30.

Uroczystość zakończenia roku szkolnego rozpoczęła się o dziewiątej rano, a zakończyła około dziesiątej. Odebrałem swoje świadectwo, gwarantujące promocję do trzeciej klasy liceum. Moje wyniki z ostatnich dziesięciu miesięcy nauki są...dobre. Ledwo zdałem chemię (chwała Bogu, że siedziałem cały rok z Ashley w ławce, bo inaczej skończyłbym z poprawką w sierpniu), ale z matematyką wyszedłem na stopień bardzo dobry (poszczęściło mi się, że dostałem dobre geny mamy, dzięki którym nie posiadam żadnych problemów z liczeniem), co idealnie odwzorowuje całą moją edukację.

Po zakończeniu roku szkolnego skoczyłem z Ashtonem do sklepu monopolowego, aby zakupić cztery setki wódki (po dwie dla każdego z nas), które zamierzaliśmy wypić przed wyjściem na imprezę oraz litrową butelkę, żeby nie iść z pustymi rękoma. Odwiedziliśmy lokal, obsługiwany przez starszą kobietę, której wzrok z lekka siada, więc bezproblemowo sprzedaje alkohol większości młodzieży z okolicy. Stamtąd odebrała nas Jack z Maggie, z którymi odwiozłem swojego przyjaciela wprost pod jego dom, żeby nie musiał tułać się przez całe miasto autobusami. Wracając do własnego domu, brat zahaczył o McDonalda, gdzie zakupiliśmy zestawy na obiad dla całej rodziny, ponieważ nikomu nie chciało się gotować tego dnia.

Michael wczorajszego dnia wysłał wiadomość ze szczegółami, dotyczącymi domówki. Godzina rozpoczęcia była zaplanowana na godzinę dwudziestą, aczkolwiek wszyscy zdecydowaliśmy, aby zjawić się w okolicach dwudziestej pierwszej, dlatego około dziewiętnastej zacząłem się szykować. Postawiłem na spodnie z szerokimi nogawkami, koszulkę na krótki rękaw oraz Converse za kostkę.

Około dwudziestej trzydzieści spotkałem się z Ashtonem, gdzieś w połowie drogi do miejsca docelowego. Wyzerowaliśmy nasze wcześniej zakupione butelki z alkoholem, które wyrzuciliśmy do pobliskiego kosza na śmieci.

I dochodzimy do czasu teraźniejszego, gdzie znajdujemy się kilka metrów od domu Crystal, z którego słyszymy głośną muzykę, wymieszaną z głosami imprezowiczów. Na podjeździe stoją ciasno zaparkowane samochody. Dla poniektórych nie starczyło miejsca, więc pozostawili pojazdy na równoległym kawałku chodnika.

- Michael napisał, żebyśmy kierowali się na ogród z tyłu - informuję, patrząc w ekran komórki, na którym mam otworzoną konwersację.

Obieramy wyznaczony kierunek, dlatego wymijamy wszelkie auta przed domem i przeciskamy się prawą stroną, gdzie znajduje się wąskie przejście na drugą stronę działki.

Ogródek jest niewielki, ale wystarczający, żeby pomieścić kilkunastu imprezowiczów, pragnących zaczerpnąć świeżego powietrza albo palących. Znajduje się tutaj kilka krzesełek, które są nieustannie oblegane. W powietrzu unosi się dym tytoniowy, a nawet opary marihuany, co jest dosyć przytłaczającą mieszanką. Drzwi, prowadzące na zewnątrz są otwarte na oścież, więc bezproblemowo słychać muzykę, wymieszaną z ludźmi, którzy (próbują) śpiewać albo gadają.

Wzrokiem w pierwszej kolejności odnajduję Ashley, wyróżniającą się spodniami w kroju dzwonów w kolorze białym, różowym topem na ramiączka oraz niewielką torebką przewieszoną przez ramię. Jasne włosy zostały pofalowane za pomocą lokówki oraz spięte po bokach uroczymi spineczkami.

Obok blondynki znajduje się Beatrice, stanowiąca całkowite przeciwieństwo. Dziewczyna postawiła na spódniczkę w czerwoną kratkę, czarną koszulkę z nadrukiem oraz ciężkie buty. W jej ustach gości papieros, na którego filtrze pozostają ślady krwistoczerwonej szminki, która wpasowuje się do grubych kresek na oczach oraz wachlarzu sztucznych rzęs.

