Pamiętnik cz.4

Wstałem rano gdzieś koło godziny szóstej i poszedłem zrobić sobie coś ciepłego do picia.
Po godzinie poszedłem do pokoklju Urszulki, w którym leżała i czekała aż ją pochowamy.
Pogrzeb ma odbyć się jutro. Podszedłem do niej, przytuliłem ją i ucałowałem w blade, zimne czoło. Posiedziałem sobie jeszcze w pokoju, ale po chwili z niego wyszedłem.
Postanowiłem wyjść na dwór, nałożyłem na siebię ciepły płaszcz, rękawiczki, czapke zrobioną na drutach przez moją żonę i założyłem parę skórzanych butów.
Otworzyłem drzwi, wtem powiew zimnego wiatru dmuchnął mi w twarz.
Wolnym krokiem ruszyłem pod swoją ukochaną lipę i usiadłem na ławce.
Po chwili zaczął sypać pierwszy śnieg, natychmiastowo posmutniałem, ponieważ moja Urszulka tak bardzo czekała na pierwsze oznaki zimy, czyli śnieg.
Samotna łza spłynęła mi po twarzy.
Wtem pomyślałem sobie, że napiszę tren o Urszulce, by wszyscy ją pamiętali, by wiedzieli, jaka była, jak wiele szczęścia przynosiła swojej rodzinie i jak bardzo mi jej brakuje...



Hej, hej
Dawno tu nic nie było, gdzieś tak od czerwca pewnie. Mam proste wytłumaczenie, kartka, na której mam napisany ten cały pamiętnik się gdzieś zapodziała i nie chciało mi się jej szukać :P, ale w końcu się zebrałam na to by ją znaleść i oto jest
...........

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top