Spotkanie
Cześć, cześć :) Dawno nie było nowej publikacji, czyż nie? ;)
Po zakończeniu ,,Wyboru Panny" wspominałam, że czuję niedosyt, jeśli chodzi o ,,przebywanie" z tymi postaciami, więc chciałabym stworzyć takie dodatki, gdzie będę pisać krótkie scenki, na które zabrakło miejsca w oryginalnej historii. Prosiłam Was o pomysły i najwięcej było próśb o perspektywę Adama, więc dzisiaj pierwsze spotkanie z Alą, a temat wymyśliła Lollires
Czwarte przykazanie brzmi ,,Czcij ojca swego i matkę swoją". Podobno odnosi się też do innych krewnych, ale podczas tego wieczoru Adam Bogacki zrozumiał, jak trudno jest czasem słuchać Bożych nakazów. Ireneusz, kuzyn jego ojca, od zjawienia się w salonie państwa Skrzyneckich nie znał innego tematu do rozmów niż to, jak wszystko jest drogie i jak okropna bieda panuje w Królestwie Galicji i Lodomerii. Miało się wrażenie, że jest najuboższym robotnikiem z Podgórza, a nie poważnym urzędnikiem państwowym. Jego żona Zofia gorąco mu przytakiwała i podkreślała, jak bardzo się poświęcili, żeby wysłać swojego syna Lecha na studia.
— Nie jest to najtańsza przyjemność, ale nie wolno marnować takiego zdolnego dziecka — podkreślała i z zadowoleniem klepała Leszka po ramieniu. Ten wydawał się dość skrepowany, ale nic nie mówił.
Adam doskonale zdawał sobie sprawę z celu tego przedstawienia. On samo jako jedyny żywy potomek sam odziedziczył cały majątek po ojcu i matce, a potem dalszą część po śmierci żony. Nie chciał już mieszkać w rodzinnej wsi, więc zainwestował to w fabrykę mebli prowadzoną z kolegą ze studiów Józefem Izdebskim. Mógł więc żyć na całkiem przyzwoitym poziomie, a Ireneusz i Zofia najwidoczniej uznali, że w przyszłości to wszystko powinien przekazać Leszkowi.
— To prawda. Wszystko z każdym dniem drożeje. Nie ma w tym kraju miejsca z większą biedą — powtórzył po raz kolejny Ireneusz. — Oby nasz syn miał w przyszłości lepiej. — Spojrzał znacząco na Adama.
,,Muszę znaleźć sobie żonę" pomyślał Bogacki. Jego poprzednie doświadczenia nie sprawiały, że widział małżeństwo jako coś pożądanego, ale to był jedyny sposób, aby Ireneusz i Zofia dali mu spokój. Zapewne to ich zdenerwuje i obrażą się na jakiś czas, ale teraz i tak zachowywali się, jakby oczekiwali, że zapisze testament na korzyść Leszka, a potem przysłowiowo palnie sobie w łeb. Poza tym jakąś częścią siebie wierzył, że czeka go jeszcze coś dobrego i uda mu się żyć z kobietą, z którą da się porozumieć. Może nawet zostanie ojcem i nie będzie musiał wracać do pustego salonu albo konwersować z kucharką, która nie miała zbyt radosnego stosunku do świata.
— Idzie do nas pani Beata Kostecka z córką — powiedziała nagle Zofia. — Powstrzymaj się przed swoimi złośliwościami — zwróciła uwagę Leszkowi.
— Dzień dobry —przywitała się z promiennym uśmiechem ciemnowłosa kobieta w zielonej sukni z bufkami przy rękawach. — Cieszę się, że państwa widzę.
— Dzień dobry — powtórzyła za nią bardzo podobna dziewczyna, która mogła mieć od osiemnastu do dwudziestu lat. Następnie nieśmiało uciekła wzrokiem.
— Dzień dobry, panno Alicjo, chyba panna schudła — odpowiedziała szorstko Zofia.
