rozdział czternasty

Emma westchnęła z irytacją. Na peronie zaczynało już robić się tłoczno a jej matka nadal rozmawiała z grupką znajomych z jej lat nauki. 

-Mamo, mamo, mamo, mamo... MAMO PA! - powiedziała w końcu głośniej kiedy czarownica nawet nie zareagowała. 

Pokręciła głową i odeszła w stronę pociągu. Zaczęła rozglądać się na najprzystojniejszym chłopakiem na peronie którego mogłaby poprosić o włożenie jej walizki do pociągu. Nagle coś mocno chwyciło ją za szyję.

-Heej - rozpoznała głos Alice i sama też się uśmiechnęła, uścisnęła jeszcze raz przyjaciółkę, której przez wakacje urosło się parę centymetrów. Czarne, kręcone włosy miała spięte w luźnego koka a jej zielone oczy błyszczały z ekscytacji. Miała na sobie ładny niebieski sweter (prawdopodobnie z nowej kolekcji jej siostry i brązowe spodnie, które idealnie pasowały do jej oliwkowej karnacji. 

Emma  również trochę się zmieniła. Brązowe włosy opadały jej teraz do ramion a na piwnych oczach zaczęła nosić okulary (jednak czytanie jedynie przy świecach w bibliotece nie było takie zdrowe).

Weszły do pociągu i zaczęły szukać przedziału. W pierwszych trzech jakie minęły siedziały osoby dużo starsze od nich, więc darowały sobie dosiadanie się do nich. Miały dość duży wybór ponieważ dużo uczniów żegnało się jeszcze ze swoimi rodzicami na peronie, więc czwarty przedział był już cały wolny. Alice położyła walizkę na fotelach.

-Spotkałam Leo na parkingu, prosił abyśmy zajęły mu miejsce - powiedziała i pomogła Emmie wrzucić jej walizkę na górę.

Dziewczyny liczyły na wolny przedział, zasłoniły zasłonki jednak, gdy tylko obok przechodził jakiś prefekt powiedział, że miejsc powinno być tyle ile jest uczniów, więc mają przestać zachowywać się jak zachłanne mugole. 

Dziewczyny usiadły na przeciwko siebie każda obok okna i zaczęły rozmawiać o tym jak minęły im wakacje. Do przedziału najpierw zajrzała niska dziewczyna o bardzo wystraszonych oczach, widać było, że mugolaczka i to z pierwszego roku. Emma uśmiechnęła się i powiedziała, że jeżeli chce może usiąść. Nowa dość sztywno usiadła na fotelu zaraz obok drzwi.

Równo z gwizdkiem lokomotywy do wagonu wpadł Leo.

-O super wolne! Dzięki, że zajęłaś! - powiedział wrzucając swoją walizkę na górę, później pomagając również dziewczynce. Leo również urósł przez wakacje, włosy nadal zaczesywał podobnie a w oczach pozostał ten sam blask - Wasze domy gotowe na porażkę w meczach Quidditcha? Trenowałem całe wakacje!

-Cóż, nie licz na wiele jeżeli wygrywałeś z siedmiolatkami - powiedziała Emma

-Mają już osiem! - poprawił ją.




Julian szarpał swój kufer idąc wąskim korytarzem. Brązowe włosy trochę opadały mu na twarz a koszula w kratę narzucona na podkoszulek falowała gdy przechodził obok okna. Przymus wybierania gdzie usiądzie znowu napawał go strachem i sprawiał, że zaczął natarczywie się pocić. Na jego nieszczęście we wszystkich przedziałach siedzieli już uczniowie. Postanowił znowu usiąść w wagonie bezprzedziałowym, aby oszczędzić sobie wstydu.

-O! Julek chodź tu! - usłyszał znajomy, wesoły głos. Okazało się, że wołał go Alice siedząca razem z Emmą i Leo - chcesz siedzieć z nami? - spytała.

Chłopak tylko podziękował nieśmiało i usiadł obok Emmy. Alice od razu rozpoczęła rozmowę.

-I jak? Używałeś tych farb co ci poleciłam - Julian patrzył się przez chwilę na nią za nim zrozumiał, że pytanie było skierowane do niego.

