Lekcja trzecia - Viktor i jego niuchacz


Czując na sobie wnikliwe spojrzenia reszty towarzystwa, Phichit zaczerwienił się.

- K-kiedy... kiedy ja w nikim się nie podkochuję! – próbował wytłumaczyć.

- Już nie zgrywaj głupa, Instagramoholiku – prychnął Plisetsky. – Przyszła wiosna, twoje puszki spierdzieliły. Wszystko pasuje! Musisz się w kimś bujać. Nie ma innego wyjaśnienia.

- Może to zauroczenie podświadome? – głośno zastanawiał się Chris. – Czasami jest tak, że ktoś nas pociąga, ale na początku nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pamiętam, jak było z Viktorem i Yuurim. Kiedy pierwszy raz jechaliśmy do Ice-wartu shinkansenem, Makkachin uciekł z naszego przedziału i wrócił z czyjąś szatą w zębach. Okazało się, że to własność Yuuriego. Potem dowiedzieliśmy się, że pudle niuchacze wyczuwają, co pociąga właściciela, jeszcze zanim właściciel pozna tę osobę. Może w przypadku puszków pigmejskich jest tak samo?

- Ano – weryfikując wspomniane informacje w książce, potwierdził Jurij. – Rzeczywiście, piszą tutaj o czymś takim.

- Innym razem ja i Viktor skonstruowaliśmy Erotometr – na wspomnienie wybryków z przyjacielem, Giacometti uśmiechnął się z nostalgią.

- Że CO skonstruowaliście?!

- To coś takiego jak kompas, tylko, że pokazuje wszystkie osoby i rzeczy, które podświadomie cię podniecają. W przypadku Viktora były to: kotlet wieprzowy, japońskie kimono i niebieska gumka no włosów. No i oczywiście Yuuri. W moim przypadku Erotometr pokazał lód, miotłę i...

- Wystarczy! – Chłopiec Który Się Wkurwił posłał Szwajcarowi ostrzegawcze spojrzenie. – Nie musimy znać szczegółów twoich ukrytych zboczeń!

- Ej, ale z tym niuchaczem to w sumie świetna sprawa! – nagle uświadomił sobie Phichit. – Moglibyśmy wykorzystać go, by znaleźć moje puszki. Viktor na pewno nie obrazi się, jeśli na chwilkę wypożyczymy Makkachina.

- Co racja, to racja – mruknął Plisetsky. – W porządku, możemy tak zrobić. I tak miałem pójść do cholernego Łysola, by upomnieć się o program. W końcu ten zakochany gamoń jako jedyny w Ice-warcie zaliczył ŁUMa z choreografii.

Na wspomnienie piątej klasy, Chulanont wzdrygnął się. Wciąż pamiętał te okropne nerwy i nieprzespane noce, które wiązały się ze zdawaniem Łyżwiarskich Umiejętności Magicznych. A kiedy pomyślał, że byli już na siódmym roku i szykowali się do zdawania JEŁOPów (Jeszcze Elitarniejsze Łyżwiarskie Opcje Programowe), to już w ogóle poczuł się zdołowany. Całe szczęście, że miał specjalne pióro do ściągania i siedział obok Yuuriego. Czy raczej – znał bardzo skuteczny (liczący około dziesięć tysięcy jenów) sposób, by przekonać Pana Egzaminatora do konkretnego ustawienia ławek. Jeśli dyrektor Yakov czegoś Phichita nauczył, to właśnie tego – łapówki bywały o wiele skuteczniejsze niż magia! Przed czerwcem trzeba będzie oszczędzić parę groszy, by inaczej nigdy nie awansuje z ŁUMa na JEŁOPa.

W końcu nie był geniuszem pokroju Nikiforova i Plisetskyego – ci dwaj to nawet nie musieli uczestniczyć w zajęciach, by na luzie zdawać egzaminy. Czego dowodem był chociażby ładnie pachnący eliksir, który Jurij wyciągnął z torby.

