🇨​🇴​🇲​🇪​🇳​🇿​🇦​🇳​🇩​🇴​

~°°~

Perspektywa: Piotrek

Westchnąłem cicho i przekręciłem się na drugi bok. Wiedziałem, że zaraz będę musiał wstać z miękkiego łóżka, ale postanowiłem jeszcze chwilę sobie poleżeć.

Miałem dziś wolne, bo moja zmiana przypadała jakiejś dziewczynie, która stara się o pracę w lodziarni na miejsce Eleny.

Co do Eleny, dziewczyna postanowiła wyjechać i sam nie wiem do końca z jakiego powodu, ale to chyba dobrze. Lubiłem ją, ale to co robiła czasem mnie przerażało.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę dziewiąta dwadzieścia. Westchnąłem i niechętnie wstałem z łóżka.

Przebrałem się szybko i ogarnąłem poranną toaletę, po czym zszedłem na dół.

Kiedy już znajdowałem się w salonie zobaczyłem Kacpra, siedzącego na kanapie.

- Cześć - przywitałem się, a chłopak dopiero zorientował się, że stoję obok niego.

- Hej - powiedział, posyłając mi lekki uśmiech.

Może i było mi trochę przykro, że nie jestem ważny dla Porębskiego, ale postanowiłem o tym nie myśleć i się tym nie zadręczać.

Nasze relacje trochę się ociepliły. No, może oprócz momentów kiedy Alita jest przy Kacprze, wtedy chłopak udaję obojętność, ale coraz mniej mnie to boli, bo zacząłem to rozumieć.

- Czemu Alita ostatnio tak rzadko tu zagląda? - zapytałem, a Kacper wzruszył ramionami. - Mówiłeś, że ma cię pilnować. Czemu tego nie robi? - dodałem, bo wydawało mi się to trochę podejrzane.

- Nie mam pojęcia, ale to chyba dobrze, prawda?

- Tak, pewnie.

Westchnąłem cicho i podszedłem do lodówki w celu zrobienia sobie śniadania, ale głos Porębskiego mnie powstrzymał.

- Zacznijmy od początku - rzekł, podchodząc do mnie, a ja nie miałem pojęcia o co mu chodzi.

- Co to znaczy? - spytałem, a Porębski uśmiechnął się lekko.

- Witaj, Piotrek. Cieszę się, że wczoraj przyjechałeś do Hiszpanii. Tęskniłem. - Kacper posłał mi szeroki uśmiech, a ja szybko zrozumiałem o co mu chodzi.

- Ja też tęskniłem. Może wybierzemy się na pizzę? - zapytałem.

- Pewnie!

Oboje zaśmialiśmy się lekko i postanowiliśmy iść do tej samej pizzernii, w której byliśmy pierwszego dnia, kiedy spotkaliśmy się w Hiszpanii.

Droga do celu była bardzo przyjemna. Szliśmy na pieszo, chociaż mówiłem, że wtedy jechaliśmy autem, ale Kacper stwierdził, że nie wszystko musimy robić tak jak było.

Przez całą drogę rozmawialiśmy jak dawniej. Na zwykłe tematy. Kacper pytał sie mnie jak spędziłem te cztery lata, kiedy byliśmy daleko od siebie. Ja natomiast zadawałem pytania na temat jego mamy, pracy. Rozmawialiśmy normalnie, cały czas się przy tym śmiejąc.

Temat nawet raz zjechał na Nicolás'a i naszą rozmowę, która miała miejsce kilka dni temu. Szybko jednak zapytałem się o coś innego, bo wiem, że Kacper nie lubi Nico, a nie chciałem mu psuć humoru.

Kiedy już znaleźliśmy się na miejscu weszliśmy do lokalu i usiedliśmy przy tym samym stoliku co trzy miesiące temu, bo akurat był wolny.

- Jak ci się podoba w Hiszpanii? - zapytałem, a Porębski uśmiechnął się szeroko.

- Teraz jakoś coraz bardziej - mruknął. - Którą zamawiamy?

Nie patrząc nawet na menu powiedziałem "numer 4", a Kacper zachichotał i złożył zamówienie. Po jakimś czasie nasze jedzenie dostarczyła ładna brunetka, która posłała nam uśmiech i odeszła do innych klientów.

Ponownie zaczęliśmy rozmowę, która o dziwo bardzo nam się kleiła.

