Lekcja druga - Jurij i jego liczne koty
Phichit siedział na schodach i cichutko pochlipywał w rękaw szaty. Minęło go kilku zaniepokojonych uczniów i nauczycieli, lecz nie zwrócił na nich uwagi.
- Ca va? – usłyszał nad sobą zmartwiony głos.
Podniósł zapłakane oczy i zobaczył Chrisa Giacomettiego.
- Och, Mon Dieu – Szwajcar przykucnął przed Tajem. – Co się stało, mon cheri?
- Uszki igmiejskie! – zaskomlał Phichit.
- Quoi?
- P-puszki p-pigmejskie! Zgubiłem je i nie wiem, gdzie są. Rano zabrałem je ze sobą na zajęcia, ale na Transmutacji zorientowałem się, że uciekły!
Pokazał Chrisowi dziurę w torbie, którą wygryzły niesforne stworzona. Najlepszy kumpel Viktora zmarszczył brwi.
- Słuchaj, nie jestem jakoś szczególnie dobry z Wiedzy o Magicznych Stworzeniach, ale... Słuchaj, to nie jest tak, że wszystkie zwierzaczki uciekają, gdy tylko mają okazję? Nie martwiłeś się, że ci zwieją, gdy brałeś je na zajęcia?
- Ani trochę! Napoleon, Neo i Budda to najmądrzejsi przedstawiciele swojego gatunku! Nigdy... przenigdy nie próbowali ode mnie uciekać. Zawsze trzymali się blisko mnie, gdzie bym ich nie zabrał. Nie rozumiem, dlaczego tym razem postanowili zwiać i jeszcze wygryźć dziurę. Znaczy... okej, one zżerają wszystko, co się da, ale właśnie dlatego popsikałem torbę specjalnymi perfumami. Jakiś czas temu Yuuri odkrył, że bardzo nie lubią tego nowego zapachu, który reklamuje Viktor, więc psikamy nim wszystkie najważniejsze rzeczy! Yuuri to nawet psika sobie tyłek, ale nie mów mu, że ci powiedziałem...
Giacometti zastanowił się chwilę.
- Słuchaj, a sprawdziłeś wszystkie sale, w których mieliśmy dzisiaj zajęcia?
- Aha.
- Na stołówce sprawdziłeś?
- Aha.
- W majtkach sobie sprawdziłeś?
- Eee, nie, tam na pewno nie ma moich puszków pigmejskich. Znaczy, poza tym jednym, co zaczął mi rosnąć, gdy wkroczyłem w okres dojrzewania.
- Pardon. Powiedziałem to, żeby cię rozbawić.
Zadziałało. Phichit nieznacznie się uśmiechnął. Nadgarstkiem starł z policzków resztki łez i poklepał miejsce obok siebie. Kiedy Chris usiadł, schody zaczęły się przesuwać, lecz żaden z młodych czarodziei nie zwrócił na to uwagi. W Ice-warcie podobne sytuacje były normą. Czasami nawet podłogi zamarzały! Wówczas wszyscy mieli frajdę, gdyż w drodze na zajęcia mogli sobie pojeździć na łyżwach.
- Napisałem posta na Facebooku z pytaniem, czy ktoś widział moje puszki – lekko pociągając nosem, Phichit podsunął przyjacielowi komórkę. – Parę osób udostępniło, lecz nikt nie widział chłopaków.
- Ja też udostępnię – Chris wyciągnął własny telefon. Obudowa przedstawiała jego samego robiącego striptiz na miotle. – Pomogę ci szukać twoich puszków. I tak nie śpieszy mi się z powrotem do Wieży Slytherinburga. Viktor z Yuurim pewnie wciąż bzykają się na każdej kanapie w naszym pokoju wspólnym. Słyszałem, jak kilku pierwszoroczniaków mówiło, że pójdzie dzisiaj spać do schowka na miotły. Ech, biedne nieuświadomione dzieci... Chyba podrzucę im potem książkę o Stosunkach Międzynarodowych.
- Dzięki za pomoc – Taj położył dłoń na ramieniu Szwajcara. – W podzięce dam ci zdjęcie Yuuriego śpiącego z daimakurą ze zdjęciem Viktora.
- Ach! Byłbym wielce zobowiązany! Za taką fotkę Vitya odda mi przynajmniej jedną parę magicznych stringów.
- On nosi stringi?
