17 - "W takim razie... Avada Kedavra!"

Podczas gdy Grindelwald opowiadał o matce Alexandry, Tom był już w dworku Malfoy'ów. Rodzice Abraxasa wyjechali na miesiąc i pozwolili mu, aby jego kolega u niego został na ten czas.

Tom wykorzystał to, aby zwołać pierwsze zebranie jego grupy zwolenników. Były wakacje, więc nie każdy mógł się zjawić, ale na szczęście większość przybyła.

Siedzieli właśnie w dużej jadalni i czekali na ostatnią osobę. Jadalnia utrzymana była w ciemnych barwach. Uroku dodawały złote akcenty. Kiedy już wszyscy przybyli, młody Riddle zaczął przemowę.

- Moi drodzy, zebraliśmy się tutaj, aby wyjaśnić parę kwestii. Od dziś nasza grupa nosi nazwę - Śmierciożercy.

- Śmierciożercy?! Haha, co to jest w ogóle za nazwa? - zadrwił jeden z nich.

- Crucio! - wykrzyczał Tom, a ten który zadrwił, teraz wił się z bólu.

Wszyscy spojrzeli przerażeni po sobie. U paru osób można było zaobserwować wręcz pot spływający po twarzy.

- Tak. Każde nieposłuszeństwo będzie karane, więc weźcie to sobie pod uwagę. Nazywamy się śmierciożercy, a oznaką tego będzie... Abraxasie podaj swą rękę. - poprosił.

Abraxas lekko zestresowany zrobił, tal jak Riddle powiedział. Ten złapał go za nadgarstek i przyłożył różdżkę. Na przedramieniu chłopaka pojawił się znak czaszki oraz węża.

- Cóż to za mroczny znak? - zapytał Malfoy.

- Od dziś to nasz znak rozpoznawczy. Nie miałem jeszcze dla tego nazwy, ale widzę, że Abraxas już ją wymyślił. Więc to jest mroczny znak.

Tom wstał i zaczął wypalać znak każdemu, kto siedział przy stole.

- P-panie ja nie chcę - odezwał się jeden z nich.

- Nie chcesz? - zapytał Tom.

Chłopak pokiwał głową na znak, że nie chce. Był to rok młodszy ślizgon. Miał blond włosy, które sięgały mu do ramion.

- W takim razie... Avada Kedavra! - wypowiedział i chłopak padł martwy.

- Co to ma znaczyć?! - zapytał kolejny.

Tom popatrzył po nich.

- Mówiłem, że nieposłuszeństwo będzie karane srogo. Antonio nie chciał przyjąć znaku, więc prędzej czy później by nas zdradził. Każdego to czeka, kto mi się sprzeciwi - przejechał po nich wzrokiem.

Tom dokończył wypalanie znaków i kazał się wszystkim wynosić. Wszystko idzie według jego planu. Teraz czują wobec niego respekt. Boją się.

Jest jeszcze jedna osoba, którą musiał się zająć. Alexandra... Nie chciał jej skrzywdzić, ale nie chciał też, żeby go wydała. Jeszcze się zastanowi, co z nią zrobi.

•••

Na drugi dzień Alexandra obudziła się i zastała pustki w domu. Riddle nie wrócił. Gellert zniknął, nie wiadomo gdzie.

Zeszła na dół i skrzatka od razu przygotowała jej śniadanie.

- Pan Grindelwald kazał przekazać, iż wróci dziś niezwykle późno - odezwała się cichutko lecz na tyle, aby dziewczyna ją usłyszała.

- Dobrze, dziękuję za wiadomość.

Czyli miała cały dom dla siebie przez cały dzień. Normalnie by się ucieszyła, jednakże nie znała tego domu za bardzo. Czuła się poniekąd jak intruz.

Usiadła przy stole i zaczęła jeść kanapki przygotowane przez skrzata domowego, jednocześnie rozmyślając co może robić.

Po chwili przypomniała sobie o księdze Engelberta i zaczęła jeść nieco szybciej. Kiedy zjadła, ruszyła pędem na górę i znalazła księgę.

Otworzyła na losowej stronie i zaczęła czytać.

