Rozdział 𝟞𝟟

Jason

Znowu te nerwy, ta niepewność. Chodziłem po korytarzu jak pomylony. Chwilę temu zauważyłem, że Ashton wodzi za mną wzrokiem. Wszystko to odbywało się w szpitalu, przy wejściu do sali porodowej, w której aktualnie była moja ukochana żona. W szpitalu oprócz mnie i Asha byli rodzice Alice, Lily, Diana, Jen, a nawet rodzice Amber i Lily. Po czasie dołączyli do nas Tom wraz z Amber. Niedawno dowiedzieliśmy się, że wspomniana wcześniej dwójka jest parą. Wiadomo nam też, iż planują wspólne życie. Chodzenia w tę i z powrotem zaprzestałem, dopiero gdy z sali wyszedł lekarz, ten sam, który odbierał pierwszy poród mojej wybranki. Staruszek popatrzył na mnie. Spojrzałem na niego, ten jednak nie powiedział kompletnie nic.

- I jak? - Zapytałem trochę zmartwiony milczeniem lekarza.

- Poród przebiegł sprawnie i bez komplikacji. - Rzekł spokojnym tonem.

Ucieszyłem się z tej informacji.

- Pani Stillton została wraz z dzieckiem przewieziona do sali nr. 136. - kontynuował lekarz, by potem przekazać mi jeszcze kilka istotnych informacji i odejść w nieznym mi kierunku.

Bez chwili wahania razem z resztą tam obecnych ruszyliśmy w kierunku wcześniej wskazanej przez lekarza sali. Po drodze musiałem wypytać pielęgniarke, gdzie dokładnie jest sala nr. 136. Kilka minut potem byliśmy przed drzwiami do wcześniejszej wspomnianej sali. Tam szybko uzgodniliśmy, iż do sali wraz ze mną wejdą Agnes i Melissa. Kilka chwil potem byliśmy w pomieszczeniu, w którym leżała Alice. Po przestąpieniu progu ujżałem śpiącą Alice, w łóżeczku obok łóżka szpitalnego zobaczyłem śpiące niemowlę. Melissa i Agnes od razu ruszyły do dziecka, ja natomiast spojrzałem na śpiącą obok wilczyce.

- To dziewczynka. - usłyszałem nagle głos mojej teściowej - macie córeczkę

Spojrzałem na uśmiechniętą teraz Melissę, po czym sam się uśmiechnąłem. Podszedłem do śpiącego dziecka i delikatne odchyliłem kocyk, którym przykryta była moja córeczka. Pogładziłem dziecko delikatnie po maleńkiej dłoni.

- Jak ją nazwiecie? - Spytała Agnes.

Chciałem już wypowiedzieć imię wybrane przez Alice chwilę przed tym jak zaczęła rodzić, gdy usłyszałem zachrypnięty, kobiecy głos.

- Jade, ma na imię Jade. - Usłyszałem.

Odwróciłem się i zobaczyłem siedzącą na łóżku Alice. Melissa i Agnes również się odwróciły. Czarnowłosa wilczyca siedziała i patrzyła na nas z uśmiechem na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top