- Właściwie to kupił mnóstwo par dla Yuuriego. Już na pierwszym roku zrobił wielkie zakupy w Zakątku Czarodziejów w Harajuku. Nie sądził, że zalecanie się do twojego ziomka zajmie mu całe sześć lat. Teraz będzie musiał rzucić zaklęcie powiększające, by te stringi weszły na Yuuriego...
- Oby zadziałało. No nic, zostawmy kochasiów samych sobie i chodźmy szukać moich puszków. Masz jakiś pomysł, jakie miejsca moglibyśmy jeszcze sprawdzić?
- Hm... - Chris potarł podbródek. – Żadne podniecające zakątki nie przychodzą mi do głowy, ale wiem, kogo moglibyśmy zapytać. Dlaczego by nie przejść się do Dziadka Plisetskyego? W końcu jest gajowym i uczy Wiedzy o Magicznych Stworzeniach. Może coś nam doradzi?
- Kurde, masz rację! – żachnął się Phichit. – Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? Akurat świetnie się składa, bo po Bożym Narodzeniu została mi jeszcze jedna butelka Miodowej Wódki. Starszy pan na pewno się ucieszy, gdy mu ją podaruję.
XXX
Największy zboczeniec w Ice-Warcie oraz samozwańcze Dziecko Internetu stali przed chatką Nikolaia Plisetkyego i już od dobrych kilku minut walili w drzwi.
- Dziadku Kolia! Dziadku Kolia, jesteś tam?
- Mamy dzisiaj pecha – westchnął Chris. – Chyba gdzieś wyszedł.
- Sprawdzę, czy nie zapisał się do jakiegoś wydarzenia na Fejsie – Phichit odblokował komórkę.
- Nie musisz tego robić. Będzie szybciej, jeżeli zapytamy jego wnuka.
Palec Szwajcara wskazywał Zakacowany Las – ów puszcza zawdzięczała swoją oryginalną nazwę nielegalnym popijawom, które urządzali czasami niektórzy uczniowie.
Spomiędzy drzew wystrzeliły dwie postacie. Jurij Plisetsky galopował przez łąkę na grzbiecie centaura Otabka. Związane w kucyk blond włosy powiewały na wietrze, a białe kocie uszka podskakiwały z każdym uderzeniem kopyt. Patrząc na nieco zniewieściałą, roześmianą twarzyczkę, ciężko było uwierzyć, że ten utalentowany czarodziej był zaprzysiężonym wrogiem JJ-morta, a jednocześnie najbardziej wulgarnym uczniem w Ice-warcie (jak nie w całej Japonii). Gdyby wiedział, że ktoś zobaczył go z taką miną, jak nic rozwaliłby połowę zamku.
Mimo to Phichit postanowił zaryzykować - szybciutko wyciągnął telefon! No bo, kurde... Jakże mógłby nie cyknąć fotki, gdy miał przed sobą taki widok? Ach, to urocze, mugolskie wdzianko Jurija... ten czarny T-shirt z ryczącym tygrysem, te krótkie postrzępione dżinsowe spodenki, te nogi... ach, te gołe nogi i bose stopy przyklejone do spoconego końskiego ciała!
A Otabek? Nooo, ten to wyglądał jeszcze lepiej! Jakby jego wspaniały, czarny koński tułów ze zawiązanym w warkocz ogonem nie był wystarczająco podniecający, Kazach postanowił jeszcze ubrać skórzaną kamizelkę z ćwiekami. Założył ją na goluteńki umięśniony tors. Mięśnie jak u greckiego Boga aż błyszczały w słońcu.
Mój profil wprost eksploduje od lajków! – pomyślał zachwycony Phichit. – Niektóre dziewczyny z miejsca dostaną orgazmu!
Po zrobieniu szesnastego zdjęcia, dyskretnie wsunął telefon do kieszeni szaty. Zrobił to w samą porę, gdyż Altin i Plisetsky właśnie zatrzymali się obok chatki. Na widok Chrisa roześmianą twarzyczkę Jurija trafił szlag. Chłopiec Który Się Wkurwił zeskoczył z grzbietu przyjaciela i z miną obiecującą niechybną śmierć zbliżył się do Szwajcara. Czubek jego różdżki rytmicznie stukał w otwartą dłoń.
- Chyba wyraziłem się jasno, gdy mówiłem, że masz mi się nie pokazywać na oczy, Gołodupcu?!
- Ciebie też miło widzieć, Juraczka – westchnął Chris. – Jak się udała przejażdżka?