Alicja zarumieniła się, ale nic nie odpowiedziała. Adamowi zrobiło się jej żal. Przed chwilą skończył się Wielki Post, młoda panna zapewne właśnie wróciła do towarzystwa i liczyła na milsze przywitanie. Jednak najprawdopodobniej wychowano ją w przekonaniu, że ze starszymi się nie kłóci i należy pozwalać im na wszystko. On też przez to przeszedł, ale przynajmniej miał możliwość wyjścia z domu, pójścia na studia i zakosztowania odrobiny samodzielności.
— To jest syn mojego brata ciotecznego, pan Adam. Niedawno wrócił ze wsi — przedstawił go Ireneusz.
— Tak — potwierdził Adam. — Moja żona zmarła dwa lata temu i uznałem, że czas powrócić do Krakowa. Nie znoszę wsi — dodał, chcąc zacząć jakiś większy temat.
— Dobrze pan zrobił. Tu jest tyle rozrywek, na pewno będzie pan zadowolony. Prawda, dziecko? — Pani Beata zerknęła znacząco na córkę. Po tym Adam domyślił się, że przed przyjściem odbyła ważną rozmowę z mężem.
— Tak, w przyszłą sobotę idziemy z mamą do opery — odpowiedziała Alicja.
Wydawała się zawstydzona i onieśmielona. Adam miał nadzieję, że sprawił to brak taktu Zofii, nie jego obecność. Przez lata małżeństwa zapomniał, jak się głębiej konwersuje z kobietami. Gdy był bardziej uprzejmy dla którejś, jego żona płakała potem, że z pewnością ją porzuci. Nie wiedział do końca, jak okazać damie zainteresowanie na tyle, by nie poczuła się osaczona. Dlatego spojrzał na nią tak, by dać znać, że zwraca się głównie do niej i zapytał:
— Panna lubi muzykę?
— Tak, bardzo. Ale nie gram tak pięknie jak Halina. — Chodziło o córkę państwa Skrzyneckich. — Wolę słuchać.
— Bardziej przemawia do mnie teatr dramatyczny, uważam, że śpiew odwraca uwagę od historii, która powinna być najważniejsza — stwierdził Adam. Odetchnął z ulgą, że w końcu można było odezwać się na jakikolwiek temat, który nie był pieniędzmi i biedą. — Ale chętnie się z paniami spotkam w operze, jeśli moje towarzystwo nie będzie przeszkadzać.
Alicja poczerwieniała jeszcze bardziej i zaczęła nerwowo rozglądać się po otoczeniu, ale Ireneusz, Zofia i Leszek nie byli zainteresowani tematem, a jej matka najwidoczniej postawiła sobie za cel, by to córka zabawiała go rozmową.
— Będzie nam bardzo miło — wydusiła w końcu dziewczyna. — ,,Czarodziejki flet" się panu na pewno spodoba.
Adam pożałował jej jeszcze bardziej. Sam jako młodzieniec cechował się nieśmiałością i gdy ktoś wyrażał sprzeczną z nim opinię, miał wrażenie, że jest wyśmiewany i lekceważony. Ta biedna panienka pewnie teraz czuła się podobnie. Za dziesięć lat uzna to za głupstwo, ale teraz jej uczucia były prawdziwe.
— Z pewnością — zapewnił, licząc, że to usposobi Alicję do niego przyjaźniej. — Ostatnio oglądałem to, gdy byłem... młodszy niż pani — dopowiedział z pewną obawą. W końcu przeciętna osiemnastolatka raczej nie marzyła o poślubieniu o połowę starszego mężczyzny. Nie mylił się, bo panna Kostecka zareagowała na to spuszczeniem głowy. Rzeczywiście nie miał pojęcia o zalotach.
— Mnie też muzyka męczy — odezwał się prawie bez związku Leszek. — Idę grać w pokera. Adamie, idziesz ze mną?
