Rozdział 49 Ból,strach,cierpienie...nie zapomina
Zeszłam razem z Alex'em do podziemi, gdzie przetrzymywani byli mordercy mojej rodziny. Carlos oraz reszta mężczyzn widać, że ich nie oszczędzali. Ale wcale nie było mi żal tej dwójki jak dla mnie cierpieli jeszcze za mało. Mężczyźni od razu zwrócili na mnie uwagę, gdy weszłam do pomieszczenia.
Siedzieli na krzesłach przywiązani do nich. Krew leciała strumieniami z ich zakrwawionych twarzy. A czwórka przyjaciół nie przestawała.
Jeden z nich chciał próbował coś powiedzieć na mój widok. Zatem Carlos od kneblował porwanych mężczyzn.
-Powinnaś zginąć razem z nimi. Nie powinniśmy darować ci życia, ale przecież ta Triada nigdy do niczego się nie daję. Niby tacy straszni, a nie potrafią najłatwiejszej rzeczy.
-To wy nasłaliście na mnie Triadę?
-Oczywiście. Mieli cię porwać i przyprowadzić do nas, gdzie już byśmy się tą odpowiednio zajęli. Błagałabyś o litość - zaśmiał się szyderczo, ale w tym momencie dostał mocny cios od Carlos'a.
-I co teraz nas zabijecie?
-To zależy od niej - odezwał się Alex.
-Świetnie ta mała suka rządzi całym gangiem. Z którym się przespałaś, aby zdobyć tą władzę. Z każdym po kolei, żeby cię słuchali, czy od razu wzięłaś się za szefa? - starałam nie dać się sprowokować, ale słabo u mnie z utrzymaniem nerwów na wodzy.
-Chyba dostali za małą nauczkę - ktoś szepnął mi do ucha.
Wystraszyłam się i podskoczyłam, aż do góry. A jak się okazało nie było się czego bać, gdyż był to James. Alex położył dłoń na ramieniu chłopaka, po czym spojrzeli na siebie i kiwnęli porozumiewawczo do siebie głową. Czyżby w ich relacji nastąpił przełom, o którym ja nie wiem. Cóż nie wnikam już w tą relację. Z tego nigdy nie wynika nic dobrego. Oni są zbyt skomplikowani i tylko sami wzajemnie się rozumieją.
-Dobrze, że wróciłeś - Brunet zwrócił się do James'a.
-Nie mogłem tego przegapić - szatyn puścił oczko Alex'owi.
W dość krótkim czasie James zdążył się doprowadzić do stanu idealnego. Czarny garnitur, biała koszula, a na twarzy widoczne jedynie lekkie zadrapania i zaczerwienienia. Podziwiam jak szybko udało mu się wrócić do siebie. Jeszcze godzinę temu wyglądał jak chodzące nieszczęście.
-James naucz ich szacunku - zwróciłam się do chłopaka, który z podejrzanym uśmieszkiem skinął do mnie głową na znak, że się zgadza.
Młody chłopak założył czarne rękawiczki, aby nie pobrudzić sobie rąk, po czym dał mężczyzną nie małą nauczkę. Ledwo siedzieli, a głowy mieli spuszczone. Krew zalewała im twarze przez co ledwo mogli patrzeć na oczy. Chłopak spisał się doskonale, ale teraz czas na moje odpowiedzi. Zanim ich zabijemy chciałabym się dowiedzieć kilku rzeczy.
-Dlaczego zabiliście moją rodzinę - zbliżyłam się do dwójki mężczyzn.
-Dostaliśmy zlecenie.
-Od kogo? - milczeli.
-Od kogo?! - ponowiłam swoje pytanie, ale wciąż milczeli.
Alex podszedł do mnie i wręczył mi parę czarnych rękawiczek, po czym kazał ubrać. Następnie wzrokiem wskazał na porwanych i dał mi pełne przyzwolenie. Od tej chwili mogłam zrobić z nimi co tylko mi się podobało.
-Ostatni raz powtarzam od kogo? - złapałam jednego z mężczyzn za włosy, aby unieść jego głowę do góry, a następnie dołożyłam do jego gardła nóż, który chwilę wcześniej wsunął mi James do ręki.
-Od Triady! Zadowolona?
-Dlaczego tak im na tym zależało? - docisnęłam ostrze do skóry.
-Twoja matka za młodu należała do Triady. Gdy zaszła w ciążę uciekła. Zapragnęła nagle uczciwego życia. Myślała, że jej nie znajdą. Udało jej się ukryć w Idaho i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie popełniła jednego błędu. Skontaktowała się z mężczyzną, któremu ufała, a on ją zdradził. Resztę historii znasz - odpowiedział drugi z porwanych.
-Twój brat również miał wiele za uszami. Bruździł Triadzie w interesach, a więc naturalne, że trzeba było się go pozbyć.
Puściłam mężczyznę i oddaliłam się od nich. Wróciłam z powrotem do Alex'a.
-Już czas - spojrzałam na bruneta.
-Jesteś pewna?
-Tak! - odpowiedziałam stanowczo.
Dowiedziałam się dużo za dużo. Nie myślałam, że moja mama mogła skrywać taką tajemnicę. Oczywiście zawsze zastanawiało mnie, dlaczego nigdy nie mówi o sobie. Nie wspomina przeszłości, a gdy pytaliśmy o tatę zbywała nas mówiąc, że on nie żyje. Była bardzo tajemniczą osobą. Przypuszczam, że mężczyzna, który ją zdradził był mężczyzną, którego darzyła uczuciem, a przy okazji naszym ojcem. W przeciwnym razie moja mama nie naraziłaby nas na niebezpieczeństwo. Popełniła błąd, który kosztował ją i mojego brata życiem. Oczywiście nikt nie mógł przewidzieć, że to wszystko tak się potoczy, ale mimo wszystko stało się. Teraz pozostała już tylko pustka oraz ból. Lecz znajdę ukojenie mojej duszy, gdy tylko się zemszczę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top