- Masz – fiolka została rzucona Altinowi. – Golnij sobie Eliksiru Homosapiensującego. Przecież nie będziesz popierdalał po schodach z tymi kopytami.

- Jesteś pewien, że dobrze to uwarzyłeś? – zacmokał Chris. – Eliksir Homosapiensujący łatwo pomylić z Homogenizującym.

Widząc gromadzący się w oczach młodego Rosjanina wkurw, Phichit pośpiesznie zadał pytanie:

- A jak działa Eliksir Homogenizujący?

- Sprawia, że zaczynasz pożądać osób tej samej płci. Nie żeby Otabkowi robiło to jakąś różnicę – Giacometti puścił centaurowi oko. – Biorąc pod uwagę jego bliski związek z Juraczką...

- Jeszcze słowo, a wepchnę ci różdżkę do gardła! – ryknął Plisetsky.

- Juraczka, bądź tak miły i nie zachęcaj mnie, bym zrobił ci loda. Jesteś trochę za mały na takie zabawy. A co do eliksiru... Otabek, jeśli chcesz, wprowadzę do Eliksiru Homosapiensującego kilka ulepszeń. Odkryliśmy z Viktorem fajny patent, dzięki któremu nie tylko uzyskasz ludzkie nogi, ale też powiększysz sobie penisa!

- KURWA MAĆ! Po pierwsze, masz nie przekręcać moich gróźb, Gołodupcu, a po drugie, Beka nie musi niczego sobie powiększać, bo jego sprzęt jest ogromny jak...

Uświadomiwszy sobie, czego o mały włos nie wypaplał, Jurij zatkał dłonią usta. Oczy miał wielgachne jak sowa, a policzki czerwone jak barwy Gryffindroitu. Ten widok sprawił Szwajcarowi niemałą uciechę. Phichit zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem Viktor nie załatwił kumplowi przyśpieszonego kursu „wkurzania Kiciusia".

- „Ogromny", mówisz? – Chris uśmiechnął się szeroko. – No proszę! Nie wiedziałem, że jesteś tak świetnie zaznajomiony z jego „sprzętem".

- W-wcale nie jestem! – warknął Jurij. – I przestań dopowiadać sobie jakieś durne zboczone teorie!

- Eee... Jura, masz może jakieś zapasowe spodnie? – do rozmowy wtrącił się Otabek.

Trzy osoby obróciły głowy, by na niego spojrzeć. Zdążył już wypić eliksir, a tym samym przestał być centaurem – jego części od pasa w dół świeciły seksowną golizną. A nad parą pięknych muskularnych nóg rzeczywiście znajdował się pokaźny... eghm... sprzęt. Juraczka jeszcze bardziej poczerwieniał.

- W chacie jest mnóstwo ciuchów! – burknął, odwracając wzrok. – Możesz sobie coś wybrać!

Altin krótko skinął głową i zniknął za drzwiami. Wciąż nie przyzwyczaił się do ludzkich nóg, przez co poruszał się trochę jak kaczka. Plisetsky odprowadził go tęsknym wzrokiem.

- Długo trwa ten eliksir? – zainteresował się Phichit.

- Zależy, jak się go uwarzy. Ten, który łyknął Beka, utrzymuje się tylko trzy godziny. Ale potrafię zrobić też taki, który wystarcza na całą dobę.

- Jak powiedziałby nasz klasowy romantyk, Popovich - westchnął Chris – najpiękniejsza jest Zakazana Miłość, a już zwłaszcza międzygatunkowa. Ach, zazdroszczę ci, Juraczka! Możesz ujeżdżać ukochanego aż na dwa sposoby!

- Rzucę na ciebie taką klątwę, że wyrośnie ci trzecie jądro! – wściekle wymachując różdżką, ryknął Plisetsky.

- Ech, i znowu niepotrzebnie robisz mi nadzieję. Od września obiecujesz mi dodatkowego fiuta, a ja nadal go nie otrzymałem...

- KURWA MAĆ! Powiedziałem, że przetnę ci fiuta, a nie, że dorobię dodatkowego!

- Tak czy siak, efekt byłby taki sam, non?