— Nie, hazard to okropieństwo. Porozmawiam z panną Alicją o ,,Czarodziejskim flecie".
Leszek wzruszył ramionami i odszedł.
— Ja właściwie też słabo pamiętam tę operę — przyznała nerwowo Alicja. — Widziałam ją z mamą we Lwowie, gdy miałam trzynaście lat. — Zerknęła na panią Beatę, która nadal nie włączała się w rozmowę. — Ale bardzo lubię tę muzykę i historię. Widziałam kilka miesięcy temu ,,Wesele Figara" i ,,Don Giovanniego", były bardzo piękne, więc wierzę, że ta opera także znów mi się spodoba.
— Słyszałam, że to jakieś skandaliczne sztuczydła — wtrąciła się nagle z oburzeniem pani Zofia.
— Nieprawda, a poza tym Alicja nie jest już dzieckiem i wie, jak wygląda świat. — Pani Beata w końcu się odezwała. — ,,Wesele Figara" jest bardzo zabawne.
— To prawda — zgodził się Adam. — I naprawdę mądre. — Przezornie postanowił tym razem nie dodawać, że w natłoku muzyki można zapomnieć o przesłaniu społecznym.
— Cóż, każdy ma swoje zdanie. Nie wiem, po co tyle o tym dyskutować — skrzywiła się Zofia.
Panna Alicja starała się ze wszelkich sił na nią nie patrzeć. Ciemne oczy jej błyszczały i właściwie tylko z nich Adam domyślał się gniewu i smutku, które musiała mieć w duszy. Nic dziwnego, że bała się dłuższych dysput, skoro każdy mógł wtedy zarzucić jej jakieś bezeceństwa.
Mógł się teraz jej przyjrzeć i uznał, że była naprawdę ładna. Miała jasną, czystą cerę, ciemne gęsty włosy i ogromne piwne oczy. Nie chciałby, żeby znowu coś ją przejęło, ale ze wstydem przyznał, że w tym stanie było jej całkiem do twarzy, dodawał jej tajemniczości i melancholii. Skarcił siebie za te myśli, bo wiedział, że pannie Kosteckiej by się nie podobały. Ale gdyby wyszła za mąż, w końcu zyskałaby swobodę.
— Długo pana nie było — przywitała go oschło kucharka Franciszka. — A człowiek chciał już iść spać. Sama siedzę, bo Irenka musiała pójść do dziecka.
— Przepraszam, Franciszko, ale nie wypadało wyjść wcześniej. Dziękuję, że pilnowałaś domu. Dobranoc.
— Dobranoc panu.
Właściwie Adam nawet zatęsknił za tą kobietą, kiedy wyszła. Siedzenie samemu w pustym salonie nie było specjalnie przyjemne. Oczywiście, dobrze było mieć swobodę, ale chyba znalazł się na tym etapie, gdy potrzebował czyjegoś codziennego towarzystwa i rozmowy.
Zerknął na zdjęcie swojej żony stojące na półce. Kiedyś ubóstwiał tę twarz ponad wszystko, ale przez ostatnie lata budziła w nim tylko litość i żal. Zastanawiał się, czy to jego wina, że nie udźwignął opieki nad nią, a może od początku darzył ją tylko prostym zauroczeniem, które nie przetrwało zawirowań losu? W każdym razie wraz z Konstancją pogrzebał marzenia o szczęśliwym małżeństwie i rodzinnym życiu. Dopiero jego kuzyn Michał namówił go, by sprzedał majątek po żonie i zaczął od nowa.
,,Przecież nienawidzisz wsi" mówił. ,,Byłeś taki szczęśliwy na studiach w Krakowie. Wyjedź do miasta, zacznij nowe życie. Tam łatwo znajdziesz drugą żonę. Będziesz miał swoją rodzinę i dzieci, zamiast tych moich dzikusów pod nosem."
