Rozdział 24
Po zakupach w galerii wróciłam do domu. Kupiłam sobie naprawdę świetną kieckę, ale teraz stwierdzam, że jest zbyt elegancka jak na urodziny kolegi, więc postanowiłam założyć białe obcisłe rurki i niebieską koszulę - hiszpankę. Do tego srebrne buty na koturnie i makijaż z podkreśleniem oczu srebrną kredką. Kiedy byłam już ubrana i gotowa, zeszłam na dół, aby powiedzieć mamie, że wychodzę, ale to co zobaczyłam, nie było tym, czego się spodziewałam.
W salonie stała moja mama z jakimś mężczyzną, a raczej po prostu siedziała okrakiem na kanapie i obściskiwała się z tym facetem. Najpierw wpadłam w szok, nie spodziewałam się, że mama kogoś ma. Potem zrobiło mi się trochę głupio, że ich podglądam w takim momencie, no ale to jest w końcu salon i chyba powinni sobie znaleźć jakiś pokój?
- Ekhm, mamo? - przerwałam im, wchodząc do pokoju. Moja rodzicielka oderwała się od mężczyzny, a ja przeszłam obok nich, rzucając tylko:
- Idę na imprezę. Wrócę późno, cześć.
Wyszłam z domu, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej niezręcznej sytuacji. Mam tylko nadzieję, że nie będą tego robić w moim pokoju. Fuj! Przyjechałam taksówką do domu ciotki Stefano i od razu mogłam stwierdzić, że impreza wcale nie będzie mała. Ludzie byli już w ogródku, rozmawiali i grali w różne gry. W domu było już czuć woń alkoholu i spoconych ciał, które tańczyły w rytm dudniącej muzyki. No nie powiem, Stefano ma bardzo dużo tych znajomych, a ja nie znam nawet połowy z nich.
- Hej, jesteś! - wykrzyknęła Marina, która podbiegła do mnie, aby przedstawić mi swojego chłopaka. Przywitałam się z nimi i chwilę porozmawiałam, a potem zapragnęłam się czegoś napić, więc poszłam do kuchni, gdzie zauważyłam Stefano, gadającego z trzema nieznanymi mi osobami.
- Hej - odezwałam się, na co wszyscy odwrócili się i spojrzeli na mnie.
- Cześć, Ludmiła! - krzyknął Stefano i podbiegł do mnie, żeby mnie przytulić, trochę za mocno, ale darowałam mu to, ponieważ widziałam, że był już wstawiony. U jego boku zwisała jakaś dziewczyna, równie podpita co on.
- Oh, poznaj moją dziewczynę, to jest Dominica.
- Miło mi - powiedziała, wyciągając do mnie dłoń. Była ładna, naprawdę ładna, z taką typową latynoską urodą.
- Oh, cześć. Nie wiedziałam, że masz dziewczynę - powiedziałam lekko zmieszana.
- Taa, to świeża sprawa - odpowiedział i pocałował dziewczynę w ucho.
- No tak, chciałam ci tylko złożyć najlepsze życzenia. A to mój prezent - powiedziałam i podałam chłopakowi butelkę Jack'a Daniels'a.
- Jej, dzięki! - wykrzyknął zadowolony i odstawił butelkę na blat, a potem przekonał mnie, żebyśmy ją razem wypili. I tak skończyłam dwie godziny później, opita whisky, samotna i spłukana, ponieważ zgubiłam pieniądze na taksówkę. Postanowiłam więc wrócić do domu na piechotę, bo w sumie to nie było aż tak daleko, a i tak nie miałam ochoty tutaj zostać. Wyszłam z domu, przepychając się z pijanym towarzystwem i zaczęłam iść w kierunku mojej haciendy. Ale chwila. Przecież w domu mama urzęduje ze swoim fagasem. I co ja teraz zrobię? Będę spać na ulicy? Oh, już wiem, zadzwonię do Federico. Tak, to dobry pomysł. W końcu jest moim chłopakiem, niech coś wymyśli. Wybrałam numer chłopaka i przysiadłam na chodniku, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.
- Halo? Coś się stało, skarbie? - usłyszałam głos swojego ukochanego i natychmiast opanowało mnie wzruszenie,
- Oh, dziubku - zaczęłam płaczliwie mamrotać. - Nie mam gdzie spać. Uratuj mnie, bo nie mam gdzie spać.
- Jak to nie masz gdzie spać? - przestraszył się, co mnie w tamtym momencie rozbawiło i prychnęłam do telefonu. - Ludmiła, słyszysz mnie? Ty jesteś pijana?