Papierosa dzieli z Calumem, a on postawił dzisiejszego wieczoru na połączenie spodenek z bluzą z kapturem. Wszystko dopełniają długie skarpety oraz Vansy, które zdecydowanie wiele przeszły.

Wtedy spojrzenie pada na moją gwiazdę wieczoru, czyli Michaela Clifforda. Jego outfit jest bardzo prosty, bo składa się wyłącznie z czarnych Bermudów oraz beżowej koszulki oversize. Wszystko dopełnia czapkach daszkiem, założona tyłem na przód, aczkolwiek nie oczarowuje mnie wyłącznie jego wygląd zewnętrzny. Jestem zauroczony nim całym.

Zaciąga się tytoniem, zapożyczonym od wcześniej wymienionej dwójki, kiedy zmierzamy w stronę grupy. Łączymy nasze spojrzenia, a oczach momentalnie pojawiają się iskierki. Na usta wpełza uśmiech, który odwzajemniam.

- Hej - witamy się z Ashtonem, kiedy znajdujemy się obok znajomych. Każdego ściskamy w przyjacielski sposób.

Serce podchodzi do gardła, kiedy zbliżam się do Michaela. Obydwoje obejmujemy siebie dosyć nieśmiało, jakbyśmy bali się, że wszyscy dostrzegą drugie dno w naszym przywitaniu. Cóż, niczego oficjalnie między nami nie ma. Nieoficjalnie dzieje się bardzo wiele, chociaż wszystko pozostaje nieustannie skryte w cieniu, dzięki czemu czujemy się swobodnie, ponieważ nikt nie nakłada na nas presji. Działamy na swoich zasadach, które potrafimy naginać albo zmieniać, ale daje nam to wiele przestrzeni. 

Chłopak pachnie drogeryjnymi perfumami oraz dymem papierosowym, co stanowi pociągający aromat i kurewsko dobrze pasujący do niego, aczkolwiek niekoniecznie zdrowy ze względu na nikotynę, zawartą w używce.

Czując zawrót głowy, nie jestem pewien, co go powoduje - mieszanka zapachów, elektryzujący dotyk, wcześniej wypita wódka? Albo wszystko uderza w jednym momencie?

- Skończymy palić i lecimy z tematem. - Calum wskazuje na wódkę w ręku Ashtona. - Dzisiaj nie zamierzam mieć oporów.

- Nigdy ich nie masz. - Clifford ripostuje swojego najlepszego przyjaciela, przekazując mu końcówkę papierosa, którego wcześniej otrzepał.

- I ty przeciwko mnie, Brutusie? - Brunet unosi brew ku górze, porządnie zaciągając się tytoniem.

Nie mijają trzy minuty, a wchodzimy do wnętrza domu. Przekraczając próg, uderza we mnie dudniąca muzyka oraz gęste i gorące powietrze. Beatrice znajduje jednorazowe kubeczki, które każdemu rozdaje. Ashton w tym czasie otwiera alkohol, który przynieśliśmy. Jeszcze jest lekko chłodny, dlatego w pośpiechu rozlewa całą butelkę całej grupie. Ashley odnajduje w pobliżu jeden z najtańszych soków z marketu, który dolewa do wódki, aby stworzyć prowizoryczne drinki. Chłopcy wypijają mieszanki na raz, nawet nie wykrzywiając twarzy w grymasie, kiedy gorąc rozlewa się po przełyku. Ja wraz z dziewczynami pijemy na raty, ponieważ sok jest okropny w smaku i tylko wybija smak wódki, zamiast go maskować.

Oblegamy wyspę kuchenną w szóstkę, gdzie stoi wiele rodzajów alkoholów. Wszyscy zdecydowaliśmy się pozostać przy wódce, dlatego Calum narzuca szybkie tempo, abyśmy rozluźnili się i zebrali odwagę, żeby wywijać na parkiecie. Prowadzimy pogawędkę, przy której brzuchy oraz policzki zaczynają boleć od śmiechów. Trunek skutecznie poprawia nasze humory.

- Chodźcie potańczyć! - Ashley ciągnie Ashtona za nadgarstek w kierunku salonu, gdzie ludzie poruszają się w rytm jednej z piosenek Katy Perry. Jest pod wpływem alkoholu, więc jej nieśmiałość schodzi gdzieś na drugi plan.

