Rozdział #16

Haley

To był impuls. Nie widziałam dlaczego zareagowałam tak, a nie inaczej, jednak czułam, iż tego było mi trzeba. Kiedy Luke odwzajemnił mój gest poczułam się jeszcze lepiej, pewniej, jakby coś ciężkiego, co do tej pory ciążyło mi na ramionach wreszcie z nich spadło. Po kilku, tak mi się zdaje, minutach ręce chłopaka opadły bezwładnie wzdłuż jego ciała. Spojrzałam ze zdziwieniem na Luke'a, gdy poczułam jak jego ciało sztywnieje. Oderwałam się od czarnowłosego i popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, lecz widząc przerażenie powoli pojawiające się w jego oczach zrozumiałam, iż on również nie wie, co się z nim dzieje.

- Luke?

- Ja... Nie wiem co się dzieje, nie mogę się ruszyć. - Wymamrotał chłopak łamiącym się głosem. Był przerażony.

Patrzyłam na niego zdrowo zaskoczona, jednak nie czekałam ani chwili. Wolałam kogoś zawołać póki chłopak był w stanie jeszcze stać na nogach, co za chwilę mogło się zmienić. Wpadłam do domu, potykając się o dolną część futryny drzwi tarasowych, wzrok wszystkich skierował się na moją osobę.

- Z Luke'em coś się dzieje. - Niemal krzyknęłam, pani Stillton uniosła brew zaskoczona.

- Co dokładnie? - Zapytał ojciec chłopaka.

- Cholera - wymknęło mi się. - mówi, że nie może się ruszyć.

Na te słowa mama Luke'a momentalnie zerwała się z kanapy, jej mąż popatrzył na nią nieco zdziwiony, jednak nie czekając na nic poszedł za żoną. Podobnie zrobił drugi znajdujący się w salonie mężczyzna. Wróciłam na taras, gdzie Luke z przerażeniem patrzył na rodziców. Słysząc szybkie bicie serca chłopaka uświadomiłam sobie, że nigdy nie widziałam go tak przestraszonego.

- Luke co się dzieje? - Zapytała Alice, patrząc na syna z obawą.

- Nie wiem... Nie czuje rąk, a nogi...

Nie dokończył. Kolana ugięły się pod nim i runął na ziemię w akompaniamencie cichych przekleństw i pisku przerażenia, jaki z siebie wydałam. Na szczęście przed moim przyjacielem stał jego ojciec, który złapał syna nim ten uderzył o drewnianą podłogę tarasu. Zasłoniłam usta dłonią, tłumiąc kolejne odgłosy przerażenia. Patrzyłam jak dwaj mężczyźni przewieszają ramiona chłopaka przez swoje karki, przytrzymując go również w pasie. Luke był przestraszony, wydawało mi się nawet, iż bliski płaczu.

- Zabierzcie go do pokoju, ja zadzwonię do doktora. - Wysapała mama Luke'a, by potem zniknąć we wnętrzu domu.

Patrzyłam jak dwaj mężczyźni dosłownie wnoszą chłopaka do domu. Przetarłam twarz dłonią, czy naprawdę to wszystko musiało stać się na raz?

Weszłam do domu i poszłam za zapachem Luke'a, stałam na tarasie wystarczająco długo, by młody Stillton został przeniesiony do swojego pokoju. Pomaszerowałam dość długim korytarzem, aż w końcu przestąpiłam próg pokoju, w którym był mój przyjaciel. Luke leżał na łóżku, nadal ze strachem w oczach. Jego tata stał pod ścianą, przygryzając nerwowo wargę, pani Stillton natomiast przyszła zaledwie chwilę przede mną. Wedle jej słów lekarz miał zjawić się za dwie godziny. O dwie godziny za długo.

***


Po upływie wspomnianych dwóch godzin w końcu pojawił się lekarz. Siedziałam z Luke'em w jego pokoju, gdy dobiegły nas odgłosy rozmowy, dochodzące z salonu. W końcu w progu pokoju chłopaka pojawił się starszy mężczyzna w czarnej marynarce, za nim górowała sylwetka taty Luke'a, który przyprowadził doktora do swojej najstarszej pociechy. Lekarz bez słowa wszedł do pomieszczenia i, odstawiając uprzednio torbę na biurko, spojrzał na mojego przyjaciela.