- Było fajnie – z typowym dla siebie, obojętnym wyrazem twarzy powiedział Otabek. – Spotkaliśmy mojego kuzyna i jego kumpla z Beauxbatons. Graliśmy z nimi w polo. Trzy do dwóch dla nas.
- Ach, staje mi na samą myśl! Szkoda, że mnie tam nie było...
- Przestań mnie ignorować, cholerny zboczuchu! – ryknął rozwścieczony Jurij. – Sądzisz, że tak po prostu możesz się tu pojawiać i nikt ci nic nie zrobi? Pieprzony erotomanie... Nie myśl, że zapomniałem o tym, co zrobiłeś moim biednym kotom!
- Co zrobił twoim kotom? – zainteresował się Phichit.
Policzki Plisetskyego poróżowiały. Wkurzony blondynek odwrócił wzrok.
- Nie chciały rosnąć im wąsy, więc poprosiłem go, by coś z tym zrobił. Słyszałem, że jest dobry w tego typu fryzjersko-kosmetycznych zaklęciach. No ale, oczywiście, musiało mu się coś popieprzyć i zamiast Zaklęcia Na Porost Wąsów rzucił na moje biedne zwierzaki Zaklęcie Orgii!
- Ej, przecież przeprosiłem! – obruszył się Chris. – Mówiłem ci, że to było niechcący! A poza tym, wziąłem odpowiedzialność i znalazłem dom dla jedenastki kociaków, które się urodziły.
- Tak, kurwa, zajebiście, że tamta dziesiątka znalazła dom! – wycedził Jurij. – Tylko co ja teraz zrobię z pozostałymi dziewięćdziesięcioma sztukami?
- Raju, urodziło ci się aż sto jeden kotów?! – Phichit wybałuszył oczy. – Ostro!
- Widziałeś kiedyś, jak czterdzieści kotów zabawia się ze sobą na zasadzie „każdy z każdym"? – niespodziewanie zapytał Otabek.
- Eee... nie?
- To uwierz mi na słowo: NIE chcesz tego widzieć!
Taj odpowiedział złośliwym uśmieszkiem.
- A ty widziałeś kiedyś kopulację tysiąca puszków pigmejskich?
Altin wytrzeszczył oczy.
- Nie, nie widziałem.
- To sobie zobacz! – Phichit podsunął mu pod nos komórkę. – Moi rodzice mają hodowlę. Wczoraj przesłali mi filmik. Nie zapomnij zostawić lajka, gdy wejdziesz na mój Instagram.
- Jesteś totalnie bezlitosny, Chulanont! – zniesmaczonym tonem podsumował Jurij.
- Wygląda jak gigantyczny perski dywan – ze wzrokiem wbitym w ekranik stwierdził Otabek. – O kurde, ten dywan faluje!
- Skoro macie hodowlę, to co robicie z puszkami, które się urodzą? – zainteresował się Chris.
- Wysyłamy do Anglii niejakim Weasleyom. Ponoć mają sklepik na Pokątnej.
- Jak chcesz, to wysyłaj puszki pierdolmejskie na handel, ale ja moich kotów byle komu nie oddam! – zagrzmiał Chłopiec Który Się Wkurwił.
- Moglibyśmy podrzucić jednego kota każdej parze w Ice-warcie – masując podbródek, wymyślił centaur. – W razie czego powiemy, że przyniósł go bocian.
Jurij zamarł w miejscu. A po chwili wydał ryk triumfu.
- Kurwa, Beka, to genialne! Yakovowi i Lilce podrzucę przy najmniej cztery. Jeszcze mi podziękują, że doczekali się wymarzonych dzieci! Na mnie i na Viktora wciąż narzekają, to może chociaż z kotów będą zadowoleni.
Altin podrapał się po uchu.
- Kiedy ja to powiedziałem w żartach....
- Już o tym rozmawialiśmy, Otabku – klepiąc centaura po muskularnym ramieniu, westchnął Chris. – Jeśli chcesz opowiadać dowcipy, musisz popracować nad tą swoją arcypoważną miną.
- Viktorowi też podrzucę ze trzy sztuki – mamrotał krążący w koło Jurij. – Wmówię mu, że to ta jego Wieprzowina zaciążyła. Jest wystarczająco durny, by w coś takiego uwierzyć.