- Dawaj, Calum. - Beatrice zaprasza Caluma do tańca, obdarzając go zalotnym spojrzeniem, które działa na bruneta niczym oliwa dolana do ognia.

- Nie musisz powtarzać dwa razy. - Chłopak pociąga ostatni łyk z kubeczka. - Pokażemy wszystkim, jak to się robi. - Leci za dziewczyną, nawet nie oglądając się za siebie.

Pozostaję sam z Michaelem przy kuchennej wyspie. Znajdujemy się na dwóch końcach, ponieważ wcześniej znajdowała się między nami czwórka osób, ale nie przeszkadzało to, żeby zamienić dwa słowa albo rzucić ukradkowe spojrzenia.

Chłopak podchodzi bliżej, a następnie siada na blacie kuchennym po mojej prawej stronie, dlatego prostuję posturę, abyśmy znaleźli się na podobnej wysokości.

Patrzę na niego zza mgły, która została wytworzona przez alkohol. Z bliskiej odległości wydaje się piękniejszy. Jego oczy migoczą gwiazdkami, twarz jest zaróżowiona, a usta ozdabia niewielki uśmiech. Kilka kosmyków włosków opada na czoło, dlatego bez większego zastanowienia palcami przeczesuję grzywkę w prawą stronę. Robię to bardzo subtelnie, co powoduje dreszcze na plecach, bo wydaje się to bardzo intymne doświadczenie.

- Jesteś pewien, że Calum oraz Beatrice nie są razem? - dopytuję, kiedy on nie odrywa ode mnie wzroku. - Nawet nie musiała prosić, żeby z nią poszedł.

- Nie byłbyś lepszy, gdybym ciebie zapytał. - Onieśmiela mnie tym zdaniem, dlatego czuję, że policzki oblewają się czerwienią. Cóż, ma rację. Poszedłbym za nim nawet na koniec świata, bo czuję się w jego towarzystwie komfortowo oraz bezpiecznie.

- A ty? - Zaczepiam go, stawiając krok w jego stronę, więc dzieli nas niewielki dystans. Patrzymy sobie wprost w oczy, dlatego prądy przechodzą przez cały odcinek kręgosłupa, a w głowie obraz kręci się trochę zbyt mocno. - Pójdziesz ze mną zatańczyć? - Michael uśmiecha się półgębkiem, słysząc pytanie.

- Pójdziemy, ale to zaraz, bo mam ochotę na tequile. - Sięga dłonią po butelkę ze wcześniej wspomnianym alkoholem. - Piłeś kiedykolwiek tequile?

- Nie. - Kręcę głową. - To chyba zły pomysł, żeby mieszać.

- Najgorszy na jaki mogliśmy wpaść.

Chłopak zeskakuje z blatu, kierując się w stronę szafek, z której wyciąga sól. Limonkę znajduje w lodówce, a owoc jest nawet pokrojony na kawałki! Czuje się w tym domu bardzo swobodnie, co sugeruje, że spędza u Crystal wiele czasu, mimo poróżniającej ich różnicy wieku.

- Daj dłoń - prosi, dlatego posłusznie podaje mu rękę, którą chwyta w swoje palce. Czuję ich ciepło na skórze, które jest bardzo przyjemne. Nasypuje przyprawę między kciuk oraz palec wskazujący. - Zlizujesz sól, pijesz shota, przegryzasz limonkę. Rozumiesz? - Odkłada sól, aby sięgnąć po mój kubeczek, do którego nalewa niewielką ilość trunku.

- Raczej tak.

Język przykładam do skóry, gdzie znajdują się białe kryształki. Unoszę kubek do ust, z którego piję całą zawartość na raz. Sącząc napój procentowy, orientuję się, że nie dostałem limonki. Spoglądam na Michaela, który trzyma w dłoni owoc. Odczytuje mój sygnał, że właśnie tego potrzebuję, dlatego unosi limonkę niedaleko moich ust, w którą się wgryzam zębami. Podczas tej czynności wpatrujemy się nieustannie w swoje oczy. Uderza we mnie gorąc podniecenia, który podbija niedawno wypity alkohol.

