Talerze

  Alisa ma siedemnaście lat. Jej brat zginął trzynaście lat temu... W piątek trzynastego maja. Jutro jest rocznica jego śmierci, natomiast za cztery dni jej urodziny.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
  Dzień rocznicy śmierci Alexa. Gdyby tylko nie była tak zachłanna na ten soczek... Alisa mówi tak praktycznie codziennie. Razem z rodzicami poszli na mszę za jego duszę.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
Dzisiaj osiemnastka Alisy. Dziewczyna próbuje zapomnieć o wydarzeniu z przed trzynastu lat i czterech dni. Właśnie miała układać talerze na stole. Nie miało być wiele osób. Tylko kuzyni i przyjaciele. Nagle coś przeleciało tuż przed jej nosem.
  - Co do diaska?!- był to talerz. Naj-
pierw myślała, że rozbije się o ścianę, lecz ten ułożył się na stole. Przez chwilę nie była pewna czy to co się stało było na prawdę, czy to wydarzyło się tylko w jej głowie, a talerz położyła sama. I właśnie taką teorię przyjęła.
  - Dlaczego?- usłyszała głos. A raczej go POCZUŁA, ponieważ "usłyszała" go całym swoim ciałem i wewnątrz jego.
  - Co to było!?- rozejrzała się przestraszona i zobaczyła unoszącą się postać, która prześwitywała.
  - Witaj siostro... Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin... - Powiedział duch.
  - Oliwier? Ale ty... Przecież ty... - zaczęła zdziwiona.
  - Zginąłem?- powiedział już normalnie - Owszem. Ale kiedy skończyłem siedzieć w czyśćcu Bóg pozwolił mi tu wrócić. Obserwowałem cię przez cały czas i...
  - NAWET KIEDY ZAŁATWIAŁAM PRYWATNE SPRAWY!?
  - NIE! Spokojnie! Nie jestem taki zboczony...
  - Taki...? Czyli że w pewnym stopniu jesteś? OMG...
  - No może w pewnym stopniu tak... A tak wogóle masz przystojnego chłopaka...
  -  Czy ty jesteś...
  - Gejem?- przerwał jej - Jestem bi. Czyli zarówno homo i hetero.
  - Wiem co to znaczy bi... Ale ty tak na serio?
  - Z tym że jestem bi czy tym że twój facet mi się podoba?
  - Z obiema sprawami.
  - I na obie sprawy odpowiadam TAK.
  - Okeejjj... Czemu mi to mówisz i to tak jakby bez zastanowienia?
- Bo bałem się, że bym mógł nie zdążyć... I wogóle jest dużo rzeczy które mam do powiedzenia i.... Ale to później może lepiej.
-  A jak długo mnie obserwujesz?
  - Tak z dziesięć lat...
  - Dobra. Pomożesz mi z przygotowaniami?
  - Oczywiście.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
  Już przygotowali prawie wszystko. Tylko jeszcze krzesła. Całe szczęście pomimo tego że te dodatkowe były na strychu, to Oliwier jako duch bez problemu je przyniósł
  - Dobrze. Tu będzie Zuzia, tu Magda i Karol, tu Sandra, tutaj trojaczki cioci Madzi, tu Grzesiek, dalej Wojtek, i reszta. Obok mnie mój chłopak.
  - Czyli że Franek też będzie?
  - Moja osiemnastka nie  może obejść się bez MOJEGO chłopaka.
  Oliwier tylko wzruszył ramionami i poszedł czekać na gości.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
  - Już są!- zawołał swoim duchowym głosem by nie wystraszyć gości.
Lecz to nie byli CI goście...
  - To ty jesteś Alisa?- powiedział mężczyzna a po nim jakaś kobieta dodała
  - Poszukiwana jest za zbrodnie popełnione w Spodzie.
Mężczyzna był wysoki i umięśniony, miał orzechowe włosy, czarne oczy, tatuaże, rogi, skrzydła- z czego jedno poszarpane i jakby złamane, a z ubrań miał tylko BARDZO krótkie spodenki.
  - Jestem Rafał, a to jest Herfeb.
  Kobieta była wysoka, ubrana w postrzępioną suknię z wypalonymi dziurami, tak jak jej towarzysz miała skrzydła, lecz te były przypalone, nie miała zaś rogów, za to biła od niej dziwna aura. Jej oczy były czerwone, skóra w niektórych miejsca zwęglona, a włosy białe.
______________________________________
Przyjęcie
______________________________________

- PRZECIEŻ JA NIC NIE ZROBIŁAM!!! - Zaczęła zdezorientowana Alisa.
- Jeden ze świadków zdarzenia zeznał, że widział panią w pociągu gdzie podłożyła pani bombę. Nie zdążył jednak ostrzec rodziny królewskiej, która znajdowała się na pokładzie. Opisał nam panią oraz podał nam adres. Twierdzi, że znał panią w poprzednim wcieleniu.- odparł mężczyzna.
- Mogę na chwilę?- wtrącił się duch - jestem Oliwier, brat Alisy.
Istoty pokiwały głowami i zniknęły razem z duszą.
Alisa została sama. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Już chwila.- Po tych słowach poszła do kuchni po nóż. Powiedziała sobie w duchu, że jeżeli to znowu będą jakieś nadprzyrodzone istoty, to oderżnie im łeb. Nawet jeżeli go nie będą miały. Rozległ się powtórny dzwonek do drzwi.
- Już otwieram.- mówiąc to schowała nóż za pasek w dżinsach.
- Hej. Co tak długo. Wejść do ciebie do domu to jak mówić coś do ściany.- powiedziała na wejściu Zuza.
- Wiem, przepraszam...
- Nie przepraszaj... Przypaliłaś coś?- dodała ciocik Madzik.
- Nie. Ciasto i to co mogło się przypalić już dawno skończone.
- UWAGA!!!- usłyszałam Oliwiera.
Nagle straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam leżałam na czarnej ziemi. Domu nie było. Słyszałam syreny.
- Chodź, szybko! Musimy uciekać!
  _____________________________
Witajcie!
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam, że jest taki krótki, lecz nie miałem wiele czasu. Postaram się zrekompensować następnym.
Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top