Rozdział VI
(kolejny ka-ka-ka-kawaii obrazek :3 taka ja z moją naj <3 (Ja jestem po lewej :* ))
Sobota!!! Każdy zna te piękne 6 liter. Mogę iść na basen albo coś w ten deseń. Hahahaha żart! Musze iść nakarmić swój brzuszek, pouczyć się do matmy a na koniec coś przyjemniejszego... O ile się nie mylę to wyszedł nowy tom Noragami i do tego rangi w Osu same się nie wbiją. Ubrałam się w ciepluteńką kurteczkę, czapkę, szaliczek i polazłam do tego pierdzielonego sklepu... Nawet zwykły wypad do marketu może skończyć się źle... Tak jak w tym przypadku...
-Yukicchi!!!!- Darł się blondyn machając do mnie z daleka. Ja odwróciłam się na pięcie i poszłam w przeciwną stronę.
-No weź, Yukicchi!- Zrobił minę zbitego psa.
-Czego chcesz gałganie?- Lustrowałam jego szczęśliwą japę wzrokiem.
-Gdzie idziesz?- Spojrzał na torbę którą trzymałam i portfel.
-Do sklepu?- Dodał szczęśliwy.
-Co tak się szczerzysz? Muszę kupić żarcie i coś dla psa.- Przekręciłam łebek w jego stronę. Patrzy się na mnie jak jakiś prześladowca który złapał swoją ofiarę.
-Idę z tobą!- Okrzyknął.
-Odmawiam.- Powiedziałam bez zastanowienia.
-Jeszcze mi ciebie tam brakuje...- Wyminęłam go nawet na niego nie patrząc. Kisę nadął policzki i głosem obrażonego dzieciaka powiedział.
-Bo się obrażę!
-Okey, może być.
-Wcale nie widzę, że mnie śledzisz...- Ryota wyskoczył zza krzaków.
-Jak zauważyłaś?!
-Twoją irytującą aurę da się wyczuć z kilometra.
-Ranisz.
-Nooo dooooobra... I tak byś mi pewnie nie dał spokoju.- Odwróciłam się w jego stronę.
-Chodź.-Chłopak aż podskoczył z radości.
-To gdzie idziemy?- spytał z entuzjazmem
-Już ci mówiłam, mam pustą lodówkę, żołądek i psa.
-Czyli idziemy do marketu?
-Nie, do zoo. Idziemy upolować jakiegoś orangutana.- Powiedziałam sarkastycznie.
-Jest to legalne? - Zaśmiałam się pod nosem.
-Serio to łyknąłeś?
Pochodziliśmy po sklepie, kupiłam kilka składników na sushi jakieś tam pierdoły i karmę dla Haku. Idąc alejką nagle Kise zaczął wariować.
-Patrz! Yukicchi! Patrz, Kurokocchi tam jest! Kurokocchi!!! - Zaczął się drzeć jak porąbany i machać w stronę niebiesko-włosego niskiego chłopaka. - Który był wyższy ode mnie...
-Stój deklu, kto to Kuroko coś tam? - Popatrzył na mnie jak na idiotę.
-Nie znasz Kurokocchiego? - Spytał ze smutkiem w głosie.
-Nie znam wszystkich ludzi na świecie.
-Ale... On mieszka koło ciebie dosłownie, za płotem. - Skrzywiłam się lekko, nigdy go nie widziałam. Może jakiś nolife jak ja.
-Nie? Chodzi z nami przecież do klasy.
-Co?! Nie zauważyłam go wcześniej! - Teraz to mnie zaskoczył chociaż... Czy to nie ten co został ostatni na w-f'ie? A kij wie.
-Idziemy się z nim przywitać?
-Już ty mi wystarczasz do psucia nerwów. Sam sobie idź.
-No nie bądź taka... Na pewno się polubicie, on też jest taki... Spokojny? - Skrzywiłam się.
-Od kiedy ja jestem spokojna!! Nie porównuj mnie do innych, nawet mnie nie znasz! - Nawet na niego nie spojrzałam i wyminęłam szybkim krokiem. On stanął jak wryty.
-No nieźle...
No i mamy kolejne opko! cieszmy się więc chociaż jest dopiero środa Xd Jak już tu jesteście to pozostawcie po sobie jakiś znak życia bo ni huhu ni widu ni słychu jakby tu nikogo nie było...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top