Rozdział 10
- Mamo? - zapytałam drżącym głosem. - Co ty tutaj robisz?
- Jak to co, córeczko - odparła kobieta z uśmiechem. - Wróciłam do domu. Nie cieszysz się?
Stałam przed matką z otwartymi ustami i nie potrafiłam wydusić słowa. Czy się cieszę? Sama nie wiem.. Federico stał za moją mamą tak samo zdziwiony jak ja.
- Mamo, ty... nic nie mówiłaś... - zaczęłam się jąkać.
- Tak córeczko, wiem, ale chciałam ci zrobić niespodziankę. Chciałam ci powiedzieć, że...
- Co się tutaj dzieje? - w tym momencie do pokoju wszedł tata. Uf, jak dobrze, nie będę musiała sama rozmawiać z matką. Nadal się jej trochę boję.
- Rodrigo - powiedziała matka, uśmiechając się.
- Priscilla? Co ty tutaj robisz? - zdziwił się tata tak samo jak ja.
- Widzę, że nie jestem mile widziana we własnym domu - odparła lekko skrzywiona kobieta.
- Nie, po prostu chodzi o to, że to dla nas duże zaskoczenie...
- No dobrze, ale skoro już wszyscy tutaj jesteśmy, chciałabym wam coś powiedzieć - to mówiąc wzięła moją rękę w jedną dłoń, a rękę taty w drugą. - Chciałam was wszystkich bardzo przeprosić za to, jak was wcześniej traktowałam. Ciebie również, Federico. I ciebie, Marto, za to, że nie doceniałam twojej ciężkiej pracy. Przepraszam was za wszystkie krzywdy, które wam wyrządziłam. Ja.. ja na prawdę się zmieniłam i jeśli tylko dacie mi szansę, udowodnię wam to.
Spojrzałam niepewnie na tatę, a potem na Federico. Czy mam jej wierzyć? Nie wiem. Przypomniały mi się słowa Violetty, która kiedyś powiedziała mi, że każdy zasługuje na drugą szansę. Powinniśmy pozwolić mamie naprawić jej błędy. W końcu to moja mama i mimo wszystko ją kocham. Przytuliłam ją niepewnie, a zaraz potem dołączył do nas tata. Przez chwilę poczułam się tak, jak się nigdy nie czułam - jakbym miała pełną, kochającą się rodzinę. Jednak tata szybko się odsunął a mama zaczęła płakać.
- Nie płacz, proszę - powiedział tata. - Chciałabyś... zostać na kolacji? - zapytał niepewnie.
- Nie chcę wam robić kłopotu, chociaż chętnie bym została - odparła mama.
- To naprawdę żaden kłopot - powiedział tata i dał znak Marcie, która od razu pobiegła do kuchni.
Usiedliśmy wszyscy przy stole. Napięta atmosfera była bardzo wyczuwalna, jednak ja za wszelką cenę starałam się ją przełamać. Tata chcąc nie chcąc musiał przedstawić mamie swoją nową dziewczynę. Na szczęście kobieta nie robiła z tego problemów, wydawała się wręcz ucieszona z tego powodu. Myślę, że teraz stosunki między moimi rodzicami są bardziej przyjacielskie i w sumie to dobrze. Podczas kolacji niewiele rozmawialiśmy. W końcu tata zadał pytanie, na które wszyscy chcieliśmy poznać odpowiedź.
- Priscilla, czy ty... będziesz teraz z nami mieszkać?
Mama uśmiechnęła się smutno i odparła:
- Nie. Nie martwcie się o to. Zamieszkam u mojej przyjaciółki. Wiem, że teraz nasze stosunki nie są dobre i lepiej nie mieszkać razem. Ale możecie mnie w każdej chwili odwiedzić - powiedziała mama z proszącym wzrokiem.
- Ty nas także - odparłam i posłałam jej uśmiech.
Po kolacji wykąpałam się i poszłam spać razem z Fede. Byłam bardzo zmęczona dzisiejszymi wrażeniami, nawet nie zdążyłam pochwalić się nowym kontraktem. Jutro czeka mnie ciekawy dzień.
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Po wykonaniu porannych czynności ubrałam się i szybko zjadłam śniadanie.
- Gdzie ci się tak śpieszy, córeczko? - zapytał tata.
- Ah, zapomniałam ci powiedzieć. Dostałam główną rolę w nowym musicalu w teatrze i właśnie lecę na pierwsze spotkanie. Dzisiaj dostaniemy scenariusze i poznamy się nawzajem.
- To wspaniale, córeczko! Powodzenia! - krzyknął i pocałował mnie w czoło. Wyszłam z domu w dobrym humorze.
Gdy weszłam do teatru wszyscy byli już na miejscu. Przywitałam się z reżyserem i scenarzystą.