- Może - odparłam po dłuższej chwili, po czym zachichotałam. Federico wypuścił zirytowane westchnięcie, po czym kazał mi powiedzieć, gdzie jestem. Z trudem odczytałam nazwę ulicy i podałam mu.
- Dobrze, teraz posłuchaj. Nie ruszaj się stamtąd, zaraz ktoś po ciebie przyjedzie, rozumiesz?
- Nie - odparłam i znowu się zaśmiałam, sama nie wiem z czego. Ale lubiłam się droczyć z Federico, dlatego kiedy on zaczął coś mówić, nie zwracałam już uwagi na jego słowa, a kiedy zorientowałam się, że skończył, ponownie powiedziałam "nie" i rozłączyłam się. No i co ja teraz zrobię? Przecież nie mam gdzie spać. A jak mnie ktoś zgwałci? Albo ograbi? Ah, no tak, zapomniałam, że nie ma mnie już z czego ograbić. Roześmiałam się na tę myśl i postanowiłam wstać. Złapałam się słupa i jakoś stanęłam na nogi, ale potem walnęłam się w głowę, i ponownie się roześmiałam. Auć, zabolało. Rozmasowałam czoło i ze skrzywioną miną ruszyłam przed siebie. Nawet nie wiem, gdzie idę, ale idę. Nagle drogę zajechał mi czarny samochód, taki podobny do tego, który ma Leon. Ktoś znajomy wysiadł z samochodu i z trudem wtoczył mnie na tylne siedzenie, gdzie zasnęłam, bo było mi już wszystko jedno.
Otworzyłam oczy i natychmiast je zamknęłam, bo poczułam ogromny ból głowy. Zaraz potem poczułam suchość w ustach i wiedziałam już, że jestem na kacu i wczoraj musiałam dużo wypić, ale nie wiem jeszcze jak i dlaczego. Ponownie spróbowałam otworzyć oczy i powoli zaczęłam rejestrować, gdzie jestem. Leżę na łóżku w jakimś pokoju, który wygląda znajomo, jednak nie mogę sobie przypomnieć, czyj to pokój. Ktoś mnie tu wczoraj przywiózł, ale kto? Usłyszałam ciche pukanie, dlatego oparłam się o poduszki i powiedziałam słabe "proszę". Do pokoju weszła Violetta z tacą w rękach, na której leżały jakieś tabletki i szklanka soku.
- Dzień dobry - powiedziała łagodnie się uśmiechając. Odpowiedziałam jej uśmiechem, kiedy usiadła na łóżku i postawiła tacę na szafce nocnej.
- Weź tabletkę - poradziła, a ja zrobiłam, co kazała i napiłam się soku.
- Co się dzieje? - zapytałam. - Czemu jestem u ciebie w domu i czemu mam kaca?
- Więc nic nie pamiętasz? - zdziwiła się przyjaciółka, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Cóż, poszłaś wczoraj na urodziny swojego byłego i upiłaś się z nim, a potem zadzwoniłaś totalnie pijana do Federico, który poprosił Leona, żeby się tobą zaopiekował. Podobno nie mogłaś wrócić do domu, więc postanowiliśmy, że przenocujesz tutaj.
- Ah, teraz już pamiętam - odpowiedziałam zła na siebie, że poszłam na tą imprezę, zła że wypiłam, zła że dzwoniłam w takim stanie do Federico i zła, że zrobiłam kłopot przyjaciołom.
- Przepraszam - mruknęłam ze skruchą.
- Nic się nie stało, kochanie. Na przyszłość po prostu nie upijaj się tak, kiedy jesteś sama. A teraz ogarnij się i zejdź na śniadanie. A, i zadzwoń do mamy, martwi się o ciebie. Dzwoniła już osiem razy - dodała i wyszła. Kurcze, ale pasztet. Teraz mama będzie na mnie zła i będę się musiała tłumaczyć, bo jak nie to zadzwoni do ojca a wtedy już armagedon. I jeszcze Federico, na pewno będzie zły za tę akcję. Aż mnie głowa rozbolała od tego, więc tylko ubrałam się, przemyłam twarz wodą i zeszłam na śniadanie.
- Jak się czujesz? - zapytał Leon, który tego dnia bawił się w mechanika i teraz siedział cały ubabrany smarem.
