Miała takie srebrne kółeczko do przypięcia smyczy. Jest szersza od tej którą znalazłem w piwnicy. Nie wiem co mną kierowałem, ale poczułem taką ogromną ochotę, żeby ją zmierzyć. To było coś innego niż u Thomasa. Teraz jestem sam. Teraz jestem bezpieczny. Podniosłem ręce do szyi i już po chwili czułem jak gruby materiał zaciska się na mojej skórze. Tym razem to uczucie jest przyjemne. Zapiąłem ją dość ciasno, ale tak, żeby mi nie przeszkadzała w niczym. Zakładając obroże zawsze czuję jakbym się komuś musiał podporządkować. Wyprostowałem się i w tym momencie do pokoju wszedł Marco. Myślałem że się zapadnę ze wstydu. Chciałem zdjąć obroże z szyi, ale ręce za bardzo mi się trzęsły. Mike uspokój się. Widziałem mieszankę uczuć w jego oczach. Jednak nie mogłem zbyt długo się w nie patrzyć. Było mi zbyt gorąco. Kątem oka zarejestrowałem że drzwi właśnie się zamykają. Szybko wstałem z podłogi i podbiegłem, żeby je złapać. Nie zdążyłem.

-I znowu są zamknięte. Teraz już nie wyjdziemy.- chciałem jak najszybciej stąd wyjść. Jest mi tak wstyd.

-Jak to nie wyjdziemy?- jego głos był poważny, ale czułem, że jest zdziwiony. Pewnie nie wie, że drzwi są zepsute.

-No bo drzwi się zatrzasnęły.

-Hmmm... a dlaczego tutaj w ogóle wchodziłeś?- właśnie po co tu się pchałem? Byłem ciekawy?- I co teraz zrobisz, skoro już wiesz co jest za drzwiami? Jeśli coś się chowa przed światem to nie po to, żeby tego szukać.- ma racje. Jestem u niego w gości. Marco tak mi pomógł, a ja zachowuję się tak idiotycznie!

-Przepraszam.- nie potrafiłem wydukać nic więcej.

-Ostatnio cały czas mnie przepraszasz.- to prawda...-Co ja mam z tobą zrobić? Po co zakładałeś tą obrożę? Podnieca Cię to?- Nadal ją mam! Przestałem ją czuć, bo skoncentrowałem się na nim. Podniosłem ręce, aby ją rozpiąć-Zostaw ją.- lecz szybko położyłem je z powrotem na kolanach. Nigdy nie słyszałem żeby był taki stanowczy.-Wiesz że jak jest się u kogoś w gości to niefajnie jest grzebać w cudzych rzeczach- oj wiem, już wiem. Tak bym chciał jakoś to naprawić.

-Przepraszam.-spuściłem głowę. Niemiałem odwagi na niego dłużej patrzeć.

-Za dwa dni będziesz już wolny. Będziesz mógł wrócić do swojego domu.- dlaczego?

-Ale ja nie chcę...- powiedziałem płaczliwie. Naprawdę wolę być tu. Z dala od ludzi co ze mnie szydzą. Tu jest mi tak dobrze. Przy nim...

-Ale ja się Ciebie nie pytam. Dlaczego niby chcesz u mnie zostać?-

-Bo... bo...- nie, nie potrafię tego powiedzieć.

-Konkretnie mów.- bałem się go prawie w tej chwili. Wdech.

-Bo...Kocham Cię!- popatrzyłem mu w oczy.- A gdy wrócę do siebie znowu będę sam i nie będę mógł Cię widywać!- trudem powstrzymywałem łzy.

-A po co tu wchodziłeś?

-Zawsze jesteś taki tajemniczy. Nigdy nie chcesz nic mówić o sobie. Chciałem wiedzieć co jest za drzwiami. Byłem strasznie ciekawy. Przepraszam.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, wiesz?- tak wiem.

-...

-I co teraz chcesz zrobić?- najchętniej bym się zapadł pod ziemię.

-Jaaa... nie wiem... Przepraszam.- głos nadal mi drżał.

-Jak to nie wiesz. Chciałeś wiedzieć co jest za tymi drzwiami. Teraz już wiesz. Co zrobisz z tą wiedzą?

-Chyba nic... ja...

-Czemu założyłeś tą obrożę?-wszystko mówił tak beznamiętnie. Bez najmniejszych emocji. Z nerwów zacząłem wyłamywać sobie palce.

-Emm... chciałem zobaczyć jak w niej wyglądam.

-Przecież nie ma tu lustra. Jak byś ją zobaczył?- fakt, ale wtopa- Byłeś ciekawy jak to jest czuć obrożę na swojej szyi?

