Z radiem w tle
Z rodziną Nowaków mieszkam już od dawna - śmiało mogę powiedzieć, że towarzyszę im od wielu lat. Byłem przy nich, gdy dziadek i babcia Nowakowie tańczyli na własnym weselu, obserwowałem narodziny ich dzieci, towarzyszyłem im podczas ciemnych lat PRL - u i gdy Polska pozbywała się jarzma komunizmu.
Nowakowie traktowali mnie jak pełnoprawnego członka rodziny już po pierwszej chwili, gdy się u nich pojawiłem.
Opowiem wam, w jaki sposób poznałem moją rodzinę. A było to tak...
Przyszedłem na świat w wielkiej fabryce na obrzeżach Warszawy, jako jedno z rzeszy fabrycznych dzieci. Wyglądaliśmy wszyscy tak samo, w końcu byliśmy jedną familią, a pokrewieństwo zobowiązuje.
Przypominaliśmy istne dzieła sztuki - nowi i śliczni - mnie i resztę mojego rodzeństwa, fabryczna natura obdarzyła wysokim wzrostem, lśniącymi czystością, zamykanymi drzwiczkami, barwy brązowej.
Ja najbardziej z dumą prezentowałem światu niewielkie pokrętełko, które czyniło prawdziwe cuda po uruchomieniu. Wystarczyło pokręcić nim w jedną i drugą stronę, aby z głębi mojego jestestwa popłynęły rzewne dźwięki muzyki albo barwne głosy spikerów.
Ludzie chodzili przy nas na paluszkach, dbali, abyśmy działali bez zarzutu. Potem dowiedziałem się z przypadkowo podsłuchanej rozmowy, że to wszystko dlatego, aby ktoś nas kupił. Domyślałem się, że trafimy - my, nie ludzie - do nowych domów.
Jak to będzie, jeszcze nie wiedziałem, więc usiłowałem nie odczuwać z tego powodu lęku, co przychodziło mi raczej z trudem. Czy ludzie też się boją, gdy czekają na nieznane?
Chyba tak - pod tym względem nie ma między nami różnicy. Nowe budzi strach tylko dlatego, że jest obce i po prostu inne niż to, co już się zna i do czego się przyzwyczaiło.
Pewnego dnia przed fabrykę zajechał wielki samochód, wprost ogromna ciężarówka, wiem, bo stałem przy oknie i zapuszczałem żurawia na zewnątrz. Samochód otworzył przepastną paszczę, do której środka robotnicy wtaszczali moje rodzeństwo.
Wychodzili stamtąd sami ludzie, a ja i reszta mogliśmy tylko się domyślać, dokąd ich zabierano.
Czy będzie im tam źle? Obym się mylił i oby trafili do kochających ludzi, którzy zajmą się nimi z radością oraz troskliwie!
Magazyny pustoszały z dnia na dzień i któregoś dnia zabrano również mnie. Przekonałem się, że w ciężarówce, do której nas zapakowano, było ciemno i tłoczno, ale jakoś się trzymałem.
Droga była długa, a gdy w końcu samochód się zatrzymał, z niecierpliwością czekałem na dalsze przygody. Kolejni ludzie zabrali się za wyładunek, a potem powieźli nas do jasnego, zalanego słonecznym światłem miejsca, zwanego sklepem.
Ludzie przychodzili i odchodzili, przyglądając się nam jak zwierzętom na targu, ale nie obrażałem się. Chciałem - jak inni - mieć swojego człowieka i być zadowolonym z życia. Ale nie wiedziałem, kiedy to się stanie - musiałem być cierpliwym.
Kiedy pojawili się ONI, od razu wiedziałem, że chcę zamieszkać razem z nimi - roześmiani, uśmiechnięci od ucha do ucha i tacy troszczący się o siebie nawzajem... Ta ich troska przebijała wprost z każdego ich gestu, jaki sobie okazywali.
Usłyszałem, jak mówili do siebie - „prezent ślubny", ale nie wiedziałem, co to znaczy. W końcu nigdy nie miałem żony.
Zatrzymali się przy mnie i długo oglądali z każdej strony, zapewne chcąc sprawdzić, czy nie mam ukrytej wady, ale nie miałem takowej, toteż z zapartym tchem oczekiwałem na rozwój wydarzeń. W końcu ON powiedział do NIEJ - „Ten będzie odpowiedni".
Zapakowali mnie z pomocą jakiegoś faceta do tej samej ciężarówki, która przywiozła mnie do sklepu i wio, pojechałem do nowego domu.
Postawiono mnie w salonie, w jego centralnym punkcie. Pamiętam, jak wszyscy zebrali się wokół mnie w nabożnym skupieniu, a młodzi już wtedy dziękowali rodzinie za tak wspaniały prezent - za mnie.
Tak trafiłem do Nowaków i jestem z nimi do dzisiaj, chociaż już jako „emerytowane radio", ale wciąż szanowane i podziwiane jako najstarszy członek rodziny. W końcu mam prawie 90 lat i jestem radioodbiornikiem - jednym z pierwszych jego egzemplarzy. Teraz razem z Nowakami słuchamy „młodzieży", a naszym ulubionym programem radiowym jest Polskie Radio.
Od kiedy? Od zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top