Odkrycie.
Z góry przepraszam za powtórzenia wyrazów.
Dni powoli mijały. W połowie kwietnia do domu Erena zawitał jego ojciec, Grisha. Dorosły Alfa miał okazję poznać Levi'a. Brunet nie ukrywał tego, dlaczego Omega tu jest i powiedział wprost, że nie są razem.
- Więc mówisz, że nie macie zamiaru być razem? - wziął kubek i napił się herbaty.
- Tato... Nie, mówiłem już. Nie - Levi siedział obok niego. - Kiedy Levi znajdzie pracę i będzie go stać na kupno własnego domu, to nasze drogi po prostu się rozejdą i tyle
- Alfa i Omega, w dodatku nie spokrewnieni, pod jednym dachem. Naprawdę myślisz, że sytuacja pozostanie taka jaka jest? To niemożliwe - stwierdził po czym odłożył kubek na stolik.
- Może nie, może tak... Nie dbam o to
- Mhm... - patrzył na niego przenikającym wzrokiem. - A no, ostatnio zostawiłem u Ciebie prezent dla mamy na naszą rocznicę ślubu, muszę go wziąść i jej jutro dać, przyniesiesz mi go?
- Tato, daj spokój - wstał. - Możesz czuć się tu jak u siebie w domu. Prezent powinien być w sypialni, ja zajmę się obiadem
- Dobrze - wstał i poszedł na górę.
Levi podszedł do Erena i cicho zapytał:
- Dlaczego twój ojciec trzyma prezent dla żony u Ciebie? - zapytał patrząc jak Alfa przygotowuje posiłek.
- Bo mama zawsze wszystko znajdzie i wszędzie grzebie, dlatego tata nie chciał aby go znalazła i schował go u mnie w domu. To chyba jedyne miejsce, w którym każdego milimetra mama nie zna na pamięć
- Rozumiem
Grisha wszedł do sypialni. Zauważył nienaturalną czystość, całkiem niepodobną do jego syna. Domyślił się, że ta omega musi dbać o porządek, skoro nawet takiego brudasa zmusił do sprzątania.
Najpierw szukał w szafie. Starał się w niej za bardzo nie grzebać, w końcu nie chciał przekroczyć granicy ich prywatności, mimo iż już to robił. W szafie niczego nie znalazł, więc przeszedł do dalszego szukania.
Żadnego prezenty nie było. Grisha przez chwilę zastanawiał się, gdzie jeszcze mógł by być, w końcu to Eren sklerotyk go chował, a pytanie go gdzie, nie przyniesie żadnego skutku. On sam nie pamiętał, gdzie schował paczkę.
Irytacja Alfy rosła. Jedyne miejsca jakie mu zostały to szafki nocne i przestrzeń pod łóżkiem. Najpierw właśnie zajrzał pod nie. Pusto. Żadnego prezentu. Zajrzał do szafki nocnej Erena. W szufladzie pusto, prócz burdelu nie było tam nic. W kolejnej szufladzie też nic.
- Jeśli ten gnojek zgubił tak drogą biżuterię, to go po prostu zaraz uduszę... - powiedział do siebie.
Usiadł z drugiej strony łóżka. Zaczął od dolnej szuflady. Nic tam nie było prócz pewnego pudełka. Owa nowość zakupiona przez Levi'a. Serce Alfy przyspieszyło. Wyciągnął pudełeczko i wyciągnął zawartość.
- Kurwa... - zdenerwował się. Zamknął pudełko oraz szuflade. Postanowił zabrać to ze sobą. W drugiej szufladzie była biżuteria, którą kupił, zabrał prezent po czym zszedł na dół.
- Eren, mama dzwoniła - kłamał. - Będę musiał już jechać
- Na pewno? Nie zostaniesz na obiad? - odwrócił się do ojca.
- Nie, niestety nie mogę. Wiesz jaka jest mama, jak odmówię to mi krtań przegryzie - zaśmiał się. - To do zobaczenia
- Do zobaczenia tato - jego ojciec wyszedł, a brunet wrócił do gotowania.
- Twoja mama jest aż taka straszna? - zapytał stojąc obok.
- Co ty, ale jak każda omega nie lubi, kiedy jej Alfa się spóźnia, odmawia, sprzeciwia się i tak dalej. Tak to jest bardzo miłą i sympatyczną kobietą
- Nic nie masz po ojcu - stwierdził zmieniając trochę temat.
- Wiem, tylko po mamie, z twarzy też bardziej do niej i do jej rodzinnych stron - stwierdził dumnie. - A mama to piękna Omega
- Maminsynek - trafił w czuły punkt.
- Nie prawda... Moja duma została urażona
- Jak mi przykro - rzucił z ironią.
- Widzę właśnie - uśmiechnął się lekko. - A tu do kogo jesteś podobny?
- ... Nie wiem... Mamy nie pamiętam, a ojca nie znam... Pójdę do sypialni... - poszedł na górę wstrzymując łzy.
- Kurwa... - powiedział cicho. Strzelił sobie mentalną lepe na ryj. - Nigdy nie umiałem rozmawiać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top