VI
Ostatni rozdział
-Gonisz! - dziewczynka uciekła szybko w stronę lasu.
-Hej! Poczekaj!- ale się mnie nie posłuchała. Pędziła za czerwonym balonikiem, który czekał na nią cierpliwie. Obok pojawił się wysoki mężczyzna, który trzymał sznurek balonika. Dziewczynka zwolniła i nieco zwątpiła. Jednak kiedy spojrzała jeszcze raz na jego cudowny kolor...
Poszła dalej. Widziała tylko balon, nic innego się nie liczyło.
-WILLOW!!!- usłyszała krzyk w oddali. Ponownie się zatrzymała. Postać oddaliła się, jednak dalej go widziała.
Podeszła kilka kroków w przód. Tym razem nic nie usłyszała.
-BŁAGAM! WILLOW!- rozejrzała się dookoła. Jej czarne oczy wodziły od drzewa do drzewa.
Przypomniała sobie.
Stanęła jak wryta i zaczęła nawoływać.
-Katie? Katie... Katie! KATIE!!!- na początku szła powoli, ale po chwili biegła. Las zamknął się za nią natychmiastowo.
-KATIE!?!?- biegła, płacząc. Nie zważała na krzaki i gałęzie które ją raniły.
Biegła z nadzieją.
Z nadzieją przez las.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top