Rozdział IX

  -Hej, czeterooki!
-Czego smarkulo?
-Chodź tu deklu. - Podszedł do mnie wkurzony.
-Hmmm?
-Należysz do klubu plastycznego nie?
Potwierdził kiwając głową.
-Super, od dzisiaj będziemy razem robić gazetki! Cieszysz się? - Jego mina to było takie: Wtf?! Po chwili do niego chyba to dotarło.
-Coooo! Ja z tobą?! Po moim trupie!
-Morda, na za tydzień mamy zrobić gazetkę o naszej szkole więc musimy się spotkać. Od razu mówię, że mam czas tylko dzisiaj, jutro i pojutrze. Wątpię abyśmy to skończyli w jeden dzień więc wybierz sobie jakieś. - Shintaro stał chwilkę analizując wszystko co mu powiedziałam.
-Odpowiada mi jutro i pojutrze. U mnie czy u ciebie? - Kuźwa, nie chce mi się sprzątać.
-U ciebie, coś jeszcze?
-Nie.
-To na razie - mruknęłam i zaczęłam się oddalać.
-Pa.


Musze się pouczyć do matematyki... Szkoła dopiero się zaczęła a ja już złapałam jedynkę. Usiadłam na kanapie z książką, położyłam na kolanach Haku i zaczęłam kartkować podręcznik. Jedna strona, druga strona, trzecia strona...
-AAAAAAAAA!!!! NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM!!! - Krzyknęłam rzucając książką o ścianę... -Przeczytam tylko spis treści.
-Poddaje się - Westchnęłam głaszcząc psa. - Co mam robić Hakuś? Życie jest niesprawiedliwe dla takich ułomów jak ja... - Gadałam do psa, żal mi go, zawsze musi znosić moje marudzenie. Odrobiłam szybko zadania i ogarnęłam trochę dom. Nagle mi się coś przypomniało... Ja pierdziele! Jutro muszę iść do tego gówniarza. Chyba zacznę już planować to dziadostwo a jutro ucieknę od niego wcześniej.Tak! Genialne! Tylko... Kuźwa muszę kupić brystol...


Wstałam, zabrałam z wieszaka płaszcz i ubrałam buty. Spojrzałam kątem oka na mojego smutnego psa.
-No co cymbale? Masz ochotę na spacer? Chodź! - Klepnęłam się w nogę a Haku skoczył mi na ramiona, ubrałam mu smycz i razem wyszliśmy z naszej dziupli. Mam nadzieje, że tym razem ten oszołom mnie nie zaczepi. Modliłam się w duchu aby się tak nie stało... Chociaż przydał by się do noszenia zakupów.
Gdy już dotarłam do sklepu.
-Dzień dobry!
-Dzień dobry! - Odpowiedziała dosyć niska, nie niższa odemnie, szczupła kobieta o jasnym kolorze włosów.
-Poproszę trzy duże białe brystole, i jeden różowy.
-Prosze, coś jeszcze? - Odpowiedziała kładąc na blacie wspomniane przedmioty.
-Jakiś zestaw brokatów i klej w tubce i sztyfcie. Jakaś duuuuuuża linijka. - Kobieta chwilę krzątała się po sklepie ale po chwili wróciła. Znowu położyła przybory na blacie coś tam wystukała w kasie i powiedziała.
-Należy się 25.99 zł. - Uśmiechnęła się pogodnie. Dałam jej wyznaczoną kwotę i zaczęłam pakować moje zakupy. Dziewczyna zaczęła liczyć pieniądze i z udawanym smutkiem powiedziała - Ojojoj... Mogę być winna grosika? - Już wychodziłam ze sklepu.
-Tylko nie przewal na głupoty. - Odparłam śmiejąc się pod nosem. Odwiązałam psa od słupa i wyruszyłam w drogę powrotną.


Gdy wróciłam do domu od razu zrobiłam szkic a potem zmęczona rąbnęłam się do łózka.



Jest oto kolejny rozdział! YEY! Zapraszam do komentowania i oceniania! ^^  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top