ROZDZIAŁ II

*[YN] POV*

-Jak można nie mieć kawy. -Zmrużyłam oczy a kąciki moich ust opadły. Chwyciłam za kubek i podmuchałam gorącą herbatę. Ze względu na szkody zostaliśmy przeniesieni do innego pokoju. Teraz wszyscy stali za Pain'em, który siedział przy stole naprzeciw mnie. No prawie wszyscy. -Jak się trzyma Hidan?

Nie uniosłam wzroku z nad kubka, jednak wyczułam lekkie poruszenie wśród reszty.

*PAIN POV*

Nie rozumiałem tej kobiety. Na początku zasłaniała się ciałem Hidana i zwaliła na niego winę, a teraz wygląda jakby było jej przykro. Czyżby żałowała tego co zrobiła?

Przyjrzałem się dokładniej młodej dziewczynie.

Jej bardzo długie włosy, choć od jakiegoś czasu rozczochrane, dalej wyglądały na nieskazitelne, gęste, gładkie i jakby świeżo umyte, choć jeszcze parę godzin temu biegła przez las tarzając nimi po ziemi. Oczy duże i pokazujące wszystkie emocje, teraz jakby przygasły. Cera równie nieskazitelna jak u bogini. Gdyby ją ubrać w kimono można by się było nawet pomylić co do jej człowieczeństwa. Dodatkowo ta szybkość i łatwość poruszania się choć nie czuć od niej chakry. Nawet Itachi nie jest w stanie zamknąć ją w Genjiutsu. Kim ona jest?

-Teraz ja tu będę zadawać pytania...

-Czyli dalej nieprzytomny. -Stwierdziła pewnie co mnie zdziwiło.

-Skąd taki wniosek?

Wtedy dziewczyna podniosła wzrok i bez żadnego strachu spojrzała się w moje oczy.

-Widać to w twoich oczach.

Zmarszczyłem brwi. Gdzie ona to wyczytała? Moje oczy nie pokazują emocji. Jednak nie patrzała na mnie z odrazą, strachem, nienawiścią. Skoro wiedziała tak dużo, to na pewno wiedziała ile ludzi zabiłem i jakim bogiem jestem. Dlaczego się nie bała. Dlaczego patrzała na mnie ze współczuciem?

-Od kiedy zbierasz informacje o nas? Jakiej wioski szpiegiem jesteś?

-Nie należę do żadnej wioski i nie zbierałam żadnych informacji.

Nie kłamała. Gdyby tak było, wyczuł bym to. Kiedy wzięła łyk napoju, ja oparłem łokcie o blat i złączyłem ręce.

-Skoro tak to skąd o nas tyle wiesz?

-Nie mogę tego powiedzieć.

-Kpisz ze mnie?

-Dlaczego miałabym? Wiem co możesz ze mną zrobić. Możesz mnie ciąć, rozrywać kończyny jedną po drugiej, torturować, dusić, wysadzić, otruć, utopić, wbić w ścianę i mnie zmiażdżyć... etto... -Rozejrzała się po reszcie członków. -I jeszcze zmienić w marionetkę. Chociaż to by była bezsensowna opcja ponieważ na nic bym się wtedy nie zdała. Raczej nazwała bym to szczerością. Po za tym i tak byś mi nie uwierzył.

-Możemy się przekonać. -Pomimo wszystko wydawała się rozsądna. Postanowiłem zachować spokój.

-Hm...- Dziewczyna położyła się na przedramieniu opartym na stole. Odłożyła kubek i znów spojrzała mi się w oczy. -Jestem boginią. -Uśmiechnęła się delikatnie. -Nie śmieszne?

Wzdrygnęła się gdy uderzyłem ręką o stół.

-Sasori powiedział, że przed tym jak cię zaatakował twoje oczy się zaświeciły. Co to miało znaczyć?

Wzięła głęboki wdech i znów spojrzała na resztę.

-Co gdybym ci powiedziała, że wszyscy umrzecie? -Zmarszczyłem brwi. Do czego ona dążyła? -Nawet ty, Hidan i Kakuzu. Gdybym powiedziała jak zostaniecie zabici. Próbowalibyście uniknąć śmierci? Bali byście się? Czy nie uwierzyli? A może wszystko po trochu. -Siedziałem w milczeniu, a dziewczyna dalej leżała na stole. Nawet teraz nie byłem pewny czy sobie ze mną pogrywa. -Mogła bym popatrzeć na to wszystko i odejść. Dopilnować i się ewakuować. Mieć na wszystko wyjebane. A co jeśli nie chcę dopuścić do niczyjej śmierci? Waszej, Asumy, babci Chiyo?

Zerknąłem za siebie kiedy usłyszałem szczęk lalki Sasori'ego za sobą.

-W co ty z nami grasz?

-Czyli nie uwierzyłeś? Mówiłam. Kto by w sumie uwierzył. Czasami sami decydujemy o naszym losie i możemy mieć wpływ na nasze życie. Jednak wszystko, w każdej chwili może zostać zrujnowane... prawda? Myślimy, że mamy wszystko pod kontrolą a tu pow! -Otwarła dłoń udając wybuch przy ostatnim słowie. -Nawet bogowie nie są nieomylni. Chciał byś wrócić do domu?

-Domu? -Zmarszczyłem brwi.

-Dom to miejsce gdzie czujesz się dobrze, nawet jeśli jest on w pamięci. Też bym chciała tam wrócić, gdybym go miała...

Teraz nie wytrzymałem. Miałem tego dosyć więc wstałem i uderzyłem pięścią w stół dając sygnał, że mam dość jej pierdolenia. Ona jednak się nie przejęła.

*[YN] POV*

-A wy? -Zwróciłam się do reszty. -Macie dom? A może chcecie aby wrócił? -Spytałam nie podnosząc się. Widziałam w ich oczach... dusza każdego z nich coś poczuła. Nawet Sasori'ego. -Odwróciłam znów spojrzenie na kubek. -Chciała bym do domu. -Zamknęłam powieki.

-Ona zasnęła? -Odezwał się Deidara po chwili. -Co do chuja?

Jednak ja myślałam nad tym co mam zrobić. Jak do tego wszystkiego podejść. Jeśli nie będę współpracować może się to skończyć tragicznie. Co będzie jeśli umrę? Przyślą kogoś innego.

Poczułam jak moje serce przebija niewidzialna igła. Nie mogę się denerwować, ale mam to gdzieś. Tutaj zrobię wszystko, nieważne za jaką cenę.

-Zabierzcie ją. Jej wiedza może nam się przydać. -Poczułam jak ktoś mnie podnosi i niesie w nieznanym mi kierunku...

Zostaję tu. Oni dalej czują ból. Jeśli nie mogę uśmierzyć mojego... unicestwię ich. Tylko tyle mogę zrobić.

x+x+x+

I mamy kolejny rozdział. Tym razem bardziej nostalgiczny. Rozpisałam się i chyba trochę sobie jeszcze popiszę. Może kolejny rozdział będzie szybciej... :) Postaram się.

Mattane

~TSUKIKO AMIKAGE

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top