Wyciągam limonkę z ust, ponieważ na języku czuję mieszankę aromatów, która okazuje się całkiem smaczna. Głowę zaprząta rozterka, czy powinienem lekko pochylić się, aby złączyć naszą dwójkę w pocałunku. Nie robiliśmy tego ponad twa tygodnie, a ja zdążyłem zatęsknić za uczuciem, wypełniającym od stóp po czubek głowy, kiedy tylko muskamy wzajemnie swoje usta. Powstrzymuje mnie jedynie świadomość, że nie chcę narzucać presji na Michaela, dla którego ostatni tydzień był ciężki. Cała rodzina Clifford rozpoczęła pracę nad swoimi relacjami, co nie stanowi łatwego orzecha do zgryzienia. Dzisiejszy wieczór jest dla niego odskocznią od zmartwień, które zaprzątają mu głowę.

- I jak? - pyta, przygotowując porcję dla siebie.

- Całkiem niezłe.

Nastolatek naśladuje ruchy, które niedawno wykonałem, aczkolwiek mu idzie to o wiele sprawniej, co zapewne jest zasługą doświadczenia.

- Okej, teraz możemy podbijać parkiet - oświadcza, oplatając palcami moją dłoń. Zamykam nasze ręce w swobodnym uścisku, kiedy on kieruje naszą dwójkę w stronę salonu, gdzie wszyscy tańczą oraz śpiewają.

Mieszamy się w tłumie ludzi, gdzie jest bardzo gorąco oraz duszno. Posiadamy niewiele przestrzeni, żeby rozerwać się, dlatego znajdujemy się bardzo blisko siebie. Elektryzuję się, kiedy ocieramy się fragmentami skóry. Z każdym kolejnym muśnięciem odnoszę wrażenie, że atmosfera gęstnieje. Patrząc w jego oczy, widzę ogniki. Temperatura w powietrzu zwiększa się, kiedy z głośników słychać pierwsze nuty utworu autorstwa The Weeknd.

Wtedy Michael wsuwa subtelnie dłoń pod moją koszulkę, aby następnie ułożyć ją na kości biodrowej. Palce muskają skórę na boku oraz skrawek brzucha, dlatego niekontrolowanie spinam mięśnie, bo dotyk wydaje się parzący. Chłopak bezproblemowo to wyczuwa. Uśmiecha się w zawadiacki sposób. Całe to połączenie powoduje, że doznaję gęsiej skórki.

Zaczyna we mnie buzować. W ciele powstaje ogień, rozpalający zmysły. Tętno zwiększa się, dlatego krew przepływa przez żyły w zastraszającym tempie. Rozszalałe hormony, rozsadzają od środka. W uszach szumi od emocji, które tlą się. Jestem chodzącą zapałką, a on iskrą. Czuję się, jakbyśmy mogli w ułamku sekundy rozpalić ogień. 

Wszystkie zawahania, które posiadałem przy piciu tequili, znikają. Zbliżamy swoje twarze, mając przymknięte powieki. Pragniemy złączyć usta w namiętnym pocałunku, żeby zatracić się w tym, co wypełnia nasze organizmy, jednakże wtedy obydwoje słyszymy:

- Odbijam!

Wpierw czuję powiew chłodu, a dopiero potem dociera do mnie głos Crystal, która zabiera chłopaka ze sobą. Cała atmosfera pęka niczym bańka mydlana. Czuję się, jakbym ktoś kliknął przycisk zmiany trybu zwolnionego na normalny. Podążam wzrokiem za dwójką. Michael posyła wyłącznie przepraszające spojrzenie, a wyraz jego twarzy wyraża niezadowolenie, że jego przyjaciółka zniszczyła nasz gorący moment.

~*~

Orzeźwiający wiatr muska skórę, kiedy wpatruję się we wschodzące Słońce. Większość imprezowiczów została pokonana przez alkohol, zmęczenie albo inne czynniki, dlatego w okolicy zrobiło się ciszej. Muzyka nie dudni na cały regulator oraz została stłumiona przez zamknięcie drzwi, prowadzących na ogród. Siedzę na frontowych schodach, oczekując na przyjaciół oraz powoli trzeźwiejąc.

Domówka była udana. Wytańczyłem się z Ashley, która wręcz promieniała nadmiarem energii. Alkohol skutecznie rozwiązał jej język, dlatego wydawało się, że nie kończą się nam tematy. W nasze rozmowy niejednokrotnie wtrącił się Ashton albo Beatrice. Czas upłynął w zastraszającym tempie. Nawet nie zorientowałem się, że powoli dochodzi piąta nad ranem, ponieważ czułem się, jakby niedawno wybiła północ.

