Rozdział 1

Gdy Mistrz skończył ogłaszać treść wiadomości, wszyscy pogrążyli się w długim milczeniu. Na początku uważali to za zwykłe brednie czy żart, który został zrobiony z czystej złośliwości. Jednak pieczęć Rady Magów i zaklęcie otulające kartkę papieru, mówiły same za siebie. Był to autentyk i nikt nie mógł tego podważyć. Lecz wciąż pozostawało jedno pytanie dlaczego?

Wnet wzrok wszystkich padł na Natsu, który, zaskoczony ich nagłą reakcją, zaczął rozglądać się dookoła siebie energicznie, nawet nie spodziewając się, że to on może być przedmiotem „podziwiania". Gdy jednak to odkrył, wskazał na siebie palcem i krzyknął na całą gildię:

— JA?!

— A kto inny? — włączył się Gray, który jak dotąd stał cicho. — Jakoś trudno mi uwierzyć, by Lucy „przez przypadek" zabiła kogoś przez szaleńcze napady swojej mocy.

— Odszczekaj to, lodówo! — syknął wyraźnie wnerwiony Dragneel.

— Przestańcie, chłopcy. — Z całych sił próbowała ich uspokoić Heartfilia, która była wyraźnie zaniepokojona niewiarygodnym listem. — Teraz nie czas na kłótnie. Musimy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.

— Całkowicie się zgadzam z Lucy — odezwał się Makarov, kładąc list z powrotem na blat. — Tylko proszę o szczerą odpowiedź. Czy coś ostatnio dziwnego się wydarzyło?

Cała trójka magów, która zazwyczaj pracowała jako drużyna, popatrzyła się na siebie pytająco. Dopiero po pewnym czasie do Lucy dotarło, że przed kilkoma dniami miało miejsce tajemnicze zdarzenie.

Usiadła na krześle i zaczęła tłumaczyć reszcie magów:

— Kilka dni temu mieliśmy mieć zlecenie niedaleko Rady Magicznej, lecz nikt nie przyszedł — wyjaśniła Lucy — Ale byliśmy wtedy z Happym i... nic nie zrobiliśmy! — rzekła przekonującym głosem.

Nikt nie wątpił w jej słowa, lecz nadal pozostawała niewyjaśniona kwestia oskarżenia. Będąc świadomi, że musi istnieć jakieś logiczne rozwiązanie, zamilkli, starając się przeanalizować zdarzenia z ostatnich tygodni.

Niespodziewanie rozległ się ogromny huk, a zaraz za nim kolejne.

Przerażeni członkowie gildii spojrzeli w kierunku drewnianych wrót, które trzęsły się pod wpływem uderzeń. Przygotowani na najgorsze, zacisnęli pięści i wyjęli bronie, celując nimi w kierunku drzwi. Nagle hałasy ustały. Każdy popatrzył się na towarzysza stojącego obok i wzruszył ramionami.

Lucy, czując, że coś jest nie tak, wstała i podeszła do Dragneela, kładąc na jego ramieniu swoją dłoń. Wiedziała, że to nie koniec, a dopiero początek. Nie myliła się.

Wnet rozległ się ogromny trzask i całe drzwi rozleciały się w drobny mak, rzucając fragmentami prosto na magów. Ci zasłonili natychmiastowo oczy przed odłamkami, równocześnie przygotowując się na kontratak. Szczególnie Natsu, który był świadomy obecności Lucy i jej niepokoju. Nie mógł zawieść przyjaciółki.

Uniósł do góry pięści i zapalił na nich ogień, robiąc pierwszy krok ku nieznanemu wrogowi. Lecz usłyszał podejrzany dźwięk, który go natychmiastowo zaniepokoił, i zatrzymał się. Cichy pisk zdawał się wydłużać i wydłużać, aż w końcu stał się nieprzerwaną linią melodii, która nie zwiastowała niczego dobrego.

— Kryć się!!! — wrzasnął, ostrzegając resztę towarzyszy.

