Rozdział 8

***
                    Dotarłem pod dom Liliany w kilka minut. Ona stała schowana pod drzewem, a jej ciuchy były podarte co świadczyło, że z kimś się szarpała. Wskoczyła do mojego samochodu, a ja przyspieszając odjechałem w stronę mojego domu. Drżała i milcząc patrzyła przez okno, a po policzku płynęły jej łzy.- Wszystko w porządku? Cała jesteś?- zapytałem zerkając na nią w lusterko. - Tak, wszystko okey- szepnęła pociągając nosem. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczki i podałem jej nie spuszczając wzroku z jezdni- Proszę- odparłem, a ona wzięła ode mnie paczuszkę. - Dzięki- powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Była naprawdę ładna.Jednak dobrze zapamiętałem ostrzeżenie Haracza. Gdy dotarliśmy pod mój dom strasznie padało. Zanim wysiadłem z samochodu zdjąłem swoją marynarkę. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je przed nią. Osłaniając ją przed deszczem swoją marynarką wprowadziłem ją do siebie.
                       Moja koszulka była mokra i przylegała do ciała. Liliana usiadła na moim łóżku i wpatrywała się we mnie tajemniczo. Otworzyłem szafę i wyjąłem czystą koszulkę. Zdejmując z siebie mokre oficjalne obranie ubrałem dżinsy i czarny T-shirt. Nie przeszkadzało mi to, że ona wciąż na mnie patrzy. Po prostu ją ignorowałem i tak było dla mnie najlepiej.- Ty to mnie chyba nie lubisz, co?- zapytała wstając i podchodząc blisko mnie. Patrzyła na mnie głęboko błękitnymi oczami i uśmiechała zalotnie. Zamknąłem szafę i odwracając się w stronę kuchni bąknąłem- Niespecjalnie- na co ona prychnęła tylko najwidoczniej zaskoczona, że ktoś się nią nie zainteresował. - Chcesz kawę?- zapytałem stawiając wodę na gazie- Kawa wypłukuje magnez z organizmu- odparowała, a ja wzruszyłem tylko ramionami- To co herbata?- zaproponowałem, a ona niechętnie skinęła głową. Stanęła przed lustrem i zaczęła poprawiać nerwowo rozdartą bluzkę. Wiedziałem, że w szafie mam dwie bluzki Lary, ale wahałem się czy dać jedną tej dziewczynie. W końcu zły na siebie za tą swoją cholerną słabość do kobiet podszedłem do szafy i wyjąłem z niej bluzkę Lary. Rzuciłem ją dziewczynie, a ona spojrzała na mnie najpierw zaskoczona, a potem zerknęła na bluzkę i jej zaskoczenie jeszcze bardziej się pogłębiło.- Masz kogoś?- zapytała, a ja skinąłem głową i wróciłem do kuchni. Lili ubrała bluzkę i przyszła za mną do kuchni. Podeszła blisko mnie i cmoknęła mnie znienacka w policzek. Zaskoczony odskoczyłem w bok omal nie wpadając na szafkę.- Dzięki- odparła tylko jakby nie zauważyła mojej reakcji. Niechętnie uśmiechnąłem się i zalałem kawę oraz herbatę gorącą wodą. - Nie ma za co- odparłem i wskazałem na krzesło, by usiadła sobie przy stole. 
***
            Siedziałam ze Scott w kawiarni i milcząc jadłam swoją porcję lodów. Scott wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi oczami i uśmiechał mieszając łyżeczką w pucharku.- Co tak patrzysz?-zapytałam w końcu, a on spuścił wzrok zmieszany i zaczął jeść lody. - Noc nic- odparł i tyle, by było z naszej rozmowy. - To... Co tam?- zaczęłam rozmowę powoli czując się niezręcznie, gdy milcząc co chwilę mi się przyglądał. -Sam nie wiem- odparł.- Ale coś nie tak? Byłeś taki rozgadany, a teraz milczysz, o co chodzi?- zapytałam nieco skołowana- Wiesz chyba trochę się pośpieszyliśmy- odparł, a ja spojrzałam na niego zdziwiona-  Z czym się pośpieszyliśmy? Scott nie proponuję Ci małżeństwa, nawet nie wiem czy cokolwiek między nami jest, a ty wyjeżdżasz z takim tekstem? - odparłam zdenerwowana i wstając położyłam na stole kasę za kawę i lody, a potem milcząc po prostu wyszłam. Co za typ. Masakra. Wróciłam do domu. Scott nawet nie próbował mnie dogonić. Nie wiem czemu ja zawsze trafiam na takich kretynów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top