Phichit obserwował kłócących się kolegów z mieszaniną rozbawienia i rezygnacji. Ech, dla własnego dobra, Jurij powinien popracować nad pogróżkami - a przede wszystkim nauczyć się widzieć różnicę między tekstami, które przerażały Chrisa i tekstami, które podniecały Chrisa. O ile w ogóle było to możliwe. Z tego, co mówiono w Slytherinburgu, kiedy Szwajcar był w formie, to na każdą obelgę pod swoim adresem potrafił wymyśleć mega-zboczoną ripostę. Viktor zresztą też.

Z chaty wyłonił się Otabek. Spodnie, które wybrał, wywołały u Chulanonta i Giacomettiego salwę śmiechu. O matko. Dzwony! Och, Merlinie i Rasputinie... najprawdziwsze dzwony. I to z wyszytymi na nogawkach kwiatami. Nawet Yakov Feltsman umarłby ze śmiechu, a on praktycznie nigdy się nie śmiał!

- Ja pierdolę, Beka – dłoń Plisetskiego powędrowała do czerwonej z zażenowania twarzy. – Ze wszystkich spodni, które były w chacie, musiałeś wybrać akurat TO?! Boże, przecież to są portki, w których mój dziadek popierdzielał na dyskotece!

Altin obrzucił swój przyodziewek obojętnym spojrzeniem i jedynie wzruszył ramionami. Może i zyskał parę nóg, ale w głębi siebie pozostał centaurem. A jaka była najważniejsza zasada koniowatych?

„To, co nosimy poniżej pasa, zupełnie nas nie obchodzi!"

XXX

Obrazem Strażnikiem wieży Slytherinburga był portret nieziemsko przystojnego Casanovy z upiętymi w wytworny kok brązowymi lokami. Ów mężczyzna przywiązywał dużą wagę do mody i uwielbiał flirtować z uczniami. Dzisiaj postanowił ubrać jedwabny zielony szlafroczek i eleganckie japonki ze szmaragdem na paseczku. Na widok czwórki młodzieńców, odstawił kieliszek wina i szybciutko przygładził włoski.

- Och, przecież to Chris! – zatrzepotał grubymi rzęsami. – Miło cię znowu widzieć, kochanie!

- Rozbieraj się! – tonem przywodzącym na myśl miłośnika BDSMów, zagrzmiał Giacometti.

Casanova rozchylił poły szlafroczka. Przekonany, że za chwilę ujrzy o wiele więcej nagości, niż by sobie życzył, Phichit odruchowo odskoczył do tyłu. Jednak czekała go niespodzianka. Między połami szlafroczka nie było gołego ciała, ale... szczelina w kształcie gołego ciała. A za nią – bo jakżeby inaczej! – pokój wspólny Slytherinburga.

- Właśnie dlatego wyniosłem się z zamku! – wycedził Jurij.

- To wy cały czas macie to samo hasło? – spytał Otabek.

- Ależ skąd! – Chris uśmiechnął się promiennie. – Tydzień temu mieliśmy „ściągaj majtki", a w zeszłym miesiącu „pokaż klatę!" O, a na drugim roku Viktor przekonał Casanovę do hasła „weź mnie jak kotlet wieprzowy". Biedny Georgi kilka razy spał na korytarzu, bo nie mógł zapamiętać.

- Ale ekstra! – zachwycony Phichit nie mógł przepuścić okazji do strzelenia fotki telefonem. Od razu opublikował zdjęcie na Instagramie. – Słyszałem, że wcześniej mieliście portret Rasputina, ale ten facet jest sto razy lepszy.

– Żartujesz sobie?! – jęknął Plisetsky. - Już wolałbym kisić się w jednym pokoju z Yakovem i Lilką, niż codziennie rozmawiać z tym... z tym... ekshibicjonistą!

- Uch, ja już bym chyba wolał zboczeńca – wpisując opis pod zdjęciem, stwierdził Taj. – Słyszałem, że pokój dyrektora i jego żony jest bardzo dobrze strzeżony.