- A to jest nasza gwiazda, Ludmiła - przedstawił mnie reżyser. - Ludmiło, poznaj ludzi, z którymi będziesz pracować.
Przedstawił mi wszystkich po kolei. Szczególnie zainteresowała mnie dziewczyna o imieniu Victoria. Wydawała się bardzo młoda, drobniutka, ale była zadowolona i nie wyglądała na przestraszoną.
- A kto gra główną rolę męską? - zapytałam z zaciekawieniem, ponieważ jeszcze nie poznałam tej osoby.
- Ah tak - odparł reżyser. - O, tutaj jesteś! Ludmiło, poznaj swojego partnera, Stefano.
Co takiego?! Nie wierzyłam własnym oczom i uszom. To na prawdę był on! To Stefano, ten sam Stefano z wyspy, stał przede mną z wielkim uśmiechem. Gdy tylko mnie zobaczył rzucił mi się w ramiona. Ja natomiast stałam jak słup soli, taka byłam zdziwiona.
- Ale.. ale.. co ty tutaj... - jąkałam się.
- Posłuchałem twojej rady i poszedłem za głosem serca! Poszedłem na casting i udało się! Teraz już nie będę zwykłym pracownikiem, będę aktorem, a przy tym nareszcie uda mi się zarobić wystarczającą sumę pieniędzy dla ojca!
- Cieszę się - wykrztusiłam wreszcie. W końcu dostaliśmy scenariusze a reżyser opowiedział nam całą sztukę, jak by chciał, żeby to wyglądało. Następnie dostaliśmy teksty piosenek.
- To wszystko na dziś, dziękuję wam kochani - powiedział reżyser. - Następne spotkanie odbędzie się w przyszłym tygodniu, wtedy przećwiczymy wszystkie sceny, jeszcze będziecie mogli czytać ze scenariusza, oraz piosenki. Proszę, żebyście w domu przejrzeli swoje kwestie. A teraz dziękuję i żegnam was. Miłego dnia!
Wyszłam z teatru i chciałam zadzwonić do Federico. Umówiłam się z nim tutaj, mieliśmy razem jechać obejrzeć nowy dom Leona i Violi, ale mojego chłopaka tu nie było. Nagle usłyszałam głos Stefano.
- Jaki piękny dzień!
- To prawda - uśmiechnęłam się lekko.
- Aż chciałoby się spędzić go na zwiedzaniu. Jeszcze nie zdążyłem zwiedzić całego miasta, jestem tu dopiero od trzech dni. Hej, a może ty byś mnie oprowadziła? - zapytał z uśmiechem. Wtedy zobaczyłam z daleka samochód Federico.
- Wiesz co, Stefano, dzisiaj nie mam czasu. Muszę pomóc przyjaciołom. Może kiedy indziej - uśmiechnęłam się sztucznie i odeszłam od niego, żeby Federico nas nie widział, bo znowu byłby na mnie zły. Na szczęście udało mi się i kiedy wsiadłam do samochodu, chłopak od razu zaczął wypytywać o pierwszy dzień w teatrze i tak dalej. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam opowiadać o sobie. Przecież to w końcu lubię najbardziej.
Jechaliśmy samochodem za Leonem niecałe 15 minut. Dotarliśmy do spokojniejszej części miasta i wjechaliśmy w mały lasek. Tam, po środku drzew, stał przepiękny, uroczy domek. Muszę przyznać, że sama bym nie chciała w takim mieszkać, ponieważ bardziej wyglądał na domek letniskowy. No ale dla Violetty jest idealny, w końcu ona uwielbia takie przytulne i romantyczne miejsca. Będą mieli tu z Leonem wspaniały zaciszny kącik.
Weszliśmy do środka i od razu popadłam w zachwyt. Domek był naprawdę solidnie zbudowany, wiem coś o tym bo trochę znam się na inżynierii i architekturze, w końcu wiele razy pomagałam tacie układać plany domów dla ludzi w Afryce. Przechodząc do rzeczy. Domek miał trzy wejścia. Główne, którym wchodziło się po schodkach, jedno kuchenne i jedno tarasowe z przeszklonymi drzwiami. Od głównego wejścia wchodziło się do małego korytarza, a potem od razu do wielkiego salonu, ładnie umeblowanego i urządzonego. Salon miał przejście do sporej kuchni, dobrze wyposażonej, oraz do małego pokoiku obok. Nie wiem, co to za pomieszczenie, czy pokój gościnny, czy może jakaś mała biblioteka. Opiszę teraz każde pomieszczenie.