-T...tak.

-Wiesz, że strasznie seksownie teraz wyglądasz?- poczułem jak się rumienię dosłownie. Czyli, że ja w tej obroży wyglądam seksownie...-A nie jesteś ciekawy czegoś jeszcze? Może Ci pomogę, skoro masz się tu włamywać i sam szperać –podszedł do mnie i podniósł mnie za obroże do góry. Popatrzył stanowczo w moje oczy a ja poczułem dziwne piecznie w żołądku, już któryś raz dzisiaj. Raczej mnie przerażał w tej chwili. Całkiem inaczej się zachowuje niż normalnie. -Niebój się. Nie zrobię niczego na co nie będziesz miał ochoty. Skoro Cię to ciekawi to ja mogę Ci to pokazać. Naprawdę. Nawet mogę Ci pokazać jak się co używa.-pocałował mnie w czoło.- I też Cię kocham.- myślałem że się popłaczę. Tak bardzo chciałem się żeby to nie był sen. Boję się, że zaraz obudzę się w łóżku i okaże się to snem. Nadal nie byłem pewny jak zareaguje, ale wyciągnąłem ręce do niego i delikatnie go objąłem. Nadal trzymał mnie za obrożę, ale naprawdę bardzo mi się to podobało. Patrząc mi w oczy podniósł do góry mój podbródek. Wstrzymałem oddech w niepewności, a on objął mnie w pasie i delikatnie pocałował. Czułem się dziwnie. Jak nigdy. Jakbym się topił. Dziwna mgła przykryła mój umysł już od jednego długiego pocałunku.

-Podoba Ci się ta obroża?- pokiwałem twierdząco głową, bo chyba zapomniałem jak się mówi.-Odpowiedz.-pocałował mnie znowu.

-Tak.- i znowu.

- Jeśli chcesz mam coś lepszego.- podczas pocałunku przejechał językiem po moich ustach, a ja instynktownie je rozchyliłem. Wykorzystał to i wdarł się do moich ust liżąc moje podniebie. To było takie przyjemne. Przymrużyłem oczy i zarzuciłem mu ręce na szyję.

-Ale musisz się zgodzić.- muszę odpowiedzieć? Odciągnął mnie trochę za obrożę. Zdecydowanie wolę, gdy używa jej do przyciągania mnie do siebie.

-Na wszystko się zgadzam. – zaśmiałem się. Byłem jakby nie sobą. Marco rozpogodził się już. Obdarowywał mnie teraz zabójczym uśmiechem, a na jego twarzy widziałem taką przywódczość. Coś co każe się słuchać.

-Naprawę na wszystko?- znowu poczułem jak mój żołądek się skręca.

-Tak...-wyszeptałem

-W tej chwili jestem twoim panem, tak?- pogładził mnie po plecach.

-Ymm...

-Masz do mnie mówić. Chcę słyszeć twój głos. Odpowiedz.- czemu tak mnie męczy?

-Tak.

-I mogę z tobą zrobić co chce?- chyba nie rozumiem. Czy on.... Klepnął mnie w tyłek. Niemocno. Przyjemnie. To kara?- Miałeś mówić. Nie wyczytam tego z twoich myśli. Mogę czy nie mogę.-

-Możesz.- bijące od niego zaufanie sprawiało że niemiałem jak inaczej odpowiedzieć. Złapał mnie obiema dłońmi za pośladki przyciągając mnie do siebie mocniej i znowu mnie pocałował. Westchnąłem przez nos i delikatnie oddałem pocałunek. Czułem że już jestem podniecony. Już mi stał. Nie wiem o co chodzi. Nigdy tak szybko się nie podniecałem. A jemu wystarczy kilka pocałunków, żeby mnie rozpalić. Byłem w samej piżamie, wiedziałem że on czuje mnie na udzie. Było mi przez to wstyd. To takie paraliżujące uczucie. Pogładził mnie jedną ręką po plecach, a zjeżdżając w dół zahaczyło gumkę od mojej piżamy. Poczułem jego ręce pod koszulką. Gładził mój bok, dając mi niemy znak, bym wyją dłoń z rękawa. Nie protestowałem. Było mi gorąco. Cały czas oddawałem pocałunki które stawały się z każdą chwilą namiętniejsze. Oderwałem się od niego i zdjąłem bluzkę przez głowę. Tym razem to ja wpiłem się w jego usta. Rękoma zacząłem gładzić go po biodrach, czasami zjeżdżając na brzuch. Bardzo mi się to podobało. Marco też był zadowolony. Czułem. Zahaczyłem jedną dłonią o gumkę od jego bokserek, lecz on w tej chwili odciągnął mnie za obroże na odległość swojej ręki. Musiałem stać na palcach z lekko podniesioną głową, gdyż ciągnął mnie trochę do góry. Lustrował mnie podnieconym spojrzeniem. Pewnie wyglądam teraz żałośnie. Oddycham nierównomiernie, a oczy zaszły mi dziwną mgłą.