- No, zamiast drzwi mają portret Baryshnikova – Jurij wzdrygnął się.

- Kogo?

- No wiesz, tego baletmistrza. Koleś każe ci pokazać ileśtam pozycji baletowych, a jak go nie usatysfakcjonujesz, to cię nie wpuści. Na mnie zawsze się wydziera, ale Viktorowi lizusowi odpuszcza wszystko. Pieprzony łysol zawsze wychwala jego wersję Don Kichota i biedny Misiek wymięka.

- Ej, to jak do środka wchodzi dyrektor? W końcu orłem z baletu to on nigdy nie był...

- Yakov nie musi robić piruetów. Ma specjalne hasło.

- O! A jakie?

- „Spierdalaj".

Aha. No tak, to tak bardzo w stylu Ojca Dyrektora.

Jeden po drugim, młodzieńcy zaczęli przełazić przez przesmyk. Ostatni przechodził Giacometti. Casanova posłał mu całuska.

- Chris, skarbie, a przyjdziesz później się ze mną pomiziać? – zagadnął uwodzicielskim tonem.

- Bien sûr! – równie zmysłowo odparł Szwajcar. – Wymasuję ci pośladki tamtą specjalną szczotką do czyszczenia płótna.

- Mrrau, jakiś taki kochany! Och, i bądź tak miły i zdejmij zasłonkę z ramki, która wisi w prywatnym apartamencie. Kilka godzin temu Vitya przyprowadził tutaj bardzo słodkiego chłopca i skręca mnie, by zobaczyć, co ze sobą robią!

- Postaram się, ale niczego nie obiecuję!

Kiedy tylko znaleźli się w pokoju wspólnym, od razu zwrócili uwagę na jeden szczegół: pustka. Nie było absolutnie nikogo. No, może poza Viktorem, a konkretnie jego gębą, która układała się uśmiech w kształcie serce i szczerzyła się do nich z wielgachnego transparentu, okraszonego serduszkami i wielkim złotym napisem:

„Zawsze cię kochałem, Yuuri!"

Oprócz tego w powietrzu dryfowało kilkanaście (kilkadziesiąt?!) czerwonych świec. A, no i jeszcze podłoga została obsypana płatkami róż. Nieźle.

- Ja pierdolę – Plisetsky udał, że puszcza pawia. – Nic dziwnego, że wszyscy dali nogę!

- Nikiforov naprawdę się postarał – masując podbródek, stwierdził Otabek.

- Łał, na Fejsie pojawiły się aż trzy nowe wydarzenia! – kciuk Phichita nie przerywał szybkiego przesuwania się po ekranie smartfona. – Pierwsze to „Idę spać do komórki na miotły, bo nie chcę patrzeć na zaloty Viktora", drugie to „Idę do dyrektora, by naskarżyć na Viktora", a trzecie to „Idę do Wieży Astronomicznej, by przy pomocy teleskopu podglądać Viktora".

- Ci, co zapisali się do Wydarzenia Numer Dwa, tylko tracą czas! – z dłońmi w kieszeniach spodni burknął Jurij. – Gdy Yakov dowie się, że Łysol wreszcie spiknął się z Prosiakiem, to chyba popuści ze szczęścia. Od miesięcy powtarza, że ma dosyć nieszczęśliwych zalotów Viktora!

Nagle rozległo się jakieś dziwne klekotanie, a z piętra dobiegło stłumione westchnienie rozkoszy. Otabek posłał schodom niechętne spojrzenie.

- Naprawdę musimy tam iść?

- Hm... Jeśli chcemy odnaleźć puszki, to tak – Chris wzruszył ramionami. – Ale, skoro się boisz, możesz zaczekać na dole.

- Nie boję się.

- Ja też nie zamierzam siedzieć tu i podpierać ściany – dla podkreślenia tych słów, Plisetsky wyciągnął różdżkę. – Ten Łysol coś mi obiecał i zamierzam to wyegzekwować!

- Ech, miejmy to już za sobą... - Phichit pokręcił głową.

