20.10.

- Zabicie drakona to nie lada wyczyn - powiedziała Clarisse.

Siedziałyśmy nad jeziorem w towarzystwie Laurel Spencer i Sileny Beauregard. Starałyśmy się być cicho, ponieważ obserwowałyśmy Travisa i Katie na drugim brzegu. Nie słyszałyśmy, o czym rozmawiały, ale wyglądali naprawdę uroczo. Co chwilę któreś z nich uśmiechało się przekornie i oblewało drugie lekko wodą. Delikatne chlapanie... To niepodobne do kogoś takiego jak Travis.

Właściwie, to czekaliśmy jeszcze na Connora. Powiedział, że za nic w świecie nie przegapi okazji do stalkowania brata z dziewczyną, ale po drodze zatrzymał go Chejron w sprawie jakiejś kradzieży całej obozowej czekolady. Connor zdobił taką minę, jakby właśnie dostał z liścia w twarz. Obiecał, że dołączy do nas później.

Co oznaczało, że miałyśmy trochę czasu na pogaduszki.

- To nic takiego - powiedziałam. - Zrobiłam to odruchowo, pod wpływem adrenaliny.

- Tak jest właśnie najlepiej - oznajmiła wesoło Laurel. - Na tym polega heroizm.

Clarisse nagle spochmurniała.

- Ale pojawienie się tego drakona to zły znak. Bariery były tak słabe, że nie zatrzymały nawet jednego potwora.

Wymieniłam zaniepokojone spojrzenia z córkami bogini miłości.

- Clarisse - jęknęła Silena. - Proszę... proszę, nie mów, że Chejron zostanie... wyrzucony.

Drgnęła przy ostatnim słowie i skrzywiła się, jakby oznaczało to coś okropnego, mającego zakończyć dotychczasowe dobra. Zapewne dlatego, że tak właśnie było.

- To niemożliwe - upierałam się. - Podobno pracuje tu tak długo. Dlaczego właściwie mają go wywalić?

- Chodzi o sprawę z drakonem - burknęła Laurel, rysując palcem na piasku zmartwioną minkę. - Dostał się tutaj, a nie powinien. To oznacza, że bariera osłaniająca nasz obóz się popsuła.

Silena skrzywiła się. W wieczornym świetle jej włosy wydawały się mieć jeszcze głębszy odcień czerni. Migały się w dziwny sposób, jakby zaraz miały zmienić kolor. Nie dziwiłbym się, gdyby okazało się, że potrafią to robić.

- Barierę można zniszczyć tylko w jeden sposób. Zatruć... - Jej warga zadrżała.

- Zatruć sosnę Thalii - dokończyła ponuro Clarisse.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- No nie. I co, może powiecie, że to Chejron zatruł sosnę?

- Tak uważają bogowie - powiedziała Laurel. - Chcą po prostu kogoś ukarać, a Chejron, jako syn Kronosa, zalicza się do podejrzanych.

Chejron synem Kronosa. Dopiero co wysłuchałam historii o słynnym Percy'm Jacksonie, który rok temu odnalazł piorun Zeusa i zwrócił go na Olimp. Okazało się wtedy, że Luke Castellan, były grupowy jedenastki, zdradził cały obóz dla budzącego się z Tartaru Pana Czasu. Po takim opowiadaniu myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy.

Myliłam się. Oczywiście, że się myliłam.

- I niby co to ma do rze... - krzyknęłam, ale przypomniałam sobie o Katie i Travisie i zacisnęłam usta. - Do rzeczy? - dokończyłam szeptem.

Clarisse wywróciła oczami.

- To są bogowie olimpijscy. Ich nie zrozumiesz.

Cóż to była za irytująco trafna uwaga. Jako znawczyni mitologii doszłam do wniosku, że Clarisse podsumowała trwające kilka tysiącleci poczynania Olimpijczyków w dwóch zdaniach. Wow.

Po drugiej stronie jeziora Katie roześmiała się. Travis objął ją ramieniem. Ten widok nieco poprawił mi humor, ale i tak nie wystarczająco.

- Mam nadzieję, że zostawią go jeszcze na trochę - powiedziała smutnym, przygaszonym głosem Silena.

Clarisse prychnęła.

- Jasne. Nie wyrzucą go dzisiaj. Ale jego dni w Obozie Herosów są policzone.

To stwierdzenie napełniło nas wszystkich optymizmem.

Laurel westchnęła.

- Och. Jeśli zdarzy się więcej akcji takich jak ten drakon...

- Czego nie chcemy - wtrąciła Silena.

- ... to Chejron straci posadę koordynatora zajęć szybciej, niż nam się wydaje - dokończyła Laurel. - Och, bogowie. Jak Annabeth się dowie...

Pokręciła głową.

- Annabeth była ulubienicą Chejrona? - zaciekawiłam się.

Błękitne oczy Laurel przykrył lekki cień.

- Jest - poprawiła mnie. - Annabeth nadal żyje... Przynajmniej taką mam nadzieję. Przyjedzie niedługo.

- I pewnie przyjedzie też ten jej kolega, tak? - domyśliłam się. - Percy Jackson.

Clarisse drgnęła. Jej oczy zapłonęły.

- Tak. Bardzo się stęskniłam za Percy'm Jacksonem, naszym superherosem.

