Rozdział 8 Początek problemów


Po rozmowie z Brooke wróciłam do pracy. Za chwilę miała zacząć się moja zmiana, ale zanim to się stało właścicielka poprosiła mnie do siebie na krótką rozmowę. Podejrzewałam już czego ta rozmowa będzie dotyczyła, ale nie chciałam sobie zło wróżyć, więc wolałam nie myśleć o tym. Weszłam za szefową do jej małego biura mieszczącego się tuż obok zaplecza. Usiadła za biurkiem, a mi gestem ręki wskazała, abym zajęła miejsce po drugiej stronie biurka. Jak poprosiła tak też zrobiłam, usiadłam i czekałam na jakąś reakcję z jej strony.

-Chciałam cię o coś zapytać - zaczęła nieśmiało.

-Chyba nawet wiem o co - wymamrotałam pod nosem.

-Czy to prawda, że spotykasz się z tym motocyklistą?

-Nie.

-Słyszałam twoją rozmowę z moją córką. Ponadto krążą plotki, że widziano cię jak wsiadasz na jego motor. Natomiast uliczne gangi rozpowiadają między sobą, że jesteś jego kobietą. Zatem jeśli się z nim nie spotykasz jak mi to wytłumaczysz?

-Od kiedy przejechałam do Nowego Yorku cały coś mi się przytrafia. Pierwszego dnia mojej nocnej zmiany poznałam go. Pomógł mi, a potem pomagał mi w kolejnych sprawach. Nie prosiłam o to, po prostu zawsze zjawiał się w odpowiednim momencie. Wsiadłam na jego motor, kiedy nie napadli, odwiózł mnie do domu. Powiedział, że jestem jego po to, aby uliczne gangi dały mi spokój. Ja nawet nie znam jego imienia, nie spotykam się z nim. Może mi pani nie wierzyć, ale to prawda.

-Masz rację nie wierzę ci. Na spotkanie z moją córką również cię przywiózł - zamilkłam. Na to nie miałam już dobrej wymówki, więc lepiej było nic nie mówić.

-Szkoda mi ciebie. Przyjechałam do Nowego Yorku w poszukiwaniu lepszego życia, ale wpakowałaś się po uszy. Teraz moja droga ciężko będzie ci o dobre życie w tym mieście. 

-Co pani próbuje mi przekazać? 

-Przykro mi Karen, ale muszę cię zwolnić. Nie chcę mieć problemów przez plotki jakie krążą po mieście - skinęłam tylko delikatnie głową.

-Rozumiem. Dziękuję, że dała mi pani szansę - wstałam i skierowałam się do wyjścia.

-Mam nadzieję, że będziesz żyć dobrze.

Dopiero dostałam pracę, a już ją straciłam. Nie wiem co ja teraz pocznę, jeśli nie znajdzie innej pracy. 

Wyszłam ze sklepu lekko podłamana, a tam przed wejściem czekał już na mnie tajemniczy motocyklista.

-Dawno się nie widzieliśmy - rzucił w moim kierunku, a ja skinęłam tylko delikatnie głową na jego uwagę.

-Wsiadaj. Porozmawiamy - dodał po chwili obojętnym głosem.

Nie miałam ochoty nigdzie jechać z tym mężczyzną. Zresztą on tylko przysparza mi kolejnych kłopotów, ale zdecydowałam, że wysłucham co ma mi do powiedzenia. Wsiadając na motor obejrzałam się w stronę sklepu w witrynie sklepowej ujrzałam moją byłą szefową. Przyglądała mi się z pogardą, a kiedy objęłam motocyklistę w pasie pokręci z odrazą głową w prawo i lewo. Zapewne pomyślała sobie, że plotki wcale nie kłamią i miała rację, a zwalniając mnie dobrze postąpiła. Ale to nie do końca prawda. Plotka jest jak choroba jak się przyczepi to zanim się ją wyleczy minie długo czasu, ale wtedy każdy już będzie o niej wiedział.

Mężczyzna zatrzymał się nad jeziorem za miastem. Zsiedliśmy z motoru i podeszliśmy bliżej. Motocyklista zdjął swój kask i już chciał coś powiedzieć, ale byłam szybsza.

-Dlaczego mam cię unikać? - zapytałam bez namysłu.

-Ponieważ jestem bardzo, bardzo złym człowiekiem -nachylił się i ostatnie słówko szepnął mi do ucha, aż się wzdrygnęłam.

-Boisz się teraz? - zaśmiał się, a ja zamilkłam.

-Nie zamierzam cię skrzywdzić - odetchnęłam z ulgą. 

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to słyszę - wypuściłam powietrze.

-Zwolnili cię z pracy.

-Skąd wiesz? - spojrzałam na niego zaskoczona.

-Słyszałem twoją rozmowę, a może raczej monolog - niechętnie przytaknęłam.

-Zwolnili mnie i to przez ciebie zostałam zwolniona! Gdyby nie ty dalej miałabym pracę, a teraz nic nie znajdę i skończę bezdomna na jakimś dworcu! Przysparzasz mi tylko kłopotów! - dałam się ponieść emocją.

-Aleś ty hałaśliwa. Zresztą nie powinnaś krzyczeć na kogoś kto może wyrządzić ci krzywdę - nachylił się nade mną i spojrzał wymownie.

-Mówisz, że z mojego powodu masz problemy? - odwrócił się do mnie plecami.

-Tak - odpowiedziałam z wyrzutem w głosie.

-Może powinienem wybawić cię z tych kłopotów - odwrócił się do mnie przodem.

-Po prostu daj mi spokój, a kłopoty sam się rozwiążą.

-To tak nie działa. Zostałaś naznaczona. Twoje piętno nie zniknie, dlatego że ty chcesz - wsiadł na motor i założył kask.

-Wsiadasz? - rzucił ozięble w moim kierunku.

Wsiadłam i odjechaliśmy. Po 15 minutach zostałam odwieziona pod sam dom. Zsiadłam i od razu udałam się do klatki. Chciałam już być w domu, marzyła mi się samotność, a to było tylko i wyłącznie możliwe w jeszcze moim mieszkaniu.

-Nie zapominaj komu zawdzięczasz swój spokój - zawołał na odchodne, po czym odjechał w nieznane.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top