Rozdział IX

Nastał nowy dzień w królestwie, a od balu dzieliło wszystkich tylko trzy dni. Srebna zastawa była gotowa, kucharze sporządzali spis dań, deserów i przystawek, a służące czyściły ostatnie kurze w sali balowej. Biedna Alic nie wysłała się tej nocy i pół żywa zmiatała kurze prosto na głowę Akane.

- Alicjo mogłabyś...- chciała zapytać zirytowana rudo włosa patrząc na nią, jednak w jednej chwili kurz wpadł jej do oka.- Ałaaaaaaaa!

- Ty ciamajdo.- westchnęła Ealnor myjąc wysokie lustro obok stołu.- Nigdy się nie nauczysz.

- Co?- zdziwiła się Alicja i zobaczyła skaczącą wte i we wte trzymającą się za oko Akane.- Oj, przepraszam cię. Nie wysłałam się w nocy i o to skutki.

Alic szybko złapała Akane i z trudem wyciągnęła roztocze z oka. Bez cieczy było to bardzo trudne. Aż nagle do sali wbiegła Yui.

- Dziewczyny!- zawołała niziutka przyjaciółka biegnąc do nich.- Przyniosłam dodatkowe zadania! Alicja ma pomóc ze strojami księżniczki i księcia, Elanor ma pomóc w kuchni, a Akane ma się nie zbliżać do kuchni.

- Phi..- parsknęła radośnie granatowo włosa przypominając sobie pewne zdarzenie.

- Niby czemu?!-  zapytała oburzona Aka patrząc na nie wszystkie.

- Rozumiem żeby Alicja nie pamiętała, ale ty?- zdziwiła się "cycata przyjaciółka" zaprzestając czynności.

- A co się stało?- spytała zaciekawiona czarno włosa, w końcu całej pamięci nie odzyskała... jeszcze.

- Nasza wiewiórka pewnego dnia chciała zrobić śniadanie dla księżniczki...- zaczęła Elanor sprawiając zaciekawienie.- Skończyło się na tym, że podpaliła całą kuchnię, spaliła śniadanie i dostałyśmy dodatkową robotę.

Z ostatnim zdaniem w oczach wilczycy narodziła się chęć mordu przyjaciółki. I zapewne dziewczyna by nie żyła, gdyby ludzie byli wyposażeni w lasery  w oczach.

- No dobrze Alicjo idź najpierw do księżniczki a później do księcia.- oznajmiła Yuiś i z uśmiechem podała jej karteczkę ze zadaniem.- Wróć najszybciej jak możesz.

- Chwila to nie mamy to zrobić jak skończymy salę?- zapytała zdezorientowana Alic i spojrzała na kartkę.- Co tak dokładniej mam zrobić?

- Pomożesz wybrać im odzienie na bal.- odpowiedziała wilczyca kładąc rękę na rękę na poziomie biustu - Nie martw się książę ma parawan.

- Okej to zaraz wracam.- odparła Alic i jako jedyna wyszła z sali.

Kroczyła długim korytarzem niczym królewna, jednak jej głowę wciąż zawracał wczorajszy koszmar. Kompletnie nie wiedziała co o nim sądzić. Po chwili przypomniał się jej widok krwi i scena kiedy go pocałowała. Odruchowo złapała się za brzuch i zakryła usta dłonią myśląc, ŻE nikt jej nie widzi.

- "Co to miało znaczyć?"- zapytała w myślach zagubiona Alic idąc dalej.- "On był we krwi, własnej, a ja... ja go pocałowałam".

- Alic?- zawołał ktoś biegnąc do niej zmartwiony, był to Ard. - Źle się czujesz?

- Nie po prostu przypomniałam sobie coś o kuchni.- skłamała dziewczyna puszczając części ciała, po czym stanęła na przeciwko Ard'a.- Gdzie idziesz?

- Chciałem wam pomóc w sali, ale Cię zobaczyłem i podszedłem.- odpowiedział Z szarmanckim uśmiechem i przesunął do siebie Alicję, lekko się nachylił i gdy już jego usta miały dotknąć ust Alic, ale ona się odsunęła. - Alic?

- Przepraszam Ard, ale na razie nic do siebie nie czuję, więc czy mógłbyś powstrzymać się z pocałunkami? - zapytała skrępowania Alicja i nie chcąc widzieć wyrazu twarzy chłopaka odwróciła wzrok.- Proszę.

- Dobrze.- powiedział czarno włosy puszczając ją, a następnie odchodząc.- Widzimy się w sali balowej.

Alicja została sama i ze spuszczoną głową poszła dalej. Już po kilku minutach stała pod pokojem księżniczki. Na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech i zapukała w drzwi. Dosłownie po chwili otworzyła jej księżniczka i wypuściła ją do komnaty.

- Co myślisz o tej?- zapytała Sophie robiąc różne pozy w czerwonej sukience.- Jest jeszcze taka żółta.

Brunetka miała na sobie czerwoną suknię, na dole kilka warstw falistego materiału, a Góra była bez ramiączek i wypełniona rubinami. Alic jednak nie ciekawiła się tym, jej wzrok przykuła stara i wyrzucona sukienka z różami w koszu.

