Rozdział trzynasty
Dwójka rodzeństwa Leo urosła przez ostatni rok na tyle, że chłopiec sięgał mu teraz prawie do biodra a sistra był troszkę niższa, jednak nie przeszkadzało im to podczas zmasowanego ataku już prawie udało im się go przewrócić.
Planów na wakacje mieli dużo, niedługo przyjeżdżała do nich rodzina na urodziny bliźniaków i spotkanie przy obiedzie. Potem miał tydzień wolnego, który postanowił przeznaczyć na trenowanie latania na miotle i odpoczynek. Potem dwa tygodnie nad morzem, znowu chwila przerwy, może napisze wtedy coś do przyjaciół? W sierpniu tata obiecał zabrać go na mecz Harpii z Holyhead, chciał też zrobić drobne zakupy na Pokątnej kilku podręczników do drugiej klasy i nowego kociołka, gdyż poprzedni przypadkiem wysadzili z Nickiem, kiedy ten pomagał mu w pracy domowej. Zwykle robiła to Emma, ale akurat wtedy nie mogła i tego dnia Leo nauczył się, że nawet jeżeli ktoś jest starszy nie znaczy, że potrafi uwarzyć eliksir rozdymaiający.
-Pokażesz nam jak wyczarowujesz smoka? - spytała Anna.
-Mógłbym - odpowiedział pewny siebie - ale nie wolno czarować mi po za szkołą... chyba, że mnie zdenerwujecie. A wtedy ten smok was pożre!
Lato mijało Alice bardzo dobrze. Odpoczynek od nauki dobrze jej zrobi (nie to, żeby kiedykolwiek z nią przesadziła), ale wspólny wyjazd z siostrą do Włoch zawsze jest fajny. Nawet jak ma się dwanaście lat. Sophia wymyśliła tą wycieczkę, aby dziewczynka nie siedziała całe wakacje sama w domu, gdy rodzice jak zawsze musieli wychodzić do pracy w ministerstwie. Obiecała jej nawet wycieczkę do domu mody do jakiego została zaproszona. Sophia coraz bardziej zaczęła się liczyć jako projektantka mody.
-Mamo, Micki znowu rozsypał sproszkowaną mandragorę w moim pokoju! - krzyknęła niezadowolona Emma, gdy zobaczył swojego młodszego brata z pustą fiolką w ręce i cały zasyfiony pokój. Przez ostatnie pół roku odzwyczaiła się od brudu w pokoju. Swoje dormitorium zawsze utrzymywała w porządku, Emily też często pomagała jej sprzątać. Tylko Dave czasami zostawiała brudne rzeczy na łóżku, albo rozrzucała swoje podręczniki po pokoju gdyż nigdy nie mogła przygotować sobie ich dzień wcześniej. Jednak dziewczyny nauczyły się z tym żyć.
Matka dziewczynki była czarownicą a ojciec mugolem. jej młodszy brat prawdopodobnie nie będzie miał żadnych magicznych zdolności dlatego, że w jej rodzinie od wielu pokoleń moc pojawiała się tylko wśród kobiet.
Mama przyszła do pokoju i wzięła syna na ręce.
-No powiedz mu coś! - krzyknęła.
-I tak nie zrozumie, mały potwór bagienny mamusi - powiedziała karcącym tonem i pocałowała w policzek - przestań bo mama sprzeda cię do Azkabanu i będziesz musiał sprzątać cele Sanguinów.
-Kogo - zaciekawiła się dziewczynka.
Mama spojrzała na nią lekko mrużąc oczy.
-Paskudna grupa wampirów, pewnie będziesz o nich miała na lekcji. Dożywocie w Azkabanie to i tak mało. Na prawdę trzeba na nich uważać, Damaris ma pod sobą setki jej wyznawców którzy są zdolni...
-Diano!? - krzyknął tata z dołu -Widziałaś gdzieś moją żółtą koszulę!?
-Na dole obok chlebaka i proszku na gnomy! - krzyczała odkładając syna na podłogę, zabierając mu fiolkę i oddają Emmie.
