Rozdział 11
***
Obudziłem się i szybko poszedłem sprawdzić czy Liliana jest w swoim łóżku. Była. Słodko spała niczym księżniczka. Włosy rozsypane miała na poduszce. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Dopiero po kilku minutach zmusiłem się, by pójść do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i ubrałem szybko. Kiedy wróciłem do kuchni moją kawę piła właśnie ona. - Cześć- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Teraz dopiero wydała mi się bardziej zwyczajna i taka naturalna, bo jej twarz nie była ukryta pod toną makijażu. Była naprawdę ładna. Miała na sobie moją białą koszulkę. Super. Jedyna dziewczyna, która jeszcze nosiła moje ubrania to Lara. - Zawieziesz mnie do szkoły? - zapytała, a ja pokręciłem przecząco głową- Nie, to zbyt niebezpieczne- powiedziałem i włączyłem czajnik, by ponownie zrobić sobie kawę.
Lila patrzyła na mnie jakoś dziwnie. - No co? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami - Nic- odparła krótko. - Możesz dowiedzieć się czy wszystko w porządku z moim tatą? - zapytała cicho, a ja nie odpowiadając wyjąłem z kieszeni telefon. - Haracz? Co z ojcem tej dziewczyny? - zapytałem, a w słuchawce zapanowała cisza- Słuchaj młody sprawa wygląda tak: staruszek tej lalki ma się dobrze, ale lepiej będzie jeśli śliczna nie pojawi się w domu conajmniej przez tydzień- odparł, a ja nie miałem wyjścia, więc odparłem krótko- Rozumiem- potem Haracz się rozłączył. - No i co? - zapytała, a ja spojrzałem na nią- Wszystko z nim w porządku- odparłem- No to możesz mnie do niego odwieźć- odparła wstając szybko. Ruszyła do drzwi. Pobiegłem za nią i zatarasowałem drogę- Czekaj, problem w tym, że musisz zostać u mnie trochę dłużej- wyjaśniłem. Spojrzała na mnie tak jakbym powiedział, że za dwie minuty będzie koniec świata i pobiegła do pokoju zamykając za sobą z hukiem drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top