Rozdział 𝟙𝟞
Po tej jakże uroczej rozmowie wszyscy wyszli z mojego pokoju i dali mi pospać. Obudziłam się następnego dnia około 10. Skąd to wiem? Bo Lily od pół godziny napierdala mi w drzwi, a ja zawzięcie ją olewam. Schowałam się pod kołdrę. Lily się chyba wkurzyła, ponieważ usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, i coraz głośniejsze kroki, aż w końcu... Jeb. Lily wskoczyła mi na łóżko, i zaczęła nawalać we mnie poduszką.
- Dobra wstaje! Przestań! - wrzasnęłam ledwo powstrzymując się od śmiechu
- Okey - powiedziała słodkim głosikiem i odrzuciła swoją broń na bok, sugeruje się odgłosem.
Zeszła z łóżka i wyszła z pokoju. Okey. Teraz tylko wstać żeby nie wróciła, i nie kontynuowała ataku poduszką. Szybko się podniosłam, co było błędem. Rana na moim boku wciąż się nie zagoiła do końca, przez co ból był dość mocny. Padłam jak długa na łóżko, i głośno westchnęłam. Podniosłam się do siadu najwolniej jak tylko umiałam. Potem podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Szybko wybrałam jakieś ubrania, i poszłam do łazienki, gdzie w miarę możliwości wzięłam szybki prysznic, a gdy się już osuszyłam to sięgnęłam po jeden z bandaży, który leżał na półce z ręcznikami. Owinęłam nim ranę, a następnie się ubrałam. Potem szybciutko się ogarnęłam, czyli umyłam zęby, rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż i tym podobne.
Wyszłam z łazienki i podreptałam na dół. Szłam właśnie korytarzem, gdy minęłam się z Amber. Dziewczyna zatrzymała się i chwyciła mnie za ramie. Stanęłam. Stałam tyłem do dziewczyny, ale pomimo tego, czułam że się czymś denerwuje. Pozostaje pytanie... Czym?
– Stało się coś? – Zapytałam, siląc się na to, aby mój ton zabrzmiał jak najbardziej obojętnie.
– Alice, bo ja... chciałam ci podziękować za to, że mnie wczoraj uratowałaś. – Wydukała.
– To wszystko?
- Nie... Przepraszam za wszystko... Ta nasza wzajemna nienawiść nie ma żadnego sensu... Dlatego proponuje zakopać topór wojenny i się w końcu pogodzić - na jej słowa odwróciłam się do niej przodem i spojrzałam jej w oczy
- W sumie to masz rację. Ta nasza walka nie ma za cholerę sensu - powiedziałam, a Amber spojrzała na mnie lekko zszokowana.
- Czyli zgoda? - upewniła się dziewczyna.
- Zgoda. - wyciągnęłam w jej kierunku rękę, a ona ją uścisnęła.
Po chwili obie zabrałyśmy swoje ręce, i poszłyśmy do salonu, aby potem zająć miejsca przy dużym stole i zająć się śniadaniem. Lily, ciocia i wujek, już byli obecni w pomieszczeniu, więc bez wahania można było jeść. Nie będę wspominać o tym że pochłonęłam ogromny talerz naleśników z dżemem. Co poradzę? Kooocham naleśniki. A pomijając fakt że przez Lily prawie się jednym z nich zakrztusiłam, to śniadanie przebiegło dość sztywno. I pewnie gdyby nie Lily która uwaliła się kremem orzechowym, który nakładała sobie dodatkowo na naleśniki, tak że miała go nawet na powiekach, to bym chyba zasnęła przy tym stole. Po śniadaniu pomogłam dziewczynom posprzątać, a potem we trójkę poszłyśmy na spacer z psem. Oczywiście ja pięć metrów od tego kundla. Nie długo po naszym powrocie, ciocia i wujek musieli jechać do pracy dzięki czemu miałyśmy wolną chatę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top