-Gdzie!? - krzyknął tata
-Tam gdzie stoi dżem i pusty katon po smoczej śledzionie!
-Proszku na co?! Od kiedy mamy proszek z gnomów obok soli!?
-NIE DOTYKAJ TEGO SŁOWA!
Krzyknęła jeszcze raz mama i zbiegła na dół.
Emma chwile jeszcze była w poprzedniej rozmowie o Sanguinach. Z zamyślenia wyrwał ją huk jaki powstaje po dodaniu proszku na gnomy do soli. Czasami zastanawiała się, jakim cudem jej rodzicie jeszcze są żywy i nadal żyją razem.
Minęły całe wakacje. Alice nie mogła się doczekać wyjazdu. Od dwóch tygodnie nie mogła skupić się na niczym innym. Malowanie, czytanie, nawet oglądanie telewizji. Cały czas myślała o wyjeździe do Hogwartu.
Kufer od dawna stał obok łóżka przygotowany. Zostały dwa dni. Alice chodziła po domy w podartych, niebieskich ogrodniczkach i zbierała ubranie, które rozrzuciła po całym domu. Nigdy nie miała porządku w swoim pokoju. Była przecież artystą!
Tata rzucił na walizkę zaklęcie zwiększające, dzięki czemu dziewczynka mogła spakować więcej ubrań. Alice czuła, że chyba nie uda jej się zasnąć w noc przed wyjazdem.
-Emma wstawaj, zaspaliśmy! - mama otworzyła drzwi i krzyknęła do córki.
Ślizgonka zerwała się z łóżka. Już widziała jak pociąg odjeżdża bez niej i traci możliwość jazdy z przyjaciółmi. Chwyciła za budzik i spojrzała na godzinę.
-Ale cię nabrałam! - mama zaczęła się śmiać - ubieraj się za dziesięć minut bądź na śniadaniu.
Emma westchnęła i rzuciła się na łóżka. Chwyciła za różdżkę i schowała ją do swojej torby podręcznej. To samo zrobiła ze szczoteczką do zębów i innymi środkami kosmetycznymi, gdy już się ogarnęła.
Zjadała śniadanie i zniosła swoją walizkę. Jeszcze raz przewertowała w głowie czy wszystko ma.
-Jak coś, zawsze możemy wysłać ci to pocztą przez te wasze puszczyki i kruki - powiedział tata
-Sowy tato.
Mama nigdy nie potrafiła jeździć samochodem, ale uparła się, że to ona odprowadzi córkę na peron. Oczywiście nie o to, aby ją pożegnać, ale żeby spotkać swoich znajomych z czasów szkoły. Kiedy wszyscy już byli w aucie ruszyli.
Emma jak zawsze była punktualnie. Pożegnała się z tatą i bratem i poszła w stronę peronu. Przebiegła przez ścianę i rozejrzała się po platformie. Była mniej ludzi niż rok temu, pewnie dla tego, że do wjazdu pociągu mieli jeszcze dwadzieścia minut.
-Diana! - krzyknął ktoś za jej plecami. Emma wiedziała co teraz nastąpi. Cały peron obecnych tu czarodziejów znał jej mamę z czasów szkoły. Dziewczynka czasami zastanawiała się kto jest większym nastolatkiem, ona czy mama.
- A co jeżeli na przykład taki Hikopamp zjadł jednego z uczniów - spytała mama Juliana.
Przez wakacje Julian zrozumiał jak ciężko było mu tłumaczyć rodzicom realia Hogwartu i coraz bardziej czuł się obco wśród tych mugoli.
-Nie Hikopamp, tylko Hipogryf. Hardodziob jeszcze nigdy nie zaatakował ucznia... bez wyraźnej przyczyny - dodał cicho. Nie czuł się komfortowo kiedy jego mama mówiła tek głośno o świecie czarodziei o którym mugole nie powinni wiedzieć.
Zjechali ruchomymi schodami na peron dziewiąty i dziesiąty. Chłopak w tym roku już wiedział w który mur ma wbiec. Wstrzymał oddech i przygotował się do biegu. Wiedział, że kolejny rok będzie tak samo pokręcony jak poprzedni. A nawet bardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top