NAJPOTĘŻNIEJSZE ZAKLĘCIA CZARNO-MAGICZNE:

1. Szatańska Pożoga  — czarnomagiczne zaklęcie wytwarzające wielkie ogniste duchy spalające wszystko na swojej drodze, włączając w to nawet niezniszczalne substancje jak horkruksy. Zaklęcie to jest tak potężne, że tylko nieliczni czarodzieje są w stanie nad nim zapanować.

Z ang. Fiendfyre

Rzucanie zaklęcia:

Krok I:
Skup się na kształcie ognistych duchów. Mają to być smoki, myszy, żaby czy może hipogryfy? Wyobraź sobie dane zwierzę.

Krok II:
Po wyobrażeniu sobie zwierzęcia, wykrzycz w myślach "Fiendfyre".

Krok III:
Aby zakończyć zaklęcie, trzeba mocno się skupić i wyobrazić sobie jak ogniste duchy gasną.

UWAGA! ZAKLĘCIE JEST NA TYLE POTĘŻNE, ŻE WIELE OSÓB NIE DAJE SOBIE Z NIM RADY! PODCZAS TRENOWANIA WIELU SPŁONĘŁO!

Alexandra zamknęła księgę. Zdecydowanie przeczyta ją całą. Nie wspomni o niej nikomu, bo jakby się ktoś dowiedział, że ma coś takiego... Woli sobie nie wyobrazić, co by się stało. Wyrzuciliby ją z Hogwartu? Wsadzili do Azkabanu?

Wstała i odłożyła książkę w bezpieczne miejsce. Nim się obejrzała, było popołudnie, a jej ojca nigdzie nie było.

- Może ma kłopoty? - zapytała samą siebie.

Ruszyła do salonu z nadzieją, że znajdzie sobie jakieś ciekawe zajęcie. Usiadła na kanapie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Królowały tam odcienie szarości, oraz delikatnego jasnego niebieskiego. Wydawać się mogło, że połączenie niebieskiego i szarego nie będzie wyglądało ładnie, jednakże w tym domu wygląda to conajmniej bajecznie.

Cudownego klimatu nadawał kominek z licznymi zdobieniami. Zabawnego kontrastu nadawały zielone, masywne zasłony, które aktualnie były odsunięte, ukazując sporej wielkości okna.

Walkson nie przyzwyczaiła się do miejsc tego typu. Większość życia spędziła w malutkim pokoju z drewnianym, twardym łóżkiem i malutkim oknem z kratami. Można rzec, że wyglądało to poniekąd jak więzienie, ale był to sierociniec.

- Panienka Grindelwald życzy sobie jakiąś potrawę? - zapytała skrzatka, czym wystraszyła Alexandrę, pogrążoną w myślach.

- T-tak, poproszę - odpowiedziała zmieszana, bo skrzatka nazwała ją Grindelwald.

Nawet nie zauważyła, kiedy był wieczór. Dość szybko leci ten czas. Zjadła posiłek i położyła się spać na kanapie.

Po dwóch godzinach od zaśnięcia Alexandry, do posiadłości wszedł Gellert w niezbyt dobrym nastroju. Zdjął masywne buty, (które wręcz uwielbiał nosić) oraz płaszcz i zauważył, że jego córka znów zasnęła na kanapie. Może zamiast łóżka, powinien wstawić jej do pokoju kanapę?

- Mam nadzieję, że zajęłaś się czymś pod moją nieobecność i się nie nudziłaś - powiedział do śpiącej dziewczyny.

Podszedł do niej i uklęknął obok. Leżała tyłem do niego. Przyjrzał się jej. Miała piękne ciemne włosy z jasnymi pasemkami. Grindelwald uśmiechał się. Tacy czarodzieje rodzą się niezwykle rzadko. Mówiąc tacy miał na myśli z heterochromią, czy z dwukolorowymi włosami. Nie jest tu mowa o metamorfomagach, bo oni rodzą się nieco częściej.

Nie miał zamiaru jej budzić, więc wstał i ruszył do swojego pokoju.



Witajcie! Chciałam zapytać czy ktoś ze mną dotrwał aż do tego rozdziału? Odezwijcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top