,,Jestem na to za stary" próbował wykręcić się Adam. ,,Przyzwyczaiłem się do takiego życia, jakie prowadzę."
,,Przez dziesięć lat byłeś żonaty, więc nie opowiadaj takich bzdur. Ani tych o starości, czterdziestki jeszcze nie masz."
Michał w pewien sposób miał rację, ponieważ niedługo po powrocie do Krakowa Adam wpadł na pana Stanisława Kosteckiego, z którym kiedyś prowadził interesy. Bezwiednie zdradził mu, że planuje po raz drugi się ożenić, a ten od razu zaproponował, by zainteresował się jego osiemnastoletnią córką. Bogacki w pierwszej chwili chciał zaprotestować z powodu różnicy wieku, ale zaraz przypomniał sobie, że kobiety w jego wieku czy dziesięć lat młodsze w większości są już mężatkami. Oczywiście, mógłby wziąć sobie starą pannę, ale nie chciał być traktowany jako ostatni akt desperacji.
Alicja Kostecka zrobiła na nim dobre pierwsze wrażenie. Może była nieśmiała i chwilami niezręczna, ale tłumaczył to wiekiem i wychowaniem, które przygotowywało panienki do skromności. Jednak gdy mówiła o operze, oczy jej lśniły i pokazywała swoją inteligencję i pasję. Bardzo chętnie porozmawiałby z nią dłużej, bez Zofii i Ireneusza pod bokiem, gdy nabierze trochę pewności siebie.
Może miał niskie wymagania. Oczywiście na wsi mieszkały kobiety, które chętnie by go poślubiły, w końcu miał pieniądze. Wszystkie jednak nie kryły się z tym i były albo zdesperowanymi starymi pannami, albo równie zdesperowanymi córkami bankrutów. Nie dziwił się temu, w końcu po całej okolicy plotkowano, że doprowadził Konstancję do prób samobójczych. Nic dziwnego, że dobrze zrobiła mu rozmowa z dziewczyną, która nie patrzyła na niego jak na mordercę albo nie narzucała mu się, by zyskać majątek i status mężatki. Sam Ireneusz zwrócił mu potem uwagę, żeby się nie zakochiwał, bo brak mu porównania. Ale on z jakiegoś powodu poczuł zaufanie do panny Kosteckiej.
W dodatku nie miał zamiaru już nigdy się zakochać. Skończył z romantyczną miłością, pamiętał do czego raz go doprowadziła. Chciał tylko żyć spokojnie i uczciwie z dziewczyną, z którą będzie dała się porozmawiać po całym dniu.
Mam nadzieję, że się Wam spodobało i zostawicie coś po sobie :) Jeśli macie prośby i pomysły na inne scenki, to piszcie, postaram się każdą rozważyć.
Kolejne części postaram się wrzucać jakoś raz w miesiącu, bo czuję jeszcze spora tęsknotę za tym uniwersum.
Jeśli chodzi o warstwę historyczną, to wspomniane ,,Wesele Figara" to opera Mozarta na pdstawie sztuki Pierre'a Beaumarchais'go. Oryginalny tekst skupiał się na warstwie politycznej i nierównościach społecznych, Moart natomiast przeniósł głównyy akcent na emocje. Tytułoowy Figaro planuje ślub ze swoją ukochaną Zuzanną, która jest też obiektem westchnień Hrabiego, który postanawia wykorzystać swoją pozycję i zmusić Zuzannę do oddania mu się na prawie pierwszej nocy (które swoją drogą jest legendą miejską i nie istniało w takiej formie, w jakiej występuje w kulturze). Figaro, Zuzanna i żona Hrabiego knują więc intrygę, by zrazić go do amorów i zmusić do bycia wiernym małżonkiem. Myślę, że teraz przedstawiona tu rozmowa jest jasna ;)
Piszcie, co sądzicie i do zobaczenia w kolejnych rozdziałach czy innych moich pracach :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top