🇲​🇪​🇳​🇹​🇮​🇷​🇦​

~°°~

Perspektywa: Piotrek

Następnego dnia, po tym jak dowiedziałem się, że Elena to wszystko zaplanowała, postanowiłem wytłumaczyć Nicolás'owi, że nie miałem z tym nic wspólnego, cokolwiek mu powiedziała. Szedłem w kierunku jego restauracji, bo jest niedziela i z tego co wiem w ten dzień czasem też pracuje, ja na szczęście miałem dziś wolne. Tak, jeszcze nie zwolniłem się z pracy.

Nie zrezygnowałem z powrotu do Polski, nadal mam zamiar to zrobić, ale z lekkim opóźnieniem.

Po prostu wolę najpierw wszystko wytłumaczyć, skoro nic nie zrobiłem.

Co do Kacpra, chciałem z nim porozmawiać przed wyjazdem, ale on najwyraźniej nie chce. Jeszcze nie wie, że się wyprowadzam, jednak to, że mnie olewa jest wystarczającym dowodem, iż na pewno go to nawet nie zainteresuje.

Wszedłem do restauracji Nico i od razu go zobaczyłem, stojącego przy ladzie, który najwidoczniej przekazywał zamówienie jednemu z pracowników. Niepewnie do niego podszedłem.

— Cześć — mruknąłem cicho, zwracając tym uwagę chłopaka, który lekko się zdziwił na mój widok, ale nic nie odpowiedział.

Milczałem przez dłuższą chwilę, bo nie przygotowałem się zbytnio na tą rozmowę.

— Słuchaj...—- zacząłem, spoglądając na chłopaka. — Nic nie zrobiłem. Przepraszam... chociaż nie mam nawet za co. To nie moja wina, Elena kłamała i... — mówiłem szybko, ale przerwałem, bo usłyszałem głośny śmiech Nico.

Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, a on nawet na chwilę nie raczył przestać się śmiać.

— Z czego się śmiejesz? — zapytałem, a on moment później spojrzał na mnie, a na jego twarzy widniał uśmiech, jednak już nie unosił się śmiechem.

— Wyglądałeś śmiesznie, kiedy tak się tłumaczyłeś. Wiem wszystko.

— Jak to? — spytałem zdziwiony, bo wątpię by Elena nagle zmieniła zdanie i magicznym cudem przyznała się do kłamstwa.

— Taki jeden kretyn powiedział mi, żebym przyjrzał się tej sprawie i to zrobiłem. Usłyszałem rozmowę między Eleną, a jej koleżanką i tak właśnie dowiedziałem się, że to wszystko było jednym, wielkim kłamstwem — wytłumaczył chłopak, a ja odetchnąłem z ulgą, że jednak między mną, a nim jest już dobrze.

— To w takim razie ty powinieneś mnie przeprosić — rzekłem uśmiechając się szeroko, a Nico wywrócił oczami.

— Powinienem — stwierdził brunet. — Jednak nie przeproszę, bo tego nie lubię — dodał, wywalając w moją stronę język, na co ja przewróciłem oczami.

Usiadłem na krześle obrotowym na przeciwko lady i wziąłem jednego z cukierków, które są dla klientów, ale większość zawsze jest zjedzona przez Ramírez'a.

— Przepraszam i dziękuję, że jesteś — powiedział nagle chłopak, a ja uśmiechnąłem się lekko w jego stronę. — Nie uśmiechaj się tak, już więcej tego nie usłyszysz — dodał, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie.

— Czemu mi nie uwierzyłeś? — spytałem, a Nicolás westchnął lekko.

— Sam nie wiem, Elena to rodzina, a do tego, właśnie w tym dniu Laida wylądowała w szpitalu.

— Laida? Kto to? — spytałem, bo Nicolás nigdy za dużo nie mówił o bliskich i trochę mi głupio, że nigdy go się nie zapytałem jak ma na imię jego siostra, mama, czy tata.

— Moja siostra.

— Przykro mi. Co jej się stało?

— Ja wolałbym... wolałbym zachować to dla siebie — mruknął cicho chłopak i lekko się speszył, prawdopodobnie tym, że ma to głębszą historię, a zapewne nie chce tego opowiadać.

— Rozumiem. — Posłałem mu pocieszycielski uśmiech. — Może po twojej pracy pójdziemy ją odwiedzić? — Nicolás spojrzał na mnie zdziwiony. — No co?

— Nic, nic, możemy. Po prostu to wygląda tak jakbyś... mnie wspierał. To nowe dla mnie.

Nie wiedziałem co powiedzieć, więc po prostu mruknąłem cicho "wspieram" i zająłem się sobą, a Nico kontynuował swoją pracę.

O dwudziestej Ramírez poszedł zamknąć restauracje, po czym ruszył w kierunku szatni, by przebrać się w normalne ciuchy. Ja przez ten cały czas, gdy on pracował cierpliwe czekałem, aż skończy. Mogłem iść do domu Kacpra i się spakować, ale wiedziałem, że Porębski był dziś cały dzień w domu razem z Alitą, a nie szczególnie miałem ochotę ich oglądać. Takim sposobem postanowiłem, że najpierw odwiedzimy siostrę Nicolás'a, a potem pójdę się przejść na plażę, by uniknąć Kacpra, który już zapewne będzie spał kiedy wrócę z spaceru.