Nagle słyszę, że drzwi wejściowe otwierają się, więc obracam głowę za siebie. Przede mną w całej okazałości staje Michael Clifford, który zginął w zasięgu mojego wzroku na kilka godzin. Nasz taniec był ostatnim momentem, kiedy go widziałem, a potem rozpłynął się w powietrzu.

Przypominając sobie ten zmysłowy moment uniesienia, czuję ściskający się żołądek. Automatycznie miejsca, które dotykał, wydają się ponownie płonąć. Nie mogę się wyzbyć tego wspomnienia z głowy. Atakowało mnie całą noc. Żałuję, że nie dostaliśmy szansy, żeby mogło się to rozwinąć, aczkolwiek posiadam przeczucie, że kiedyś to dokończymy. 

Jestem jeszcze pod wpływem resztek alkoholu, więc wyznam wam pewną rzecz, która zaatakowała moją głowę tego wieczoru, a mianowicie nie miałbym żadnych oporów, żeby swój pierwszy raz przeżyć z Michaelem Cliffordem. I gdzieś po cichutku liczę, że dostaniemy szansę od losu, aby to właśnie on był osobą, którą wpuszczę w swoją intymną strefę.

- Jesteś pijany? - pytam, widząc, że nastolatek posiada problem z zajęciem miejsca na schodku. Na dodatek czuć od niego swąd tequili, co wskazywałoby na to, że niedawno spożywał ten trunek. Zapach perfum dawno zanikł, a został zastąpiony potem, ale mimo tego wydaje się pociągający dla mnie w dalszym ciągu.

- Troszeczkę - odpowiada, a w jego dłoni dostrzegam elektrycznego papierosa, którym zaciąga się. Wypuszczając dym, wyczuwam znajomy aromat pomarańczy. - Chcesz? - wyciąga w moją stronę urządzenie.

- Chcę. - Przyjmuję przedmiot, chociaż nie jestem pewien, czy połączenie elektryka (nawet z liquidem o zerowej zawartości nikotyny) z wcześniej wypitą wódką, stanowi dobre połączenie, jednak nie ryzykuje ten, kto nie pije szampana, prawda?

Siedzimy w ciszy. Dzielimy się e-papierosem. Kłęby dymu, wypuszczane spomiędzy ust, rozpływają się nad naszymi głowami, pozostawiając jedynie subtelny zapach pomarańczy.

- Chcesz odprowadzić Ashley ze mną oraz Ashtonem? - Przerywam milczenie, nie przestając palić. - Poprosiła naszą dwójkę, ponieważ to niebezpieczne, żeby wracała samotnie.

- Wrócicie tutaj, czy idziecie potem do ciebie? - Michael przywołuje jedną z wiadomości, które mu wysłałem, a mianowicie informację o tym, że Irwin przenocuje u mnie po domówce. Zaproponowałem to swojemu przyjacielowi, żeby nie musiał się nad ranem tłuc autobusami w kierunku swojego miejsca zamieszkania. O wiele wygodnie będzie mu przespać się u mnie, a na dodatek w okolicach popołudnia mógłbym go odwieźć z tatą pod same drzwi.

- Wracamy do domu.

- Musielibyśmy zapytać, czy Calum wróci z kimś albo przenocuje u Crystal, bo nie mogę go zostawić samego bez słowa.

- Ashton właśnie szuka Beatrice z Ashley, bo ona znajduje się w identycznej sytuacji, więc mogę zapytać, czy przy okazji nie zagadają do Caluma, skoro i tak musimy na nich poczekać to bez różnicy, ile czasu im to zajmie.

- Okej, będę wdzięcznym jeśli to zrobisz, bo będąc szczerym to zapewne nie potrafiłbym trafić w literki na klawiaturze albo zadzwoniłbym do złej osoby. - Wybucham śmiechem, słysząc jego wyznanie. On jest również rozbawiony zaistniałym stanem rzeczy, ponieważ twarz przyozdabia pijacki uśmiech.

Oddaję elektrycznego papierosa, jednocześnie wyciągając komórkę z kieszeni w spodniach. Jestem wystarczająco trzeźwy, aby wykręcić numer mojego najlepszego przyjaciela i przeprowadzić z nim rozmowę na zrozumiałym poziomie.

