19
Kto również nienawidzi szkoły? ;-;
Stiles westchnął cicho, wstając ze swojego szpitalnego łóżka. Nie mógł uwierzyć, że Scott chciał ukrywać przed nim to morderstwo. Czuł się odrobinę oszukany, jednak był w stanie mu to wybaczyć. Przecież chciał dobrze.
Wziął do ręki ręcznik oraz inne rzeczy potrzebne do kąpieli i ruszył do łazienki. Tego chyba nienawidził najbardziej. Kiedy się tutaj mył, czuł się dziwnie i nieswojo.
Zamknął drzwi na klucz, kładąc wszystkie rzeczy na małej półce. Spojrzał na swoje odbicie, jednak szybko odwrócił wzrok. Dzisiaj zaczęli chemioterapię i nie mógł się po prostu z tym pogodzić. Niedługo straci też włosy.
Wzdychając, rozebrał się i wszedł pod prysznic.
I kiedy zaczął się myć, stało się coś dziwnego. Usłyszał, jak ktoś otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Szybko spojrzał na tego osobnika, którego nie było. W łazience był tylko on.
Przypominając sobie wszystkie horrory jakie kiedykolwiek widział, odwrócił się i próbował to zignorować. Jednak nie dane było mu robić to długo, ponieważ poczuł zimny oddech na karku.
Odwrócił się gwałtownie, ale tak jak poprzednim razem, nikogo nie było.
Z mocno bijącym sercem, wziął do ręki mydło, kiedy ktoś przyłożył mu gwałtownie dłoń do ust.
Jego serce zatrzymało się na kilka sekund, a on niemal rozpłakał się z nerwów. A kiedy ktoś zabrał dłoń, ponownie nikogo nie zobaczył.
Z prędkością światła wyłączył wodę i ubrał się, biorąc wszystkie swoje rzeczy.
Wyszedł szybko z łazienki i ruszył w kierunku swojej sali, ale gdy usłyszał jakieś kroki i odwrócił się, zobaczył tylko cień. Natychmiast zbladł i zaczął uciekać. Nie zwracał uwagi na pacjentów, którzy przyglądali mu się z zaciekawieniem, tylko biegł przed siebie.
I wtedy na kogoś wpadł, a z ręki wyleciały mu wszystkie rzeczy.
- Stiles? - zapytała pani McCall niepewnie. - Wszystko dobrze?
- Dzięki Bogu - wydyszał Stilinski, starając się złapać oddech.
Kobieta podniosła jego rzeczy i spojrzała na niego z niepokojem.
- Odprowdzę cię do sali.
Stiles wiedział, że to coś dalej go śledziło, ale nic nie powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top