-Yyy, tak, ale... one szybko się kończą. Jeden obraz i dwa rysunki i właściwie koniec...

-Od kiedy rysujesz? - Leo zmarszczył brwi. 

-Nie wiedziałeś?! - odpowiedziała za Juliana Alice - od zawsze! Wiesz jak zajebiście wychodzą mu smoki!

Chłopak spuścił wzrok na podłogę. Emma powiedziała, że w Hogsmeade jest dużo fajnych rzeczy i może w przyszłym roku kupią tam jakieś czarodziejskie farby. 

-Albo powiemy Nickowi żeby kupił - Leo założył ręce za głowę.

Podczas jazdy do ich przedziału zajrzeli Alan i Johnny, dwóch idiotów z Gryffindoru i Slytherinu, którzy w kolnych chwilach szukają tylko możliwości zaczepki. Oraz Eryk, prefekt Krukonów który na polecenie nauczycieli sprawdzał czy wszystko w porządku.

Czarnowłosy przywitał się z Leo i kiwnął reszcie. Alice kojarzył bo była z nim w domu, ale reszty nie znał po imieniu. Przynajmniej na razie.

-Ej a co wy myślicie - Emma nagle ściszyła głos - o tej nocy duchów?

Leo machnął ręką

-Daj spokój, co roku będziesz ogłaszać koniec świata? 

-Skąd wiesz czy to nie prawda - poparła koleżankę Alice - dla ducha rok to nic! Może pomylił daty, może w tym roku na prawdę stanie się coś strasznego!?

-Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce, na pewno... - Leo ściszył głos jeszcze bardziej patrząc na pierwszoroczną dziewczynkę - na pewno nic się nam tutaj nie stanie

-A jeżeli nie chodzi o Hogwart, co jeżeli stanie się coś złego w świecie czarodziejów...

-Coś z wózeczka? - rozmowę przerwała im starsza Pani, którą poznali już rok temu.

Dziewczyny podziękowały a Leo kupił sobie kanapkę, gdyż nie miał czasu zrobić jej rano bo tradycyjnie zaspał. Podróż nie dłużyła się im ani trochę, więc zdziwili się, gdy przez okna zobaczyli znajome dachy domków z Hogsmeade. Wsiedli do magicznych, nie ciągniętych przez nic wozów które zawiozły je prosto do Hogwartu.



Uczniowie popędzani przez nauczycieli szybko weszli do Wielkiej Sali. Każdy starał się zająć jak najbardziej strategiczne miejsce, aby być jak najbliżej swoich przyjaciół z domu. Kiedy w końcu w Sali zapanowała jako taka cisza drzwi otworzyły się a przez nie weszła grupa pierwszorocznych dzieciaków. Emmie widok na nowych zasłaniał stół Krukonów więc musiała mocno wyciągać szyje aby dostrzec kogokolwiek. Nadal pamiętała swój stres przed przydziałem do domu i to zdziwienie kiedy trafiła do Slytherinu.

Klaskała podczas przydzielania innych do domów, ale najgłośniej gdy ktoś zostawał Ślizgonem. Na niektórych twarzach malował się strach, na innych ulga czy szczęście. Cieszyła się, że nwou mogła tu wrócić.

Po dziewczynce z którą siedzieli w przedziale (trafiła do Hufflepuffu) na stołku usiadł niski, jasnowłosy chłopczyk. Mocno zaciskał powieki gdy nałożono mu tiarę na głowę. Na Sali panowała taka cisza, że dziewczyna mogła usłyszeć jej słowa.

-Jesteś pewien? Rodzina w Gryffindorze, starszy brat też, ale nie, nie, nie, nie, nie - powtarzała Tiara - wydaje mi się, że mam dla ciebie o wiele lepszy dom... RAVENCLAW!

Krzyknęła a stolik Krukonów zaczął wiwatować. Alice klaskała razem z nimi, jednak widziała, że chłopak schodzi ze stołka przygaszony. Dobrze pamiętała jej zawód, gdy się okazało, że trafiła tutaj, jednak chłopak wydawał się jeszcze bardziej rozczarowany. 

Po chwili na stole pojawiły się różne magiczne potrawy i rozpoczęła się uczta  




























































































Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top