- Bywało gorzej - odparłam, ale chyba jednak skłamałam, bo głowa chciała mi pęknąć. Nie miałam ochoty na jedzenie, ale kiedy Violetta przyniosła misę z owocami, zjadłam ich kilka i poczułam się lepiej po wypiciu kawy z mlekiem.
- Mogę zostać u ciebie dłużej? - zapytałam przyjaciółki. Całe szczęście, że dzisiaj sobota i nie muszę iść do pracy.
- Mogłabyś, ale powinnaś już wracać do domu. Twoja mama naprawdę się o ciebie martwi - odparła przyjaciółka.
- Czemu nadal nie mam własnego domu? - westchnęłam z poirytowaniem.
- Pogadaj o tym z Federico - zaproponowała Violetta, ale ja tylko pokręciłam głową. To nie miałoby sensu. Jesteśmy z Federico zbyt zajęci swoimi karierami, żeby teraz szukać domu czy mieszkania. Ponownie westchnęłam i, zabierając moją kurtkę, udałam się do domu. Musiałam wracać taksówką, za którą zapłaciła Violetta. Już od samego progu dopadła mnie mama.
- Ludmiła, dziecko drogie! - wykrzyknęła, podbiegając do mnie i przyglądając mi się uważnie.
- Gdzieś ty była? Ale masz wory pod oczami, cała jesteś poszarzała, ty jesteś na kacu?! Ile ty wczoraj wypiłaś?! - krzyczała.
- Mamo, proszę, daj mi spokój, głowa mi pęka.
- Masz szczęście, że cię Federico w takim stanie nie widzi - mruknęła z dezaprobatą. - Dlaczego nie wróciłaś na noc do domu?
- A co, miałam siedzieć i słuchać jak się pieprzysz ze swoim facetem? - prychnęłam, na co mama otworzyła szeroko usta i oczy z oburzeniem. Ups.
- Wypraszam sobie! Ja nie jestem tak aktywna seksualnie jak ty - odparowała, wyciągając z kieszeni paczkę po prezerwatywach. Pustą.
- Grzebałaś w moich rzeczach?! - oburzyłam się.
- Ależ skąd, po prostu wyrzucałam śmieci z kosza w łazience i zobacz, co znalazłam.
Przygryzłam wargę ze zdenerwowaniem.
- Siadaj, musimy porozmawiać - powiedziała stanowczym tonem, na co westchnęłam i posłusznie usiadłam, nalewając sobie do szklanki wody z miętą. Świetnie, nie mogło być na to lepszego momentu.
- Ludmiła, dziecko moje - zaczęła z poważną miną. - Czy ty współżyjesz z Federico?
- Tak - westchnęłam z irytacją.
- Od jak dawna? Nic mi nie powiedziałaś! - rzuciła z pretensją w głosie.
- Mamo, naprawdę uważam że przesadzasz - odparłam, przewracając oczami.
- Zabezpieczacie się? - zapytała, a mnie speszyła jej bezpośredniość.
- Jak widzisz - odparłam, wskazując na puste opakowanie na stoliku.
- Ludmiła, wiesz, że prezerwatywy nie dają stuprocentowej pewności?
- Tak, wiem, mamo, ale ja nie jestem w ciąży.
- Jesteś tego pewna? Kiedy ostatnio miałaś okres? - zapytała, przeszywając mnie wzrokiem.
- Uh, ym, chyba jeszcze przed wypadkiem - odparłam i przeraziłam się, bo to oznacza, że nie mam okresu od trzech miesięcy!
- Jezus Maria - wyszeptała mama, łapiąc się za głowę. Nagle wstała i szybko wyszła, po czym wróciła z opakowaniem w dłoni.
- Masz, idź zrób test ciążowy - nakazała, wciskając mi do ręki pudełko z testem.
- Mamo, nie jestem w ciąży, nie mam żadnych objawów...
- Chcesz, żebym zadzwoniła do ojca?! - przerwała mi, a ja natychmiast się zamknęłam. O nie, gdyby tata się o tym dowiedział, czekałaby mnie okropna rozmowa, i Federico zresztą też. Posłusznie wzięłam test i poszłam do łazienki.
- No i? - zapytała, tupiąc nogą ze zniecierpliwieniem, kiedy wyszłam z łazienki. Uśmiechnęłam się i podałam jej test.
- Wynik negatywny. Widzisz, mówiłam ci, że nie jestem w ciąży - powiedziałam zadowolona, bo teraz naprawdę nie jest dobry moment na dziecko.