Spojrzałam na nią spode łba. Strasznie się naburmuszyła. Przypomniałam sobie, co powiedział jej Cecil, doprowadzając dziewczynę do wściekłości: że pewnie tęskni za Chrisem. Czy ten Chris jej się podobał? I przez to była taka zdenerwowana? Dlaczego w ogóle miałaby za nim tęsknić? Zniknął czy co?

Zanim zdążyłam otworzyć usta, by zadać jej któreś z moich pytań, tuż obok nas zmaterializował się Connor Hood.

- Przegapiłem coś? - spytał półszeptem, kucając jak my.

Laurel roześmiała się.

- Nie. Nic takiego.

Connor zmarszczył brwi, zerkając na swojego brata.

- Rany. Co mu się stało? Zbyt spokojny.

Sam Connor wydawał mi się jeszcze bardziej nadpobudliwy niż pozostali półbogowie. Nieustannie wygładzał koszulkę, przeczesywał do tyłu kręcone brązowe włosy, wyciągał portfele z kieszeni workowatych szortów i obracał je w dłoni...

Zaraz. Skąd on miał tyle portfeli w kieszeniach?

Tak czy siak, Travis zawzwyczaj był równie energiczny. Jednak, fakt, siedząc przy Katie... No, chyba denerwował się tak bardzo, że go zamurowywało.

Connor machnął lekceważąco ręką w jego kierunku.

- No dobra. O czym gadaliście?

Wymieniliśmy nerwowe spojrzenia.

- O... sprawie z Chejronem - odparła Silena.

- Ach. - Blask w oczach Connora przygasł. - I co?

Streściłyśmy wszystko, o czym dyskutowałyśmy. Connor westchnął ze złością. Podniósł mały kamień i cisnął nim po wodzie, puszczając kaczki. Obawiałam się, że Travis i Katie to zauważą - właściwie serce podskoczyło mi do gardła - ale oni byli tak zajęci sobą nawzajem, że nawet nie zwrócili na to uwagi. Miłość jest ślepa. I głucha.

- Świetnie - warknął Connor. - Teraz prędzej Łowczynie Artemidy wrócą do ósemki, niż Chejron zostanie tu do przyszłego tygodnia.

- Kim są Łowczynie Artemidy? - zapytałam.

- No, jak wiesz, Artemida nie ma dzieci - powiedziała Silena. - Ale założyła sobie kiedyś gromadkę młodych dziewczyn, od dwunastu lat przynajmniej. To takie zabójcze nastolatki, które za służbę bogini i przysięgę wiecznego dziewictwa dostają nieśmiertelność, wieczną młodość i możliwość łowów w towarzystwie samej Artemidy.

- Brzmi nieźle - uznałam.

Clarisse rzuciła mi spojrzenie spode łba.

- Chciałabyś dołączyć?

- A mogę to zrobić tak po prostu?

- Kiedy tylko je napotkasz. Masz trzynaście lat. Zaliczasz się. Ale wtedy nie mieszkałabyś w obozie.

Silena i Laurel się skrzywiły. No tak, córki bogini miłości pewnie niekoniecznie lubiły takie rozwiązania. Connor wzruszył tylko ramionami.

- Ja... nie wiem - wyjąkałam. - Na razie zostanę tutaj.

Nagle rozległ się krzyk: - Hej!

Zamarłam. Moi przyjaciele także. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zaczęliśmy głośniej rozmawiać i przesuwać się, siedząc. Teraz rzucaliśmy się w oczy Katie i Travisowi.

Cudnie.

- Ojć! - Connor schował portfel i rzucił się biegiem.

My - za nim. To jasne. Nie miałam ochoty mieć wylanego na głowę wiadra przez Travisa Hooda za podglądanie go na randce z niedoszłą dziewczyną.

W pewnym momencie Clarisse odwróciła się do mnie. Zorientowałam się, że się uśmiecha.

- Jesteś silna! - krzyknęła. - Nadajesz się do Łowczyń! Ale przemyśl to, co? Może jeszcze kogoś spotkasz.

Omal nie wybuchnęłam śmiechem. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić swojej przyszłości z żadnym chłopakiem. A jednak... Nie rwałam się jakoś specjalnie do Łowów.

Bo uśmiech Clarisse utwierdzał mnie w przekonaniu, że tu, gdzie jest Obóz Herosów, jest także mój dom. Mogę mieszkać w piątce, zabijać potwory i poznać przyjaciół na całe życie. Zbliża się wojna z Kronosem? Mogę zginąć? Drobnostka! Zdaję sobie sprawę z ryzyka. Ale podejmuję wyzwanie.

To był moment, w którym oficjalnie uznałam obóz za swój drugi dom.

____

Oto opis nowego tomu:

"Od czasu pierwszego starcia z Chaosem minął już miesiąc. Jest środek lipca, a dwójka dzieci Nemezis zostaje wysłana na misję. O dziwo, razem z nimi rusza tam dość duża grupa herosów. Wszystko to ma związek z planem, jaki dawno temu opracował Jimmy Moss.
Harper i Owen McRae'owie, Laurel Spencer, Diana Granger, Rachel Dare, Nico di Angelo, Will Solace, Billie Ng, bracia Hood, Paolo Montens i Lavinia Asimov - oto uczestnicy misji. Mimo że na początku nie wiedzą jeszcze, dokąd mają się udać i w jakim celu, jednego są pewni: czeka ich niemała przygoda. "

Lavinia Asimov będzie jedyną Rzymianką, jaka pojawi się w tej książce.

Muszę napisać tylko ostatni rozdział tej! Ave!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top