- Dzień dobry, Luke - przywitał go doktor. - twoja mama przekazała mi, iż dopadł cie bardzo nieprzyjemny stan. Nie jesteś w stanie się ruszyć, ale czy możesz choć mówić?

- Tak. - Sapnął chłopak.

- W porządku - mruknął starszy mężczyzna, szukając czegoś w swojej torbie. Patrzyłam, jak doktor przywdziewa gumowe rękawiczki, by po chwili skinąć na pana Stilltona i jego przyjaciela, który zjawił się w progu. - będę musiał obejrzeć twój kręgosłup Luke, by sprawdzić czy Twój stan to nie jego wina.

Czarnowłosy przytaknął tylko, po czym dał się obrócić na brzuch swojemu tacie i wujkowi, którzy w tamtej chwili obchodzili się z nim, jak z jajkiem. Gdy chłopak leżał już w odpowiedniej pozycji doktor podszedł do niego, podwinął jego koszulkę i zaczął delikatnie nagniatać plecy Stilltona. Dopiero gdy starszy facet zabrał ręce zobaczyłam coś, przez co moje brwi wystrzeliły w górę. Kilka kręgów było wyraźnie przesuniętych w nienaturalny sposób. Kątem oka dostrzegłam, jak mama Luke'a zasłania usta dłonią. Wyraźnie przeraził ją stan jej syna. Jason, czyli tata Luke'a, przesunął wzrokiem po plecach syna.

- Proszę pana? - Wymamrotała pani Alice.

- Tak jak myślałem - rzekł lekarz, najwyraźniej nie dosłyszał kobiety. - kiedy ostatnio się przemieniałeś chłopcze?

To pytanie zbiło i mnie i Luke'a z pantałyku. Zerknęłam na dorosłych, lecz ich brak przejęcia uświadomił mi, iż wiedzą, że lekarz wie o zmiennych. Zresztą raczej rodzice Luke'a nie wezwali by do niego zwykłego lekarza, który nie ma pojęcia o świecie nadnaturalnym.

- Dzisiaj. - Sapnął młody Stillton.

- A czy wcześniej przydarzyły ci się takie dolegliwości, jak teraz?

- Nie.

- Interesujące - doktor wyciągnął z kieszeni marynarki długopis, by za jego pomocą zapisać coś w notatniku. Po chwili podniósł głowę znad notatnika i skierował wzrok na rodziców, najwyraźniej sparaliżowanego, chłopaka. - jest tak jak sądziłem. Kręgosłup państwa syna odmówił mu posłuszeństwa, najwyraźniej przed przemianą kości musiały mocno się przesunąć, w wyniku czego trudniej było im potem wrócić na miejsce.

- A czy... Czy Luke będzie w stanie się jeszcze ruszyć?

- Tak. Kręgosłup trzeba usztywnić, no i konieczne będą wizyt rehabilitanta, którego przydzielę państwu ze szpitala. Będzie wiedział, co robić, by postawić chłopaka na nogi.

- Jeszcze jakieś zalecenia? - Jason przetarł twarz dłonią.

- Pomocne będą też masaże. Rozluźnią go, przez co prościej mu będzie pracować na rehabilitacji. Będą to specjalnie dobrane do was zabiegi. - Rzekł lekarz, patrząc na Luke'a.

Rodzice chłopaka przytaknęli na słowa doktora. Na koniec kręgosłup Luke'a owinięto dość ciasno bandażem. Tata chłopaka przewrócił go na plecy po wyjściu doktora, który przed opuszczeniem domu Stilltonów wypisał Luke'owi odpowiedni dokument, który następnego dnia siostra mojego przyjaciela miała zanieś do odpowiednich osób w szkole. Miałam szczerą nadzieję, iż Luke szybko dojdzie do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top