Rozdział Drugi

Alice wstała dzisiaj wcześnie, mimo tego, że wczoraj miała kłopoty z zaśnięciem. Związała niedbale włosy w kucyka przez co kilka kosmyków opadało jej na twarz. Ubrała się w szkolny mundurek, narzekając w duszy na to, że musi włożyć spódnicę i zeszła na dół. Nigdy nie miała problemów ze wstawaniem, ponieważ Grubcio zawsze budził ją równo dziesięć po siódmej. 

Przestawiła sztalugę po okno i pozbierała walające się na podłodze pędzle, aby przez te pół roku w pokoju nie zamieszkał jakiś Ghul. Szybko obrzuciła wzrokiem jeszcze raz cały pokój i wpakowała do walizki kosmetyczkę. Ledwo udało jej się zamknąć bagaż. 

Z ropuchą na ramieniu poszła zjeść śniadanie, pożegnała się z rodzicami i wyszła na przystanek gdzie umówiła się z siostrą, która miała podwieźć ją na peron. Starała się unikać wzroku mugoli, którzy wytrzeszczali oczy widząc jej nietypowe ubranie. 

Po chwili na przystanek podjechało czarne BMV. Siostra Alice miała swoją własną, znaną firmę z akcesoriami i ubraniami dla czarodziejów. Rzuciła bagaże na tył auta i z ropuchą na kolanach usiadła na przednim siedzeniu.

-I jak? - zagadnęła siostra - ja przed moim pierwszym rokiem nie mogłam zasnąć przez tydzień, wiesz już do jakiego domu chcesz trafić?

Alice spojrzała przez okno.

-Mam czystą krew, więc mogę tak jak ty i tata wylądować w Slytherinie - zaczęła - myślałam też nad Gryffindoerm, wiesz Godric, odwaga i te sprawy.

Sofia uśmiechnęła się. 

-Z tym podejściem skończysz w Hufflepuffie...

-Puchoni też są spoko, na naszym osiedlu mieszka jeden fajny - przerwała jej.

-Jest od ciebie siedem lat starszy.

Alice poruszyła zalotnie brwiami i zaśmiała się. 


***

-Jak ja nie cierpię magi - skrzywiła się mama Leo po wbiegnięciu wyjściu ze ściany na peron - mogłam zostać teraz do domu.

-Przestań, maluchy bardzo chciały zobaczyć jak to tu wszystko wygląda - odpowiedział Leo przytulając jeszcze rodzeństwo. 

Jak zwykle byli na ostatnią chwilę, Pociąg o numerze 5972 dymił coraz bardziej. Leo chwycił swoją walizkę i ruszył truchtem przez peron. Przypadkiem wpadł na trochę od siebie niższego chłopaka.

-Wybacz - on też najwidoczniej się śpieszył. Leo nie zauważył u niego plakietki z domem więc pewnie również był pierwszoroczny. 

Julian Badstake zebrał się w podłogi i ruszył za blondynem do najbliższego wejścia. Był w tym świecie od zaledwie kilku minut, nie licząc zakupów na jakiejś tam ulicy dla czarodziejów. Sprawdził czy jego różdżka jest na swoim miejscu : Dwanaście cali, Heban, włos z ogona testrala... 

Wskoczył za chłopakiem do pociągu i rozejrzał się na boki. Mógł usiąść w przedziale, albo w zwyczajnych miejscach pociągowych. Nie wiedział co powinien zrobić, nikt nie przeszkolił go do niczego. Lekko przygarbiony poszedł za nieznajomym chłopakiem.

Leo pewnie przekroczył próg jednego z przedziałów. Szybko spytał się czy może się dosiąść i wskoczył na miejsce po lewej stronie od wejścia. W środku siedziały cztery osoby. Raczej z jednego rocznika, dwie dziewczyny ze Slytherinu, czarnoskóry chłopak z krótkimi dredami z Hufflepuffu i brunet w bluzie z nadrukiem Irlandzkiej drużyny Quidditcha - Gryffindor.

-Pewnie siadaj, jaki dom? - spytał od razu Puchon.

-Yy, jestem pierwszoroczny - odpowiedział - Leo - wystawił rękę do czarnoskórego.

-Nick, jakbyś nie wiedział gdzie trafić - popukał się dyskretnie w plakietkę swojego domu - pamiętaj który jest najlepszy.

-Chyba w kontuzjach na meczach - Gryfon szturchnął Nicka w ramię.

-Chyba w byciu największą ciotą u Godrica, Stanisławie! - chłopak odpłacił mu kopnięciem w piszczel.