Przypomniał sobie wszystkie momenty, gdy przyłapał Yuuriego na czytaniu yaoi, powiedział sobie, że po czymś takim nic już go nie zaszokuje, wziął głęboki oddech i ruszył na górę. A reszta razem z nim.

Już wkrótce ich oczom ukazał się należący do Viktora ekskluzywny apartament. Co prawda przyznawanie uczniom prywatnych kwater nie było częstą praktyką w Ice-warcie, jednak dyrektor Feltsman stwierdził, że woli wydać majątek na przebudowę zamku, niż codziennie wysłuchiwać skarg na starszego z przybranych synów. Jak lubił czasami mawiać, „to tylko kilka milionów rubli, no, ale ile świętego spokoju"!

Na wielkim łożu leżał koc – wystawały spod niego dwie pary nóg. Łydki jednego z uczestników „schadzki" były ozdobione srebrnymi włoskami. Mebel lekko się kołysał – jakieś nieuświadomione dziecko mogłoby uznać, że to on wydawał te wszystkie japońskie i rosyjskie jęki.

Jurij zaczął walić głową o ścianę, warcząc coś w stylu: „skończony idiota, po chuj ja tu w ogóle przyszedłem", Otabek miał jak zawsze bezbarwny wyraz twarzy, a Chris szczerzył się jak zadowolona ze swojej roboty swatka. Phichit przywołał w myślach obraz swoich puszków i też jakoś się ogarnął.

- Yuuri – odchrząknął, przygładzając mundurek. – Yuuri, możemy pogadać?

Symfonia japońsko-rosyjskich „ochów" i „achów" w dalszym ciągu trwała. Ech, ci dwaj musieli być naprawdę zaabsorbowani swoim szczęściem! Pewnie po prostu nie usłyszeli.

- Yuuri! – Chulanont odezwał się ponownie, tym razem nieco głośniej. – Yuuri, mam do ciebie sprawę!

Rozległ się zaskoczony pisk, a miłosna melodia zacięła się w połowie zwrotki. Spod koca wyłoniła się górna część ciała Katsukiego. Och, i to jaka górna część ciała!

Czarne włosy były rozczochrane jeszcze bardziej niż po zejściu z miotły. Okulary zwisały z jednego ucha. Malinki, którymi obsypany był szczupły tors, układały się w słowo „Vitya". A więc Chris nie żartował, gdy mówił, że jego kumpel zawsze podpisuje swoje rzeczy.

Patrząc na tak wytarmoszonego (ale i niezaprzeczalnie szczęśliwego) przyjaciela, Phichit nie mógł się nie uśmiechnąć. Poczuł też lekkie wyrzuty sumienia z racji przerwania miłosnych igraszek. I nieznacznie większe wyrzuty sumienia z powodu zdjęcia, które dyskretnie pstryknął, gdy tylko Yuuri wynurzył się spod koca. W ramach samo-usprawiedliwienia, Chulanont powtarzał sobie, że „na wszelki wypadek" warto mieć coś na kumpla. W końcu trzeba jakoś zdać te cholerne JEŁOPy!

- P-phichit! – z palcami zaciśniętymi na skraju koca, pisnął Yuuri. – C-co ty tu... b-bo ja... w-wiesz... ahaha... Słuchaj, nie uwierzysz, ale Viktor chyba jednak mnie lubi!

- No NIE gadaj! – zawyli jednocześnie Phichit i Chris. – Po czym poznałeś?

Zanim Japończyk zdążył odpowiedzieć, na powierzchnię wypełzł także Viktor.

- Dlaczego przerwaliśmy, dorogoy? – wymruczał, wodząc ustami po mostku kochanka. – Wszak skończyliśmy dopiero ósmą rundkę i... oho? Wygląda na to, że mamy gości.

Leniwie się uśmiechając, srebrnowłosy młodzieniec oparł łokieć o tors Katsukiego. Palec jego wolnej ręki kręcił wokół pępka Yuuriego niewielkie kółka.

