🇩​🇪​🇨​🇮​🇸​🇮​🇴​́🇳​

~°°~

Perspektywa: Piotrek

Westchnąłem lekko kiedy czekałem już drugą godzinę na to, aż gdzieś w pobliżu zobaczę Ivo.

Siedziałem na kamieniu blisko szpitala, bo Nicolás powiedział, że naprzeciwko tego budynku mieszka brunet, a ja koniecznie musiałem z nim porozmawiać.

Chciałem dowiedzieć się gdzie pracuje, bo podejrzewam, że jest to ta sama praca jaką wykonuje Kacper.

Naprawdę pragnąłem "uratować" Porębskiego od tej pracy. Widać było, że Kacper czuł się tym wszystkim przytłoczony, jakby nie mógł żyć własnym życiem, a Alita i Francisco nim kierowali. Porębski bał się mieć z kimkolwiek dobrą relację, żeby tej osobie nie stała się krzywda. Dba o innych ratując im życie, ale przez to traci swoje. Widać, że przez ten czas strasznie zamknął się w sobie. Mówienie o uczuciach kiedyś przychodziło mu z łatwością, a teraz? Trzeba się bardzo napracować, żeby czegokolwiek dowiedzieć się o chłopaku. 

Już miałem się wracać do domu, aż nagle zobaczyłem Ivo.

— Poczekaj! — krzyknąłem, podbiegając do chłopaka, a on odwrócił się w moją stronę i posłał mi zdziwione spojrzenie.

— Piotrek? Co ty tu robisz? — zapytał.

— Muszę z tobą porozmawiać — rzekłem.

Ivo zaproponował, że pójdziemy do niego do domu, więc się zgodziłem.

Kiedy byliśmy już na miejscu otworzyłem szeroko usta, ukazując mój zachwyt. Dom na zewnątrz jak i w środku był piękny. Ivo miał dobry gust, całkiem podobny do mojego. Wiem, że mógłbym pozwiedzać i pozachwycać się jego domem, ale to nie było teraz ważne.

— Pracujesz u Francisco? — spytałem z grubej rury, siadając na kanapie.

Ivo położył dwie herbaty na stolik i spojrzał na mnie zdziwiony. Wydawało się, że nie wie co powiedzieć, albo nie chce nic mówić. Milczał, a ja coraz bardziej robiłem się niecierpliwy.

Jeśli na darmo czekałem te dwie godziny, to jutro zgolę się na łyso!

— Nie rozumiem — powiedział, po długiej chwili ciszy, a ja miałem ochotę walnąć się w czoło ręką.

Po minie Ivo i po tym długim zastanawianiu się nad odpowiedzią jestem niemal pewny, że wie o czym mówię.

— Rozumiesz — stwierdziłem, a chłopak pokręcił przecząco głową. — Chcę tylko wiedzieć gdzie znajduje się budynek, w którym pracujecie.

To była prawda. Chciałem tam iść, ale sam nie wiem czy to był dobry plan. Miałem zamiar poobserwować co robią, jak się zachowują i w najlepszym przypadku wykorzystać to w taki sposób, aby spotkała ich kara za swoje postępowanie. Jednak nie byłem pewny czy mi się to uda, bo przecież gdyby to było takie proste, to Kacper już dawno by na to wpadł, prawda?

— Jak to "pracujecie"? — spytał, przyglądając mi się uważnie. — O kim ty jeszcze mówisz?

— O Kacprze Porębskim. Znasz?

— Znam. Czasem w firmie się mijaliśmy, ale nie rozmawiamy za często — powiedział, a ja uśmiechałem się z satysfakcją.

— Kochany, właśnie się przyznałeś, że pracujesz z Francisco. — Mój uśmiech powiększył się, a Ivo przeklnął cicho pod nosem.

— Po co chcesz znać adres firmy? — spytał po chwili, najwyraźniej pogodzony z tym, że już tego nie odkręci. 

— Nieważne. Powiesz gdzie pracujecie?

