Życie rodziny


— Jak się sprawują dziewczynki? — zapytała Alicja, wchodząc do salonu.

Karolcia i Beatka były na podłodze ze swoją nianią, Rozalką, i bawiły się, podnosząc i rzucając szmaciane lalki. Miały już pół roczku i próbowały raczkować, gaworzyły po swojemu do rodziców, służby i siebie nawzajem, oraz uśmiechały się co chwila.

— Bardzo dobrze, ale pani Franciszka narzeka, że głowa ją boli od ich uderzania w podłogę — zaśmiała się Rozalka. — Trzeba przed nimi chować twarde rzeczy.

— Właśnie muszę iść dać jej i Irence listę zakupów — odpowiedziała Alicja. — Zaraz wrócę. — Próbowała wyjść do kuchni, ale Beatka zaczęła popłakiwać i ,,wołać" za nią, więc matka wzięła ją na ręce i zabrała ze sobą.

Cieszyła się, że jednak zdecydowała się pozwolić pomóc sobie w opiece nad dziećmi i zatrudniła Rozalkę. Niania była dla niej wielkim oparciem i pozwalała znaleźć chwilę na oddech czy spędzanie czasu z mężem. Prawdopodobnie nie mogłaby nawet sporządzić tej listy zakupów, gdyby Rozalka przez pół godziny sama nie zajęłaby się dziewczynkami. Gdy Alicja próbowała to robić przy nich, zawsze któraś domagała się uwagi. Zresztą, gdy wróciła do salonu, Karolcia zrobiła się zazdrosna o siostrę i musiała szybko usiąść na kanapie i wziąć je obie na kolana.

— Franciszka przygotowała już dla nich przecier z marchewki — zwróciła się Alicja do Rozalki. — Może spróbujemy je nakarmić?

Doktor Jacek zalecił jej, żeby karmić samodzielnie do pierwszych urodzin dziewczynek, ale już po pół roku rozszerzać im dietę i podawać coś innego niż mleko matki. Alicja wiernie podążała za tymi wskazówkami. Chciała wychowywać córki zgodnie z nowoczesnymi standardami, bez wiary w uroki albo, że wpatrywanie się ciężarnej w zwierzęta sprawi, że dziecko urodzi się do nich podobne.

— Dobrze, że teraz powstaje więcej poradników dla matek — powiedziała. — Moja mama opowiadała mi, że gdy ona mnie urodziła, nie było nic takiego, poza pismami Rousseau. — Przytrzymała mocniej Karolinkę, która próbowała uciekać przed łyżką podawaną przez Rozalkę.

— A ja wiem! — zawołała Basia, która została wezwana, by pomóc w karmieniu. — Zapamiętałam, jak państwo czytali ,,Lalkę" i tam mówili o tym Russie...

— Dokładnie tak — potwierdziła Alicja. Postanowiła nie poprawiać służącej. — Ale nie wiem, czy warto go słuchać, bo podobno sam porzucił wszystkie swoje dzieci... Głosił, żeby wychowywać dzieci ,,w stanie natury", ale w zeszłym wieku jeden nasz rodak napisał powieść o człowieku, który chce wcielić to w życie i zamyka swoją córkę w piwnicy. Czy myślicie, że piwnica jest naturą?

— Co za straszne opowieści! — zawołała Basia. — Niech pani tego nie mówi przy dzieciątkach, proszę, bo się wystraszą.

Niedługo po jedzeniu dziewczynki zasnęły, więc Alicja zostawiła je z Rozalką, a sama poszła spisać listę zaleceń dla nauczycielki dzieci z ochronki. Od czasu porodu była tam tylko kilka razy i czasem miewała z tego powodu wyrzuty sumienia, więc starała się działać charytatywnie z domu.

,,Ależ kochana, w ogóle się tym nie przejmuj!" zawołała Klementyna, gdy powiedziała jej o swoich wątpliwościach. ,,Twoje córeczki cię potrzebują i nie będziesz żałowała, że towarzysz im w dorastaniu. Ile było ludzi, którzy robili wielkie rzeczy dla świata, a swoich bliskich traktowali oschle lub okrutnie? Według mnie dobroć i troska musi zaczynać się od rodziny".

Alicja przyznała jej rację, ale od czasu do czasu i tak dręczyły ją obawy. Pocieszała się, że spędzając więcej czasu w domu, mogła lepiej nauczyć się bycia ,,gospodynią". Teraz wiedziała już, co trzeba kupić, żeby przyrządzić obiad dla kilku osób, jak często trzeba zlecać kolejne prace i nawet próbowała zajmować się rachunkami, ale arytmetyka i ekonomia nie stanowiły jej mocnych stron.