W tym momęcie do przedziału wszedł jeszcze jeden chłopak. Wysoki szatyn w okularach ze świecącą plakietką Prefekt

-Ocho, Leo poznaj, oto to jest Prefekt Bezczelny Orełów - Eryk - przedstawił Krukona Stan. 

Eryk usiadł na przeciwko Leo rzucając w kolegów fasolką wszystkich smaków. 

-Co to miało byś!? Minus dziesięć na Roweny! - oburzył się Nick - Perfekt Nadęty nas krzywdzi! Tak w ogóle to skąd masz żarcie? Babka z wózkiem jeszcze nie chodziła.

-Zrobiłem obchód pociągu jak ruszyliśmy i pierwszoroczni dali mi słodycze, żebym przymknął oko na to, że lewitują sobie w przedziale - odpowiedział wkładając do ust ostatnią fasolkę po czym wypluł ja na ziemię - Fuj! Papryka.

-Eryk, ohyda - jęknęła jedna ze Ślizgonek.

Leo obserwował to wszystko z uśmiechem na ustach. Cała piątka była teraz w trzeciej klasie.

-Właściwie to przyjaźnimy się dopiero od drugiej - tłumaczył mu Nick, zrobiliśmy to dlatego, że nikt nie lubił biednego Eryka, żal się nam zrobiło... ała! - krzyknął z oburzeniem kiedy Eryk kopnął go w kolano.

Nick nie pozostał mu dłużny, chciał rzucić zaklęcie na Prefekta, jednak ten odbił je protego, przez co na lewej ścianie została wypalona dziura wielkości arbuza.

Julian oparł się o ścianę pociągu. Nie wiedział, czy powinien wejść do jakiegoś przedziału, chciał... ale nie wiedział. Nie był zbyt pewny siebie, jednak musiał gdzieś siedzieć przez całą drogę.

-Kaaawa, herbata, napoje - usłyszał głos nadciągający z lewej części pociągu - kaaawa, herbata, napoje... A co ty tutaj robisz, złotko? Pociąg już dawno ruszył,wskakuj do przedziału! 

Teraz Julian już nie miał wyboru, szybko otworzył drzwi przypadkowego przedziału. Na szczęście w środku siedziały tylko trzy osoby. Dwóch chłopców i jedna dziewczyna, spytał cicho czy może usiąść.

-Oczywiście - Gryfonka odpowiedziała mu uśmiechem - pierwszy raz?

Julian szybko kiwnął głową i usiadł przy drzwiach opierając się o ścianę. Postanowił się trochę zdrzemnąć.

***

-PIRSZOROCZNI! PIRSZOROCZNI TUTAJ - Emma spojrzała w stronę wielkiej postaci nawołującej ich z drugiego końca peronu. Poszła w tamtą stronę razem z trójką dziewczyn które poznała w pociągu. 

Mężczyzna zaprowadził ich do łódek i przestrzegł przed bujaniem się w nich, gdyż kałamarnica jeszcze nic nie jadła. Za nim ruszyli Hagrid przywitał się jeszcze z kilkoma innymi starszymi uczniami i wszyscy ruszyli w stronę jeziora.

Zamek wyglądał pięknie w blasku wieczornych świateł. Płynęli dosyć długo, Emmie zrobiło się zimno. Z ulgą wysiadła z łódki i poszła dalej z tłumem innych dzieciaków.

Alice szła na końcu z kilkoma chłopakami których poznała w podróży. Od zawsze lepiej dogadywała się z chłopcami niż z dziewczynami. 

-Założę się, że na górze będą podwieszone świecie, zobaczycie. Zawsze tak jest na pierwszej kolacji, brat mi opowiadał - powiedział Alan.

-A ja się założę, że trafię do Slytherinu - dodał Johnny.

-Ta ja tutaj mam czystą krew - Alice szturchnęła go w ramię.

-Pewnie, od razu wezmą cię na dyrektora Cullen - oddał jej tym samym na co dziewczyna się zaśmiała.

-Nich najpierw zapuści brodę - zażartował Alan. 

Ich rozmowę przerwała wysoka czarownica, która jednym machnięciem różdżki uciszyła cały tłum. Alice nie za bardzo skupiła się na jej słowach o honorze, przyszłości i zasadach. Odwróciła się w stronę obrazów jakie wisiały na ścianach. Pomachała parze w starych gotyckich strojach. 

Pół mrok panujący w korytarzu został przerwany przez otwierające się drzwi na Wielką Salę. Alice zaparło dech w piersiach.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top