Jasny blask okrył całe pomieszczenie, oślepiając każdego zebranego. Biały jak śnieg promień przeszył każdego z osobna, celując prosto w delikatne oczy. Widząc jedynie dziwne migawki przed sobą, chowali część ciała za powiekami, a następnie za rękoma. Lecz na nic były ich próby ratunku. Nawet ich krzyki zdawały się kondensować, aż w końcu zanikać w tym koszmarnym świetle. Upadając na ziemię, tracili wszystkie reszki sił, nie rozumiejąc, czym jest broń, której na nich użyto. Ostatkiem sił chwytali się za ręce, pragnąc być razem, gdyby te chwile miały być ostatnie w ich życiu. Nie znali wroga, nie znali powodów i nie wiedzieli, co się z nimi dzieje.

***

Cichy śpiew ptaków rozległ się wokół wybudzającej się Lucy. Niewiele pamiętała, choć jakieś przebłyski krążyły po głowie, próbując usilnie przypomnieć sobie ostatnie godziny.

Kojarzyła oślepiające światło, tego mogła być pewna, a potem wszyscy padli na ziemię. Nigdy wcześniej nie widziała tego typu magię, ale musiała być potężna, skoro powaliła samego Makarova.

Umarła? A przynajmniej taka była jej pierwsza myśl, więc skąd wziął się zapach świeżych kwiatów i odgłosy zwierząt? Czyżby była w niebie? Głowa zdawała się pękać, a każda część ciała odmawiała posłuszeństwa, krzycząc i błagając o jeszcze kilka sekund wytchnienia. Jednak nie mogła sobie pozwolić na takie głupie i samolubne zachowanie. Przyjaciele mogli na nią czekać, a ona miała zachować się jak tchórz? Niedoczekanie.

Pełna determinacji otworzyła oczy. Wnet czerwone promienie słonecznie oślepiły ją, ponownie pozbawiając wzroku. Starając się jednak cokolwiek dojrzeć, powoli rozglądała się, trzymając nad brwiami otwartą dłoń i robiąc z niej daszek. Widząc kłębek różowych włosów, natychmiast pomyślała o Natsu i, nie bacząc na promieniujący ból, podniosła się. Czując dobitnie każdy mięsień, nawet ten najmniejszy, zaczęła kuśtykać ku Dragneelowi, zauważając, że ten jeszcze nie odzyskał przytomności.

— Natsu! — krzyczała, choć w rzeczywistości tylko tak jej się zdawało. Zeschnięte gardło dawało o sobie znać, blokując głos w krtani. Błagała wręcz o szklankę wody, lecz natychmiast przeklinała swoją głupotę i powracała do sylwetki przyjaciela, który pomimo dobrego słuchu, nie słyszał jej szeptu.

Gdy w końcu dotarła do niego, upadła na kolana, mając wrażenie, że wszystkie siły ją opuszczają. Puściła wiązankę przekleństw. Podniosła ręce i delikatnie zaczęła poruszać ciałem Pogromcy Smoków. Jednak pomimo usilnych starań, Natsu nie reagował. Znajdowała tylko jedno wyjaśnienie. Wyostrzone zmysły. Docierało do niej, że dla niego to światło mogło być dużo boleśniejszym przeżyciem niż dla niej, dlatego szybciej się przebudziła. Jednak nawet kiedy to zrozumiała, nie potrafiła pozbyć się myśli, że stało mu się coś złego.

Szukając dookoła pomocy, odkryła, że znajdują się prawie na istnym pustkowiu. Delikatna, dość niska trwa szumiała, poruszana przez wiosenny wiatr. Pojedyncze chaszcze przykrywały wręcz równiusieńką, zieloną przestrzeń, sprawiając wrażenie opuszczonego miejsca. Jedynie kilka metrów od nich znajdowało się wysokie drzewo, najprawdopodobniej klomb, które zupełnie nie pasował do reszty otoczenia. A więcej nic.

Poprawiając włosy, które za każdym razem porywał wiatr, gorączkowo szukała choćby cienia człowieka, który mógłby przybyć im z pomocą. Jednak nie widząc nikogo w zasięgu swojego wzroku, traciła resztki nadziei.

Nagle poczuła na dłoni jakiś ruch. Od razu przestała zajmować się poszukiwaniami i spojrzała na Dragneela, który pomału zaczął się wybudzać. Natychmiast otarła spoconą twarz i posłała ciepły uśmiech chłopakowi, który zdążył już otworzyć oczy.

— Gdzie my jesteśmy? — zapytał zachrypniętym głosem.

— Nie mam bladego pojęcia — odpowiedziała mu Lucy. — Możesz coś stąd wyczuć lub zobaczyć?