— Proszę pani? — zapytała ją Basia, która siedziała naprzeciwko i szyła ubranka. — Wim, że pani i pan Bogacki idziecie w niedzielę do teatru. Czy mogłaby przyjść do mnie mama? Ona nawet pomoze... pomoże z panienkami.

— Oczywiście. Mam nadzieję, że Karolcia i Beatka zwyczajnie prześpią te dwie godziny — odpowiedziała lekko Alicja. Uważała, że po ślubie dojrzała i zrozumiała lepiej jak działa świat, ale po sytuacji z Felicją wciąż nie mogła otrząsnąć się z poczucia niesprawiedliwości. Dlaczego niektórzy musieli ciężko pracować fizycznie, gdy inni wydawali polecenia? Żałowała, że zabrała Basi wolny niedzielny wieczór, ale nie była w teatrze od lipca, kiedy razem z Adamem zobaczyli operę ,,Goplana". Bardzo pragnęła obejrzeć nowe wystawienie ,,Snu srebrnego Salomei", gdzie jej przyjaciółka Katarzyna grała księżną Wiśniowiecką.

— Pani taka dobra dla mnie. — Twarz Basi pojaśniała z wdzięczności.

Alicja miała ochotę powiedzieć, że ta radość jest lekko przesadzona, ale odkąd rozpoczęła ,,działalność społeczną" zrozumiała, że nie wszyscy traktowali służbę tak dobrze jak Adam czy jej rodzice. Basia była młodziutka, ale z pewnością słyszała wiele opowieści, nawet jeśli nie wszystko z nich zrozumiała. W tym domu przynajmniej nie musiała się martwić, że ktoś ją wyrzuci na ulicę bez rekomendacji, zabroni wychodzić po coś innego niż sprawunki czy że pan domu złoży jej nieprzyzwoite awanse.

Siedziały chwilę w milczeniu, gdy do salonu wszedł Adam. Alicja posłała mu radosny uśmiech, po czym zwróciła się do służącej:

— A ty jadłaś już obiad? Może pójdziesz do kuchni?

Basia zrozumiała aluzję, ukłoniła się i wyszła z pokoju. Dopiero wtedy Alicja pozwoliła sobie podnieść się z kanapy i uściskać męża.

— Dzień dobry — powiedziała czule. — Jak w fabryce?

— Spokojnie. Dziś nic się nie zepsuło ani nikt się z nikim nie pobił. — Adam zerknął na listę na biurku. — A ty też cały dzień czymś się zajmujesz, zamiast odpocząć, kiedy dzieci śpią.

— Dzisiaj spałam dobrze, budziły się tylko dwa razy — odparła Alicja. — A ja chcę czuć, że robię coś pożytecznego i dobrego, a nie tylko wymyślam, co trzeba zrobić na obiad. — Zmarszczyła brwi. — Sam mówiłeś, że nie chciałeś mieć żony, która potrafi rozmawiać tylko o prowadzeniu domu. Ale jeśli ten temat bardziej ci odpowiada, to dziś jemy zupę na boczku i mięso z sosem. Już wołam Franciszkę.

Alicja zdążyła zjeść kilka kęsów mięsa, gdy przybiegła Rozalka, alarmując, że bliźniaczki się obudziły. Ich matka z westchnieniem zostawiła posiłek i pobiegła do pokoju dziecinnego.

— Już, już... — mówiła łagodnie, przystawiając je do piersi. — Tym razem nie będę was dręczyć marchewką.

Dziewczynki szybko uspokoiły się i delikatnie wtuliły w mamę. Alicję przepełniła czułość i wdzięczność. Może przesadzała z tym, że musi dokonać czegoś wielkiego i kogoś ocalić, żeby udowodnić, iż nie jest salonową lalką. Może Klementyna miała rację i w pierwszej kolejności powinna się cieszyć, że dla tych istotek jest całym światem i sprawia, że czują się chciane i kochane.

,,Naprawdę mam szczęście" pomyślała Alicja. Wiedziała, że wielu mężczyzn nigdy nie wchodzi do pokojów swoich dzieci i nie interesują się nimi, dopóki nie podrosną. Jej mąż natomiast od początku pragnął uczestniczyć w opiece nad córkami i dawał im mnóstwo miłości i uwagi. Zresztą, gdy Beatka go zobaczyła, prawie natychmiast oderwała się od jedzenia i wyciągnęła ręce w kierunku ojca.

