trzy
— Wysoko w komnatach królów minionych, Jenny tańczyła z duchami. Tych co straciła, i tych co znalazła... I tych, których miłość posiadła...
— Pięknie śpiewasz, Talio — przyznał, siedząc obok niej i patrząc w jej oczy.
— Dziękuję, Robb — odwzajemniła smutny uśmiech przyjaciela. — Czy my już nigdy się nie zobaczymy? — zapytała, unosząc głowę, by spojrzeć w jego oczy.
— Nie wiem — odrzekł smutny i spojrzał na jej ręce, by uniknąć tych pięknych, zimnych oczu. — Muszę już iść — powiedział po dłuższej chwili siedzenia w całkowitym milczeniu.
Wychodząc, posłał lady drobny uśmiech, który niezauważalnie odwzajemniła.
Wkrótce podniosła się ze swojego łoża i poprawiła zgniecioną suknie. Kobieta podeszła do komody i odpinając wcześniej naszyjnik, pozostawiła go na drewnie. Palcami delikatnie przejechała po jego powierzchni. Był w kształcie prostokąta, a w nim widniał obraz drzewa z mieczem w środku - herb jej rodu, herb rodu Forreserów. Dostała go od brata, kiedy opuszczała Żelazny Port, by nigdy nie zapomnieć o swoich korzeniach.
Korzeniach, które powinnam zapuszczać na Północy, przymknęła oczy, wzdychając. Powinnam tu zostać, zdawała sobie z tego sprawę, nigdy nie odnajdę się na Południu, wypuściła powietrze z płuc. Zdecydowała jednak, że ten naszyjnik musi pozostać na jej szyi już na zawsze, by przypadkiem nigdy nie zapomniała o swoim domu.
— Gotowa do drogi, lady? — do jej komnaty weszła jej dama dworu i jedna z trzech najlepszych przyjaciółek. Nie. Odwróciła się do niej, ze łzami wzruszenia.
— Kochana... — podeszła do niej z rozłożonymi ramionami i przytuliła ją. — Będę tęsknić — oznajmiła, głaszcząc ją po plecach. Zaraz oddaliła się od niej, trzymając jedynie jej ramiona.
— Zobaczymy się kiedyś — obiecała dziewczyna, powstrzymując łzy. — Idź, Lilka i Greta również czekają by się pożegnać... — Talia pokiwała twierdząco głową, i omijając przyjaciółkę, wyszła z komnaty.
Przechodząc przez kolejne korytarze wspominała wszystkie cudowne chwile, które tu spędziła. Z Robbem i pozostałym jego rodzeństwem, a także ze swoimi damami, które były najbliższe jej sercu. Tak miała wyglądać jej przyszłość. Miała zostać lady Stark u boku Robba Starka, by władać Północą. Ale teraz wszystkie plany się zmieniły, poprawiła kaptur płaszcza, który zarzucony miała na ramionach, teraz nic już nie będzie takie samo. Teraz zaczyna się walka o przeżycie.
***
— A z nim się już pożegnałaś? — spytała Lilka, znacząco patrząc w miejsce za przyjaciółką. Talia nie musiała się odwracać, by wiedzieć o kogo jej chodzi. Przytaknęła zmieszana, bo zdecydowała, że ona nie pójdzie do Robba. Jeśli chłopak będzie chciał się pożegnać, to sam do niej przyjdzie.
— Żegnaj, Talio. — Teraz Greta pochwyciła ją w swoje ramiona.
— Będę tęsknić — przyrzekła, patrząc w kasztanowe oczy przyjaciółki. — Ciągle ubolewam, że nie mogę zabrać was ze sobą... — zrobiła smutną minę, zwracając się również do pozostałych dziewczyn. — Zrobię co w mojej mocy, byście mnie chociaż odwiedziły — obiecała i wszystkie cztery zrobiły grupowe przytulenie.
Talia posłała im jeszcze ostatnie spojrzenie, i skierowała się na dziedziniec, na którym czekał na nią wóz, który miał zabrać ją do Białego Portu, a później płynąć miała do Starego Miasta, by następnie przejechać do Horn Hill, do lorda Tarly'ego. To będzie długa podróż. Nie wiedziała co przeraża ją bardziej, to czy będzie musiała opuścić swój dom, to, że będzie musiała zostawić ukochanego i przyjaciółki, to, że będzie musiała żyć na Południu, czy jednak to, że będzie musiała poślubić nieznanego jej mężczyznę. Człowieka, który zostanie lordem. Lordem na odległym i nikczemnym Południu. A ona zostanie tam lady, która będzie musiała walczyć o przetrwanie i znosić wszelkie plotki i pomówienia na jej temat. Nie chcę, ciągle myślała, jednak dobrze wiedziała, że chce czy nie, to jej obowiązek. Będzie musiała zaspokoić go w łożu i urodzić dzieci. Dzieci, które miała urodzić Robbowi.
Najgorszą jednak myślą było dla niej to, że teraz jakaś inna dziewczyna będzie z jej ukochanym. Nie mogła znieść tego, że ktoś inny może go czule dotykać i całować, że ktoś inny może go przytulać i śpiewać mu na pocieszenie. Niemiłosiernie bolała ją myśl, że teraz nie ona będzie siedziała na kolanach Robba w Bożym Gaju, tylko jakaś inna kobieta. Nie chciała nawet do siebie dopuścić faktu, że nie ją Stark posiądzie w noc księżycową, tylko jakąś inną lady, która urodzi mu następców i będzie władała jej Północą...