- Miałem Ci chyba pokazać trochę rzeczy.- puścił mnie i podszedł do pudeł. Ledwo stałem na nogach przyglądając się jak wyciąga z niego nietypowe kajdanki. Były to dwa skórzane paski połączone łańcuszkiem. Podszedł do mnie i stanął bardzo blisko. Stykaliśmy się biodrami, ale nie tylko.

-Mogę Ci to założyć, prawda.- stwierdził czy zapytał? Chciałem się nie zgodzić, ale moje ciało pragnęło zupełnie czegoś innego.

-Tak.- wymruczałem, a on pocałował mnie i wykręcił jedną z rąk za plecy. Bałem się, gdy zapinał mi delikatny materiał na nadgarstku. To samo zrobił z drugą ręką. Jednak ten strach podniecał mnie jeszcze bardziej. Położył obie dłonie na moich biodrach i ścisnął lekko powodując u mnie dreszcze.

-Jeszcze chwila i będziesz jęczeć.- zaśmiał się popychając mnie na ścianę nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. Zimna powierzchnia o którą byłem oparty skutecznie odebrała mi dech w piersi. Ręce miałem skrępowane na plecach. Nie mogłem dotknąć ani siebie ani nawet jego. –Stój prosto.- pocałował mnie w usta, aby następnie zejść na moją szczękę. Jedną ręką podniósł moją głowę do góry i polizał mnie po szyi. Z moich ust wydobył się zdradliwy jęk, lecz szybko przygryzłem wargę, aby jakoś nad tym panować. Zassał się na mojej grdyce, po czym zaczął pocałunkami powoli schodzić w dół. Zrobił kilka bolesnych malinek i przeniósł się na klatkę piersiową. Wpierw tylko ją polizał, następnie zassał się na jednym z moich sutków lekko go przygryzając. Nie mogłem już nad sobą panować. I głośny jęk opuścił moje gardło. Szarpnąłem rękami, ale nic mi to nie dało. Czułem że już nie ma odwrotu. Moją głowę na przemian zaprzątała przyjemność i strach. Przejechał delikatnie zębami po mojej piersi i zajął się drugim sutkiem. Ciężko było mi już ustać, kiwałem się słabo na boki, lecz dla niego starałem się jeszcze utrzymywać tę pionową pozycję. Pocałunkami zszedł na mój brzuch. Całował i lizał go na przemian, rozpalając moje ciało do granic możliwości. Uklęknął przede mną i zaczął głaskać mnie po udach. Przez moje ciało przechodziły lekkie dreszcze, a brzuch drgał od jego dotyku. Myślałem że już nie wytrzymam, ale chyba to zauważył, bo wstał. Obrócił mnie twarzą do ściany i przylgnąwszy do mnie ciałem objął mnie w pasie przyciągając moje biodra mocniej do swoich. Nie mogołem już, jego dotyk palił. Zebrałem się w sobie, żeby może go jakoś "zachęcić". Zacząłem gładzić jego brzuch dłońmi które raz były w dobrym miejscu. Drugą ręką Marco pewnie zszedł pod materiał moich spodnie i bez wahania zacisną dłoń na moim penisie. Z moich ust płynęły tłumione jęki, gdy mnie pieścił. Szarpnąłem dłońmi po raz kolejny. Nie mogłem nic zrobić. Byłem kompletnie bezbronny i w pełni na jego łasce. Spróbowałem więc ponownie pokazać mu czego chcę. Zacząłem poruszać biodrami ocierając się o jego rękę oraz męskość – O proszę. Jakiś ty napalony.- powiedział całując mnie w kark. Czułem się jak naćpany. Jakby ktoś zabrał mi możliwość racjonalnego myślenia.

-Choć.- poczułem jak pociągnąłeś mnie lekko za obrożę. Poszedłem tam gdzie mnie prowadziłeś. Stałem teraz przed ścianą do której przytwierdzone były łańcuchy. Przez mgłę w głowie przeleciały mi wszystkie niemiłe wspomnienia. Odpiąłeś mi nadgarstki, w jednej chwili byłem pewny, że pozwolisz mi na trochę wolości, ale ty tylko unieruchomiłeś je nad głową, przyczepiając do nich jeden z łańcuchów. Pewnym ruchem zdjął moje spodnie. Teraz byłem już zupełnie nagi. Szarpnąłem rękoma, lecz na nic, więc odruchowo zacisnąłem nogi.-Rozstaw nogi.