— Może pójdziesz dokończyć obiad? — zasugerował Adam. — A ja się nimi zajmę, bo Rozalka też je.

— Na razie nie jestem już głodna, wolę posiedzieć z wami — odpowiedziała Alicja i pocałowała Karolcię w tył głowy. — Chcesz się pobawić, kochanie? — Posadziła córkę na dywanie.

Karolinka ujęła w ręce drewnianego pajacyka i uderzyła nim w podłogę, powtarzając: ,,dadada".

— Daj mi to, Franciszka znowu będzie narzekać, że boli ją głowa — poprosiła Alicja i wyciągnęła rękę w kierunku dziecka.

— Och, niech się bawi. Przecież drzwi są zamknięte, a Franciszka nie ogłuchnie — stwierdził Adam. Przytulona do niego Beacia bawiła się guzikami jego marynarki.

— Będą bardzo rozpieszczone — zaśmiała się Alicja.

— Nieprawda. Będą bardzo dobrze wychowane.

Alicja spuściła głowę, żeby ukryć dalszy śmiech. Gdy była przy nadziei, spodziewała się, że Adam jako starszy i bardziej doświadczony będzie pilnował dyscypliny i pokaże jej, na co można pozwalać potomstwu. Tymczasem teraz ona starała się wyszukiwać nieliczne broszurki czy podręczniki poświęcone wychowywaniu dzieci oraz wiernie słuchała porad doktora Jacka, z kolei jej małżonek nie potrafił odmówić dziewczynkom niczego i na większość jej uwag odpowiadał, że powinny cieszyć się dzieciństwem.

Ale może nie było w tym nic dziwnego. Ona przecież prawie nie myślała o macierzyństwie przed wyjściem za mąż, a poczęcie dziecka przyszło jej stosunkowo łatwo. Miała dużo czasu na myślenie o tym, jak sprawdzić się w roli matki. Droga Adama do ojcostwa była dużo trudniejsza i bardziej bolesna, więc teraz traktował córki jak gwiazdki z nieba. Wiedziała też, że jego własne dzieciństwo nie przypominało sielanki, stracił matkę i trójkę rodzeństwa, a ojciec nie okazywał mu wiele uczuć. Może chciał dać Karolci i Beaci to, czego jemu było brak. Postanowiła potem z nim o tym porozmawiać.

Teraz, kiedy dziewczynki stały się bardziej aktywne, ich kąpiele stały się prawdziwym wyzwaniem, bo obie obficie chlapały i wyrywały sobie z rąk zabawki do wanienki. Alicję to bawiło, ale obawiała się, że służące będą zirytowane dodatkowym czasem pracy. Na szczęście, chyba też uznały to za rodzaj zabawy, nawet Irenka nie przejmowała się tym, że musiała później wycierać pół pokoju.

— Nie musisz już tu siedzieć, możesz iść do mieszkania — zasugerowała Alicja, gdy bliźniaczki zostały już wyjęte i osuszone. — Nie powinnaś siedzieć po nocy z moimi dziećmi, masz własne.

— Niech się pani nie martwi, Bronek jest w takim wieku, że od matki woli kolegów — westchnęła Irenka. — Lata cały dzień pod kamienicą, zamiast wziąć się za naukę, żeby go przyjęli do szkoły zawodowej. Ale... dziękuję.

— Możesz wziąć też resztki z obiadu dla swojej rodziny — zaproponowała jeszcze Alicja. — Dobranoc.

Razem z Rozalką przebrały dziewczynki w koszulki nocne. Kiedy urodziły się bliźniaczki, wszystkie znajome zachwycały się, że będą identyczne, ale z biegiem czasu okazało się, że w ogóle nie są do siebie podobne. Wprawdzie nawet doktor Jacek powiedział, że jeszcze będą się zmieniały i dopiero za kilka lat oceni się, w kogo się wrodziły, ale na razie Karolcia miała wyraźnie jaśniejsze włoski i cerę, podczas gdy Beatka, chociaż większość czasu spędzała w domu, wyglądała jak małe Cyganiątko.

— Przynajmniej nie będzie trudno was odróżnić — stwierdziła Alicja i spojrzała na Rozalkę. — Ty też możesz zrobić sobie przerwę. Chyba jeszcze nie jadłaś kolacji.

— Nie, proszę pani, ale może potrzebuje pani pomocy w usypianiu?

— Nie trzeba, myślę, że dzieci zmęczyły się zabawą w wannie i zaraz zasną.