Już sobie wyobrażała ich ślub pod Czardrzewem. On jak zwykle wyglądałby pięknie i cudownie, a jego przyszła żona z pewnością miałaby najpiękniejszą suknię... Później wesele, a następnie pokładziny i noc... Aż słyszała ten "uroczy i niewinny" śmiech pieszczonej przez Robba niewiasty.
Na dworze spotkał ją zimny chłód, który kochała. Kochała całą Północ. Tu było jej serce, to dla Północy ono biło. My, Forresterowie, z lodu powstaliśmy...
Ostatni raz rozglądając się po smutnym Winterfell, zebrało jej się na płacz. Już nigdy mogę nie zobaczyć Robba... Już nigdy mogę nie wrócić na Północ, do Winterfell. Nie będę obecna tu ciałem, lecz moja dusza zawsze będzie tu powracała, a serce już dawno złożone zostało pod Czardrzewem w samym środku tej krainy.
Przełknęła ślinę i zacisnęła powieki, kierując dłoń na swój naszyjnik z herbem swego rodu. Drugą dłonią uniosła skrawek swej czarnej sukni i ruszyła przed siebie w stronę strażnika, który czekał na nią. Kiwnęła mu głową, a ten otworzył jej drzwi. Złapała go za rękę, by wesprzeć się na niej i wejść do wozu.
— Lady Forrester! — usłyszała w ostatniej chwili, a jej serce na moment zatrzymało się, by zaraz zacząć bić ze zdwojoną prędkością, tym samym powodując rumieńce na jej policzkach. Zeszła z drobnego podwyższenia, które służyć miało za schody do domu na kołach. Puściła dłoń strażnika i odwróciła się. Pozostała z opuszczoną głową, by Stark nie zobaczył jej czerwonej twarzy. — Lady Talio... — zaczął, kiedy stanął na przeciwko niej. Usłyszała jego westchnienie i wtedy poczuła jak dłonią podnosi jej podbródek, by patrzyła mu w oczy. — Jeśli mamy się już więcej nie zobaczyć... — rzekł smutno — to nie zapomnij mnie - poprosił. Chciała mu przerwać, że oczywiście, że nie zapomni, ale w ostatniej chwili powstrzymał ją, wyjmując z kieszeni zawiniątko z materiału. — Nie zapomnij o Północy — powiedział poważnie, urywanym tonem, tak jakby chciał powstrzymać drżący głos. Odwinął materiał i wyjął z niego naszyjnik z przywieszką wilkora. Mimowolnie jeszcze bardziej poczuła łzy zbierające się w jej oczach, których nie zdołała powstrzymać.
— Dziękuję, Robb - zawiesiła głos, przyjmując podarunek. — Nigdy nie zapomnę Północy, Winterfell i ciebie — uśmiechnęła się lekko. — To zawsze będzie mój dom - spojrzała mu w oczy, w których zobaczyła smutek i pewnego rodzaju poczucie straty, więc dlaczego mnie tu nie przytrzymasz?, pierwszy raz zadała sobie to pytanie, zupełnie nieświadomie myśląc o czymś takim.
Talia również nie chciała się z nim rozstawać. Odkąd się urodzili, wmawiano im, że to oni będą małżeństwem, a od najmłodszych lat mieli już ze sobą kontakt. Im obojgu trudno było się żegnać. Na zawsze.
— Będę tęsknił za twoim głosem — powiedział poważnie i z miłością w głosie.
— Więc żegnaj, Robbie Starku... — ścisnęła usta w wąską linie i kiwnęła głową.
— Żegnaj, Talio Forrester — uśmiechnął się z bólem.
Dziewczyna odwróciła się od niego i z pomocną ręką strażnika, wspięła się na stopień i weszła do chwiejnego pomieszczenia, w którym miała spędzić kolejne kilka tygodni...
Więc dlaczego mnie tu nie przytrzymasz?, zadawała sobie to pytanie, wiedząc, że wojna i tak już jest blisko. Mógł ją tu zatrzymać, mógł ją poślubić, mogli nie słuchać rodziców. Eddard był na straconej pozycji, tak samo jak Catelyn, więc Robb zaraz zostanie lordem Winterfell i całej Północy. Mógł ją zatrzymać i mieć tylko dla siebie, tyle, że najwyraźniej tego nie chciał... Najwyraźniej potrzebował kogoś bardziej wpływowego do nadchodzącej wojny niż jego ukochana lady Forrester...
***
— Lady Forrester — usłyszała głos swojego strażnika.
— Tak? — odsłoniła materiał, zakrywający okno na świat i zobaczyła, że na drodze nie ma już żadnego śniegu, jaki był jeszcze wczoraj.
— Chciałem poinformować, lady, że zaraz będziemy przy Białym Porcie, tam zatrzymamy się w pobliskiej gospodzie oraz chciałbym przekazać ci list, z którym chwile temu przybył posłaniec z Winterfell — powiedział i opuścił głowę, podając brunetce pergamin z pieczęcią wilkora Starków.
Stało się coś poważnego... zdała sobie sprawę i biorąc list w swoje dłonie cofnęła się do swojego tymczasowego lokum. Kiedy tylko zakryła materiałem okno, złamała pieczęć i rozwinęła pergamin.
,,Lady Forrester, straszne wieści... Eddard Stark został ścięty z rozkazu Joffrey'a Baratheona. Robb jako lord Winterfell został wezwany do Królewskiej Przystani, by zgiąć kolano, ale on wziął wojsko i ruszył na wojnę. Siostry Stark są więźniami w stolicy. Lady Catelyn wypuściła Tyriona Lannistera na wolność, ale nikt nie wie czy żyje. Lady, tak się cieszę, że jedziesz na Południe, tam będziesz bezpieczna. Przynajmniej taką mam nadzieję."
O bogowie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top