-Ale...- bałem się i było mi wstyd.

-Żadnego ale, ja ci każe, a nie proszę.- Posłuchałem go i posłusznie stanąłem w rozkroku. Obie kostki przypiął do łańcuchów przy podłodze tak, że mogłem stać, ale już nie mogłem złączyć nóg. Spanikowałem, lecz wszystko uleciało z mojej głowy, gdy polizał mnie wzdłuż kręgosłupa. Przeszedł mnie mocny dreszcz. Jedną rękę położył na moim biodrze i zaczął całować moją szyję, oraz ramiona. Mruczałem już bez skrępowania. Drugą dłoń zbliżył do mojego wejścia i zaczął mnie rozciągać. Thomas nigdy się o to nie martwił... Marco zaczął od razu od dwóch palców. Jęczałem i wiłem się na tyle ile mogłem. Bardzo pragnąłem dojść.

-Proszę... - zajęczałem.

-Kogo prosisz?- nie rozmawiaj ze mną bo nie umiem teraz. Język mi się plątał.

-Proszę...-hah trudno mi to było powiedzieć. Z dwóch powodów. Po pierwsze to żenujące po drugie on ciągle delikatnie symulował moją prostatę -p...panie.- wiedziałem czego ode mnie oczekuje. Ale trochę mnie kosztowało, żeby to wypowiedzieć.

-O co mnie prosisz?- Marco nie drażnij się ze mną, nie mogę już.

-Proszę...-dał mi mocnego klapsa. A ja zajęczałem zachęcająco.

-Konkretnie mów.-

-Proszę rób to już... -kolejnego. Moja reakcja była taka sama.

-Całym zdaniem odpowiedz. O co mnie prosisz.- Mike skup się. Zebrałem się w sobie, alby ułożyć jakieś sensowne zdanie.

-Wejdź we mnie proszę.

-Jesteś żałosny...- kilka razy jeszcze dostałem solidnego klapsa. Uwielbiam to. Pupa tak przyjemnie szczypała, co dodatkowo mnie nakręcało. Penis mnie już bolał. Chcę już dojść -Powiedz, co chcesz żebym zrobił?- Złapał mnie za czerwony pośladek.

-Zrób to.- pogładził mnie po brzuchu i odsunął się ode mnie. Zrobiłem coś nie tak? Pomyślałem, lecz on szybko stanął bardzo blisko mnie. Czułem jego podniecenie. Pocałował mnie w szyję, przejeżdżając po niej językiem.

-Tylko tak ci zależy... Myślałem że bardziej...

-Mhmmmm.... – zamruczałem, nie mogłem już nic więcej. Wypiąłem pośladki ocierając się o niego.

-Powiedz co chcesz.- Chwycił mnie za penisa, a ja zapragnąłem tego teraz, albo zwariuję.

-Pieprz mnie! -Krzyknąłem. Czekając aż coś zrobi. Nie musiałem czekać długo, aby we mnie wszedł.

-Kocham Cię.- Pocałował mnie w kark. Kręciło mi się w głowie. To było coś obezwładniającego. Tak przyjemne. Od razu zaczął się we mnie poruszać, a mi było tak dobrze, że krzyczałem już nie przejmując się jak to wygląda. Poczułem jak ciepło całego ciała kumulowało się w podbrzuszu. Opadłem na ścianę. Myślałem, że zawisnę na rękach, ale Marco mnie pilnował. Wchodził i wychodził ze mnie coraz szybciej. Prawą ręką zaczął mnie natarczywie stymulować. Poruszał nią w ruch swoich pchnięć. Nie minęła chwila, a z krzykiem spuściłem się na jego dłoń. On zaś wtulił się w moje ciało, podtrzymując mnie gdyż prawe zemdlałem podczas orgazmu i doszedł we mnie zalewając moje wnętrze. -Kocham Cię. – usłyszałem jak przez mgłę, i poczułem jak odpina moje nogi. Zasnąłem.


A ja jednak mam się z czego pośmiać czytając swoje prace. Czasami uważam, że są dobre, ale przeważnie leję ze swojej skrzywionej psychiki. xP 

Mam tylko skrytą nadzieję, że nie zmieniłem niczego w poprzedniej części o.O i tu nie będzie niedomówień, ale co tam... na przypale albo wcale. 

Dla tradycji muszę pożebrać o komentarze i gwiazdki...- plooosiee   =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top