— Mógłbym, ale wiesz, że możesz się przez to narazić? Francisco i Alita są nieobliczalni — stwierdził, a ja westchnąłem, bo całkowice zdawałem sobie z tego sprawę.

— Mam tego świadomość, ale muszę coś zrobić — mruknąłem, a Ivo spojrzał na mnie, chyba próbując wyczytać z mojej twarzy po co chcę znać adres.

Jednak chłopak po chwili westchnął i wszedł do jednego z kilku pokojów. Kątem oka zobaczyłem, że jest to coś na wzór biura. Wrócił trzymając małą karteczkę z notesiku, po czym mi ją podał.

— Tutaj masz dokładny adres. Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo ja z tobą napewno nie pójdę. Mam dziś dzień wolny i nie mam zamiaru tam iść — powiedział.

— Jasne, dziękuję, wiszę ci przysługę — rzekłem, po czym pożegnałem się z Ivo i jak najszybciej potrafiłem ruszyłem w kierunku wskazanego przez chłopaka adresu.

Droga do celu nie zajęła mi dużo czasu, bo budynek znajdował się w miarę blisko domu Ivo.

Będąc przed firmą musiałem zastanowić się trzy razy czy lepiej nie byłoby wrócić do domu, ale postanowiłem, że chcę uwolnić Kacpra od tej pracy.

Już miałem się chować w krzakach, ale usłyszałem za sobą głos i jestem pewien, że zrobiłem się cały blady ze strachu.

— Piotrek, co ty tu robisz? — spytała Alita, a ja odwróciłem się w jej stronę, wymuszając uśmiech.

— Przechodzę — mruknąłem cicho, nie siląc się na rozbudowaną wypowiedź.

Miałem wrażenie, że jeśli powiem coś więcej to dziewczyna zaraz się dowie, iż Kacper mi wszystko powiedział. Wiedziałem, że to niemożliwe, ale mimo tego, byłem lekko przerażony.

— Przechodziłeś? — zapytała przesłodzonym głosem, a ja potwierdziłem skinięciem głowy. — Nic więcej cię tu nie sprowadza?

— Nie — zaprzeczyłem, a Alita uniosła się śmiechem, który nie był ani trochę przyjacielski. Jej "radość" szybko zniknęła i spojrzała na mnie z politowaniem.

— Ja wiem, że Kacper ci powiedział. Chodź, Francisco chce z tobą gadać — powiedziała i ruszyła w stronę budynku.

Ja stałem nadal w tym samym miejscu i nawet nie myślałem, żeby się ruszyć.
Byłem przerażony, że dziewczyna i jej ojciec wiedzą. W głowie miałem tylko jedno pytanie: "co teraz?".

Kiedy Alita zorientowała się, że nadal stoję w tym samym miejscu odwróciła się w moją stronę i rzekła:

— Wolisz po dobroci, czy siłą?

Chwilę się zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jeśli po prostu za nią pójdę. Tak też zrobiłem.

Weszliśmy do windy, a dziewczyna nacisnęła przycisk z numerem pięć.

Każda sekunda była dla mnie przerażająca, a Alita najwidoczniej czerpała z tego przyjemność, bo jej zwycięski uśmiech nawet na moment nie zszedł z twarzy. 

Po jeździe windą weszliśmy przez jedne drzwi, które okazały się być wejściem do biura Francisco. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo w środku znajdował się mężczyzna, który samą swoją posturą odstraszał innych, a Alita powiedziała, że jej ojciec chce ze mną rozmawiać, więc wyszedłem z założenia, że to musi być on. Mężczyzna siedział za biurkiem, ale kiedy zorientował się, że ma gości, uśmiechnął się lekko, ale nawet odrobinę nie był on z uprzejmości.

— Piotrek. Miło cię widzieć — powiedział.

Alita usiadła na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu i wzięła łyka jakiegoś napoju w kubku.

Ja stałem tylko w tym samym miejscu i zastanowiłem się czy czasem nie uciec. Jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo Kacper mówił, że już raz próbował, ale skończyło się to źle dla niego.

