40 - "Wywar żywej śmierci"

- Więc udało się... Udało się - odezwała się, a Mulciber uśmiechnął się.

- Wątpiłaś w to? - zapytał Tom zirytowamy, że nie wierzyła w jego plan.

- Bałam się, że kogoś złapią. Tylko tyle. Cieszę się, że się udało! - podskoczyła i pod wpływem impulsu rzuciła się na nich.

•••
W tym momencie Alex zrozumiała, że choćby ktokolwiek zaczął ją podejrzewać o cokolwiek, to Tom wymysliłby taki plan, że wina albo by spadła na kogoś innego, albo oddaliłby zarzuty od niej.

Kolejny raz uśmiechnęła się szeroko.
_____________________

Parę tygodni później sprawca nadal nie został złapany. Dyrektor Dippet był rozkojarzony, a Dumbledore oczywiście podejrzewał Riddle'a. Cóż... Po tym incydencie znak śmierciożerców można było zaobserwować w innych częściach zamków. Jedne znaki były mniejsze, a inne - większe. Niektórzy nawet zauważyli je poza Hogwartem.

Od tamtej pory Alex jest bardziej uważna. Jeden mały błąd i to ona byłaby najbardziej podejrzana. W końcu jest córką czarnoksiężnika Grindelwalda i przyjaciółką Riddle'a, którego niektórzy kochają, a inni nienawidzą. Cóż. Siedzieli teraz w wielkiej sali. Wszyscy byli nie w humorze, nawet Alex. Siedziała na śniadaniu i popijała kawę od niechcenia. Strasznie bolała ją głowa i oczy. Zaczęła lekko przysypiać. Nagle zasnęła i uderzyła glową w talerz. Po chwili parę osób ze Slytherinu zrobiło to samo... Coś się działo. Slughorn zauważył co się działo i szybko podszedł do swoich podopiecznych.

- Panno Grindelwald? Panie Malfoy? Proszę się obudzić... Panno Donovan? - próbował obudzić każdego z uczniów, ale oni spali jak skała. Łącznie spało dwunastu uczniów ze Slytherinu. Uczniowie z Ravenclaw zaczęli się niepokoić o swoich znajomych ze Slytherinu. Nagle grupa Gryfonów zaczęła się głośno śmiać...

Profesor Slughorn podszedł do nich szybko.

- Co zrobiliście? Muszę wiedzieć! - powiedział podirytowany.

Jeden z Gryfonów o imieniu Andrew zaśmiał się głośno i powiedział - Tylko trochę eliksiru słodkiego snu! To wszystko!

- To miał być eliksir słodkiego snu? - Drugi z nich zapytał przerażony.

- Tak... A co podałeś? - zapytał Andrew. 

- Wywar żywej smierci... Myślałem, że...

- Że co podałeś?! - przerwał mu Slughorn i szybko pobiegł do profesora Dumbledore'a i dyrektora Dippeta.

W głębokim śnie zostali pogrążeni Alexa, Abraxas, Alice Donovan, Gregory Blackystone oraz paru innych uczniów. Niektórzy wybudzili się po paru minutach. Nauczyciele zaczęli sprawdzać pucharki uczniów, żeby zbadać ilość eliksiru. Niestety Alexandrze wlali najwięcej, z racji tego, że ma na nazwisko Grindelwald.

Tom w tym czasie wracał z biblioteki. Miał zamiar pokazać Alexandrze swoje małe odkrycie, ale kiedy przekroczył próg wielkiej sali, zamarł... Panowała wrzawa, przy stole Ślizgonow i Gryfonów. Nauczyciele biegali jak szaleni... Potem spojrzał w stronę Alexandry... Leżała z głową w talerzu. Gdyby nie to, że wszyscy wariowali, podszedłby do niej i ją obudzil. Potem powiedziałby jej, że to wyglądało żałośnie... Ale wpatrywał się tylko. Mulciber i inni próbowali ocucić ją i Malfoya, ale nie dało się...

Serce Toma nagle zabiło dwa razy szybciej... Czy oni nie zyją? Szybkim krokiem zaczął podchodzić w tamtą stronę i spojrzał na Mulcibera.

- Co tu się dzieje? - zapytał opanowanym tonem, jednak w środku umierał że strachu.

- Paru Gryfonów chciało zrobić kawał Ślizgonom, ale jakiś idiota zamiast eliksiru słodkiego snu, podał im wywar żywej śmierci... - odezwał się Mulciber, kiedy delikatnie uniósł twarz Alexandry. Miała skaleczone czoło.

Tom nagle wziął głęboki wdech... Wywar żywej śmierci?! Gryfoni? Zdenerwował się i już miał zamiar iść w stronę chichotających Gryfonów, ale zatrzymał go Mulciber.

- Nie warto... Zbyt wielu świadków tu jest... - powiedział cicho.

Wszyscy śpiący uczniowie zostali przetransportowani do Skrzydła Szpitalnego. Na szczęście większość z nich wybudzala się zaraz po podaniu antidotum. Malfoy również się obudził. W Skrzydle zostało pięciu uczniów, w tym Alexandra. Zajęcia zostały odwołane. Przy Alexie siedziała większość ludzi Riddle'a, jak i on sam. Nagle przez drzwi wpadł Slughorn z przerażeniem.

- Dowiedziałem się, że Alexandrze wlali najwięcej... Taka dawka mogłaby ją zabić! Ale nie panikujmy, moi drodzy! Ona... Da radę! Będziemy jej podawać antidotum i... Wybudzi się! - mówił z przerażeniem. Bal się, że jego ulubiona uczennica przepadnie.

Mijały godziny... Dni... A Alex dalej spała. Łącznie została ona i jeden uczeń. Niestety albo stety, Gryfoni odpowiedzialni za to, zostali wydaleni, a rodzice śpiących uczniów powiadomieni o wszystkim.

Wiadomość dotarła również do Gellerta Grindelwalda, który pomimo, że starał się oszukać, że go to nie rusza, w głębi duszy odczuł niepokój.

Riddle nie odwiedzał jej za często, ale stał się mniej rozmowny. Unikał każdego i nawet na lekcjach wydawał się nieobecny. Mimo, że się nie przyznawał, bał się. Bal się o Alexę... Bal się, że się nie obudzi... Próbował to stłumic, ale nie udawało mu się. Był zły na siebie, że to czuł.

____________

Wybaczcie mi pół roku nieobecności... Mam nadzieję, że rozdział się podoba <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top