- Może i tak, ale nie zapominaj, że ma niuchacza – wtrącił Chris. – A po ostatnim spotkaniu Makkachina z twoim pupilkiem chyba już raz na zawsze ustaliliśmy, że Viktor nie może mieć kota?
- Niech będzie, Łysol odpada! – fuknął Jurij. – Ale w takim razie Milka i ta jej dziewczyna muszą wziąć z sześć kociaków!
- Ej, a tak w ogóle, to gdzie jest Puma Tiger Scorpion? – z wyciągniętym przed siebie telefonem, spytał Phichit. – Ma ze dwa metry, więc zazwyczaj ciężko go przeoczyć.
- Puszek mieszka teraz w korytarzu na trzecim piętrze – wyjaśnił Otabek. – Dyrektor ukrył tam Kamień Fizjologiczny i potrzebował jakiegoś niebezpiecznego stworzenia do odstraszania intruzów.
- Jak działa Kamień Fizjologiczny?
- Nie jestem pewien. Ale ponoć jest bardzo dobry na wzdęcia i zatwardzenia.
- Jakiś tam kamień guzik mnie obchodzi! – burknął Plisetsky. – W tamtym korytarzu jest dużo myszy, więc Potya ma co robić. Gdyby był nieszczęśliwy, w życiu nie wypożyczyłbym go Yakovowi. Dbam o moje zwierzątka...
- No właśnie! – niespodziewanie krzyknął Phichit. – Dbasz o zwierzątka. Jesteś największym miłośnikiem zwierząt w całym Ice-warcie, czyż nie? Wyłączając oczywiście twojego dziadka.
- Eee...
- A skoro tak, to... to... to rozumiesz, jak to jest, gdy ktoś zgubi ukochane zwierzątko!
Z wymalowaną na twarzy desperacją, Taj złapał młodego Rosjanina za ramiona.
- Hah?! – Jurij strącił ręce drugiego czarodzieja i odskoczył do tyłu. – Co ty wyrabiasz, durny Komórkoholiku? O czym ty pieprzysz?!
- Zgubiłem moje puszki pigmejskie.
- Że co?!
- Puszki – Phichit przybrał najsmutniejszą minę, na jaką było go stać i spojrzał Plisetsky'emu prosto w oczy. – Zgubiłem je. Zawsze się mnie trzymały, a dzisiaj nagle uciekły. Tak zupełnie bez powodu! Rozumiesz, jak to jest, prawda? Zwierzątka nie są żadnymi zabawkami, ale pełnoprawnymi członkami rodziny!
Zakłopotany, Juraczka zaczerwienił się. Mógł być Chłopcem Który Się Wkurwił, ale gdy w grę wchodziły zwierzęta, miał naprawdę dobre serce. Taj postanowił kuć żelazo, póki gorące – jeszcze chwila, a urobi tego zbuntowanego nastolatka!
- Wiem, że masz żal do Chrisa, o to, co zrobił twoim kotom... ale na dłuższą metę, chyba nic strasznego się nie stało, czyż nie? W końcu im więcej kotów na świecie, tym lepiej! Osobiście wrzucę ich zdjęcia na moje Facebooki i Instagramy, by pomóc ci znaleźć nowych właścicieli. Ba, napiszę nawet artykuł, w którym przekonam wszystkich, że bociany przynoszą koty bezdzietnym parom i tak go rozpropaguje, że uwierzą w niego nawet zadeklarowani katolicy! Zrobię to wszystko, tylko proszę, odobraź się na Chrisa i pomóż nam znaleźć moje puszki pigmejskie!
Podziałało – Jurij Plisetsky oficjalnie pękł. Rzucił pod nosem krótkie „kurwa", po czym wycelował ostrzegawczy palec w Phichita.
- Niech ci będzie, Kumplu Katsudona! Rozumiem, jak to jest, gdy gubi się ukochane zwierzątko, więc pomogę. Ale niech mi któryś wygada, że odpuściłem Gołodupcowi, a miotnę w niego jeszcze gorszym zaklęciem niż to, którym załatwiłem JJ-matoła!
- A on nie nazywał się przypadkiem JJ-mort? – spytał Otabek.
- Jeden chuj – Juraczka wzruszył ramionami. – I tak nikomu nie chce się wymawiać jego imienia. Ale dobra, pogadajmy o tych całych puszkach pigmejskich. Przyszliście do mojego dziadka, prawda? W końcu to on jest specjalistą od wszystkich dziwacznych cudów natury.
