Rozdział 42 Zaufałam bezpowrotnie
Siedziałam w kuchni i piłam kawę, kiedy do pomieszczenia ktoś wszedł. Poczułam delikatne muśniecie ręką po mojej szyi. Byłam pewna, że to Alex, a więc odwróciłam się w stronę mężczyzny. Mało nie spadłam z krzesełka z tego wszystkiego. Z krzykiem oraz w tempie światła podniosłam się i uciekłam w przeciwną stronę tłukąc przy tym filiżankę z kawą. Zatrzymał mnie jednakże blat. Dalej nie było dokąd uciec. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie. Przez chwilę wpatrywał się w moją osobą, a ja miała wrażenie, że gdzieś już kiedyś widziałam te oczy. Były zbyt piękne i delikatne, aby je tak łatwo zapomnieć. Lecz za nic nie mogę sobie przypomnieć, gdzie wcześniej je widziałam. Włamywacz wyciągnął dłoń w moim kierunku. Odruchowo odwróciłam głowę w drugą stronę. Następnie nachylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha zdanie, po którym nie wiedziałam już co mam myśleć. W mojej głowie panował mętlik, a nogi same uginały się pode mną.
-Chodź ze mną - wyciągnął dłoń.
-Nie mogę - starałam się odsunąć od mężczyzny, ale stał za blisko mnie.
-Zostanie z nim? - skinęłam delikatnie głową.
-Nie możesz odejść ze mną?
-Nawet cię nie znam.
-Znasz, tylko nie pamiętasz - odsunął się ode mnie.
W tym momencie usłyszałam jak do garażu wjeżdża samochód. Silnik zgasł, a więc Alex zaraz się tutaj zjawi. Nie wiem kim jest ten mężczyzna, ale nie wydaje mi się, aby miał złe zamiary, dlatego muszę go ostrzec.
-Uciekaj - popchnęłam go w stronę tarasu.
-Przypomnij sobie mnie. Wszystko zrozumiesz - mężczyzna uciekł przez taras.
Alex wszedł do kuchni, a ja właśnie zbierałam kawałki szkła z podłogi.
-Potłukłam filiżankę - powiedziałam lekko poddenerwowana, kiedy się zbliż.
-Zostaw, jeszcze się skaleczysz - złapał mnie za rękę, a następnie pomógł wstać.
Brunet bez słowa ukucnął i posprzątał za mnie resztę bałaganu. Po tej sytuacji wstał, przeszedł obojętnie mnie i udał się na górę. Byłam pewna, że musi być jakiś powód jego zachowania, ale jeszcze go nie poznałam. Czyżbym ja zawiniła? Może widział tego mężczyzna, a może najzwyczajniej w świecie panikuję i po prostu ma dzisiaj gorszy dzień. W końcu każdemu to się zdarza. Nie trzeba dzień w dzień chodzić szczęśliwym. Bywają słabsze dni. Dam mu trochę czasu na ochłonięcie. Jeśli do tej pory Alex'owi nie przejdzie, będę starała dowiedzieć się co jest powodem jego zachowania. I mam tylko nadzieję, że nie będzie to moja wina, gdyż nie chciałabym tego.
Godzinę później
Myślałam, że Alex zamknie się w swoim gabinecie, dlatego chciałam tam iść. Idąc głównym holem mija się drzwi prowadzące do garażu. Kiedy obok nich przechodziłam usłyszałam dochodzące zza nich odgłosy kłótni. Drzwi były niedomknięte, a więc zakradłam się po cichu, aby podsłuchać chociaż część rozmowy. Zobaczyłam wtedy, że Alex kłóci się z dwójką jakimś mężczyzn, których swoją drogą widzę pierwszy raz na oczy.
-Radzę przestać wtrącać się w moje interesy oraz życie, jeśli nie chce skończyć jak wasi przyjaciele!
-W takim razie spełnij warunki umowy.
-Nie było żadnej umowy i nie będzie.
-Zrobisz to ty, albo my. Wybieraj?
-Proszę bardzo. Droga wolna, lecz zapamiętajcie sobie z chwilą, kiedy otworzycie usta ja was zabiję.
-Zatem zrób to już teraz - jeden z mężczyzn zauważył mnie.
Odeszłam od drzwi, a trójka mężczyzn wyszła z garażu i podeszła do mnie. Alex trzymał się na uboczu, a dwójka nieznanych mi mężczyzn zbliżyła się.
-Twój ukochany ma powiązania z triadą. Znał twojego brata, my również. Triada wynajęła dwóch najemników do zabicia twojej rodziny. Alex wiedział, że został wydany wyrok. Co prawda nie wiedział o kogo chodzi, ale mógł to powstrzymać, jeśli by zechciał. Niestety to mogłoby nabruździć mu trochę w interesach, a więc wolał pozwolić, aby niewinna rodzina umarła - przemówił jeden z mężczyzn, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Skoro mówimy prawdę to zapomnieliście dodać, że jej rodzina nie była wcale taka niewinna. Matka Karen również była powiązana z triadą, a brat prowadził na boku lewe interesy. Zwykły podlotek, ale zawadzał w półświatku. Myślał, że z dnia na dzień można stać się kimś. Ja nie wtrącam się w wyroki wydawane przez triady, czy inne gangi. Słyszałem tylko o tym. Jeśli bym zareagował sprowadziłbym duże kłopoty nie tylko na siebie. Ja też muszę chronić moich ludzi. Nie mogę poświecić innych żyć, żeby uratować inne życia. W takich przypadkach ktoś musi zginąć i nie obejdzie się bez ofiar. I jeszcze jedno zanim nagadają ci kolejnych głupot. Ja naprawdę nie znałem cię wcześniej. Przypadkowo na ciebie wpadłem i pomogłem bo było mi cię najzwyczajniej w świecie żal, a nie dlatego, że miałem wyrzutu sumienia z powodu twojej rodziny - Alex wtrącił się do rozmowy.
-Chodź z nami. Chyba, że jesteś na tyle głupia i zostaniesz z mordercą. Doskonale wiedział o tym i nic nie zrobił by ocalić twoją rodzinę. Naprawdę będziesz w stanie dalej patrzeć mu w oczy i udawać, że nic się nie stało - milczałam.
-Zrozum to on ich zabił! Wiedział i nie zareagował!
-Zabierzemy cię stąd. Już nigdy więcej nie będziesz musiała go oglądać - jeden z mężczyzn wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Chcę zostać - odsunęłam się od mężczyzn.
-Głupsza niż myślałem. W takim razie dołączysz do swojej rodziny!
-Karen zamknij oczy! - krzyknął do mnie Alex, a więc wykonałam jego polecenie.
Zamknęłam oczy, a wtedy usłyszałam dźwięk wystrzału broni. Bałam się otworzyć oczy. Obawiałam się, że gdy je otworzę ujrzę rannego Alex'a. Stałam po środku pomieszczenia dalej z zamkniętymi oczami, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuję i szepcze mi do ucha, abym nie otwierała jeszcze oczu. Byłam gdzieś prowadzona. Po kilku minutach mogłam już spojrzeć na bruneta. Wyprowadził mnie z holu. Teraz znajdowałam się na dworze przed domem.
-Ja... - przerwałam wypowiedź chłopaka.
-Wiem - złączyłam nasze usta w pocałunku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top