Rozalka skinęła głową i wyszła, a Alicja przystawiła dziewczynki do piersi. Początkowo bardzo wstydziła się karmienia przy służbie, ale po kilku dniach potrzeby córeczek przysłoniły jej wszystko i teraz sądziła, że gdyby któraś z bliźniaczek płakała z głodu, byłaby gotowa nakarmić je nawet na proszonym obiedzie, gdyby tylko takie zachowanie nie wywołałoby skandalu.

Karolcia rzeczywiście szybko zasnęła, ale Beatka jeszcze przez chwilę wierciła się i marudziła, więc Alicja zaśpiewała jej nauczoną od Rozalki ludową kołysankę. Druga dziewczynka była wrażliwsza na dźwięki, łatwiej się budziła i częściej popłakiwała. Alicja już sobie wyobrażała, że za kilka lat okaże się ,,nerwowa" po niej, a Karolinka wrodziła się w spokojnego ojca.

,,Ciekawe, kim się staną, gdy dorosną" zastanawiała się, patrząc na śpiące buzie. ,,Mam nadzieję, że los okaże się dla nich łaskawy, nikt ich nie skrzywdzi i nie oszuka".

Jeszcze dwa lata temu czytała o emancypacji kobiet u Prusa, Orzeszkowej i Konopnickiej, ale traktowała to raczej jako hasła, które się powtarzało, ale z których nic nie wynikało. Dziś, gdy była matką dwóch córek, przyszłych kobiet i obywatelek, czuła, że to jest coś, czym należy się głębiej zająć. Ona miała szczęście i trafiła na mężczyznę, który ją szanował i troszczył się o nią, wspierał we wszystkich działaniach, ale wiedziała, że wcale nie była w większości. Wiele pań musiało znosić zdrady, upokorzenia i zależność od męża, i to niezależnie od tego, czy ich małżeństwa wynikały z miłości, czy woli rodziców. Gdyby zarabiały na siebie, dysponowały swoim majątkiem, miały prawo do studiowania czegoś więcej poza kilkoma kierunkami, ich życie mogłoby wyglądać całkiem inaczej.

— Zasnęły już? — Usłyszała nad sobą cichy głos Adama. — Pomóc ci?

— Zasnęły, ale możesz trochę z nami posiedzieć — zaproponowała Alicja.

Uśmiechnęła się do męża z wdzięcznością. Hala śmiała się z niej, że przez wiele miesięcy powtarzała, że między nią i Adamem nie ma żadnej miłości i że nie nadaje do romantycznych uczuć, a teraz zakochuje się jak zakochany podlotek uważający, że wybranek serca jest we wszystkim idealny. Uważała jednak, że jako ojciec jej małżonek zasługuje na wszelkie pochwały. Ciągle pamiętała, jak trzy miesiące temu dziewczynki dostały kolki, a on potrafił nosić je na rękach po kilka godzin, bo inaczej się budziły i płakały.

— Naprawdę myślisz, że je rozpuszczam? — spytał Adam.

— Tylko się śmieję. Wiem, że bardzo na nie czekałeś i chcesz im dać wszystko, co najlepsze. — Alicja pogłaskała go po ręce. — Są dla ciebie całym światem.

— Nie całym. Mam jeszcze ciebie. — Adam przytulił ją i pocałował delikatnie w policzek. Alicja zaśmiała się cicho, bo przypomniała sobie jego wyznanie sprzed paru miesięcy, że na początku ich małżeństwa obawiał się, że ochronka i działalność charytatywna będzie dla niej istotniejsza niż życie z nim.

— Chciałbym dać dziewczynkom tyle radości i beztroski, ile mi brakowało w dzieciństwie. Dzięki temu sam jestem szczęśliwszy. Ale najpierw radość przywróciłaś mi ty — dodał Adam. — Kocham cię.

— Ja też cię kocham — odpowiedziała Alicja i pocałowała go. — I wiem, że Karolcia i Beatka będą bardzo szczęśliwe z takim tatą jak ty. Ale obawiam się, że gdy dorosną, żaden mężczyzna nie będzie według ciebie dla nich dość dobry. — Nie mogła się powstrzymać przed ostatnią uwagą.

— Mój Boże, rzeczywiście! — westchnął ciężko Adam, a po chwili sam siebie uszczypnął w ramach skarcenia za podniesienie głosu przy śpiących dzieciach. — Gdy to sobie wyobrażam, zaczynam rozumieć pana Kosteckiego i dlaczego tak przeżywał twoje zamążpójście.

