32 - "Twoja przyjaźń z Albusem zaczęła się od dropsów?"
- A czy teraz czasem nie jest na odwrót? Czy profesor Dumbledore, nie chce użyć mnie jako broń przeciwko Grindelwald'owi? - zapytała i znów zaczynała się dusić.
Na szczęście Aberforth szybko zaczął ją uspokajać.
- Nie bój się Alexandro. Nic takiego się nie stanie, a nawet jeśli, to cię ochronię...
__________
Alexandra bardzo polubiła rodzinę Dumbledore'ów. Najbardziej lubiła i ufała Aberforth'owi. Był niezwykle opiekuńczy. Młoda Grindelwald zastanawiała się dlaczego.
Zapukała do jego pokoju. Chciała wiedzieć. Weszła do środka i usiadła w swoim ulubionym fotelu.
- O co chodzi, Alex? - zapytał.
- Zastanawia mnie, jaka jest twoja historia. Zauważyłam zdjęcie jakiegoś mężczyzny i ciebie, które stoi tam - pokazała na zdjęcie na komodzie - kto to jest?
Zastanawiała się, czy to nie jest czasem wścibskie, ale chciała wiedzieć.
Aberforth zamyślił się. Przez jego twarz przeszło wiele emocji na raz.
- To był mój syn Aureliusz. Kiedyś został mi odebrany. Zaczął szukać swojej rodziny. Natrafił na Grindelwalda, który chciał go mieć przy sobie i rzeczywiście miał, ale nie długo. W końcu go znalazłem i byłem szczęśliwy, że go mam.
- Więc co się stało? - zapytała niepewnie.
- Niestety Aureliusz miał w sobie obskurusa. Jest to paskudna rzecz. Przegrał z nim walkę. Przynajmniej miałem go przez chwilę.
Alexa nie mogła znieść jego smutku. Przytuliła go. Ewidentnie tego potrzebował.
- Wybacz, nie wiedziałam - odezwała się speszona.
- Nie, spokojnie. To nie twoja wina. Zdążyłem się już z tym pogodzić - uśmiechnął się delikatnie - Dobra, koniec mazgania się. Dziś ma przyjechać dobry przyjaciel Albusa. Zapewne go polubisz. Uwielbia zwierzęta. Pomożesz mi ugotować obiad? - zapytał.
- Jasne!
W czasie, gdy Alexa i Aberforth gotowali, tajemniczy przyjaciel Albusa szykował się do deportacji.
Zastanawiał się, czy ubrać się normalnie, czy raczej odświętnie. Albus napisał mu, że będzie tam dziewczyna, więc nie chciał wyjść na jakiegoś gbura.
Po namyśle postanowił, że będzie sobą. Nie chciał przed nikim udawać.
Deportował się, zapukał i otworzył mu Albus.
Cieszył się, że mógł spędzić święta z Albusem.
Alexandra w tym czasie pomagała Aberforth'owi. Zrobili w kuchni niezły bałagan, ale przynajmniej razem!
W końcu, kiedy dokończyli obiad, wyszli z kuchni.
Alexandra zauważyła mężczyznę. Wyglądał niezwykle sympatycznie. Puchon?
- Oh, witaj Aberforth! Dawno cię nie widziałem - przytulili się.
- A to jest Alexandra Grindelwald. Również spędzi z nami święta. Chodzi do Slytherinu i jest niezwykle utalentowana - przedstawił ją Albus.
Dlaczego powiedział to nazwisko?
Na słowo Grindelwald, nieznajomy jakby na chwilę złapał różdżkę, ale po chwili ją puścił.
- Dzień... Dobry? - odezwała się niepewnie, a w myślach zaczęła przypominać sobie wszelkie metody ochrony bez różdżki.
- Ja... Miło mi poznać! Wybacz mi. Po prostu twój ojciec trochę kiedyś narozrabiał i utkwiło mi to w pamięci - odezwał się wesoło - Jestem Newton Scamander, ale możesz mi mówić Newt - podał jej dłoń.
- Alexandra, ale możesz mówić jak chcesz - również podała mu dłoń.
Zaczęli rozmawiać, aż do obiadu. Na szczęście, razem z Aberforth'em nic nie spalili, więc jest dobrze.
Po obiedzie, Newt zaprosił ją do "swojego" pokoju. Tak naprawdę to był drugi pokój gościnny, który był obok Alexy.
Dziwiła się, że w takim domu może być tyle pokoi.
Siedzieli przy kominku na fotelach i rozmawiali.
- Czyli mówisz, że twoja przyjaźń z Albusem zaczęła się od dropsów? - zaśmiał się.
- Tak! To trochę dziwne, ale prawdziwe. Niestety jakiś czas później...
- Albus mi mówił. Ponoć Grindelwald ukrywał się jako nauczyciel i was zaatakował.
Siedzieli chwilę w ciszy, kiedy nagle jakieś zielone stworzonko wyszło z kieszeni Newta.
- Pickett! Nie podsłuchuj! - oburzył się Newt.
- Co to za stworzonko? - zapytała.
- Nieśmiałek. Mam ich sześć, ale Picketta uwielbiam.
- Uroczy - Alex uśmiechnęła się.
Newt zamyślił się. Pokazać jej, czy nie?
- Widzisz moją walizkę? - zapytał, a ona pokiwała głową - Chodź ze mną.
Wstali, a Newt położył walizkę na podłodze i wszedł do środka. Alexa zrobiła to samo.
Kiedy zrozumiała, co znajdowało się w walizce, zaczęła się rozglądać, jak oczarowana.
- Tu mieszkają wszystkie moje zwierzęta. Dbam o nie, żeby nie wyginęły i tym podobne - rozejrzał się dumny.
- Jesteś magizoologiem? - zapytała.
- Tak! W tym roku będę wydawał podręcznik do Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Chodź, pokażę ci je wszystkie!
I takim oto sposobem, Alex poznała wiele zwierząt. Od niuchaczy, po testrale.
Kiedy oboje siedzieli w walizce, do pokoju wszedł Albus. Chciał ich zawołać na kolację, ale nigdzie ich nie było. Zawołał również Aberforth'a.
Zaczęli rozglądać się po pokoju i Albus dostrzegł walizkę na podłodze.
Uśmiechnął się sam do siebie.
- Siedzą w walizce - powiedział i zdał sobie sprawę, jak dziwnie mogło to zabrzmieć w języku mugoli.
- Czy tam Newt nie trzyma swoich zwierząt? - zapytał drugi.
- Tak. Dziwię się, że młodą pannę Grindelwald tam wpuścił. Pozwala tam wchodzić jedynie zaufanym ludziom - znów się uśmiechnął.
- Widocznie szybko im ufa.
- Oby go to nie zgubiło.
_______
Tom zastanawiał się, jak to będzie dalej. Niedługo ukończą Hogwart, więc musiał już myśleć, co będzie po szkole.
Chciał oczyścić świat czarodziei z brudno-krwistych i zniewolić mugoli. Niestety nie wiedział, czy wieczysta przysięga, którą złożył wraz z Alexandrą Grindelwald'owi, dalej jest aktywna, więc wolał nie działać za szybko.
Dworek Malfoy'ów okazał się o wiele bardziej cichym miejscem, niż przypuszczał. W końcu mógł zostać sam ze swoimi myślami, które powoli zaczynały go dobijać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top