Rozdział 37 Nie ma dymu bez ognia


Kilka dni później

Wróciłam do domu, czułam się dużo lepiej niż wcześniej. Ale jak się dowiedziałam po powrocie z kliniki, że powoli musimy zacząć się już szykować do przyjazdu zabójców mojej rodziny byłam w szoku. Co prawda kilka tygodni jeszcze nie minęło, gdyż pozostały nam jeszcze z dwa tygodnie. Z tego co się orientuję, a raczej powiedział mi Alex mieli przyjechać pod koniec miesiąca. Chciałam spotkania z nimi, pragnę zemsty, ale nie wiem jak zareaguję, gdy ujrzę ich na oczy. Emocje mogą wziąć górę i popsuje plan bruneta. Dlatego muszę nauczyć się panowania nad sobą, ponieważ wszystko musi się potoczyć po naszej myśli. W przeciwnym razie nic z tego nie będzie, a mordercy dalej będą bezkarni.

Zeszłam na dół. Chciałam wyjść na taras i pooddychać trochę świeżym powietrzem. Dzisiaj była naprawdę piękna pogoda, a przede wszystkim ciepło, więc kto by nie chciał wykorzystać jak najlepiej ostatnich promieni słonecznych. Lato się kończyło, a noce stawały coraz zimniejsze. W salonie zastałam Alex'a, James'a i jeszcze jakiegoś mężczyznę, którego widziałam po raz pierwszy.

Rozbawiony James od razu uśmiechnął się na mój widok. Alex natomiast zaraz zgromił szatyna spojrzeniem. 

-Miałaś tak nie chodzić przy nim - szepnął do mnie brunet, kiedy podeszłam bliżej.

-A ty miałeś mnie uprzedzać o swoich gościach - odburknęłam niezadowolona.

-Kłótnia kochanków? - zaśmiał się młody mężczyzna.

-Nie - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.

-Karen to jest Carlos pomagał w twoim odbiciu. To on był tym snajperem, który cię uratował. Carlos to Karen - skinęłam głową do mężczyzny.

-Twoja? Kto? - szepnęłam uszczypliwie do Alex'a.

-Nie szłaś gdzieś właśnie? - brunet skarcił mnie spojrzeniem.

Żeby jeszcze bardziej nie narażać się Alex'owi ponownie skinęłam delikatnie głową z uśmiechem na twarzy do mężczyzn, po czym zniknęłam na tarasie. Jednakże wcześniej udało mi się usłyszeć jeszcze skrawek rozmowy między mężczyznami. Zapewne myśleli, że oddaliłam się już na bezpieczną odległość i niczego nie usłyszę, lecz byli w błędzie.

-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? - rozpoznałam głos Carlosa.

-Alex on ma rację. Myślisz, że prędzej czy później się o tym nie dowie? - teraz rozpoznałam głos James'a.

-Później - odrzekł brunet.

-Alex! 

-Poczuje się oszukana, zdradzona, a jej życie rozsypie się bardziej. Mam doprowadzić do tego, że załamie się jeszcze bardziej?

-Od kiedy tak się kimś przejmujesz? A może czujesz się winny? - zamarłam, gdy usłyszałam wypowiedź James'a.

Po tym zdaniu odeszłam dalej, aby nie słyszeć ich rozmowy. Zapewne, gdybym tam została dowiedziałabym się dużo więcej. Lecz ja chyba nie chcę tego wiedzieć. Nie chcę znać prawdy i nie chcę się dowiedzieć co miał na myśli James. Dlaczego uważa, że Alex jest winny? Z jakiego powodu przez niego miałabym czuć się oszukana i zdradzona? Czemu moje życie rozpadnie się po wyznaniu Alex'a? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi.

W takim razie czy to wszystka znaczy, że żyję w kłamstwie? Jeśli tak to chyba wolę w nim pozostać niż ponownie mam przechodzić przez ból i cierpienie. Naprawdę długo zajęło mi dojście do siebie i zebranie się w całość. W tamtym okresie miałam wrażenie, że rozsypałam się na milion kawałeczków, które wiatr rozniósł po najgłębszych zakamarkach świata przez co nigdy nie uda mi się odzyskać mojego życia. Jednakże udało się. Przeszłam trudną drogę, uporanie się z tym co przeszłam było dla mnie niewyobrażalne. Myślałam, że już nigdy nie będę w stanie funkcjonować między ludźmi. W dodatku udało mi się to wszystko dzięki Alex'owi. Dlatego nie ważne co skrywa i jak duży ból mi zdał, a ja jestem tego nieświadoma. Myślę, że nie zniosłabym kolejnego ciosu i tak jak powiedział Alex moje życie ponownie rozpadnie się na milion kawałeczków, lecz z tą różnicą, że teraz nie uda mi się ich pozbierać oraz skleić w całość. Wyznanie prawdy przez Alex'a wiąże się z moim końcem. On jest tego świadomy i ja również z tego względu pragnę pozostać nieświadoma. Z tego względu zapewne nigdy nie dowiem się prawdy.

Tak będzie lepiej. Nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich. Wystarczająco dużo krzywd zostało zadanych, a rany po nich wciąż pozostały nie zagojone. 

Ponoć najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa, ale czy to jest dobre? Czasami  kłamstwo jest jedynym możliwym wyjściem, bądź jedyny słusznym. Każdy domaga się prawdy, ale każdy kłamie. Jeśli możemy komuś oszczędzić cierpienia, dlaczego nie zachować gorzkiej prawdy dla siebie, a druga osoba niech dalej będzie szczęśliwa. 

,,Kłamstwo, a nie mówienie prawdy to dwie inne rzeczy"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top