- Przykro mi, ale jeśli liczycie na erotyczny pokaz, będziecie musieli pójść gdzie indziej. Zbliżenia moje i Prosiaczka są wyłącznie privé!

- Niestety nie przyszliśmy na porno w wersji live – z ust Chrisa wyszło ponure westchnienie. – Szukamy puszków pigmejskich.

- Aha? Nie widziałem żadnych puszków pigmejskich. Oczywiście nie licząc tego, którego przed chwilą wytarmosiłem.

- Kurwa mać – z czołem (nadal) przyklejonym do ściany syknął Plisetsky. – Nie musieliśmy tego wiedzieć!

- Co ty tutaj robisz, Juraczka? – Viktor pytająco uniósł srebrne brwi. – Nie widziałeś napisu na drzwiach „Treści Nieodpowiednie Dla Dzieci"?

- Nie, kurwa, nie widziałem, bo drzwi były otwarte!

- Zostawiłeś otwarte drzwi?! – oburzył się Yuuri. – Vitya!

Ach, ach, ach! – Phichitowi włączył się wewnętrzny fangirling. – Yuuri, ty już mówisz do niego „Vitya"? Jestem z ciebie taki dumny!

- I tak nikt nie włazi mi do pokoju, słońce – Nikiforov uraczył kochanka pełnym uwielbienia spojrzeniem. – Nie licząc Chrisa. A, i kilku wścibskich bachorów, a konkretniej jednego.

- Niech cię szlag – Jurij wysyczał przez zęby. – Rzucę na ciebie biliard klątw! Niech no tylko... tylko...

- Niech no tylko zdobędziesz się na odwagę i odkleisz swój koci łepek od ściany? – zgadł Viktor. – Czego ty się tak boisz, Juraczka? Że zobaczysz łydkę Yuuriego? A może moją? No chodź, zobacz, jakie mamy piękne łydeczki! No już, popatrz, popatrz!

- Natychmiast się uspokój! – jak przystało na mądrą i stanowczą żonę, Katsuki trzepnął ukochanego w ramię. – Jak nie przestaniesz mu dokuczać, to cofnę moją wcześniejszą obietnicę i nie zaczaruję twoich onigiri, tak by wyglądały jak miniaturowe pudelki.

- Ale, Yuuuuuri, to oooon zaaaaczął...

- Bez dyskusji! Masz już siedemnaście lat, więc zachowuj się, jak na dorosłego czarodzieja przystało!

Phichit wprost nie mógł nie zachwycać się cudowną przemianą Yuuriego. Czyżby jakieś prywatne lekcje u pani Baranowskiej? A może sprawdziła się tamta dzika teoria Georgija, według której pocałunek właściwej osoby wyrywał człowieka ze śpiączki, jaką była nieśmiałość?

Już mniejsza o to. Chulanont nie miał czasu na analizowanie miłości swojego przyjaciela. Był zbyt zajęty szukaniem własnej. W końcu tylko ona mogła doprowadzić go do zagubionych puszków.

- Przepraszam, że przeszkodziliśmy wam w tej ważnej i... no... tego... bardzo prywatnej chwili. Tak naprawdę przyszliśmy, bo chcemy, by Viktor wypożyczyłby nam swojego pudla niuchacza. Wygląda na to, że tylko on może znaleźć moje puszki pigmejskie.

- Nie ma sprawy – Nikirofov wyszczerzył zęby. – Akurat świetnie się składa, bo właśnie miałem wyprowadzić go na spacer. A dzięki wam nie muszę przerywać moich igraszek z Yuurim.

- Przynajmniej w ten sposób możemy wynagrodzić wam przerwanie intymnych zabaw – stwierdził Chris.

- Och, a właśnie! – Viktor o czymś sobie przypomniał. – Otabku, mógłbyś podać mi różdżkę? Jest w kufrze obok kanapy. Znam świetne zaklęcie, dzięki któremu wydepiluję Yuuriemu okolicę bikini.

- Że CO?! – jęknął Katsuki.

- Jasne – Altin krótko przytaknął. – Proszę bardzo.