— Gdzie moje maniery? Jestem Francisco — przedstawił się mężczyzna, a ja w żaden sposób nie zareagowałem. — Kacper jest głupi. Nie nauczył się po Stevie, że nie warto mówić — zaśmiał się ironicznie.

— Mnie też zabijecie? — odezwałem się po raz pierwszy od wejścia do biura.

— Skądże — odparł Francisco, a Alita spojrzała na niego lekko zdziwiona.

— Jak to? — spytał dziewczyna, a jej ojciec tylko wstał z miejsca i podszedł do mnie, na co ja zrobiłem kilka kroków w tył.

— Twoi rodzice ucieszą się, że będziesz z nimi pracował — zwrócił się do mnie mężczyzna.

— Co robił?! — zapytałem niedowierzająco.

Nie chciałem wplątać sie w to samo bagno co Kacper. Byłem niewinny. Nie miałem powodu by tu pracować.

— Pracował. To takie coś gdzie wykonujesz jak... — zaczął Francisco, ale szybko mu przerwałem.

— Wiem co to znaczy — mruknąłem oschle, a Francisco zaśmiał się i usiadł ponownie przy biurku. — Jednak nie mam zamiaru tu pracować.

— Ale będziesz — rzekł pewny siebie mężczyzna.

— Nie — odparłem szybko.

— Posłuchaj. Ja, Alita, twoi rodzice i kilku pracowników niedługo wyjeżdżamy w poszukiwaniu nowych... prac — zaczął Francisco, a ja nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodzi. — Jedziesz z nami.

— Nie — upierałem się przy swoim, a mężczyzna wywrócił zirytowany oczami.

— Jeśli ty pojedziesz z nami i będziesz pracował, to Kacper i ten chłopak, z którym ostatnio Alita widziała ciebie i Nicolás'a będą wolni. Jak on miał? Igor?

— Ivo — poprawiła ojca dziewczyna, a ja byłem w niemałym szoku, że oni wszystko wiedzą.

— Bez różnicy. — Francisco machnął ręką, po czym spojrzał na mnie. — Na ich miejsce przyjedziesz ty. Nie chcesz uwolnić Kacpra i Igora od tej pracy? — zapytał, a Alita przewróciła oczami na to, że jej ojciec po raz kolejny pomylił imię chłopaka.

Zastanawiałem się. Naprawdę nie wiedziałem co mam zrobić. Przyrzekałem sobie, że zrobię wszystko by uwolnić Kacpra od tej pracy, ale czy to nie za wiele?

— Masz dwadzieścia cztery godziny na decyzję — powiedział mężczyzna, kiedy dłuższą chwilę nic nie mówiłem.

— A co jeśli się nie zgodzę?

— Wtedy Igor i Kacper będą mieć jeszcze gorzej u nas w pracy. A ty? Cóż, tobą zajmą się moi ludzie. — Uśmiechnął się Francisco. Jego wzrok i ton głosu wskazywały na to, że jest na wygranej pozycji.

— Co to znaczy, że się mną zajmą? — spytałem, a Alita tylko zaśmiała się głośno.

— Czas leci, chcę poznać twoją decyzję za dwadzieścia cztery godziny — przypomniał mężczyzna, a ja przełknąłem ślinę, bo nie wiedziałem co mam robić.

* * *

Podałem shake'a dziewczynce, która grzecznie zapłaciła za pieniądze, a potem w podskokach odeszła do swojej najprawdopodobniej mamy.

Była godzina trzynasta dwadzieścia siedem, a ja właśnie zajmowałem się pracą. Oprócz mnie znajdowała się tutaj dziewczyna, której udało się dostać tę robotę na miejsce Eleny.

Byłem lekko niewyspany, bo całą noc myślałem co powinienem zrobić. Nie powiedziałem nikomu co wydarzyło się wczoraj, a do podjęcia decyzji pozostało mało czasu.

Z jednej strony chciałem by Kacper miał kontrolę nad swoim życiem i nie musiał się przejmować Alitą i Francisco. Był bezpieczny i żeby nie przejmował się, że osobą, z którymi ma jakikolwiek kontakt może się coś stać.

