4 - "Opad atmosferyczny"
Z okazji Mikołajek, życzę wam wszystkim wszystkiego dobrego!
~ Karixa
Halloween minęło spokojnie. Aktualnie nadszedł czas świąt. Większość uczniów już się spakowała i nie mogą się doczekać, aż wrócą do domów. Niestety w przypadku Toma i Alexy tak nie będzie. Oni zostają w Hogwarcie, z resztą jak co roku.
Większość z profesorów próbuje zmusić Alex i Toma do kolacji wigilijnej.
Za parę minut rozpocznie się uczta pożegnalna i większość uczniów wróci do domów.
- Nienawidzę świąt. - powiedział.
- Witaj w klubie.
Profesor Dippet wygłosił mowę i złożył życzenia. Następnie wszyscy zaczęli jeść różne potrawy.
- Niedobrze mi się robi, jak na to wszystko patrzę. - powiedziała.
- Mi również. Mam nadzieję, że chociaż Slughorna nie będzie w szkole. Nie chciałbym udawać milutkiego cały czas. - powiedział.
- W szkole z nauczycieli mają zostać: Dumbledore, Dippet, Gravestone. Ze Slytherinu nasza dwójka. Z Gryffindoru jakiś z piątego roku. Z Ravenclaw nikt, tak samo z Hufflepuffu.
- Skąd to wiesz? - zapytał.
- Kartka wisi koło wielkiej sali.
- Ah, zapomniałem. - odpowiedział.
Po kolacji, udali się do biblioteki, a bardziej do działu ksiąg zakazanych. Lubią czytać czarnomagiczne księgi, kiedy w Hogwarcie jest mało osób.
Na czytaniu zeszło im parę godzin, więc postanowili ruszyć do dormitoriów. Przechodzili właśnie koło dużego okna.
- Ciekawe, czy gdyby tak stąd spaść, to by bolało. - zaczęła się zastanawiać.
- Zapewne.- odpowiedział jej krótko.
- Tom?
- Słucham.
- Chodź na zewnątrz. - powiedziała.
- Po co? - zapytał.
- Śnieg.
Po chwili oboje znajdowali się na zewnątrz. Było po dwudziestej, więc za oknem świecił księżyc.
- Nie rozumiem, co cię cieszy w opadzie atmosferycznym? - zapytał zdziwiony.
Ta spojrzała na niego.
- Chcesz wiedzieć? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział krótko.
- To. - powiedziała i rzuciła w niego śnieżką.
Trafiła go prosto w twarz.
- Jesteś już martwa. - zagroził jej.
Zaczęła uciekać, kiedy Tom zaczął ciskać w nią śniegiem.
Po chwili stwierdziła, że uciekanie nie ma sensu i zaczęła robić to samo co on. Śnieg latał wszędzie.
- Dość. Wracamy do Hogwartu. - odpowiedział stanowczo.
Cali przemoczeni ruszyli w stronę Hogwartu.
- Nigdy więcej z tobą nie wyjdę na zewnątrz, kiedy pada cokolwiek. - powiedział.
Spojrzała na niego z miną mówiąca "przekonamy się".
Kiedy mieli zamiar iść w stronę lochów, zaczepił ich profesor Philip. Na czas świąt, to on pilnuje Slytherinu, a Dumbledore Gryffindoru.
- Co wam się stało? - zapytał.
- Opad atmosferyczny. - powiedziała.
Tom spojrzał na nią z politowaniem.
Gravestone rzucił na nich zaklęcie suszące i ocieplające.
- Wracajcie do dormitoriów. Nie wychodźcie już dziś na zewnątrz, bo się przeziębicie.
Jak powiedział, tak zrobili. Na drugi dzień, oboje mieli zły humor. Dwudziesty czwarty grudnia - ich znienawidzony dzień.
Tom od rana siedział w dormitorium, a Alex w bibliotece. Czytała o skutkach cruciatusa. Po skończonej lekturze, nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc ruszyła w stronę dormitorium Toma.
Zastała go, gdy akurat z niego wychodził.
- Dokąd idziesz? - zapytała.
- Śniadanie jest. Na szczęście jeszcze normalne. Ty też idziesz, żebyś z głodu nie umarła. - powiedział i ruszyli w stronę Wielkiej Sali.
Kiedy byli pod Wielką Salą, Alex kichnęła. Tom zerknął na nią, ale nic nie powiedział.
Usiedli przy stole Ślizgonów i patrzyli tępo w stół. Na sali byli tylko Dippet, Gravestone i oni. Ten drugi zerknął na nich co jakiś czas. Jedli bardzo wolno, aby jak najdłużej zająć czymś dzień.
- Dziś w południe nauczyciele będą przygotowywać wszystko do wigilii, więc widzimy się w pokoju życzeń. Nauczę cię paru ciekawych rzeczy. - powiedział.
- Dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top