- A co z tą?- spytała Alicja podchodząc do tego kosza i wyciągnęła sukienkę.- Jest taka piękna, ale czemu jest w koszu?

- Mam pomysł!- oznajmiła brunetka i podeszła do Alic. -Ja włożę tę, a ty tą niebieską, jestem pewna, że będzie ci pasować.

- Naprawdę mogę?- spytała czarno włosa z nie dowierzaniem trzymając suknię- Dzięki.

- Ale mam jeden warunek...- zaczęła Sophie kładąc na jej ramię dłoń.- Na balu nie zatańczysz z moim bratem. Jasne?

- Słucham?- Alic była zszokowana, ale nie mogła się zdemaskować. - O-O... "Czemu nie umiem tego powiedzieć?"

Nagle ktoś zapukał i wszedł do pokoju Sophie. Był to jeden ze strażników, chciał aby księżniczka gdzieś z nim pójść. Przed wyjściem jednak spojrzał złowrogo na Alic, co spowodowało zdziwienie. Nie wiedziała co dalej zrobić, więc wyszła i poszła do pokoju księcia Eren'a.

W pokoju księcia...

- Cieszę się Alicjo, ŻE przyszłaś mi pomóc z wyborem stroju.- stwierdził Eren będąc za parawanem.- O rzesz Alic podasz mi mój pierwszy uniform?

- Ja-Jasen... znaczy jasne.- odparła Alicja i położyła sukienkę na łóżko chłopaka, po czym zabrała pierwszy uniform.- Proszę.

Dziewczyna kąpletnie zapomniała o tym, że chłopak jest w samej bieliźnie za parawanem. Jej policzki zleciały się całkowitą czerwienią.

- Kyaaa!- pisnęła Alic upuszczając uniform i odruchowo zasłaniając oczy.- P-Prze-Przyraszam... znaczy się przepraszam E-Ere-em... znaczy Książę. Ugh!

- Alicjo... ty się jąkasz i rumienisz.- poinformował zdziwiony Eren i podszedł do niej powstrzymując śmiech.- Wszystko w porządku.

- Jadak... em... tak.- odparła i z trudem spojrzała mu w oczy.- Czy... ja na serio się tak rumienie?!

- Oczywiście! Wyglądasz słodko.- stwierdził z uśmiechem Eren głaszcząc ją po główce.- Moja mała księżniczka.

- Przestań to... zawstydzające.- powiedziała zawstydzona Alicja i nagle ich twarze stały się dość blisko.- "Co się ze mną dzieje?"

- Alicjo...- zaczął niepewnie i nie dokańczając namiętnie pocałował czarno włosą prosto w jej usta, tym razem Alicja także oddała buziaka. Po chwili obydwoje tego zaptzestali.- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać i Alic... czy ty mnie kochasz?

Na te słowa dziewczyna poczuła jakby coś w niej pękło i szybko wyrwala się z uścisku chłopaka. Uciekła trzaskając drzwiami. Biegła tak, aż się nie zmęczyła. Stanęła przy jednej ze ścian i ciężko oddychała niedowierzając co właśnie zrobiła. Uciekła od swojego... przyjaciela? Już wogule nie wiedziała co zrobić. Zostały jej tylko obowiązki i tak pomaszerowała prosto do sali balowej.

A w sali...

- Alicja wkońcu się zjawiła.- oznajmiła z irytacją Akane siedząc na krześle.

- Gdzie książę Ard?- zapytała zdziwiona czarno włosa.- I czemu odpoczywacie?

- Wszystko zrobione.- odpowiedziała jej Elanor wstając z czystej jak kryształy podłogi.- Książę pomógł nam się uporać z całym bałaganem. Czekał na Ciebie jeszcze chwilę, ale ty nie przychodziłaś, więc poszedł sobie.

- Okej, już zrobiło się późno, więc chodźmy już do pokoju.- wtrąciła się Yuiś chcąc złagodzić tą sytułacje.

- Za nim pójdziemy muszę coś powiedzieć.- powiedziała Akane wstając z krzesła i oparła się o Alic.- Czyżbyś miała romans z księciem Ard'em? No nie znałam Cię z tej strony.

- Że ja?- zdziwiła się Alicja i obrazu zaprzeczyła machając rękami.- Nie no co wy. Po prostu się zaprzyjaznilismy i tyle.

- Ta jasne.- odparła z uśmiechem rudo włosa i poszła przodem.

- No dobra chodźmy do balu już zostały dwa dni i dwadzieścia cztery godziny. (Bal rozpoczyna sie o 18:00 a teraz jest 18:00)- oznajmiła Elanor i wszystkie cztery pokierowały się do swojego pokoju.

Dzień ten był wyjątkowo długi i pełen wrażeń. Szczególnie dla Alic. Co prawda nadal nie wie co jest z nią nie tak, ale jak narazie cieszy się że ma ze sobą przyjaciółki. Ale co się z nimi stanie po złamaniu klątwy sióstr?

O jezu! Czemu to zrobiłam! Ja wiem że nikt tego nie czyta! Więc czemu? Czemu ją pisze wciąż i tylko kalam wattpad błędami?!

(Mi się rymuje to z melodią od "O Jezu" version Luka Merigiune)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top