Natomiast też nie chciałem go znowu stracić, a jak podejmę decyzję o wyjechaniu, to, to się właśnie stanie.

W zasadzie do teraz nie rozumiem po co Francisco jestem potrzebny. To bez sensu. Straci dwóch pracowników, a w zamian dostanie mnie, jednego pracownika. Nie rozumiem jego logiki.

Westchnąłem cicho i postanowiłem skupić się na pracy. Do końca mojej zmiany zostało pół godziny.

Miałem w planach po pracy pójść do biura Francisco, a w zasadzie to nawet musiałem tam iść.

Potrzebowałem z kimś rozmowy, ale nie wiedziałem z kim.

Z Kacprem nie mogłem, bo sytuacja dotyczy jego.

Przez chwilę miałem nawet myśl, by pogadać z Ivo, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo chłopaka nie znam za dobrze i niewiadomo czy nie doradziłby mi na swoją korzyść.

Z Nicolás'em tym bardziej nie chciałem rozmawiać, bo jego rady zazwyczaj kończą się źle. No, dobra, może nie zazwyczaj, ale czasem tak. Po prostu czułem, że Ramírez nie jest odpowiednią osobą do rozmowy na ten temat.

Jedyną osobą, której mógłbym się poradzić jest staruszka z parku, Nikola, która codziennie o dziewiątej przychodziła tutaj po desery lodowe dla siebie i swojego męża.

Właśnie. Przychodziła...

Dzisiaj jej nie było i szczerze? Trochę się martwiłem.

Po skończonej pracy szybko przebrałem się w normalne ciuchy i ruszyłem przez park do firmy Francisco.

Kiedy przechodziłem koło kilku ławek, na jednej z nich dostrzegłem znajomą postać, więc nie wiele myśląc podszedłem do kobiety.

— Dzień dobry, pani Nikolo — przywitałem się uprzejmie, siadając obok kobiety, na co ta posłała mi lekki uśmiech.

— Witaj, kochany.

— Czemu nie było pani dzisiaj po desery lodowe? — spytałem.

— Muszę sobie poukładać kilka spraw. Nie chcę chodzić do tej lodziarni bez męża — powiedziała, posyłając mi lekki uśmiech. — Przepraszam. Wiesz, że bardzo lubię nasze rozmowy.

— Nie musi pani przepraszać — odparłem od razu, po czym dotarło do mnie co właściwie powiedziała kobieta.  — Dlaczego nie ma pani męża? Coś się stało?

— Zmarł wczoraj. Na raka. — Nikola uśmiechnęła się lekko.

— Tak mi przykro, przepraszam, nie wiedziałem — rzekłem.

— Nic się nie stało — zaśmiała się cicho.

— Nie rozpacza pani? — spytałem zdziwiony nim zdążyłem się ugryźć w język. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że moje pytanie było nie na miejscu.

— Skarbie, oczywiście, że jest mi przykro, ale czasami trzeba się z kimś pożegnać. Pogodzenie się ze stratą wymaga czasu, ale trzeba iść dalej, żyć, zaakceptować teraźniejszość i dbać o przyszłość.

Zamyśliłem się chwilę.

Nikola nawet nie musiała znać mojego problemu, a mi pomogła, nie zdając sobie z tego sprawy.

Już wiem co zrobię.

Wiem jaką decyzję podejmę.

____________________________

Okej, może i jestem polsatem, ale wy mnie przecież za to właśnie kochacie 😂✨

Jak wam się podoba rozdział?

Żeby nie była znowu krótka notatka to mam do was dwa pytanka!

Jaki jest wasz ulubiony bohater (oczywiście nie licząc Kacpra i Piotrka) z tej książki? ✨

I jak wam minął dzień? ✨

Wiecie, że już niedługo koniec tej książki, prawda? Zdajecie sobie z tego sprawę, tak? ❣️

¿? - Tutaj możesz zadać pytanie

¡! - Tutaj mnie za coś wyzwać

* - A tutaj oddać swoje teorie/myśli/albo coś

Gif w załączniku: Piotrek

~°°~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top