Złota myśl 5

Rozdział dedykowany HumanIThink, dziękuję za inspirację!

*.*.*.*

Harry wstał tego dnia wcześniej, aby nie popełnić gafy przy swoim planie. Wyjął kartkę oraz kopertę z szafki, a następnie zasiadł przy swoim biurku. Obracał bezsensownie piórem w ręku, nie wiedząc, co napisać. Przejrzał jeszcze jeden raz wszystkie otrzymane wiadomości od Louisa. Kiedy przyglądał się tajemniczemu "Twl" przy ostatnim liście, dostał olśnienia. No przecież! To inicjały Lou, tylko, że od tyłu! Harry był wręcz zażenowany swoją wcześniejszą niewiedzą. Tłumaczył to sobie tym, że był zbyt zaabsorbowany tym wszystkim, że nie miał umysłu do rozszyfrowywania jakiś skrótów. Kiedy jego mała chwila zwycięstwa minęła, wrócił do patrzenia pustym wzrokiem, na, o ironio, pustą kartkę. W końcu jednak dostał olśnienia napisał jego ulubiony cytat, jednak nie o miłości, ponieważ na początek nie chce przestraszyć Louisa. Zadowolony wsadził kartkę do koperty i ją zakleił. Spojrzał na zegarek. Idealnie, zdążę przed nim. Styles wstał od stołu, uśmiechając się jak głupi do sera. Kto by pomyślał, że taki uśmiech może wywołać myśl, że twoje zauroczenie się tobą interesuje? Stanął przed drzwiami do mieszkania szatyna z mocno bijącym sercem i trzęsącą się dłonią, położył kopertę na wycieraczce, zadzwonił do drzwi, a następnie szybko i cicho wrócił do mieszkania, jednak cały czas wszystko obserwował przez kukloka (a/n przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :') jeżeli nie wiesz co to znaczy, to to jest judasz, tylko po śląsku). Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a tylko się powiększył, kiedy zobaczył Tomlinsona, który zdezorientowany i zaspany otworzył drzwi. Harremu się stopiło serduszko, kiedy go zobaczył. Jeszcze bardziej roztrzepane niż zwykle, piękne, gęste, szatynowe włosy, błyszczące, niebieskie oczy (których Styles nigdy nie widział z bliska, ale postawił to sobie jako cel życiowy) oraz jakiaś za duża bluzka, która najprawdopodobniej jest piżamą. Brunet zaczął się zastanawiać jak siedemnastolatek wyglądałby w jego ciuchach. Pewnie by w nich tonął. Rozmarzył się, wyobrażając sobie swoje kochanie w jego ulubionej, czarnej koszuli. Uśmiechnął się rozczulony na ten widok w jego myślach. Dopiero po jakimś czasie się otrząsnął i znowu spojrzał na Louisa. Czytał kartkę, a następnie na jego twarzy zagościł rumieniec, jednak kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Styles był usatysfakcjonowany jego reakcją.

Chciał, żeby było tak zawsze. Ma na myśli to, że zawsze chciałby powodować uśmiech na twarzy Louisa.

Nie wiedział tylko, że szatyn, po odczytaniu jego wiadomości, specjalnie wyszukał w swojej biblioteczce książki, z której pochodził owy cytat i odpowiedział cytatem również z tej samej książki.

"Sekret wart jest tyle, ile ludzie, przed którymi warto go skrywać."

Seh xx

"Ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami."

Twl xx

I tak oto, chodzili cały dzień uśmiechnięci, nie wiedząc, że uśmiech Louisa był spowodowany Harrym, a uśmiech Harrego, Louisem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top