To Nie Moze Byc Prawda...

Kiedy tylko znalazłam się w rezydencji Cyferki zauważyłam, że jestem przykuta łańcuchem do ściany. Siedziałam zamyślona do czasu aż jakiś hałas wyrwał mnie z niego. Przysłuchałam się uważnie i rozpoznałam w hałasie głos Billa. Ale słyszałam też drugi głos, skądś mi znany. Gdy tak słuchałam tej hałaśliwej rozmowy, usłyszałam jak Cyferka zwraca się do swojego rozmówcy wypowiadając jego imię.
-Oj Fordsy, Fordsy zmienisz jeszcze zdanie.Tak w ogóle mam dla Ciebie wiadomość...Dobrą wiadomość - powiedział.
Wyczułam kłamstwo w wypowiedzi Cyferki. "On miałby mieć dobrą wiadomość? No, chyba nie." pomyślałam.
Zastanawiałam się chwilę nad imieniem rozmówcy Ciphera.
" "Fordsy"? Na kogo on tak mówił?"zastanawiałam się.
Nagle odezwał się rozmówca Billa.
- Niby jaką? Jeżeli uważasz że coś jest dobre to niestety jest złe, debilu -powiedział znany mi dotąd głos.
-Tata!?-krzyknęłam zapominając o wszystkim wokół.
Już łańcuchy mi nie przeszkadzały były niewielką przeszkodą by iść do ojca.
Rozmowa została przerwana słyszałam kroki Ciphera, który spieszył w moją stronę.
-Jeszcze trochę i się wydostaniesz - mruczałam pod nosem - O, o jest. Jestem wolna.- dodałam uwalniając się od łańcuchów. Postanowiłam poszukać ojca i zabrać go stąd.

____________________________________

Dzięki za przeczytanie następnego rozdziału zapraszam na kolejny i mam nadzieję że przeczytaliście info.
Pozdrawiam


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top