- A teraz pozwól, że się odświeżę - dodałam, na co kobieta westchnęła i zostawiła mnie samą. Weszłam pod prysznic i umyłam swoje ciało orzeźwiającą wodą. Umyłam włosy szamponem, a następnie spłukałam wszystko i nałożyłam kilka balsamów i odżywkę na włosy i rzęsy. Owinęłam się cieplutkim ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę i nałożyłam szlafrok, bo nie zamierzam dzisiaj nigdzie wychodzić. Rzuciłam się na łóżko, a w tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. To Federico. O nie. O nie, o nie, o nie.
- Halo?
- Cześć - usłyszałam jego głos. Od razu wyczułam, że był lekko spięty, więc jest na mnie zły.
- Federico, przepraszam za wczoraj, ja po prostu... byłam na imprezie i wypiłam trochę whisky no i... tak jakoś mi odbiło...
- Na jakiej imprezie? - zapytał. Przygryzłam wargę, bo muszę mu powiedzieć prawdę.
- Urodziny Stefano.
- Poszłaś na urodziny swojego byłego chłopaka i upiłaś się z nim whisky? - zapytał, na co ja cicho przytaknęłam. Federico nie odpowiedział, westchnął tylko, a na linii nastała cisza.
- Fede? - zaczęłam słodkim głosem. - Proszę, nie bądź na mnie zły. Nic mnie z nim nie łączy, nie zrobiłam nic złego, tylko za dużo wypiłam i...
- Ludmiła, umówiłam cię na badania do mojej ginekolog na poniedziałek - moja mama wparowała do pokoju i krzyknęła bardzo głośno to zdanie. Przeraziłam się, a kiedy zauważyła, że rozmawiam, dodała tylko:
- To naprawdę świetna babka. Bądź gotowa na 15:00 - i wyszła. Na linii ponownie nastała cisza, aż w końcu przerwał ją mój ukochany.
- Idziesz do ginekologa? - zapytał jednocześnie zdziwiony i... nie wiem, zły?
- Eee, tak - przyznałam.
- Po co? Dlaczego? Coś się stało? - zapytał, a potem zrobił wdech i dodał:
- Jesteś w ciąży?
- Nieee, Federico, nieeee - odpowiedziałam natychmiast, a chłopak wypuścił westchnienie ulgi. - Po prostu... eh, od trzech miesięcy nie mam okresu, a nie jestem w ciąży, bo robiłam dzisiaj test i wyszedł negatywnie. Więc mama się martwi i...
- Dlaczego robiłaś test? - przerwał mi.
- Yh, bo mama znalazła opakowanie po prezerwatywach i zrobiła mi pogadankę, a potem kazała mi zrobić test - wydukałam. Federico roześmiał się tak głośno, że i ja zaczęłam się śmiać i od tego momentu nasza rozmowa przebiegała w luźnej atmosferze.
dwa dni później
Dzisiaj prosto po nagraniach pojechałam z mamą do tego jej ginekologa. Bardzo nie chciałam tego robić, bo nie lubię ginekologów, czuję zażenowanie przy każdej wizycie, a jeszcze na dodatek przy mojej mamie. Ale cóż, mus to mus. Weszłyśmy do prywatnej kliniki o nowoczesnym wystroju i podeszłyśmy do recepcji. Mama chwilę rozmawiała z recepcjonistką, a potem pani zaprosiła nas do gabinetu. Pomieszczenie było obszerne i także nowocześnie wyposażone, z najnowszymi sprzętami i w ogóle.
- Wejdźcie - zaprosiła nas wysoka, szczupła brunetka, w wieku około 40 lat. - Cześć, Priscilla, co u ciebie?
- Martwię się o moją córkę. Trzy miesiące temu miała wypadek i od tego momentu spóźnia jej się okres. Czy myślisz, że to ma coś wspólnego z wypadkiem? - zapytała.
- Tak, to możliwe - odpowiedziała kobieta. - Ale najpierw ją przebadam.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja odpowiedziałam jej zdenerwowanym uśmiechem.
- Widzisz, mówiłam ci, że to nic strasznego - powiedziałam mamie, kiedy wyszłyśmy z kliniki. Byłam zadowolona, że to badanie już się skończyło, a pani doktor powiedziała, że to przez moje wstrząśnienie mózgu teraz niektóre części mojego organizmu mogą funkcjonować wolniej, i po prostu przepisała mi odpowiednie hormony.
- Czy możemy teraz wracać do domu? - zapytałam, ale nie oczekiwałam takiej odpowiedzi.