Cieszyłem się, że spędzam czas z Kacprem. Może kiedyś znowu będziemy przyjaciółmi.

Kiedy skończyliśmy jedzenie mieliśmy udać się na spacer do parku, ale przerwała nam wiadomości Kacpra.

- Francisco - mruknął Porębski, patrząc na ekran telefonu. Spojrzał na mnie przepraszająco, a ja już chyba wiedziałem o co mu chodzi. - Muszę iść - powiedział i westchnął. - Mam jakieś spotkanie.

- Nic się nie stało - rzekłem, uśmiechając się lekko, chociaż tak naprawdę było mi przykro, że nie będę mógł spędzić z nim więcej czasu.

Pożegnałem się z Kacprem, a chłopak odjechał autem w jakąś stronę.

Westchnąłem cicho i zrozumiałem, że naprawdę muszę uwolnić Kacpra od tej pracy.

Gdybym chociaż wiedział gdzie znajduje się lokal, w którym on pracuje, ale Porębski nie chciał mi powiedzieć, bo uznał, że mam się nie wtrącać i się nie narażać.

Usiadłem na ławce w parku i zacząłem rozmyślać co mógłbym zrobić, ale nic nie przyszło mi do głowy.

Miałem już się wracać do domu, aż w końcu wymyśliłem od czego mogę zacząć.

Wiem u kogo szukać odpowiedzi

Perspektywa: Nicolás

Siedziałem właśnie przy łóżku szpitalnym mojej siostry. Lekarze powiedzieli, że dziewczynka niedługo powinna się obudzić, bo jej stan znacząco się poprawił.

Było coś około godziny jedenastej trzydzieści, a że prace zaczynam dopiero o trzynastej postanowiłem rano jeszcze odwiedzić Laidę.

Dziwnie się czułem z myślą, że ktoś zna moją historię. Męczyło mnie to strasznie, mimo że miałem świadomość, iż chłopcy nie powiedzą nikomu.

- Cześć! - Usłyszałem męski głos za sobą, więc szybko odwróciłem głowę w stronę dźwięku.

- Co ty tu robisz?

- Widziałem jak tu szedłeś - powiedział chłopak, posyłając mi szeroki uśmiech.

- To może inaczej, po co tu jesteś? -zapytałem, bo zachowanie bruneta zaczynało już mnie irytować.

- Tydzień, w którym miałem dać ci spokój minął, a więc już jestem! - rzekł, siadając na jedno krzesło w sali.

- Ta, to super, ale ja i tak zaraz muszę iść do pracy, stąd mam do niej godzinę, więc rozumiesz - powiedziałem, uśmiechając się sztucznie.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale nagle zdał sobie sprawę z obecności Laidy i uśmiechnął się w stronę dziewczynki. Podszedł do niej i chwycił ją za rękę.

- Cześć, ty to pewnie Laida? - zapytał, mówiąc do dziewczynki, a ja przyglądałem się temu wszystkiemu z lekko zdziwioną miną. - Mam nadzieję, że jak się obudzisz to się lepiej poznamy - dodał, po czym usiadł na swoim poprzednim miejscu.

Nikt jeszcze nie rozmawiał z Laidą podczas śpiączki, oprócz mnie.

Spojrzałem na Ivo, który nadal patrzył na dziewczynkę z uśmiechem.

No, dobra! Muszę przyznać, że to jak z nią rozmawiał było urocze.

Nie, że on był uroczy! Oczywiście, że nie!

Ta rozmowa była urocza.

- Może cię podwieźć do pracy? Będzie szybciej, a ty będziesz mógł spędzić więcej czasu z siostrą - powiedział brunet, patrząc na mnie uważnie.

- Nie, dzięki - mruknąłem oschle.

Może i miał rację, że byłoby szybciej, a propozycja zostania dłużej z Laidą była kusząca, ale nie chciałem z nim jechać autem, bo on mnie tak strasznie irytuje! Prędzej bym dostał nerwicy w tym samochodzie, niż byśmy dojechali na miejsce.

- Napewno? Nie masz prawa jazdy, a tak będziesz mógł popatrzeć jak się prawidłowo jeździ.

- Nie możesz mi po prostu dać spokoju? Ja cię nawet nie lubię! - rzekłem i naprawdę miałem już dość Ivo, a przyszedł kilka minut temu.