W salonie stała duża kanapa, kilka foteli i szklany stolik na dywanie. Naprzeciwko kanapy stała meblościanka z telewizorem plazmowym, głośnikami, a nawet konsolą do gier. Obok znajdował się mały kominek. Trzecia ściana salonu była cała przeszklona i to było właśnie wyjście na taras, z którego był cudny widok na las i małe jezioro w oddali. Po prawej stronie od głównego wejścia znajdowało się wejście do kuchni, która była miła i przytulna. Stał tam stół i cztery krzesła, wiadomo, szafki i potrzebne sprzęty. Po prawej stronie były drzwi kuchenne z małym okienkiem. Na końcu pomieszczenia znajdowały się drzwi do malutkiego schowka na jedzenie.
Przy salonie po lewej stronie od tarasu umieszczony został właśnie ten mały pokój oddzielony drzwiami. W pokoju tym przy trzech ścianach stały półki z książkami, na trzeciej ścianie było okno z parapetem przygotowanym do siedzenia. Znajdowała się tu też mała kanapa i stolik. To wszystko z pomieszczeń na dole.
Idąc na górę po drewnianych schodach, od razu moim oczom ukazywał się przepiękny widok lasu i ulic Buenos Aires w oddali. Po lewej stronie znajdowała się urocza sypialnia dla Violi i Leona, obok łazienka i kolejny pokój z wielkim oknem i także urządzonym parapetem. Po prawej stronie znajdowały się dwa wolne pomieszczenia. Nie wiem, co Viola tam urządzi, ale ja bym zrobiła garderobę w jednym. Na przeciwko schodów, tak jak mówiłam, znajdowało się wielkie okno balkonowe. Balkon był pod dachem, co uważam za świetny pomysł, bo można na nim siedzieć nawet w deszczu. Było na nim kilka miękkich foteli i stolik, no i jakieś tam kwiatki.
- Wooow, rodzice Leona naprawdę się postarali - wyraziłam swój zachwyt przyjaciółce. - Ten dom wygląda jak nowy!
- To prawda, jest cudowny - odpowiedziała wzruszona i zachwycona Violetta. - Tak się cieszę, że na dole jest biblioteka. Będę w niej przesiadywać godzinami!
- Co urządzisz w tych wolnych pokojach na górze? - zapytałam z ciekawością.
- Ten wolny pokój obok łazienki zostawię dla gości, bo przecież nie będę odsyłać ich do domu po nocy, gdy przyjadą na kolację - uśmiechnęła się dziewczyna. - A pozostałe dwa... - rozmarzyła się przyjaciółka i zaczerwieniła się na twarzy. Chyba już wiem, o co jej chodzi. Nie kazałam jej wypowiadać tego, bo wiem, że to dla niej zbyt droga myśl, ogromne marzenie. Violetta bardzo chciałaby mieć dzieci. Myślę, że to dobry pomysł, żeby miały swoje własne pokoje.
- No a garderobę możesz sobie urządzić na poddaszu - uśmiechnęłam się.
- Oh tak! - wykrzyknęła Violetta. - Muszę ci pokazać jeszcze poddasze! - i pociągnęła mnie za sobą. Jak to, myślałam że nie ma poddasza? Powiedziałam to żartem, a tymczasem Violetta zaprowadziła mnie do małych schodków koło pokoju gościnnego, których nie zauważyłam, bo były ukryte za ścianką. Weszłyśmy na poddasze, które nie było zupełnie urządzone, ale za to było bardzo przestronne.
- Mama Leona trzymała tu swoje przyrządy do szycia, a tata Leona miał tu małą siłownię. Myślę, że podzielimy się z Leosiem tym miejscem. W jednej części ja urządzę garderobę, a w drugiej Leon zrobi sobie siłownię.
- No jak tam chcecie - odpowiedziałam zaprzątnięta własnymi myślami. W tym momencie dołączyli do nas chłopcy.
- To kiedy się wprowadzacie? - zapytał Federico.
- Chcielibyśmy jak najszybciej - odpowiedziała Violetta przytulając się do Leona.
- Może jeszcze w tym miesiącu - zaproponował Leon.
- Możecie liczyć na naszą pomoc - zaoferowałam.
- Stary, naprawdę tu jest świetnie. Chciałabym mieć własny dom - dodał Federico. W tym momencie zmroziłam go wzrokiem, którego nawet nie zauważył. Skoro tak, to dlaczego mi tego nie zaproponuje? Wzruszyłam ramionami i straciłam humor. Wróciliśmy do domu i tym razem spałam już sama. Przed snem wyszłam na chwilę na balkon i spojrzałam w gwiazdy.
- Czemu Federico nie chce wykonać żadnego kroku dalej? - zapytałam moją gwiazdę, którą podarował mi mój ukochany. Niestety, nie usłyszałam odpowiedzi.
- Chciałabym, żeby coś w moim związku się zmieniło - westchnęłam i wróciłam do pokoju. Nawet nie podejrzewałam, że to życzenie mogło rozpocząć całą serię niefortunnych zdarzeń.
Ciąg dalszy nastąpi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top