- Ano, chcieliśmy poprosić pana Kolię o jakąś wskazówkę – Chulanont posłał drzwiom do chatki ponure spojrzenie. – Niestety gdzieś go wywiało.
- Może poszedł na randkę? – głośno zastanawiał się Chris.
- Ta, kurwa, ty to zawsze znajdziesz zboczony powód czyjejś nieobecności, zboczeńcu! – wysyczał Jurij. – Chciałbyś! Dziadek poszedł na ustawkę.
- Ustawkę? – zdziwił się Phichit.
- Kumple zaprosili go na mecz Quidditcha – Plisetsky przewrócił oczami. – Po wszystkim będą spuszczać łomot kibicom przeciwnej drużyny.
- Toż przecież mówię: zbiorowa randka! – radośnie podsumował Giacometti. – Może nawet i orgia...
- Wypalę ci, kurwa, dziurę w dupie, przysięgam!
- Hm... ale ja już mam dziurę w tyłeczku. A na dodatek dosyć przystojną i ładną, jeżeli opinia mojego chłopaka jest jakimś wyznacznikiem. Philippe lubi badać moje głębiny i...
- Dobra, dobra, dobra, o dziurkach porozmawiamy kiedy indziej, okej? – Taj w porę powstrzymał rozwścieczonego nastolatka przed zrobieniem Chrisowi dziury nie tylko w dupie. – Na razie chciałbym odzyskać moje puszki, bo bardzo się za nimi stęskniłem. Jura, nie wiesz może, czy twój dziadek ma jakieś książki o zwierzętach, albo coś?
- Powinien coś tam mieć. Poczekajcie, poszukam u niego w domu.
Jurij wyciągnął klucze z breloczkiem z serii Hello Kitty. Kiedy zniknął w chatce, Otabek zwrócił się do Chrisa i Phichita.
- Ej, ale wiecie co? Jak chcecie, by wam w czymś pomógł, lepiej nie poruszajcie z nim żadnych zboczonych tematów. Nawet ze mną nie lubi rozmawiać o tych sprawach.
- Spoko Rokoko, już będę grzeczny – Giacometti uśmiechnął się niewinnie.
Po chwili wrócił Jurij. Niósł pod pachą gigantyczną różową księgę.
- „Encyklopedia Uroczych Stworzonek". Chyba tutaj znajdziemy to, czego szukamy.
- Super – ucieszył się Chris. – Kiedy już dojdziesz do właściwej strony...
- KURWA MAĆ! Jak ja ci zaraz...
- Jezu, Jura, spokojnie! Nie dochodź do pochopnych wniosków! Ja tylko chciałem powiedzieć...
- JESZCZE SŁOWO, A PRZYTRZASNĘ CI CHUJA TĄ KSIĄŻKĄ!
Otabek poczęstował Szwajcara spojrzeniem pod tytułem „a nie mówiłem?". Tymczasem Plisetsky zaczął czytać.
- No dobrze. Doszedłem... tfu! Chciałem powiedzieć dotarłem do litery „P". Okej, co my tutaj mamy... Paciorkowce Arienkowe, Pandy Kotowate, Pegazy Długowłose, Pegazy Krótkowłose, Pegazy Kucykowate, jeszcze jakieś Pegazy, pierdyliard Pegazów, i znowu Pegazy, jak jeszcze raz przeczytam „Pegaz" to się porzygam, Penisówki Pospolite, nawet nie wasz się, kurwa, komentować, Gołodupcu, Perłowce Zwyczajne, Pudle Niuchacze, Puszki Pigmejskie... O! No wreszcie znalazłem wasze cholerne puszki!
- I co piszą? – dopytywał się Phichit. – I co? I co?
- Zwolnij, gamoniu, to nie Wikipedia! No dobra, Puszki Pigmejskie. Czytam: chociaż może wydawać się to nieprawdopodobne, Puszki Pigmejskie posiadają cechy zarówno chomików jak i psów. Są tak samo słodkie i urocze, jak i mądre i lojalne. Kiedy nawiążą więź z właścicielem, nie odstępują go na krok, nawet gdy przebywają poza klatką.
- A nie mówiłem?! Mówiłem... mówiłem!
- Zamknij się i daj mi dokończyć! – Jurij odchrząknął. – Sposoby karmienia...
- To już znam.
- Okej, dalej. Opieka i pielęgnacja...
- Tak, tak, to nic nowego! Znam te bzdury na pamięć!