- Dam ci spokój jak pozwolisz mi cię odwieźć do pracy - powiedział brunet, uśmiechając się.

- Niech ci będzie! - Westchnąłem.

Nie mam pojęcia czemu on mnie tak męczy.

A mogłem nie iść wtedy do tego baru.

Posiedzieliśmy jeszcze w szpitalu jakiś czas, aż naprawdę musiałem z niego wyjść.

Ivo nie odzywał się za dużo, co mi bardzo odpowiadało. Chłopak przez ten cały czas przeglądał coś w telefonie, a ja po prostu patrzyłem na dziewczynkę i rozmyślałem.

Kiedy wyszliśmy ze szpitala zatrzymałem się i stanąłem przodem do Ivo, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Gdzie masz samochód? - zapytałem.

- Musimy iść pod mój dom - powiedział, ale widząc moją zdenerwowaną minę szybko dodał. - Mieszkam tam. - Chłopak pokazał na budynek, a ja spojrzałem w tamtą stronę.

Dom z zewnątrz był piękny i ogromny. Był praktycznie naprzeciwko szpitala, więc szybko ruszyłem w tamtym kierunku, chcąc mieć już jazdę z Ivo z głowy. Brunet zaśmiał się lekko i ruszył za mną.

Z trudem powstrzymałem się by nie powiedzieć "wow", kiedy zobaczyłem auto Ivo.

Czemu wszyscy są tacy bogaci?!

Chłopak otworzył drzwi od samochodu i razem usiedliśmy do środka.

- Mógłbym cię nauczyć jak się jeździ - zaproponował chłopak w połowie drogi.

- Nie - powiedziałem szybko.

- Mówiłeś, że chcesz się nauczyć prowadzić auto, a ja jestem świetnym kierowcą.

- Chcę się nauczyć, ale na pewno nie z tobą - mruknąłem cicho, ale stanowczo.

Do końca podróży nie odezwaliśmy się słowem.

- Dzięki - rzekłem, kiedy zauważyłem już znany budynek mojej restauracji.

Jak najszybciej potrafiłem wysiadłem z auta, a Ivo tylko przewrócił oczami z uśmiechem i odjechał.

Podszedłem do drzwi restauracji z zamiarem otwarcia ich.

- Niezłą bryką się wozisz. - Usłyszałem za sobą, a klucze, które trzymałem wypadły mi z rąk.

- Nie denerwuj mnie jeszcze ty, Piotrek.

- Zły dzień? - zapytał, a ja podniosłem klucze z ziemi.

- Cudowny - mruknąłem z sarkazmem i już miałem otwierać lokal, ale nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. - Co ty tu robisz? - spytałem, spoglądając na Charazińskiego.

- Mam prośbę - zaczął. - Ty znasz Ivo lepiej i napewno wiesz gdzie mieszka. Muszę to wiedzieć.

- Po co? - zapytałem podejrzliwie, unosząc brwi do góry.

- Muszę z nim o czymś porozmawiać.

- O czym? - spytałem, a Piotrek spojrzał na mnie ostrzegawczo, więc tylko wywróciłem oczami. - Okej, już dobra. Byłem dzisiaj z nim pod jego domem po auto.

- To w tym aucie był Ivo? Nie mogłeś mi powiedzieć - mruknął niezadowolony, a ja nie miałem pojęcia o co mu chodzi. - Nieważne. Znasz jego adres?

- Nie przyjrzałem się, ale wiem, że jest to jeden z największych domów na przeciwko szpitala.

- Dzięki - powiedział, ale po jego głosie można było wyczuć, że ta odpowiedź do końca go nie zadowala.

Otworzyłem drzwi do restauracji i porozmawiałem z Piotrkiem jeszcze chwilę, ale on stwierdził, że musi coś załatwić i szybko sobie poszedł.

Czego Piotrek chce od Ivo?

___________________________

Kolejny słaby rozdział do kolekcji 😂 Po prostu troszkę straciłam wenę, ale staram się pisać, bo już niedługo będzie koniec tej książki

Dzisiaj krótka notatka, bo nie wiem co pisać, ale chciałabym wam życzyć miłego dnia! 💗

A Kacprowi wszystkiego najlepszego! ✨

¿? - Tutaj możesz zadać pytanie

* - A tutaj oddać swoje teorię/myśli/opinie

Gif w załączniku - Kacper

~°°~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top