Nie mam pojęcia, ile czasu jeszcze czekamy na pozostałych, ale wprowadzam się w melancholijny stan. Pierwszy dzień wakacji, więc temperatura sięga około dwudziestu stopni Celsjusza. Zaraz wybije piąta nad ranem, dlatego Słońce powoli szybuje ku górze, pozostawiając po sobie wiele kolorów na nieboskłonie. Obydwoje zaciągamy się używką, która osiada na płucach. W głowach jeszcze szumią resztki wypitego alkoholu. W tle słychać piosenkę Nelly Furtado, która była hitem lat wczesnych lat dwutysięcznych. Wisienka na torcie? Siedzę z Michaelem Cliffordem, którym jestem zauroczony po uszy. Obydwoje lustrujemy wzrokiem siebie wzajemnie, nie mając za grosz wstydu, ponieważ jesteśmy upojeni nie tylko trunkami, ale i swoim towarzystwem. Niezła atmosferka, co nie?

- Calum zabiera Beatrice do siebie na nockę. - Głos Ashley roznosi się w powietrzu, dlatego otrząsam się ze stanu, w którym się znalazłem. - Więc wszyscy są bezpieczni, dlatego ze spokojnymi głowami możemy wracać.

Dziewczyna związuje swoje poplątane włosy gumką, którą wcześniej wyciągnęła z torebki. Ślady po makijażu są znikome, a ubrania wygniecione, ale właśnie wraca z imprezy, więc czego mieliśmy się spodziewać? Właściwie wygląda najlepiej z całej naszej czwórki, ponieważ ona zna swój umiar w alkoholu, dlatego całą noc była wyłącznie lekko podpita, a nie pijana, czego nie mógłbym powiedzieć o sobie albo Michaelu.

- Okej, więc idziemy - zarządza Clifford, podnosząc się ze schodków. Robi to bardzo powoli, aby nie zawahać się w żadną ze stron i nie upaść, dlatego odruchowo oplatam palce wokół jego łokcia, aby asekurować go. - Dzięki - mruczy, stojąc stabilnie na obydwu nogach.

- Luz. - Posyłam niewielki uśmiech.

Ashley prowadzi nas w stronę swojego domu, ponieważ wyłącznie ona zna drogę na pamięć. Trasa, którą przemierzamy okazuje się bardzo kręta, chociaż dziewczyna twierdzi, że to najkrótsza ścieżka. Spacer zajmuje nam około dwudziestu minut, chociaż moglibyśmy dotrzeć w miejsce docelowe o wiele wcześniej, jednakże tempo naszego kroku pozostaje wiele do życzenia.

Odstawiając dziewczynę wprost pod drzwi, kierujemy się w stronę osiedla, które zamieszkuję wraz z Michaelem. Mijamy na drodze osoby, które wychodzą ze zwierzętami na poranne spacery, biegają albo spieszą się do pracy i czuję się, jakbym był main character. 

Na zegarku wybija piąta czterdzieści osiem, kiedy znajdujemy się pod naszymi domami. Rozstajemy się, chociaż robię to z utęsknieniem, ponieważ niewiele czasu spędziłem z Michaelem, a nie widzieliśmy się od poniedziałku. Wymiana kilku wiadomości to zbyt mało.

Wpuszczam Ashtona do swojego domu. Staramy się zachować ciszę, chociaż przychodzi to z trudem. Na szczęście rodzice śpią, więc nie będą nas oglądać w stanie nietrzeźwości, co mogłoby sprowadzić kłopoty. Szybko przemykamy do mojego pokoju. Obydwoje padamy na twarz, dlatego nawet nie przebieramy się, tylko od razu lądujemy w łóżku, gdzie zasypiamy w bardzo krótkim odcinku czasu.



__________

Mała notatka ode mnie dla was przed dniem jutrzejszym, bo jednak większość moich czytelników idzie jutro na rozpoczęcie roku, a ja czuję potrzebę, aby wam to przekazać, a więc życzę wam, aby ten rok szkolny okazał się dobry. Przede wszystkim pamiętajcie, że wasze zdrowie psychiczne jest ważniejsze od ocen, które w końcowym rozrachunku niewiele świadczą o was samych

(ps. na poprawę humoru zdradzę wam sekret - zaczęłam pisać nową książkę, ale jeszcze nie wiem, kiedy będziecie mieli okazję zobaczyć prolog i pierwszy rozdział. zapewne wrzucę obydwie rzeczy w momencie bliskiego końca Youth, a tutaj jeszcze będzie 10 +/- części, jednak zapowiadam się wcześniej. będzie to fajne opowiadanie, obiecuję)

Zostawiajcie gwiazdki i komentarze! <3

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top