Po rozmowę z Nikolą miałem duży mętlik w głowie, co powinien zrobić, ale uznałem wyjazd jako najlepsze wyjście. Po prostu... nieodwzajemniona miłość boli.

— Idziemy? — zapytał Nico, który przed chwilą wyszedł z szatni, już w normalnych, a nie roboczych ciuchach.

Jako odpowiedz pokiwałem głową. Wyszliśmy z restauracji, którą Nico porządnie zamknął i ruszyliśmy w stronę szpitala.

Jeszcze nigdy nie szedłem w tym kierunku, bo nie miałem po co. Po drodze nie było żadnych sklepów, zakładów pracy, czy nawet placów zabaw. Po prostu pusta ulica, z kilkoma latarniami i wieloma drzewami.

Idąc w stronę celu jakoś nie szczególnie miałem ochotę na rozmowę, ale Nicolás za to chyba chciał rozmawiać, bo nawet jak widział moją niechęć w odpowiedziach na niektóre pytania, to dalej ciągnął temat.

— Pewnie musiałeś się nudzić przez te kilka dni beze mnie, brakowało ci mnie — powiedziałem, śmiejąc się lekko.

— Wcale nie! Nawet nie zauważyłem, że się pokłóciliśmy — rzekł, robiąc obrażoną minę, na co ja uniosłem się większym śmiechem.

Zastanawiałem się chwilę, czy, a raczej kiedy powiedzieć Nico o mojej wyprowadzce. To, że mu powiem, było raczej pewne, ale nie umiałem w naszej rozmowę znaleźć odpowiedniej chwili, by to zrobić.

Ale czy istnieje odpowiednia chwila?

Uznałem, że najlepiej zrobić to od razu, z grubej rury.

— Przeprowadzam się — mruknąłem cicho, spoglądając na chłopaka.

— Super! — Ucieszył się Nicolás, a ja lekko się zdziwiłem. — Już nie będziesz musiał mieszkać z Kacprem, a może przeprowadzasz się na ulicę gdzieś blisko mnie? Koło mnie stoi dużo pustych domów, może to tam i wtedy...

— Nie zrozumiałeś mnie. Wyjeżdżam do Polski — powiedziałem cicho, a Nicolás spojrzał na mnie.

— Bardzo przepraszam, ale gdzie ty zgubiłeś mózg?! — zapytał sarkastycznie, a ja wywróciłem oczami. — Nigdzie się nie przeprowadzasz.

— To moja decyzja — mruknąłem cicho.

— Ta, chciałbyś. Wiesz, że wtedy stracisz Kacpra na zawsze?

— Już go straciłem. Dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie tracę go coraz bardziej.

***

Wracałem właśnie ze szpitala, w którym wraz z Nico odwiedziłem jego młodszą siostrę. Siedzieliśmy tam jakieś dwie godziny, znaczy ja, bo Nicolás powiedział, że chce jeszcze trochę zostać.

Nie wiele dowiedziałem się o Laidzie, ale przynajmniej w minimalnym stopniu poznałem siostrę mojego przyjaciela.

Nicolás cały czas mówił, że nie mogę się wyprowadzić, ale oczywiście szybko zmieniałem temat.

Po prostu im dłużej by o tym mówił, im dłużej ciągnął by ten temat, tym trudniej byłoby mi wyjechać. Naprawdę polubiłem życie w Hiszpanii, różniło się od tego w Polsce, ale nie mogłem tu zostać, ze świadomością, że nie mogę być, chociażby przyjacielem osoby, dla której tu przyjechałem.

Dotarłem na plażę i od razu usiadłem na zimnym piasku przy brzegu morza.

Lubiłem to miejsce, a był już maj, więc nawet wieczorami było dość ciepło i przyjemnie.

Moje przemyślenia przerwała mi pewna osoba, która położyła mi dłoń na ramieniu, patrząc na mnie uważnie.

— Możemy pogadać?

___________________________

Wiem, że rozdział miał być dwa dni temu, ale mam dla was niespodziankę!

Wybiło mi ponad 11 tyś. wyświetleń i ponad 1 tyś. gwiazdek, za co z całego serca wam dziękuję!

Takim oto sposobem zapraszam was na tygodniowy maraton, który rozpoczyna się dziś, tym oto rozdziałem! Oprócz czwartku, codziennie będzie rozdział!

Poniedziałek 16:00 -
Wtorek 20:00 - ❌
Środa 18:00 - ❌
Piątek 13:00 - ❌
Sobota 21:00 - ❌
Niedziela 16:00 - ❌

¿? - Tutaj możesz zadać pytanie

¡! - Tutaj mnie za coś wyzwać

* - A tutaj oddać swoje teorię/opinie/myśli

Gif w załączniku: Nicolás

~°°~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top