- Eee... To nie różdżka, to wibrator.

- Jezus Maria! – Juraczka wreszcie oderwał się od ściany. – Na Protezę Merlina, i ty to wziąłeś do ręki, Beka!

- O co ci chodzi? – zdziwił się Chris.

- No właśnie – ze złośliwym uśmieszkiem dodał Viktor. – Przedmiot jak przedmiot.

- Bardzo cienki ten wibrator – zauważył Phichit. – Nic dziwnego, że Otabek się pomylił. O, to chyba ona! Raju, Viktor, nie wiedziałem, że masz taką samą różdżkę jak Dumbledore.

- To nie różdżka tylko kulki analne...

- No ja pierdolę, kurwa mać! – Czerwony, jak Feltsman w dniu, gdy przegrał z Wronkovem w Quidditcha, Jurij wyciągnął własną różdżkę. – Czy tylko ja w tym cholernym pokoju znam się na magii?! Accio różdżka łysola!

Przez otwarte okno wleciał elegancki kawałek patyka. A po chwili rozległ się wściekły ryk:

- Kto, do chuja, zapierdolił mi różdżkę?!

Zawstydzony, Plisetsky podszedł do okna.

- Wybacz, Yakov. Potem ci odniosę.

- To nie było zbyt mądre – zarechotał Chris.

- A potem dziwisz się, że to ja jestem Numerem Jeden w szkole – Viktor pokręcił głową. – Ech, jak zwykle wszystko muszę robić sam... Makkachin, aport!

Ze stojącego w rogu koszyka wyskoczył brązowy pudel niuchacz. Z wesoło merdającym ogonem, zanurzył pysk w skrzyni, po czym zaniósł właścicielowi patyk.

- No już, już, dobry piesek! – srebrnowłosy młodzieniec ucałował mokry nos. – Jesteś takim mądrym niuchaczem i wiesz, jak wygląda różdżka tatusia. Tak, tak... grzeczny pieseczek, słoneczko moje! Pójdziesz teraz na spacerek z Chrisem i jego kolegami, dobrze? Pomożesz im znaleźć puszki pigmejskie, a tymczasem tatuś zaopiekuje się twoją nową mamusią. Zaczniemy od kilku zabiegów kosmetycznych, by Yuuri przestał wyglądać jak wiochmen.

- Vitya, stop, STOP! – z wypisanym na twarzy przerażeniem, Katsuki złapał ukochanego za nadgarstki. – Nie zgadzam się, jasne?! Nie wyrażam zgody na żadną depilację!

- Może jednak wstrzymaj się z tym zaklęciem, Viktor – Szwajcar ruszył Japończykowi z pomocą. – Jeszcze znowu pomylisz formułkę i coś spartolisz. Pamiętasz, jak niechcący ogoliłeś się na łyso?

Phichit westchnął głęboko. Cały Ice-Wart to pamiętał. A zwłaszcza tę część, gdy dyrektor Yakov biegał po całej bibliotece i szukał odpowiedniego przeciwzaklęcia, co pięć minut biorąc środki na uspokojenie, bo przybrany syn przykleił mu się do rękawa i nawet na moment nie przestawał wyć. Jęczał, że powiesi się na sznurówkach od własnych łyżew, jeśli teraz, zaraz nie odzyska swojej pięknej srebrnej czupryny.

- Hm... Może rzeczywiście dam sobie spokój? – Viktor użył różdżki, by podrapać się za uchem. – No dobrze. Chyba jednak zostawimy ci te śliczne ciemne włoski, moye zoloto. Zwłaszcza, że puszki pigmejskie powoli wracają do mody. Ale, gdy tylko Chris wróci z poszukiwań, zrobimy ci pedicure.

- Pedicure może być – Yuuri odetchnął z ulgą. – Ale na depilację się NIE godzę!

- Och, już dobrze! Nie miej takiej przerażonej miny, kochanie! A tymczasem... hm... to gdzie żeśmy byli, zanim nam przerwano?

Srebrnowłosy młodzieniec z powrotem wciągnął kochanka pod koc.