- O! Ale o tym chyba nie słyszałeś. Zwyczaje godowe Puszków Pigmejskich: chociaż Puszki Pigmejskie rozmnażają się jak wszystkie normalne zwierzęta i mogą mieć wielu partnerów, w niektórych przypadkach wykazują też bardzo nietypowe i zaskakujące zachowania. Zwłaszcza wiosną, gdy są bardziej pobudzone i silniej odczuwają różne zapachy.
- Oho? – odezwał się Chris. – Mamy początek wiosny.
- Kiedy ich właściciel znajduje sobie jakiś obiekt pożądania seksualnego, Puszki Pigmejskie również odczuwają silne przyciąganie wobec wspomnianego obiektu. Zachęcone miłym zapachem, wchodzą na tę osobę, często wpełzając jej również pod ubrania i bieliznę. Schodzą dopiero po ostatnim dniu wiosny, bądź po skonsumowaniu związku między właścicielem i jego obiektem westchnień.
Wszystkie oczy skierowały się w stronę Phichita. Jurij wziął głęboki oddech:
- No dobra, Instagramoholiku! Gadaj, w kim się bujasz i miejmy to już za sobą...
Notka autorki:
(aktualizacja: informacja na temat obrazka, na którym są Jurij i Otabek -> czytelniku, zjedź poniżej)
No, kochani... muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak entuzjastycznego odzewu! Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze! Gdyby nie one, Hogwarts AU nie byłoby tym, czym planuję je uczynić - czyli trochę dłuższą parodią ^^.
Jak zapewne zauważyliście, to opowiadanie nieznacznie różni się od moich pozostałych prac. Zwykle zanim zasiądę do pisania, planuję każdy rozdział od pierwszego do ostatniego. A tutaj? Pełen spontan! Jeśli mam być szczera, nie jestem jeszcze pewna, co z tego wyniknie - co prawda mam plan na kilka rozdziałów do przodu, ale reszta jest zagadką ;)
Generalnie, póki opowiadanie wam się podoba, będę je pisać - sądzę, że nie wpłynie to aż tak na częstość ukazywania się "Zakładu". No i, oczywiście, są jeszcze inne rzeczy, które zaplanowałam. Anyway, jestem dumna, że udało mi się wrzucić dzisiaj zarówno siedemnasty rozdział "Zakładu", jak i drugi rozdział tego... hm... cudeńka :> .
Ach, niezbadane są wyroki losu! Miał być krótki one-shot dla przyjaciółki, a jest coś większego.
Jeśli odpowiednio mnie zmotywujecie (gwiazdkami lub komentarzami) możliwe, że opublikuję ciąg dalszy nawet jutro. A właściwie to... możliwe, że zrobię to nawet jeśli mnie NIE zmotywujecie. W końcu nie od dziś wiadomo, że Wena Jory jest zmienna jak kobieta i trzeba z nią uważać.
ps. Wielbiciele Otayuri - proszę się nie martwić o waszych ulubionych bohaterów. Beka czasami zmienia się w człowieka i będzie to wyjaśnione w następnym rozdziale.
ps2. Jakieś pomysły, na kogo leci Phichit?
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! (Do jutra?)
Centaur Otabek i Jurij z kocimi uszkami - kilka ważnych informacji
Kochani, ten śliczny art, który został dodany jako motyw przewodni rozdziału, to dzieło cudnej istoty o imieniu Zamietka. Linki i Wattpad średnio się lubią, więc podpowiem, jak znaleźć Zamietkę w inny sposób. Wystarczy wpisać w Google "Zamietka deviantart". Jeżeli macie trochę czasu, odwiedźcie tę cudowną rysowniczkę i napiszcie jej kilka miłych słów, bo tak wielki talent zasługuje na pochwały!
Ja sama biję pokłony w tradycyjnym japońskim stylu - czyli w seiza, z nisko pochylonym czołem! Zamietko, bardzo ci dziękuję za ten śliczny rysunek - absolutnie się w nim zakochałam, jest cudowny, wspaniały, fantastyczny i w ogóle to chyba muszę sobie załatwić jakieś tabletki antykoncepcyjne, bo od samego patrzenia mogłabym zajść w ciążę ^^.
Jeśli ktoś jeszcze chce pochwalić Zamietkę, niech się nie krępuje!
(Ukryty motyw: może jak ją zasypiemy pochwałami, narysuje dla nas coś jeszcze? Hihi ^^)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top