Rozdział 13 Drobna prawda
Mężczyzna opuścił wcześnie rano dom, a przynajmniej tak mi się wydawało przez sen, że słyszę silnik auta. Wzięłam szybką kąpiel z rana, naszykowałam się i pomyślałam, że pójdę zjeść jakieś śniadanie.
Zeszłam na dół, a gdy weszłam do salonu myślałam, że przeszło tutaj jakieś tornado. Papiery porozrzucane, po prostu w skrócie wszędzie było pełno wszystkiego. Jak on nabrudził tak w jedną noc? Cóż nie ważne postanowiłam, że posprzątam. W końcu mieszkam w tym domu i to w dodatku na jego koszt, więc mogę zrobić chociaż tyle i posprzątać tutaj.
Pozbierałam papiery, które leżały na podłodze. Oczywiście nie przeglądałam ich, ponieważ mnie to nie dotyczy i tak niech pozostanie. Odłożyłam papiery na szklany stolik, obok nich położyłam laptopa, którego znalazłam na kanapie. Zabrałam ze stolika filiżankę po kawie oraz popielniczkę zaniosłam rzeczy do kuchni, po czym umyłam. Wychodząc z kuchni usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka w drzwiach. Doszłam do głównego holu i dostrzegłam mojego znajomego.
-Wychodzisz?
-Tak, wróciłem tylko po telefon - zabrał komórkę z szafki.
-O której wrócisz?
-A co będziesz tęsknić? - puścił mi oczko.
-Pewnie, umrę z tęsknoty - również puściłam mu oczko.
-Chciałam ci podziękować, że mi pomagasz i pomyślałam, że może zrobię kolację bo chyba rzadko jadasz w domu.
-Wiesz, że nie musisz?
-Ale chcę, więc o której wrócisz?
-20:00 - wyszedł w pośpiechu z domu.
5 godzin później
Dochodziła godzina 20, a ja wszystko już przygotowałam i nakryłam stół. Po kilku minutach usłyszałam jak drzwi garażu otwierają się i mężczyzna wjeżdża do środka. Parę sekund później był już w mieszkaniu. Wszedł do salonu i rozejrzał się dokładnie.
-Posprzątałaś? - spytał lekko zaskoczony.
-Tak - skinęłam głową.
-A jednak na coś się przydajesz - posłał mi złośliwy uśmieszek.
-Skoro już tutaj mieszkam to chcę być przydatna. Chociaż tyle mogę zrobić - usiedliśmy do stołu.
Przez 10 minut jedliśmy kolację w ciszy, ale w końcu postanowiłam przerwać niezręczną ciszę i zadać mężczyźnie pytanie.
-Chciałabym się spotkać jutro z koleżanką - spojrzał na mnie.
-A co ja mam do tego? - myślałam nad sensowną odpowiedzią.
-Zawieźć cię na spotkanie? - spytał po chwili, zanim zdążyłam coś powiedzieć.
-Byłabym wdzięczna - uśmiechnęłam się.
-O której masz spotkanie bo ja przed 11 muszę wyjść, a potem nie będę mógł cię zawieźć
-Umówiłam się o 11:30 - skinął głową.
-Daj mi swój telefon - podałam niepewnie komórkę mężczyźnie. Coś tam wpisał, po czym oddał mi telefon.
-Zadzwoń do mnie po spotkaniu. Przyjadę po ciebie - skinęłam tylko głową na znak zgody.
Resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy. Po kolacji ja wróciłam do siebie, a mężczyzna udał się na drugie piętro do swojego gabinetu. Miałam mu nie przeszkadzać, dlatego wolałam się nie wychylać.
Brooke napisała do mnie jakiś czas temu i poprosiła o spotkanie jutro. Trochę mnie ciekawi co może ode mnie chcieć. Przecież o ostatniej naszej rozmowie jasno dała mi do zrozumienia, że nie będziemy utrzymywać więcej kontaktu, a mimo wszystko odezwała się.
Nazajutrz
Obudziłam się o równo o 9. Na spokojnie wyszykowałam się na spotkanie, zabrałam jeszcze torebkę z łóżka i zeszłam na dół. Gdzie zastałam mojego współlokatora, który stał przy blacie w kuchni i dokańczał swoją kawę. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że jest ubrany w czarny garnitur połączony z białą koszulą i czarnym krawatem. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a może raczej zaskoczenie, że widzę go w takim stroju.
-Ważne spotkanie - przewrócił oczami, gdy dostrzegł, że mu się przyglądam.
-Gotowa? - przytaknęłam. Odstawił filiżankę, zabrał klucze ze stołu w salonie i poszliśmy do garażu. Otworzył mi przednie drzwi samochodu, wsiadałam, a sam zajął miejsce kierowcy. Opuściliśmy posesję i teraz kierowaliśmy się do miasta.
-Dlaczego to auto jedzie za nami od 20 minut? - dostrzegłam czarnego mercedesa, który śledzi nad od domu.
-Nie zaprzątaj tym swojej małej główki. Jeszcze cię głowa rozboli i ostatnie reszki rozumu wyparują - mówiłam już kiedyś jak ja kocham tego jego złośliwe uwagi.
-Ale... - chciałam coś powiedzieć.
-Więcej nie będzie nas śledził - odpowiedział stanowczym, trochę strasznym tonem głosu.
Dojechaliśmy do miasta. Miałam spotkać się z Brooke w pobliskiej kawiarence. Co prawda prosiłam mężczyznę, aby wysadził mnie trochę wcześniej, ale podwiózł mnie do samą kawiarnię.
-Zadzwoń jakby coś się działo, a potem po ciebie przyjadę - odpięłam pas i wysiadłam z samochodu, po czym mężczyzna odjechał.
Kiedy zbliżałam się do stolika przy, którym siedziała Brooke widziałam coraz lepiej jej nieprzychylne spojrzenie. Nie powinna widzieć jak wysiadam z jego samochodu, ale to i tak nic nie zmieni. Nawet jeśli nie zobaczyła by tego to założę się, że wie już, iż u niego mieszkam. Ponieważ właścicielka budynku przyjaźni się z jej matką, więc plotka szybko do niej dotarła.
Usiadłam przy stoliku.
-Musimy bardzo poważnie porozmawiać - prawie zabiła mnie spojrzeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top