Rozdział dziewiąty

Zielone liście wróciły na okoliczne drzewa Hogwartu i zaczynało robić się coraz cieplej. Drużyny quidditcha aż kipiały z gotowości do zbliżającego się meczu. To również powodowało niechciane spięcia między domami. Jak zwykle najgorzej było między Gryfonami i Ślizgonami. Kilku starszych Ślizgonów grających na pozycji pałkarzy rozpoczęło przepychanki na szkolnym korytarzu. Stan, przyjaciel Nicka i Eryka który grał na pozycji obrońcy w Gryffindorze musiał być powstrzymany siłą, aby nie dołączyć się do przepychanki siódmoklasistów.

-Dość tego - Eryk był prefektem, jego obowiązkiem było zareagować. Już chciał tam ruszyć jednak Nick złapał do za ramię.

-Jesteś pewien, że sam dasz radę? Czasami nauczyciele nie radzą sobie z nimi.

Jednak zanim chłopacy doszli do jakiegokolwiek porozumienia dwóch ślizgonów ich również uraczyło rozmową.

-O kapitan borsuków! - pchnął lekko chłopaka w tył - kogo wystawiacie tym razem? Kolejny czarny czy dzieciak z astmom?!  

-Tylko dzieciaka, jeden mega przytony murzyn wystarczy - Wiedział jak gadać z takimi palantami, już chciał się wycofać jednak usłyszał za plecami kolejny krzyk Stana. 

Westchnął ciężko, gdy zobaczył jak jego przyjaciel przepycha się z szóstoklasistami ze Slytherinu. 

-Idź po nauczyciela - westchnął od niechcenia i złapał się za skroń załamując się nad głupotą kolegi.

Nieopodal jako bierni obserwatorzy stali Leo, Richie, Eddy i Ben. Zielonowłosy już był gotowy do szarży mimo, że nawet nie chodziło o jego dom.

Do chłopaków podeszła Alice. W ręce miała podręcznik od zielarstwa i doniczkę którą sama pomalowała w barwy jej domu.

-Co to - Leo wskazał palcem na małą roślinkę która powoli już kwitła. 

-Praca domowa na zielarstwo, chciałam się spytać, czy idziesz na lekcje bo od września mamy to w planie razem.

Leo przestał słuchać po słowach "praca domowa". Złapał się za głowę, faktycznie każdy z nich dostał nasionko i miał je wychowywać przed okres trzech miesięcy, tylko jego przypadkiem wpadło do pudełka fasolek wszystkich smaków.

-Powiedz, że zrobiłaś dwa! - złapał dziewczynę za ramiona.

-Nie...

-Powiedz, że znasz zaklęcie na szybki porost roślin! - tym razem nią potrząsnął.

-Wiedz, że zostały nam trzy minuty do zajęć?

-Powiedz, że...

Dziewczyna gwałtownie odsunęła się od Leo.

-Ogarnij się! Po prostu powiedz, że zapomniałeś.

Richie zaśmiał się poprawiając okulary.

-I przy okazji nie zdaj z zielarstwa! 

-A ty niby kiedy zrobiłeś swoją?! - spytał się Leo

Rudy wyjął z kieszeni szaty plastikowy kubek po kremowym piwie z ziemią i uschniętą gałązką na samym środku. Leo odetchną z ulgą.

-Powiedzcie, że jestem w toalecie - polecił przyjaciołom.

Alice poszła razem z chłopakami na lekcje. Leo w tym czasie puścił się pędem przed korytarz. Wparował do Wielkiej Sali prawie depcząc Panią Norris i zaczął rozglądać się po sali. Na stole Gryfonów leżał kubek po soku z dyni.

Zabrał do migiem ze stoły i biegiem ruszył w stronę drzwi wyjściowych z zamku. Przebiegł obok tablicy wyników wybiegł na błonia. Zaczął grzebać w ziemi palcami wrzucać ją do kubeczka  ugniatając i spulchniając. Kiedy zajęła mniej więcej połowę objętości pobiegł przed cały zamek do szklarni. Wbiegł do środka dysząc głośno i usiadł cicho z tyłu sali. Alice dosiadła się do niego.

-Zbierała już? -spytał

-Wyglądasz okropnie, nie dopiero zaczęła mówić co będziemy dziś robić.

Leo spojrzał na swoją szatę i ręce. Wszystko było umorusane w ziemi. Szybko otrzepał koszulkę i...

-Zapomniałem książki - westchnął

Alice położyła swoją na środek.

-Tak się zastanawiam, jakim cudem ty jeszcze zdajesz ze wszystkiego?

-Sam nie wiem - westchnął i oparł głowę na ręce.

Lekcje z Krukonami nie były trudne, zwykle to oni się zgłaszali do odpowiedzi więc Leo na spokojnie mógł oddać się korespondenci na papierkach z Eddym o najbliższym meczu. Martwił się o kolegę czy da radę, jednak wiedział, że nie dożyje drugiej klasy jeśli mu o tym powie. Richie była zajęty bajerowaniem innych ładnych Krukonek a Ben co jakiś czas dźgał różdżką magiczną roślinę która po potknięciu jej zmieniała kolor.

Leo nie planował zostać ogrodnikiem. Perspektywa patrzenia jak "natura budzi się do życia" bardzo go nudziła. Postanowił czekać, aż zajęcia dobiegną końca. 




rozdziały będą jak najczęściej. Kobo lubicie najbardziej? I kogo chcielibyście widzieć więcej w rozdziałach

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top