— Zaraz spróbuję — rzekł, podnosząc się. — Pamiętasz cokolwiek?

Pokręciła głową, po czym powiedziała:

— Niewiele.

— Cholera! — krzyknął, uderzając pięścią o podłoże. — Co tam się stało?

— Nie wiem, ale musisz się uspokoić — powiedziała czułym głosem, rozumiejąc, że złość nic dobrego teraz nie wskóra.

— Tak... Jasne. Będę tu siedział i czekał, aż ten lodowy dupek mnie uratuje... — zażartował okrutnie. — Gdybym tylko mó... — W jego oczach pojawiło się przerażenie, które sprawiło, że natychmiast zareagował. — UWAŻAJ!

Krzycząc, odepchnął Lucy od siebie. W ciągu kilku sekund ostry miecz przeleciał przez ramię Natsu, przecinając je dokładnie w barku. Krew tryskała na zieloną trawę, mieniąc ją na kolory szkarłatu. Ręka bezwładnie opadła na grunt, sprawiając, że Lucy niepowstrzymanie zaczęła wrzeszczeć. Sam Natsu był zaskoczony tym, co się wydarzyło. W pierwszym momencie nie czuł żadnego bólu. Lecz z czasem zaczęło do niego docierać, że posoka nie przestaje lecieć z nagiego kawałka mięsa i równo przeciętej kości. Przerażony upadł na ziemię, ale nie dane było zaznać spokoju. Ból odbierał mu wszystkie zmysły, nie dając skupić się na tym, co było teraz najważniejsze. Wił się na ziemi, powstrzymując z trudem łzy. Musiał działać. Musiał coś zrobić. Lecz co?

Zaciskając z całej siły zęby, podniósł całą rękę do góry i zapalił ją szkarłatnym płomieniem, który powoli przykładał do rany. Oddychając ciężko, ignorował błagania Lucy, która krzyczała na okrągło, by przestał. Nie miał innego wyboru. Był świadomy, że tylko w ten sposób nie wykrwawi się na śmierć.

Przystawił płonący płomień do krwawiącej części ciała, po czym dotknął jej, spalając ją i zarazem zabezpieczając. Obrzydliwy zapach spalonego mięsa rozniósł się po okolicy, sprawiając, że dotarł nawet do przerażonej Heartfilii. Jednak było to jedyne wyjście z tej sytuacji.

Wnet nad nim pojawiła się jakaś tajemnicza sylwetka, która wymierzyła kolejny cios. Natsu natychmiastowo zareagował, kołysząc ciało, zmieniając pozycję. Ponownie brakowało mu kilku sekund.

Nagle poczuł promieniujący ból na plecach. Jego kamizelka zaczęła nasiąkać krwią, a jej część osunęła się na ziemię, ukazując idealnie wręcz cięcie.

— Nie zbliżaj się! — krzyknął Dragneel, widząc, że Lucy chce do niego podejść.

— To już bez znaczenia!

Niski, groźny głos zabrzmiał na pustej przestrzeni, sprawiając, iż na ciałach dwójki magów pojawiły się dreszcze. Z obrzydzeniem popatrzyli na wysokiego, młodego mężczyznę, który był ubrany w charakterystyczny strój kapitana straży Rady Magicznej. Jego twarz, posępna i groźna, lustrowała ich wzrokiem, nie kryjąc ogromnej satysfakcji, którą ukazywał poprzez wyrafinowany uśmieszek. Miał krótko ścięte, brązowe włosy, które z jednej strony były dłuższe niż z drugiej. Prawy policzek przecinała długa blizna jak po cięciu mieczem. Mężczyzna kołysał radośnie zakrwawione ostrze, które było dla niego powodem do dumy. Odcinając nim rękę Pogromcy Smoków i raniąc jego plecy, mógł się pochwalić nie lada osiągnięciem przed swoimi przełożonymi.

— Czego od nas chcesz? — zapytała rozpaczliwym głosem Lucy.

— Ja? — Wskazał na siebie zaskoczony. — Tylko wykonuję egzekucję... Ach! — Złapał się za twarz, udając niezwykle poruszonego. — Gdzie moje maniery? Na imię mam Katumi. Generał Katumi — dodał, podchodząc do Heartfilii.

�cia���CB@3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top