— Ja też ostatnio lepiej go rozumiem — przyznała Alicja. Właściwie nawet ogromna opiekuńczość Adama w tej sprawie jej odpowiadała. Na pewno nie będzie protestował, kiedy zapragnie kształcić dziewczynki. Ale teraz chyba nie miała siły na rozmowy o kwestii kobiecej. Od siedzenia w ciemnym pokoju zamykały się jej oczy. — Może pójdziemy do siebie, zanim dziewczynki zdążą się obudzić?


Witajcie w pierwszej publikacji w roku 2025! Z tej okazji chcę Wam życzyć, żeby był lepszy od obecnego, zdrowy, radosny i pozbawiony durnych aktualizacji ;)

Rozdział jest z dedykacją dla zamyslonakrakuska , która napisała, że ,,chce zobaczyć Adama w roli tatusia". Dziękuję bardzo za Twoje wsparcie. Wiem, że ktoś też pisał coś o naszych bohaterach w roli rodziców, ale nie mogę znaleźć tego komentarza, więc jeśli tu jesteś, przypomnij się. Zastanawiam się nad jeszcze jednym dodatkiem z perspktywy rodzinnej, ale bardziej dramatycznym.

Uznałam, że w okresie jeszcze świątecznym chcę napisać coś miłego i pozytywnego, więc nie ma tu dramatów i rozterek, a całość nie jest zbyt rozbudowana, ale mam nadzieję, że uprzyjemni Wam czas. Szczególnie że opracowałam już jak mogę wprowadzić Alicję i Adama do ,,Artystów", żeby się od czasu do czasu pojawiali i miało to sens, więc myślę, że taki pomost jest dobrym pomysłem.

W tym rozdziale tło nie było zbyt rozbudowane, ale jednak mogę wspomnieć o kilku ciekawostkach:

1. Akcja dzieje się w marcu 1897. Rzeczywiście w lipcu 1896 w Krakowie miała swoją premierę opera ,,Goplana".

2. ,,Sen srebrny Salomei" to sztuka Juliusza Słowackiego komentująca konflikty polsko-ukraińskie, podobno bardzo akuratna historycznie. Wspomniana księżna Wiśniowiecka jest polską arystokratką, która poddaje się woli losu. Mimo zaręczyn z polskim szlachcicem wikła się w relację miłosną z Kozakiem.

3. W XIX wieku kobiety zazwyczaj były słabo przygotowane do roli żon i matek, ale pod koniec wieku zaczęło pojawiać się coraz więcej publikacji doradzających postępowanie z dziećmi i promujących wychowywanie przez rodziców, a nie nianie, min. doradzano by karmić dziecko piersią do pierwszego roku życia.

Sama nie jestem matką, w swoim życiu miałam sporo do czynienia z dziećmi, ale aktualnie towarzyszy mi głównie pięciolatek, więc żeby coś sobie przypomnieć, czytałam strony dla rodziców, mam nadzieję, że wyszło w miarę wiarygodnie.

4. W zaborze austriackim w pewnym momencie społecznicy zaczęli postulować obowiązkową edukację. Ostatecznie obowiązek szkolny miał obejmować dzieci od szóstego do dwunastego roku życia, ale w praktyce dzieci z biednych, robotniczych lub chłopskich rodzin często i tak nie były posyłane do szkoły. Jeśli któreś jednak miało szczęście, mogło potem kontynuować edukację w szkole zawodowej.

Edit.

5. W 1784 powstała powieść Michała Dymitra Krajewskiego ,,Podolanka wychowana w stanie natury". Tytułowa bohaterka jako roczne dziecko została zamknięta... w piwnicy przez tajemniczego Hrabiego, który pod koniec okazuje się jej biologicznym ojcem. Mężczyzna ten chciał ukryć hańbę kobiety, z którą miał romans, a zarazem postanowił sprawdzić, jak rozwinie się dziecko wychowane bez żadnego kontaktu z cywilizacją. Miało to być oddanie hołdu koncepcji ,,wychowania w stanie natury" Rousseau. Jednak książka od początku spotykała się z ogromną krytyką, a pomysł na uznanie piwnicy za ,,stan natury" uznano za absurdalny. Powód był ciekawy. ,,Podolanka" była inspirowana francuską powieścią ,,Imirce, ou la Fille de la nature", której autor krytykował Rousseau i niejako sparodiował jego tezy. Z kolei Krajewski wziął je na poważnie i z jakiegoś powodu rzeczywiście doszedł do wniosku, że zamknięcie dziecka w piwnicy jest zgodne z poglądem o życiu w zgodzie z naturą.

Mam nadzieję, że dodatek się podobał i do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top