Rozdział 𝟙𝟘

Spało mi się bardzo dobrze, ale niestety kiedyś trzeba było wstać. Podniosłam się do siadu. Spojrzałam w telefon, 9:05. Pora wstawać. Szybko wygrzebałam się z pod pierzyny i wstałam z wyra. Podeszłam do szafy i znowu to samo czyli w co się ubrać? Postałam tam jeszcze dłuższą chwilę, aż w końcu zdecydowałam się na czarną koszulkę na krótki rękaw, czarne spodnie z dziurami, czarne, krótkie skarpetki, a do tego wszystkiego czerwona kraciasta koszula zawiązana na biodrach. No i oczywiście bielizna, bo bez tego ani rusz. Chwyciłam wybrany przez siebie zestaw ubrań oraz kilka innych rzeczy i udałam się do łazienki. Tam szybko się ubrałam, ogarnęłam włosy, pozostawiając je rozpuszczone, umyłam zęby i zrobiłam makijaż. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam że jest całkiem nieźle. Wyszłam z łazienki i wróciłam do siebie. Na miejscu złapałam za leżącą na komodzie czarną bandame i zawiązałam ją sobie na lewym nadgarstku. Potem wzięłam w dłoń telefon, który zawibrował kilka razy co oznaczało że już od rana kogoś pogięło i do mnie pisze. Odblokowałam urządzenie, i oczywiście co? Diana napisała. Ta dziewczyna jest niemożliwa. Odpisałam jej na wiadomość, a następnie wyszłam z pokoju, ponieważ usłyszałam wołanie cioci. Zeszłam na dół zagapiona w telefon, przede mną stała Amber i jej koleżanka, czułam je doskonale, ale że ja jestem wredną suką, to specjalnie pociągnęłam tym piczą z bara. Obydwie jęknęły i wrzasnęły, że ma uważać jak chodzę. Na to ja uśmiechnęłam się pod nosem i pochwaliłam się swoim wyczynem Dianie. Ona oczywiście stała po mojej stronie. Kocham tą debilkę, oczywiście jak siostrę. Żeby nie było nie jestem homo. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni i weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się stół. Usiadłam obok Lily i nałożyłam sobie na talerz danie bogów. Naleśniki z czekoladą. Szybko pochłonęłam posiłek, oraz wypiłam wcześniej podaną mi przez ciocię herbatę. Po śniadaniu pomogłam Lily posprzątać, aby potem wyjść na taras. Otworzyłam drzwi prowadzące na taras i oczywiście wyszłam. Usiadłam na wiklinowym fotelu, zapatrzyłam się na ogród.

Siedziałam tu sobie w samotności do momentu aż przyszła ciocia. Kobieta popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami. Posłała mi uśmiech, a ja odwzajemniłam. Po czym domyśliłam się, że obecność cioci w tym miejscu ma jakieś uzasadnienie, a ja zaraz się dowiem jakie.

- Alice mogę mieć do ciebie prośbę? - powiedziała po dłuższej chwili ciszy

- Jaką?

- Mogłabyś popilnować dziewczyn pod naszą nieobecność? - rzuciła szybko, na co ja uniosłam brew - Posłuchaj. Zwykle nie boimy się ich zostawiać samych, ale z racji, że u Amber jest jej koleżanka, to chcemy mieć z wujkiem pewność, że nic się złego nie stanie.

- No dobra. Mogę ich popilnować. - Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się krzywo.

- Dziękuje ci bardzo. - Ciocia uśmiechnęła się promienie.

- Proszę - od czego ma się wilkołaka co nie? Alfę na dodatek. A tak. Nie chwaliłam się, ale jestem rangi alfa, tak jak moi rodzice z resztą. Co prawda nie mamy swojej watahy, ale mamy ku temu powody.

Kilkanaście minut później w domu byłam tylko ja, trójka ludzi, no i ten cholerny zapchlony kundel. Amber i chyba Samantha poszły do pokoju tej pierwszej przezemnie wymienionej, Lily natomiast oglądała jakiś film o koniach na telewizorze w salonie, więc ja miałam chwilę spokoju. Usiadłam na podłodze przy drzwiach od tarasu i podziwiałam ogród. Na prawdę musieli włożyć masę pracy aby mieć taki ogród, pracy, czasu i pieniędzy. Nagle usłyszałam jakiś dziwny odgłos. Tak jakby tłuczonego szkła. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę miejsca z którego owy odgłos mógł dochodzić. Wyszłam na korytarz zostawiając zaciekawioną odgłosem Lily samą w salonie. Usłyszałam także głos Amber i tej drugiej dziuni. Skryłam się za ściną i słysząc co mówią włączyłam dyktafon.

- Cholera Amber, i co teraz? - rzuciła Samantha.

- Nic, zrzuci się na Alice. W końcu to ona miała nas pilnować. - powiedziała Amber.

Prychnęłam cicho słysząc słowa kuzynki. Jeśli sądzi, że jestem na tyle głupia, by dać się tak wrobić to się srogo myli. Zastanowiłam się przez chwilę nad zaistniałą sytuacją, po chwili sama sobie przyznając, iż to zdarzenie było rodem z kiepskiej komedii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top