- Idziemy! – zaczerwieniony po same uszy Jurij skierował się w stronę drzwi.

- A nie chciałeś z nim pogadać o tamtym programie? – przypomniał mu Otabek.

- Zrobię to później. Póki co nie mam ochoty na przebywanie w tym samym pomieszczeniu co on! Zaczekam, aż para podstarzałych zboczeńców zakończy okres godowy!

Obawiam się, że to może potrwać trochę dłużej – wsłuchując się w dźwięki zainicjowanej od nowa melodii miłosnej, wywnioskował Phichit. – A sądząc po głośności jęków, nawet dłużej niż długo!

- To pożyczamy Makkachina! – przez ramię rzucił Chris. – Miłej zabawy, chłopaki!

Spod koca wysunęła się szczupła dłoń. Wykonała kilka lekceważących machnięć, które miały oznaczać: „tak, tak, idźcie już stąd!"

XXX

- To niemożliwe! – wydyszał Phichit.

- Nieprawdopodobne – odezwał się zszokowany Jurij.

- Nielogiczne – dodał Otabek.

- Irracjonalne! – melodramatycznym tonem podsumował Chris.

Cała czwórka wzięła głęboki oddech i jednocześnie zawyła:

- Jakim cudem niuchacz doprowadził nas pod gabinet DYREKTORA?! 


Notka autorki:

Uff! Kolejny rozdział Hogwarts AU za nami. Po pierwsze, chciałbym wam powiedzieć: łaaaał, kochani! No TAK entuzjastycznego odzewu to ja się nie spodziewałam. Bardzo wam dziękuję za wszystkie gwiazdki oraz komentarze. Jesteście absolutnie cudowni, serio.

Oryginalny plan był taki, by ten rozdział pojawił się tydzień temu. Aaaale, jako że dostałam świetnej Weny na „Zakład", głupio byłoby jej nie wykorzystać. W tej chwili u Yakova i małego Vićka dzieje się bardzo wiele i aż rączki mnie świerzbią, by o tym pisać. Jestem pewna, że niektórzy z was doskonale znają to uczucie.

A wracając do Ice-Wartu:

Jak wam się podobało?

Jak myślicie, dlaczego Makkachin doprowadził naszą grupkę pod gabinet Yakova?

Macie już swojego ulubionego bohatera? Kto waszym zdaniem zasługuje na tytuł gwiazdy opowiadania?

Kolejny rozdział pojawi się... hm... myślę, że w środę. Albo w niedzielę za tydzień. Albo w jakiś dzień między środą i niedzielą. W każdym razie dosyć szybko ;)

Nie chcę zbyt wiele spojlerować, ale mogę zdradzić tyle, że w następnej części zobaczycie (między innymi) Tego Którego Imienia Nie Chce Nam Się Wymawiać.

Zamierzam też stworzyć krótki „słowniczek pojęć", który będzie do wglądu po każdym rozdziale. Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, uwielbiam słowotwórstwo, a przekręcanie potterowych pojęć daje mi sporo frajdy.

Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za różne formy wsparcia. Za każdym razem, gdy ktoś napisze mi coś miłego, czuję się tak, jakbym wypiła Wenobulla!

Aha, i jeszcze informacja dla tych, którzy nie czytali poprzedniej notki. Śliczny fanart z centaurem Otabkiem to dzieło Zamietki. Jeżeli chcielibyście napisać naszej rysowniczce kilka miłych słów, nie wahajcie się – obiecuję, że przekażę wasze słowa dalej.

Jeżeli macie ochotę na stworzenie jakiegoś rysunku z motywem z tego opowiadania, również się nie krępujcie ;)

Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia wkrótce!  

Aktualizacja (Otabek w dzwonach):

Kochani, powstał też fantastyczny obrazek przedstawiający naszego kochanego Centaura w wersji ludzkiej, paradującego w kolorowych portkach dziadka Plisetskyego!

Wielkie brawa dla: Stokrot

Nie wiem, jak wy, ale ja jestem zachwycona <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top