- Nie, pojedziemy najpierw w jedno miejsce. Chcę ci coś pokazać - powiedziała mama z chytrym uśmiechem wsiadając do auta. O co chodzi? Byłam zdziwiona i zaciekawiona, ale posłusznie wsiadłam do samochodu i przemilczałam całą drogę.
- To tutaj - uśmiechnęła się mama, wysiadając z samochodu. Wysiadłam i spojrzałam ze zdziwieniem na tak zwane "osiedle bogaczy", bo były na nim nowoczesne bloki i mieszkania, na jakie tylko bogaci ludzie mogli sobie pozwolić. Ale nic dziwnego, okolica była spokojna, oddzielona wielkim parkiem od centrum, a jednocześnie było do niego dość blisko. Poza tym prywatny parking, stróż nocny, ochrona no i oczywiście najnowocześniejsze i najpiękniejsze mieszkania w całym mieście, z balkonami, tarasami a nawet podobno z podgrzewanymi basenami.
- Ale po co mnie tu przywiozłaś? - zapytałam, marszcząc brwi. Nie mieliśmy tutaj żadnych znajomych, z tego co wiem.
- Chodź za mną, a się przekonasz - odparła tajemniczo, ciągnąc mnie za rękę. Posłusznie weszłam za nią po schodach do budynku, a potem wjechałyśmy (prywatną windą) na ostatnie, czyli szóste piętro, na którym mieścił się tylko jeden penthouse. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co chodzi tej kobiecie.
- Oto twój nowy dom - pisnęła uradowana, otwierając przede mną drzwi penthouse'u. Wytrzeszczyłam oczy i pozwoliłam szczęce opaść w dół, kiedy ujrzałam, jak piękne i cudowne pomieszczenie mam przed sobą.
Penthouse był ogromny, nowocześnie wystrojony i przede wszystkim - w odcieniach niebieskiego, czyli mojego ulubionego koloru. Już na wejściu rzucał się w oczy ogromny salon z cudownym tarasem. Po jego lewej stronie była obszerna kuchnia z jadalnią, obok której drewniane schody prowadziły na górę. Zanim tam poszłam, rozejrzałam się jeszcze po mniejszym pokoju gościnnym i luksusowej łazience na "parterze". To wszystko robiło na mnie ogromne wrażenie, dlatego podążyłam na górę z lekkim przestrachem, czy wytrzymam widok kolejnych cudownych rzeczy. Okazało się, że będzie to bardzo trudne, kiedy zobaczyłam przepiękny widok na miasto, rozpościerający się na całym drugim piętrze, w oknach sięgających od sufitu do podłogi. Tutaj znajdowało się kilka mniejszych pomieszczeń, między innymi dwie sypialnie, mniejszy gabinet, salon wyposażony w najnowszy sprzęt, konsole do gier i telewizor plazmowy, ogromny stół dla dwudziestu osób tuż obok okna, większa łazienka i duży balkon z leżakami, stolikami i parasolami. Byłam oszołomiona i zachwycona tym wszystkim. Moje serce biło jak oszalałe, gdy spojrzałam na uśmiechniętą mamę.
- I ty chcesz, żebym tu mieszkała? - zapytałam z niedowierzaniem. Przecież to musi kosztować miliony!
- Skarbie, to wszystko jest twoje - uśmiechnęła się, wprawiając mnie w jeszcze większy szok. - Rozmawiałam na ten temat z ojcem i jesteśmy gotowi zapłacić połowę za ten penthouse, jeśli ty i Federico dorzucicie drugą część. Wiem, że was na to stać, w końcu zarabiacie duże sumy, on dzięki trasie i płycie, a ty dzięki serialowi.
- To znaczy, ty chcesz, żebyśmy zamieszkali tu... razem? - przełknęłam ślinę, zastanawiając się nad tym pomysłem. Pomysł super, tylko czy Federico będzie chciał?
- Tak, córeczko - odparła mama całując mnie w czoło. - To prezent od nas dla was dwojga, tak na dobry start. Na pewno przyda wam się mieszkanie, bo wiem, że teraz będziecie zajęci swoją karierą i miło będzie wrócić do własnego domu, gdzie czeka ukochana osoba z kolacją.
Wow, co za wzruszający gest. Nie spodziewałam się tego po tobie, mamo. Przytuliła mnie, a ja oddała uścisk, wąchając zapach jej drogich perfum. Tylko, czy Federico będzie chciał tu zamieszkać? A jeśli nie, co wtedy zrobię? Te myśli nie dawały mi spokoju przez kolejne dwa miesiące.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top