16

Scott westchnął cicho, wchodząc do domu Stilesa bez pukania. Nie zastanawiał się nad tym czy w jego domu jest szeryf, a nawet Derek, ale musiał z nim poważnie porozmawiać.

Zapukał cicho do drzwi i wszedł do środka. Stilinski spał jeszcze, przytulajac do siebie kołdrę i cicho chrapiąc. Scott uśmiechnął się na ten widok i usiadł na krześle obok łóżka, czekając aż się obudzi.

*

- Na szczęście jutro nie musimy wracać do tej budy - mruknął McCall, łapiąc Isaaca za rękę. Blondyn uśmiechnął się do niego.

- Możemy w końcu wybrać się na randkę! - krzyknął Lahey, uśmiechając się szeroko.

Ostatnio nie mieli dla siebie za dużo czasu. Po prostu szkoła ich wykańczała i jeszcze ta cała bezsensowna kłótnia.

Wyszli ze szkoły, idąc w stronę auta Isaaca, przy którym się zatrzymali.

- Mówimy o morderstwie Stilesowi? - zapytał McCall.

- Nie, on ma teraz ważniejsze sprawy na głowie - mruknął i dodał, gdy zobaczył pytający wzrok szatyna. - No, problemy ze zdrowiem.

Scott westchnął głośno i oparł się o pojazd. Musieli coś z tym zrobić. Nie było chłopaka od trzech dni w szkole i wiedzieli czym to było spowodowane.

- Hej, McCall, Lahey! - usłyszeli. Odwrócili głowy, by spojrzeć na Dereka.

Scott wywrócił oczami, natomiast Isaac spojrzał na niego, jakby chciał go zabić.

- Co chcesz? - zapytał blondyn.

- Chodzi o Stilesa.

*

- Nie, nie, nie! - krzyknął brunet, stając gwałtownie ze swojego łóżka, co nie było dobrym pomysłem. Zakręciło mu się w głowie i prawie zwymiotował.

Scott właśnie chciał go zaprowadzić do szpitala. Uznał to wszystko za nienormalne i powiedział, że siłą go tam zaciągnie. Stilinski nie chciał się za nic zgodzić, miał nadzieję, że jeszcze mu przejdzie.

- Stiles, proszę cię. A jeśli jest to coś poważnego? - zapytał, po czym usiadł obok niego na łóżku.

Brunet wbił wzrok w podłogę.

- Nie rozumiesz, że nie chcę? - Wstał powoli i odwrócił się do niego plecami.

Scott sięgnął po lampę, stojąca na szafce nocnej.

- Czy ty...? - Stiles nie dokończył, ponieważ poczuł silne uderzenie w głowę i po chwili leżał nieprzytomny na podłodze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top